lipiec 2025
P W Ś C P S N
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
28293031  

Archiwa

Kategorie

Lasy, ale jakie? – wnioski z konferencji na SGGW

Dnia 6 grudnia 2011 roku odbyła się Konferencja  „Status oraz forma prawna i organizacyjna Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe – czy jest rozsądna alternatywa” zorganizowana przez Stowarzyszenie na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski i Wydział Leśny Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie pod opieką Samorządu Studentów Wydziału Leśnego Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Owocem konferencji są zamieszczone konkluzje (rekomendacje), które mają być podstawą dyskusji dla dalszych  konferencji przybliżających misję Polskich Lasów Panstwowych. Poniżej przedstawiamy te wnioski wypracowane na  Konferencji.

(pobierz wnioski z Konferencji w pdf)

źródło: www.ekorozwój.pl

Minął rok od śmierci Jerzego Kuniewskiego

Witam leśników Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Łodzi!

Szczególnie: Nadleśnictwa Radomsko, Nadleśnictwa Przedbórz, Nadleśnictwa Bełchatów, oraz wszystkich leśników z Polski kolegów Jerzego, witam wszystkich począwszy od Panów Dyrektorów poprzez Panów Nadleśniczych, pracowników działów technicznych ,leśniczych pracowników biurowych
Minął rok od śmierci Jerzego. Nadleśnictwo Bełchatów zorganizowało uroczystość połączoną z odsłonięciem tablicy pamiątkowej poświęconej Jerzemu. W uroczystościach brało udział bardzo wiele osób. Cała uroczystość oraz miejsce ( las bo tam Jerzy zmarł) tak sugestywnie przywołały wspomnienia sprzed roku, że nie byłam w stanie złożyć stosownych podziękowań, a chciałam uhonorować wszystkich leśników, którzy po śmierci Jerzego nieśli nam pomoc i wsparcie. Były to osoby zrzeszone i niezrzeszone, leśnicy ze Związku Zawodowego Leśników Polskich jak i z Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność „ osoby nie oczekujące poklasku, osoby skromne i ciche ale skuteczne w działaniu i niesieniu pomocy.
DZIĘKUJĘ za obecność, leśną solidarność za uszanowanie naszej woli, cierpliwość i wyrozumiałość.
Jerzego cieszyłoby wasze uznania zaznaczone obecnością na uroczystościach w dniu 21 października, zawsze uznanie dodawało mu skrzydeł i nawet ta charakterystyczna czerwona skoda wjeżdżała jak uskrzydlona na posesję. DZIĘKUJĘ

Kończąc edukację i zaczynając pierwszą pracę mamy głowy pełne ideałów . Wierzymy, że tylko człowiek, lojalność, kompetencje, prawda są najważniejsze ale życie brutalnie i boleśnie weryfikuje nasze wyobrażenia. Sprowadza nas do roli pionków w grze, gra nie zawsze jest fair. Trzeba być wytrawnym graczem żeby się utrzymać nie koniecznie kompetentnym ale graczem .Wypadasz, wracasz i znowu wypadasz, ktoś bawi się twoim życiem nie licząc się z konsekwencjami. Każda taka decyzja pociąga za sobą tysiąc nitek i burzy wszystko dookoła. Życie nie tylko jednej osoby ale całej rodziny. Po wielokroć zastanawiałam się nad tym ile razy można zbierać porozrzucane klocki i układać z nich życie na nowo tak, żeby dzieci czuły się w miarę bezpiecznie, ile razy można szukać cienia nadziei, że będzie dobrze, że wszystko się ułoży. Okazuje się, że tyle razy na ile starcza nam sił, nadziei ,wiary w ludzi, ale za każdym razem niestety mniej i
mniej. Gdyby tak istniała instytucja wypożyczania przeżyć chętnie wypożyczyłabym kilka z nich tym którzy tak łatwo decydują o naszym życiu o naszym być albo nie być.

Każdy kto znał Jerzego wspomina go poprzez pryzmat swoich przeżyć i miejsc z tym związanych . Praca , spotkania, narady, szkolenia, polowania, te wspomnienia i pamięć o Jerzym dotykają nas rodzinę w sposób wymierny i odczuwalny . Przez ten rok czułyśmy się „zaopiekowane” przez instytucje Lasów Państwowych oraz przez leśników, którzy nas wspierali. Dzięki tej solidarnej obecności ta nasza droga życiowa po śmierci Jerzego jest czymś w rodzaju równi pochyłej, która pozwala na stopniowe przyzwyczajanie się do nowej sytuacji .
Mam świadomość, że nic nie trwa wiecznie, że przybywają ciągle nowe osoby będące w potrzebie ale jeszcze raz serdecznie dziękuję za ten rok w imieniu córek i swoim własnym.

Lidia Kuniewska

Solidarność przeciwko wydłużeniu wieku emerytalnego

Prezydium KK
nr 208/11
ws. expose Premiera RP

Prezydium Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” stanowczo protestuje przeciwko zapowiedzianym w expose Premiera Donalda Tuska planom wydłużania wieku emerytalnego, zapowiedzianemu sposobowi waloryzacji rent i emerytur oraz kontynuacji polityki
drastycznych oszczędności budżetowych kosztem najsłabszych.
Przestrzegamy, że zapowiedziane rozwiązania uderzą w osoby o niskich dochodach. Stoi to w jawnej sprzeczności z wcześniejszymi zapowiedziami Premiera Donalda Tuska, który wielokrotnie podkreślał, że najubożsi nie będą płacić za kryzys. Tymczasem skutkiem większości rządowych propozycji będzie właśnie pogorszenie się sytuacji najsłabszych grup społecznych.
Nie do zaakceptowania są zapowiedziane zmiany w systemie emerytalnym. Domagamy się ich modyfikacji, poprzedzonej starannymi i pogłębionymi konsultacjami społecznymi. Oczekujemy informacji, jak zrównanie i wydłużenie wieku emerytalnego może wpłynąć na sytuację na rynku pracy, jak na dalszą długość życia czy też na rozwój demograficzny. Nasze wątpliwości budzi też sam mechanizm wydłużania wieku emerytalnego. Nowe rozwiązania, powinny dawać ubezpieczonym prawo świadomego wyboru chwili zakończenia kariery zawodowej w oparciu o wysokość oczekiwanego świadczenia, a rolą prawodawcy powinno być tworzenie warunków motywujących do kontynuacji aktywności zawodowej, a nie tworzenie barier.
Dla poprawy bieżącej sytuacji funduszu ubezpieczeń społecznych, a tym samym zmniejszenia obciążeń budżetowych proponujemy likwidację preferencji w opłacaniu składek na ubezpieczenia społeczne, szczególnie od osób prowadzących pozarolniczą działalność
gospodarczą.

