Archiwa
Kategorie
|
Prasę, radio i telewizje zalewają przykłady na nepotyzm PSL. Jak poinformował poseł Suski, dziennikarze przyznali się mu, że mają zlecenie na partię rzekomo chłopską, choć wywodzącą się z komunistycznego ZSL-u. (oglądaj film „PSL – skradziona tożsamość” http://www.youtube.com/watch?v=t2ZhGJm8O5c). Obiema rękami podpisujemy się pod napiętnowaniem wszelkich przejawów nepotyzmu, ale w przeciwieństwie do reżimowych mediów nasza krytyka dotyczy również współkoalicjanta PSL-u – Platformy Obywatelskiej. Żeby nie być gołosłownym, prezentujemy przykład nepotyzmu w wykonaniu PO. Oczekujemy na przykłady „leśnych rodzin” zarówno PSL-owskich jak i PO-wskich..

źródło: www.natemat.pl
I w Łodzi:
* Brat posła Stefana Niesiołowskiego – Marek Myszkiewicz-Niesiołowski – jest członkiem rady Nadzorczej Grupowej Oczyszczalni Ścieków w Łodzi;
* Mąż posłanki Elżbiety Radziszewskiej – Artur Lewczuk – jest prezesem Towarzystwa Gospodarczego Bewa, które jest własnością PGE KWB Bełchatów S.A., wchodzącej w skład Polskiej Grupy Energetycznej;
* Łódzcy radni Platformy Obywatelskiej: Karolina Kępka, Joanna Budzińska, Bartosz Domaszewicz, Magdalena Parulska pracują w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi.
* Wiesław Łukomski, szef jednego z kół PO w Łodzi, i Andrzej Czapla, szef PO w Piotrowie Trybunalskim, są wiceprezesami tego Funduszu;
* Radny miejski PO Jan Mędrzak jest dyrektorem w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym w Łodzi;
* Radny miejski PO Sebastian Tylman jest dyrektorem Atlas Areny, spółki miejskiej;
* Radny miejski PO Adam Wieczorek to pracownik Urzędu Marszałkowskiego, marszałek jest z PO;
* Radna miejska PO Wiesława Zewald pracuje w Urzędzie Wojewódzkim;
* Radny miejski PO Jacek Borkowski to pracownik WTBS, zaś jego partnerka życiowa Monika Kern jest wiceprezesem Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Łodzi;
* Radny wojewódzki PO Włodzimierz Kula jest dyrektorem ds. organizacji i zarządzania w KWB Bełchatów;
* Radna wojewódzka PO Anna Rabiega jest dyrektorem Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 7 w Łodzi;
* Romuald Bosakowski z PO jest członkiem zarządu Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej, przewodniczącym Rady Nadzorczej w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania;
* Waldemar Olczyk, członek PO, jest w Radzie Nadzorczej WTBS, oraz jest zastępcą Wojewódzkiego Inspektora Transportu Drogowego;
* Jarosław Habura, brat starosty pabianickiego z PO Krzysztofa Habury, jest dyrektorem MZK w Pabianicach oraz członkiem Rady Nadzorczej Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
Więcej czytaj na http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/nepotyzm_w_psl__zobacz_jak_po_rzadzi_sie_w_lodzi_22884
Po podjęciu wiadomości przez RDLP o zalegających tysiącach metrów sześciennych drewna na terenie Leśnictwa Wyk, dopiero po upływie miesiąca czasu dyrekcja zwróciła się z pytaniem, gdzie to drewno leży. Nadleśnictwo w tym czasie intensywnie usuwało mało wartościowe już drewno. Harwestery, forwardery i rębaki miały co robić. Szkoda, że dopiero po upływie roku i po zwróceniu uwagi na ogromne marnotrawstwo.
Czy istniejący stan nie jest zagrożeniem dla trwałości lasów. Nie pozyskuje się drewna w czasie, gdy jest ono cenne, nie przygotowuje się powierzchni do odnowień, gdy jest na to czas, wyrzuca się tysiące sadzonek dębowych w Nadleśnictwie, gdzie w 2011 r. wystąpiły wiatrołomy i są powierzchnie nieobsadzone. Wiatrołomy w tym roku też w Polsce wystąpiły i gdyby dotknęły tego samego nadleśnictwa, byłyby trudności z opanowaniem sytuacji.
Papież Benedykt XVI mianował bp. Edwarda Janiaka nowym biskupem diecezji kaliskiej, przyjmując tym samym rezygnację dotychczasowego ordynariusza tej diecezji bp. Stanisława Napierały.
Nowy biskup kaliski ma niespełna 60 lat i przez 16 lat sprawował posługę biskupa pomocniczego archidiecezji wrocławskiej. Pełnił funkcję wikariusza generalnego archidiecezji, był również prepozytem Kapituły Metropolitalnej Wrocławskiej. Jego dewiza biskupia brzmi: „Oportet servire” – Trzeba, abym służył.
Biskup Edward Janiak jest doktorem teologii moralnej. Zasiada w Papieskiej Radzie ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących, a w Konferencji Episkopatu Polski przewodniczy Radzie ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek. Ponadto jest członkiem Komisji ds. Polonii i Polaków za Granicą. Jest też delegatem Konferencji