Nagroda jeszcze przed św. Mikołajem

Pracownicy Lasów Państwowych mogą spodziewać się prezentu mikołajkowego w postaci nagrody pieniężnej, równej dla wszystkich pracowników. Jeżeli sytuacja finansowa nie zmieni się do końca roku na gorsze, można spodziewać się jeszcze jednej nagrody w tym roku, za czwarty kwartał 2011.

Gdy nadejdzie Gajowy? – Witold Gadowski

No i zaczęło się, maski powoli spadają i wychodzi żywe mięso – brutalna technologia rządzenia przez następne cztery lata i kompletne tchórzostwo w projektowaniu wizji, w przewidywaniu wypadków.

Na koń (w piłę zagramy)  z Grasiem sięde i jakoś tam będzie…?

Co zatem już mamy?

A więc po pierwsze niekontrolowane podwyżki dyktowane strachem przed rozregulowanym i podskakującym jak pełen wody wąż strażacki budżetem. Wygląda na to, ze już wiele miesięcy temu pan Dyzma Rostowski był łaskaw wypuścić go z rąk.

Po wtóre podwyżki cen paliw średnio od 10 do 20 procent to już realność, ceny prądu od nowego roku będziemy mieli na poziomie duńskich (bez odniesienia do duńskich płac naturalnie), gaz już mamy nie tylko że droższy niż dla Niemców, ale jeden z najdroższych w Europie.

Nord Stream tłoczy już rosyjski „błękit” z pominięciem Polski, „korytarz” spełnia więc swoją ekonomiczną i – co chyba ważniejsze – polityczną rolę.

Pełną parą działają porty w Primorsku i Rostocku, a jednocześnie czeźnie port w Gdańsku – naturalnie przez przypadek.

Polska armia nie nadaje się już nawet do solidnej parady, a jej tajemnice są tak chronione, że gdy szyfrant Zielonka zapominał supertajnego szyfru mógł zadzwonić do kolegi z GRU i poprosić, aby „sojusznik” mu go przypomniał.

Wiktor But ujawnił większą część postsowieckiej siatki handlu bronią – efekt? Mozemy już smiało likwidować Bumar.

Tylko czekać aż autostrada Zgorzelec – Przemyśl (gdy już powstanie) uzyska, potwierdzoną przez Unię Europejską, – eksterytorialność.

Za półtora miesiąca kończy się tzw „polska prezydencja w UE” – znów, efekty aż porażają… prawdę mówiąc poza idiotycznym koncertem wyreżyserowanym, za bajońskie pieniądze, przez Jakuba „Flaga w łajnie” Wojewódzkiego nie potrafię wymienić żadnego istotnego zdarzenia „wielkiej prezydencji” – no może jeszcze kongres kultury we Wrocławiu, z panem Baumannem w roli mentora i autorytetu.

 Gdy jednak trzeba było poważnie porozmawiać o unijnych finansach pani Merkel i pan Sarkozy nawet nie zachowywali pozorów, tylko rozmawiali bezpośrednio, nie kłopocząc prezydencjalnej Warszawy i „drogiego przyjaciela” Tuska.

Wyniki śledztwa smoleńskiego są takie same jak wyniki (z zachowaniem proporcji oczywiście) śledztwa przeciwko socjalfaszystowskim bojówkarzom z Niemiec, którzy w biały dzień, w Warszawie (warszau?), dowolnie bili sobie polskich patriotów.

Premier przezornie nie bryluje w zaprzyjaźnionych telewizjach, czuje bowiem, że nastroje lecą na twarz.

Kogo zatem teraz obarczymy garbem realnego kryzysu?

Pawlaka? Niebezpieczne, pomogą mu sojusznicy, więc kogo? – pytanie dla Państwa?

Można oczywiście dalej zajmować uwagę publiczności panem Kaczyńskim, jego wpadkami (wyjątkowo wdzięczny obiekt),, można odpalać kolejne race antyklerykalizmu za pomocą partii pana z portretem w dłoni.

Wszak nie było jeszcze rugowania religii ze szkół, opodatkowania „tacowego”, podważenia konkordatu, czy wreszcie zamieniania kościołów na domy publiczne (o czym marzy Jerzy Urban postulując, że w ten sposób wreszcie uda się opodatkować prostytucję),, można też pokruszyć kopie o kilka innych tematów, ale kto uwierzy że jego pusta lodówka, to wyłączna zasługa „czarnych” i Kaczyńskiego?

Pusta lodówka, płótno w kieszeniach i ….słabnąca kondycja działających na polskim rynku banków, to właściwie równanie, które już na wiosnę może przynieść znane nam rozwiązanie.

Kontrakcja rządowych mediów przyniesie wtedy efekt podobny do wysiłków Ireny Falskiej w czasach gdy w mediach rej wodzili młodzi – zdolni Urban, Walter, Barański.

Tylko co wtedy?

Gdzie jest rozsądna opozycja? – taka która za cały program nie powtarzałaby jedynie złudnej rachuby, że im gorzej tym lepiej?

Nam gorzej im lepiej?, odwrotnie? jakaś kwadratura „lepiej”, „gorzej”? Czy… może myślenie na poziomie brudnej piaskownicy?

Pewnie, ze posłowie jakoś się wyżywią, ale czy po to ich wybieraliśmy?

Kraj, który już teraz musi stawić czoła najsilniejszemu od lat kryzysowi gospodarczemu i społecznemu nie ma normalnego rządu ( ten który jest – o ile jest –  to tylko nieodpowiedzialni chłopcy bawiący się zabawkami nowej generacji), nie ma też żadnej odpowiedzialnej opozycji.

W chwili gdy wszelkie wysiłki powinny być skoncentrowane na przygotowywaniu programu ratunkowego dla panstwa, największa partia opozycyjna urządza sobie nieodpowiedzialne wycinanki i czyni to na poziomie, który odstrasza od niej racjonalnie myślących obywateli.

Powiedzmy to sobie brutalnie – dalsze dryfowanie, unikanie prądów i wystawianie rufy na wiatr nie tylko, że niczego nie rozwiąże, ale udowodni, że polski naród rozpoczął XXI wiek na wielki kredyt i teraz nie stać go nawet na wyłonienie rozsądnie zarządzającej spłatą odsetek egzekutywy, takiej która potrafi przeprowadzić go na bardziej spokojne i pogodne wody.

Kryzys nie nadciaga, nie puka do drzwi, kryzys już pokazuje swoje martwe oblicze!

Do tego dochodzi niesuwerenna polityka zagraniczna, brak patriotycznej edukacji (czy nowe pokolenia mają w ogóle ochotę ponosić wyrzeczenia w celu umacniania polskiej niepodległości?), brak jakiejkolwiek poważnej dyskusji, medialna dyskryminacja każdego kto ośmieli się wzywać do poważnej debaty.

Syntetyzując –  kraczę, że nie widzę istnienia mechanizmu, który mógłby nas realnie ochronić, nie widzę nawet wysiłków aby go stworzyć.

Rozpierducha może jest dobrą metodą uprawiania polityki, ale kończy się zawsze tak samo – wkracza Gajowy.

Kto?  – Przecież to widać już teraz…

„Dybanie na lokum za grosze” w Nadleśnictwie Chełm

W lokalnym tygodniku chełmskim ukazał się artykuł o gospodarowaniu mieszkaniami w Nadleśnictwie Chełm. Wg naszych informatorów przekazane w artykule dane nie do końca odzwierciedlają rzeczywistość, o czym pracownicy nadleśnictwa poinformowali redakcję. Oto tekst zamieszczony w Nowym Tygodniu Chełskim:

„Pracownicy chełmskiego Nadleśnictwa zarzucają swojemu szefowi, że źle gospodaruje służbowymi mieszkaniami. Do dziś lokalu nie zwolniła żona byłego zastępcy nadleśniczego, choć – jak się okazuje – umowa z nią została dawno rozwiązana. Pytają również o dwupoziomowe, ponad 100-metrowe mieszkanie, które – nie wiadomo dlaczego – od lat stoi puste.

Kilka miesięcy temu opisywaliśmy nieprawidłowości przy gospodarowaniu mieszkaniami służbowymi w Nadleśnictwie Chełm. Przypomnijmy, były zastępca nadleśniczego Krzysztof Dźwierzyński, zajmował służbowy lokal w bloku przy ul. Kosynierów w Chełmie. W 2008 roku awansował i został szefem Nadleśnictwa Krasnystaw. Mimo to nie zwolnił mieszkania w Chełmie, choć według przepisów leśnikom przysługuje „służbówka”, ale tylko w miejscu pracy. Nie mógł też wykupić służbowego mieszkania, bo jest ono przypisane konkretnie do funkcji.
Aby nie stracić lokalu w Chełmie umowę na jego wynajem zawarła pracująca w chełmskim nadleśnictwie żona Dźwierzyńskiego, choć praktycznie z niego nie korzystała. Pracownicy chełmskiego Nadleśnictwa uważają, że w ten sposób chciała je wykupić z 95-procentową bonifikatą, która przysługuje leśnikom po trzech latach wynajmowania mieszkania. Ale o tym, czy lokal może zostać sprzedany, decyduje nadleśniczy.
Wiesław Osiński, nadleśniczy z Chełma, potwierdził, że lokal faktycznie zostanie przeznaczony do wykupu, bo nadleśnictwu nie jest on potrzebny. Już były nawet przygotowane formalności związane z wykupem mieszkania, ale po artykule w naszym tygodniku, sprzedaż została wstrzymana. Sprawą zainteresował się dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie. Polecił nadleśniczemu Osińskiemu rozwiązać umową najmu z panią Dźwierzyńską, a mieszkanie zagospodarować.
Tymczasem, jak mówią pracownicy Nadleśnictwa, kobieta wciąż zajmuje lokal. – Umowa jest już dawno rozwiązana – zapewnia Wiesław Osiński. – Czekamy, aż pani Dźwierzyńska się wyprowadzi. – Kiedy? – dopytujemy. – Myślę, że nastąpi to w najbliższym czasie – nie precyzuje nadleśniczy.
– Wychodzi na to, że nadleśniczy rozwiązał umowę na papierze i uznał temat za zamknięty – komentuje z kolei jeden z pracowników. – Takich dziwnych praktyk w przypadku gospodarowania mieszkaniami jest w Nadleśnictwie więcej. Np. jest u nas dwupoziomowe, ponad 100-metrowe mieszkanie, które powinno przysługiwać nadleśniczemu. Ale od czasu, kiedy opuścił je były nadleśniczy Andrzej Tyrawski, stoi puste, bo obecny nasz szef zajmuje inne, mniejsze mieszkanie. Mówi się, że nadleśniczy, który w przyszłym roku prawdopodobnie odejdzie na emeryturę, będzie chciał wykupić z bonifikatą zajmowane mieszkanie, a te stumetrowe zajmie jego następca. Dlatego ten duży lokal utrzymywany jest pusty, a podania o jego przydział lądują w koszu.
Nadleśniczy Osiński tłumaczy, że mieszkanie stoi puste, bo nie ma chętnych do jego wynajmu. – Potencjalni zainteresowani sami rezygnują, ze względu na wysoki czynsz. To duży lokal i jego ogrzanie kosztuje. Mało kogo stać na to, aby zapłacić 900 zł miesięcznie – mówi. – Ale nie jest tak, że mieszkanie cały czas jest puste. Wykorzystywane jest w czasie kontroli w Chełmie przez kontrolerów z Lublina.
Nadleśniczy Osiński przyznaje jednak, że jego następcy prawdopodobnie przydzielone zostanie właśnie to mieszkanie.”

źródło: Nowy Tydzień

Marcin Korolec – nowy, tajemniczy Minister Środowiska

Nowym Ministrem Środowiska okazał się być Marcin Korolec, dotychczasowy Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Gospodarki. Oto co o nim piszą i mówią inni:

RMF FM Katarzyna Szymańska – Borginon

…. Marcin Korolec, który od piątku obejmie resort środowiska, do tej pory odpowiadał w Ministerstwie Gospodarki za energię, kluczową dla Polski dziedzinę. W Brukseli uchodzi za zaufanego człowieka Donalda Tuska. Teraz, jeżeli dział energii pozostanie nadal w Ministerstwie Gospodarki to istnieje niebezpieczeństwo duplikacji działań. Piotr Kaczyński, z brukselskiego Centrum Polityki Europejskiej podkreśla, że gdy energią będą zajmować się: zarówno minister środowiska zaufany premiera jak i szef resortu gospodarki, czyli Waldemar Pawlak z PSL, to mogą dochodzić do różnych wniosków. I konflikt gotowy. Zdaniem rozmówcy korespondentki RMF FM lepiej byłoby, gdyby dział energii został przeniesiony – wraz z Korolcem – do Ministerstwa Środowiska. Na razie nie ma pełnej jasności co do podziału kompetencji w sprawie energii. Rzecznik rządu Paweł Graś pytany przez dziennikarkę RMF FM o taki ewentualny podział odsyła do jutrzejszego expose premiera.nUrzędnicy Komisji Europejskiej odpowiedzialni za sprawy klimatu, nie są zbyt zadowoleni z jego wyboru na ministra środowiska. Wyraźnie obawiają się, że będzie występować bardzie w interesie „przemysłu” nie przejmując się środowiskiem. Korolec z pewnością nie zgodzi się na dalszą redukcję CO2, ponad ustalone 20 proc w 2020 roku. Nowy minister środowiska będzie musiał popracować nad swoim wizerunkiem, bo jest nie tylko kompletnie nierozpoznawalny, ale i trudny w kontaktach z dziennikarzami. Odpowiada półsłówkami, ma kamienną twarz, z której trudno cokolwiek wyczytać. Korolec cieszy się zaufaniem Tuska. To m.in. jemu dziękował publicznie na szczycie w Brukseli po osiągnięciu korzystnego dla Polski kompromisu w sprawie pakietu klimatycznego.

Polska Agencja Prasowa

… Nowy minister ma 43 lata. Od listopada 2005 r. pełnił funkcję wiceministra gospodarki – najpierw w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, a potem Donalda Tuska. Skończył Ecole Nationale d’Administration w Paryżu (1996 r.), a na Uniwersytecie Warszawskim – wydziały: Historii oraz Prawa i Administracji. W latach 90. ubiegłego wieku Korolec pracował w kancelariach prawniczych oraz w Departamencie Prawno-Traktatowym Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Pełnił także funkcję asystenta Pełnomocnika Rządu ds. Negocjacji o Członkostwo RP w UE, Jana Kułakowskiego. Jako doradca Kułakowskiego odpowiadał za takie obszary negocjacji jak: swobodny przepływ towarów, swobodny przepływ osób, rolnictwo, polityka konkurencji, polityka ochrony konsumentów. W latach 2001-2004 był Radcą Ministra w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, w gabinecie minister Danuty Hbner. Następnie prowadził działalność doradczą w zakresie funduszy unijnych oraz dydaktyczną m.in. w dziedzinie funduszy strukturalnych i koordynacji polityki europejskiej w Polsce. Od 2010 r. jest członkiem Rady Nadzorczej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a od kwietnia 2011 r. reprezentuje Polskę w Radzie Międzynarodowej Agencji ds. Energii Odnawialnej (IRENA). Jest też członkiem Rady Doradczej UE ds. Gazu Unia Europejska-Rosja. Zna biegle język angielski i francuski. Jego hobby to narciarstwo i biegi długodystansowe. Ma żonę Olgę i czworo dzieci: Jana, Bartłomieja, Krzysztofa i Teresę.

Prof. Jan Szyszko – Radio Maryja

( słuchaj_prof Jana Szyszko http://www.radiomaryja.pl)

 

 

 

Niepodległa, ale jaka…?

(Marsz I Brygady – My Pierwsza Brygada – posłuchaj)

Biedroniowi i reszcie do sztambucha – Witold Gadowski

I oto nadszedł kolejny moment próby. Nie takiej jak ją sobie wyobrażaliśmy, nie wymarzonej – heroicznej, ale takiej jak zwykle – szaroburej, z niewyraźnie wytyczoną granicą pomiędzy miałkością, śmierdzącym (ale i tak większość od dawna ma zanik powonienia) urządzaniem się w błotku, a niezłomnością, symbolicznym odmawianiem (z perspektywy większości) bliskim śmieszności.

Zbyt górnolotnie? Nieprecyzyjnie, a może …a zresztą jakie to ma teraz znaczenie.

Ot podrzucili nam spór w PiS jak w PRL – u kawałek habaniny przed świętami, igrzyska dla gnuśnych przeżuwaczy TVN i ich krewnych.

Spór nie toczy się przecież o to czy Ziobro ma rację, czy też Kaczyński wie więcej.

Jeśli PiS w najbliższym czasie nie będzie w stanie unieść walki o polski kształt Rzeczpospolitej, to tym gorzej dla PiS!

Bo prawdziwy spór toczy się pomiędzy wolnymi Polakami, a „okutymi w powiciu”, sobakami wospitanymi na ceni, jak nazwaliby ich „Bracia Moskale”.

W języku rosyjskim pogarda dla wasali i rabów manifestuje się bardziej radykalnie niż w naszym. Ciekawe dlaczego?

Potomkowie niewolników wcale nie wyrośli na wolnych Polaków – spójrzcie na ekrany telewizorów i ich zobaczycie. Jak święcie wierzą w to, że są koryfeuszami, jak przy tym ładnie służą, na dwóch łapkach, w lansadach.

Jedenasty listopada jest dniem próby – odpowiedzmy sobie więc na pytanie: co tego dnia zrobimy dla naszej niepodległości?

Jest nas przecież wielu – zagłuszonych przez medialne zagłuszarki, ale przecież „Wolną Europę”, też zagłuszali, też wyśmiewali – ci sami: Waltery, Urbany, Passenty.

Oni przetrwają, są jak karaluchy, odporni na plucie im w twarz, cierpliwi, od dzieciństwa wytresowani w znoszeniu złych humorów imperiumi gardzeniu własnym narodem.

Czy to wszystko zwalnia nas jednak z upartego powtarzania „wielkich zaklęć”?

Czy rozgrzesza nas z niechęci do walki?

Czy to, że nasze oddziały chwilowo popadły w rozsypkę sprawia, że mamy odejść, poddać się zwątpieniu?

Nadszedł czas aby przypomnieć politykom, także Ziobrze i Kaczyńskiemu, że nie o ich kariery tu chodzi, nie o ich apanaże i ciepłe posadki w parlamencie.

Pochód jedenastego listopada niech idzie przez całą Polskę, na przekór Blumsztajnom, Biedroniom i całej reszcie.

Odkąd to w Warszawie świętuje się Niepodległość.?

Nie mam ochoty stać wraz z postelpeerowcami spod znaku klanu Giertychów, oni tyle samo zrobili dla niepodległości co ich kolejni patroni – Kiszczak, Jaruzelski i Wilecki, nic nie łączy mnie też z ich przeciwnikami, ale ani jedni ani drudzy nie uosabiają nas – polskich patriotów.

Jedenastego listopada ruszymy z Wawelu i niech nas ktoś spróbuje zatrzymać, obrazić …zapamięta ten dzień tak jak zomole w latach osiemdziesiątych pamiętali każdy nasz Jedenasty Liistopada.

Szkoda tylko, że nie poprowadzi nas już Mieczysław Majdzik, niezłomny patriota i opozycjonista, z którego – gdy przyszła „Wolna Polska” – naśmiewały się karmazyny okrągłego stołu, często te same, które teraz w „Tygodniku Powszechnym” i innych mutacjach ITI wyśmiewają „patriotów – idiotów”.

Witold Gadowski

(Rota – posłuchaj i naucz się)

(Szara piechota – posłuchaj i naucz się)

Więcej taniego opału dla ludzi

Rok 2010 przejdzie do historii Lasów Państwowych jako rok walki o byt i tożsamość Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe. Przypominamy, dla tych którzy już zapomnieli, a jest ich całe mrowie (patrz kłótnie w mediach posłów Żelichowskiego z PSL i Kuleszy z PO), że rząd Donalda Tuska, złożony z przedstawicieli Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, zafundował leśnikom i wszystkim Polakom horror pod tytułem : Lasy Państwowe w sektorze finansów publicznych. Pomijając drugie dno tej kuriozalnej decyzji, czyli to, o czym nie pisano w oficjalnych raportach i od czego rządzący się odżegnywali, tj. prywatyzacji Lasów, włączenie PGL LP w sektor finansów publicznych zakończyłoby się dla Lasów tym, czym dla Parków Narodowych zakończyła się likwidacja namiastki samofinansowania, jakim były gospodarstwa pomocnicze – czyli zapaścią finansową. Pamiętamy manifestację organizowaną przez KSZNOŚiL NSZZ Solidarność pod Urzędem Rady Ministrów, manifestację pod Sejmem RP leśników, protesty różnych środowisk naukowych i społecznych oraz interpelacje posłów i senatorów Prawa i Sprawiedliwości do Marszałka Sejmu i rządu RP. To wszystko byłoby przysłowiowym grochem rzucanym o ścianę, gdyby nie pomysł prof. Jana Szyszko, wsparty medialnie przez Radio Maryja, Telewizję Trwam, Nasz Dziennik oraz inne media regionalne, zorganizowania referendum w sprawie przyszłości formy organizacyjnej PGL Lasy Państwowe. Kto brał czynnie udział w akcji zbierania podpisów pod referendum wie, jak ochoczo społeczeństwo polskie włączyło się w ratowanie państwowej własności Lasów. Zebrano ponad milion podpisów i to właśnie tych setek tysięcy, a nie garstki intelektualistów i polityków przestraszyli się rządzący. Czy na zawsze – wątpimy.

A jak odpłaciły się Lasy Państwowe społeczeństwu – podwyżką cen na drewno służące do ogrzewania. Celowo nie piszemy drewno opałowe zwane w nomenklaturze leśnej S4, bo drewno S4 w większości przypadków do celów opałowych się nie nadaje, może co najwyżej do spalenia. Ludzie kupują głównie drewno liściaste S2a, a cena tego drewna w ubiegłym półroczu wzrosła niemal dwukrotnie. Nie wspominamy o tym, że w wielu miejscach tego właśnie drewna zabrakło, mimo, iż jak pokazują dane umieszczone na portalu Lasów Państwowych http://www.lasy.gov.pl/zakladki/aktualnosci/wiecej-drewna-opalowego-z-lasow-panstwowych, podaż tego drewna wzrosła w 2011 roku o 150 tys m3

Na portalu leśno – drzewnym ukazało się nowe zarządzenie w sprawie sprzedaży drewna na 2012 r. Jest tam enigmatyczna wzmianka, że cena drewna opałowego nie jest uzależniona od cen na rynkach przemysłowych. To duży postęp w stosunku do poprzedniego zarządzenia, ale należałoby oczekiwać na dalsze odważne kroki. Leśniczowie, a w dyrekcji wrocławskiej w szczególności, dobrze wiedzą, jak łatwo inspektorowi Inspekcji Lasów Państwowych zakwestionować odbiórkę drewna nadającego się do celów opałowych w S4. Skoro możliwe było wydzielenie drewna energetycznego jako S2ac, to czemu nie wydzielić drewna S2a do celów opałowych na rynek detaliczny (np. S2ao). Wszak to obniżka ceny o min. 15% o różnice VAT (dla celów przemysłowych 23% , a dla celów opałowych dla ludności 8%). Ponadto cena takiego drewna, zgodnie z nowym zarządzeniem, nie podlegałaby zmianie, w ślad za rozstrzygnięciami na portalu leśno drzewnym czy e-drewno. Społeczeństwu, za ze strony Lasów też  się coś należy.

 

Co nas czeka po przejściu na emeryturę czy na bezrobocie?

Cięcie OFE nie pomogło. ZUS tonie.

Zakładowi zabraknie 65 mld zł rocznie na wypłatę świadczeń. Co prawda gwarantuje je państwo, ale i jego sytuacja finansowa nie jest najlepsza. A będzie gorzej. Pomogą tylko zmiany w systemie emerytalnym.

W latach 2013 – 2017 na wypłatę emerytur zabraknie w ZUS 239 mld zł – wynika z opublikowanej wczoraj najnowszej prognozy wpływów i wydatków Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Łącznie w FUS, który jest administrowany przez ZUS, zabraknie w tym czasie na wszystkie świadczenia – według wariantu najbardziej realnego – astronomicznej kwoty 325,7 mld zł. To ponad 65 mld zł rocznie.

Okazuje się, że mimo cięcia składki do OFE fundusz, z którego są wypłacane emerytury, wciąż ma ogromne kłopoty. Jest wprawdzie nieco lepiej, niż pokazują wyniki ostatniej prognozy – ZUS wyliczał w marcu 2010 r., że w latach 2011 – 2015 na emerytury będzie brakować 259 mld zł – ale poprawa jest minimalna. W skali pięciu lat tylko 20 mld zł. Każda osoba pracująca poza rolnictwem dopłaca do dziury w ZUS ponad 3 tys. zł rocznie – wylicza Wiktor Wojciechowski z Fundacji FOR. Konieczne są więc strukturalne zmiany, które spowodują, że emerytury będą finansowane w większej części ze składek, a nie zabiegi, które odkładają tylko problem wypłacalności naszego systemu emerytalnego w czasie.

Sytuacja będzie się tylko pogarszać. Co za tym stoi? Demografia. A ta jest nieubłagana – maleć będzie liczba pracujących – rosnąć liczba świadczeniobiorców. „Istotny wpływ na deficyt ma wolniejszy wzrost liczby ubezpieczonych, a nawet ich spadek oraz znaczny wzrost liczby osób pobierających emerytury od 2014 r. Związane jest to z osiąganiem wieku emerytalnego przez osoby urodzone po 1948 r. i z przechodzeniem na emerytury osób z wyżu demograficznego po II wojnie światowej – czytamy w wyjaśnieniach ZUS do prognozy.

– Jest gorzej, niż sądziłem, żarty się skończyły, nie możemy już dłużej jechać na gapę, bo doszliśmy do ściany – odnosi się do prognozy Wojciech Nagel, ekspert BCC i wiceprzewodniczący rady nadzorczej ZUS. Tłumaczy, że jeśli rząd w szybkim tempie nie wprowadzi zmian mających uzdrowić sytuację w systemie emerytalnym w najbliższych latach, grozi nam, że zamiast wydawać pieniądze na edukację czy rozwój, będziemy wciąż zasypywać dziurę w ZUS. A Wojciechowski wylicza, że np. podniesienie wieku emerytalnego już w 2020 roku przyniosłoby oszczędności rzędu 1,3 proc. PKB rocznie. To około 30 proc. kwoty, jakiej brakuje na emerytury. ZUS uspokaja. – Wypłata świadczeń jest niezagrożona. Nasze emerytury i renty są gwarantowane przez państwo, a prognozowany deficyt w FUS nie jest niczym nowym – mówi Jacek Dziekan, rzecznik zakładu.

Tyle że to scenariusz na teraz. Na dłuższą metę, zwłaszcza w dobie starzenia się ludności, dopłaty będą coraz bardziej ciążyć budżetowi. Recepty na zwiększenie wypłacalności systemu są znane. To wydłużenie aktywności zawodowej, podniesienie wieku emerytalnego, likwidacja jak największej liczby przywilejów (szczególnie drogie są ekstraemerytury fundowane górnikom) oraz taka konstrukcja systemu poboru składek, aby nie opłacało się uciekać przed nimi w szarą strefę.

Jeśli rząd nie podejmie tych działań z wyprzedzeniem, to scenariusz jest znany: wzrosną podatki i składki oraz spadną świadczenia.

Fundusz Ubezpieczeń Społecznych to wielka dziura bez dna. W jego skład wchodzą cztery fundusze: emerytalny, rentowy, wypadkowy i chorobowy. To do nich wpływają składki opłacane przez ubezpieczonych. W zamian odpowiadają za wypłatę świadczeń. W normalnej sytuacji pieniędzy ze składek powinno wystarczać na wypłaty. Tak się nie dzieje, dlatego FUS korzysta z wielu kół ratunkowych. Jest nim m.in. Fundusz Rezerwy Demograficznej. W ubiegłym roku rząd wyprowadził z FRD 7 mld zł, w tym mają to być 4 mld. FUS potrzebuje także dotacji z budżetu (w tym roku ponad 37 mld zł, w przyszłym ponad 40 mld), pożyczki z państwowej kasy (na koniec tego roku będzie winien budżetowi 13,9 mld zł) oraz zaciąga kredyty w bankach (w tym roku 1,6 mld zł).

3 tys. zł rocznie – tyle każdy pracujący dopłaca do dziury w ZUS

Z prognozy FUS wynika, że największy deficyt ma fundusz wypłacający emerytury. W latach 2013 – 2017 wyniesie 239 mld zł. – Sytuacja tego funduszu jest fatalna. Rząd powinien jak najszybciej, w 2012 roku, przeprowadzić zmiany, które będą dawać szanse na jego uzdrowienie. Inaczej spodziewajmy się podwyżki składki rentowej – przestrzega Wojciech Nagel, ekspert BCC, wiceprzewodniczący rady nadzorczej ZUS.

Podobnie uważa Agnieszka Chłoń-Domińczak z SGH. – Prognoza FUS wyraźnie pokazuje, że zmiany składki do OFE nie były panaceum na rozwiązanie problemu deficytu FUS. Nadal musimy planować i realizować zmiany mające na celu racjonalizację systemu ubezpieczeń społecznych – wskazuje. I wylicza, że recepty są znane od lat: wyrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, modernizacja systemu rentowego, tak aby był powiązany z zasadami obowiązującymi w systemie emerytalnym, ewentualnie także zmiana zasad waloryzacji emerytur, ale przy jednoczesnym ustaleniu nowych zasad określania emerytury minimalnej, przegląd i rewizja przepisów dotyczących rent rodzinnych.

Chłoń-Domińczak przestrzega przed zaniechaniem tych zmian w kontekście pogarszającej się sytuacji demograficznej. – Stopniowo w wiek emerytalny wchodzi wyż, to wymaga działań. Ważne są też kroki sprzyjające zwiększaniu wpływów ze składek, w tym prozatrudnieniowa polityka rynku pracy i polityka gospodarcza. To ostrzeżenie, ale i sygnał dla przyszłego rządu, jak ważne są faktyczne reformy, a nie pozornie proste recepty – mówi.

Jak wynika z prognozy, w najbliższych pięciu latach duży deficyt odnotuje także fundusz rentowy FUS. Wynika to głównie z decyzji o obniżeniu składki rentowej. Zmniejszyła się ona z 13 proc. do 6 proc. W efekcie ujemne saldo tego funduszu w latach 2013 – 2017 wyniesie 80 mld zł. Wynika on jednak także z tego, że do 1997 roku wiele osób otrzymywało renty według bardzo łagodnych kryteriów. Część z nich dostaje je do dzisiaj. Wciąż na renty rodzinne odchodzą też 50-latkowie.

Bez względu na przyjęty przez ZUS wariant wyliczeń nadwyżka będzie w funduszu wypadkowym. Wpłynie do niego w ciągu pięciu lat o 11 mld zł więcej, niż wyda na świadczenia. Natomiast fundusz chorobowy będzie na niewielkim minusie. Zabraknie mu 17 mld zł.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/Artykuł z dnia: 2011-10-26, ostatnia aktualizacja: 2011-10-26 08:16/Autor: Bartosz Marczuk

Na razie emerytury wypłacamy na kredyt. Długo to już nie potrwa.

W gospodarstwie domowym, gdy brakuje pieniędzy, rodzina szuka oszczędności. Wie, że jeśli nie znajdzie rezerw, wcześniej czy później zbankrutuje. Inaczej rzecz ma się z naszym systemem emerytalnym.

Mimo że ZUS wylicza, że na emerytury brakuje po 50 mld zł rocznie, rządzący jak ognia unikają wysiłków, aby świadczenia były finansowane ze składek. Jaka jest logiczna konstatacja? Jeśli chcemy zachować dotychczasową wysokość emerytur, będziemy musieli podnosić podatki lub składki. To zdewastuje rynek pracy. Można też wyobrazić sobie scenariusz obniżania świadczeń, co podważy zaufanie do państwa i spowoduje, że ludzie wyjdą na ulicę. Lepiej więc podjąć trud reform. Nie mamy wyjścia – zarówno dziury w ZUS, jak i demografia są nieubłagane. Najnowsza prognoza wypłacalności ZUS powinna uzmysłowić wszystkim, że nie wystarczą drobne korekty w systemie emerytalnym. Nawet cięcie II filaru nie dało spodziewanej poprawy wypłacalności FUS. A w dłuższej perspektywie może ją pogorszyć, bo zobowiązania ZUS, do którego wpływa teraz więcej pieniędzy, będą wyższe. Potrzebne są więc zmiany fundamentalne, choć niezbyt skomplikowane. Ponieważ żyjemy coraz dłużej, musimy dłużej pracować. Ponieważ do ZUS wpłacamy takie same składki, powinniśmy, poza rzadkimi przypadkami, otrzymywać świadczenia wyliczane na takich samych zasadach.

O ile system powszechny można traktować jako ciężko chorego pacjenta, który ma szanse wyzdrowieć, o tyle systemy rolników i mundurowych są chore śmiertelnie, trwale niewydolne i zależą od podatników. Najlepiej, aby osoby tam pracujące trafiły do systemu powszechnego z niewielkimi wyjątkami, jeśli chodzi o sposób opłacania składek.

Jeśli dalej będziemy udawać, że wszystko jest w porządku, pozbądźmy się złudzeń – o emeryturach obiecywanych obecnie możemy zapomnieć.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/Artykuł z dnia: 2011-10-26, ostatnia aktualizacja: 2011-10-26 07:17/Autor: Bartosz Marczuk

12 emerytalnych prac Bronisława Komorowskiego dla Donalda Tuska.

Prezydent chce, by rząd zajął się reformą systemu emerytalnego. Chodzi m.in. o późniejsze odchodzenie kobiet z pracy.

Na inauguracyjnym posiedzeniu Sejmu 8 listopada prezydent ma wygłosić orędzie na temat wyzwań, jakie stoją przed rządem w tej kadencji. To sytuacja niezwykła, świadczy o determinacji pałacu, aby namawiać rząd do reform. Jedną z najważniejszych spraw jest korekta w systemie emerytalnym. Składa się ona z 12 rekomendacji, które zebrała Irena Wóycicka, minister w Kancelarii Prezydenta.

Zmiany mają zapewnić, aby system emerytalny nie tylko nie zagrażał stabilności finansów publicznych, lecz także gwarantował świadczenia na odpowiednim poziomie. – Reforma sprawiła, że trzeba obsługiwać jednocześnie dwa systemy emerytalne. To dużo kosztuje i gdy zmiany były wdrażane, taki rachunek nie został porządnie zrobiony – mówi prof. Wiktor Osiatyński, doradca ekonomiczny prezydenta. Prezydenccy doradcy podkreślają, że bez dodatkowych działań przyszłe emerytury będą bardzo niskie, bez różnicy, w jakiej proporcji będą wypłacane z OFE czy ZUS. To znaczy, że dużej części emerytów trzeba będzie uzupełniać świadczenie pieniędzmi z systemu pomocy społecznej. Stąd właśnie wskazania w 12 dziedzinach.

To dobry czas, aby system uporządkować: zaplanować i rozpocząć wdrażanie reform poprawiających socjalną skuteczność systemu emerytalnego oraz wdrożyć działania wprowadzające sprawiedliwość w systemie emerytalnym.

Pałac chce:

– poszerzenia opłacania składek za usprawiedliwioną nieobecność w pracy – np. za chorobę albo urlop wychowawczy osób mających własną firmę;

– zrównania wieku przechodzenia na emeryturę kobiet i mężczyzn;

– wprowadzenia możliwości stopniowego przechodzenia na emeryturę;

– gwarancji minimalnych dochodów na starość dla emerytów;

– objęcia składką emerytalną nietypowych form zatrudnienia – aby ograniczyć ucieczkę od opłacania składki i zwiększyć emerytury w przyszłości;

– zmniejszenia barier w aktywności zawodowej dla osób w starszym wieku;

– poprawić sytuację kobiet na rynku pracy przez zmiany ułatwiające godzenie roli matki z pracą;

– zapewnienia bezpieczeństwa emerytur pochodzących z OFE

wprowadzenie wielofunduszowości;

– opracowania i wdrożenia systemu wypłat emerytur z II filara;

– upowszechnienia dobrowolnych ubezpieczeń emerytalnych;

– upowszechnienia wiedzy o systemie emerytalnym;

– uchwalenia ustawy o aktuariuszu krajowym – powołanie urzędnika, który ma oceniać wypłacalność systemu emerytalnego.

Tę ostatnią ustawę przygotuje prezydent. Prace w kancelarii już trwają. W przypadku pozostałych punktów gotowe rozwiązania ma przygotować rząd Donalda Tuska.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/Artykuł z dnia: 2011-10-26, ostatnia aktualizacja: 2011-10-26 11:44/Autor: Grzegorz Osiecki

Zasiłek dla bezrobotnych przez 6 miesięcy, a nie przez rok.

Zmiana zasad wypłacania zasiłków dla bezrobotnych spowodowałaby oszczędności dla budżetu.

Skrócenie maksymalnego okresu pobierania zasiłku dla bezrobotnych do 6 miesięcy i powiązanie jego wysokości ze średnim miesięcznym wynagrodzeniem danej osoby w ostatnim roku pracy przed rejestracją w urzędzie pracy – proponuje PKPP Lewiatan.

Zdaniem Grażyny Spytek-Bandurskiej, zastępcy dyrektora departamentu dialogu społecznego i stosunków pracy PKPP Lewiatan, ich propozycja jest efektem doświadczeń międzynarodowych. 12-miesięczne uprawnienie do pobierania zasiłku w powiązaniu z wysoką stopą bezrobocia zniechęcają do podejmowania pracy, a zachęca do pozostawania w rejestrach urzędów pracy.

– Wielu bezrobotnych tkwi w nich tylko po to, żeby mieć ubezpieczenie zdrowotne. Nie zamierza się natomiast aktywizować – mówi Adam Bejda z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Białymstoku.

3,4 mld zł wydadzą w 2012 roku urzędy pracy na aktywizacje bezrobotnych

Nie tylko skrócenie okresu pobierania zasiłku miałoby zmusić bezrobotnych do aktywnego poszukiwania pracy, lecz także zmiana zasad jego wyliczania. Pracodawcy proponują, żeby w pierwszych 3 miesiącach pobierania zasiłku jego wysokość była równa 25 proc. płacy minimalnej plus 15 proc. wynagrodzenia indywidualnego. W kolejnych 3 miesiącach wynosiłaby odpowiednio 15 proc. plus 15 proc.

Pracodawcy wyliczają, że wprowadzenie tych zmian spowoduje, że stopa zastąpienia (relacja zasiłku do zarobków) dla tych, którzy pracując, otrzymywali płacę minimalną (obecnie 1386 zł), odpowiadałaby 40 proc. przez pierwsze trzy miesiące pobierania zasiłku i 30 proc. w kolejnych miesiącach. Dla osób z zarobkami bliższymi średniej krajowej stopa zastąpienia nieznacznie podniosłaby się.

– Ta propozycja spowoduje zmniejszenie wydatków na zasiłki, co poprawi sytuację finansów publicznych – mówi prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PricewaterhouseCoopers i Rady Gospodarczej przy premierze.

O ile nowe propozycje są korzystne dla budżetu, o tyle mogą na nich stracić ci bezrobotni, którzy jako pracownicy zarabiali kwotę odpowiadającą płacy minimalnej. Obecnie mają stopę zastąpienia wynoszącą 53 proc. (według propozycji Lewiatana powinno to być 40 proc.). Zakładając, że propozycje pracodawców weszłyby w życie, zostaliby oni zmuszeni do aktywnego poszukiwania pracy i wyrwania się z pułapki bezrobocia.

Obecnie powiatowe urzędy pracy potrzebują przeciętnie 10,2 miesiąca na znalezienie zatrudnienia bezrobotnemu. Tak wynika z danych GUS. Zdaniem Piotra Rogowieckiego, eksperta Pracodawców RP, aktywizowanie osób bezrobotnych to jednak trudne zadanie, bo w większości mają oni niskie kwalifikacje zawodowe, a często nie mają ich w ogóle. Tym bardziej urzędy powinny skuteczniej aktywizować bezrobotnych przede wszystkim poprzez szkolenia ukierunkowane na podnoszenie ich kwalifikacji.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/Artykuł z dnia: 2011-10-26, ostatnia aktualizacja: 2011-10-26 09:31/Autor: Paweł Jakubczak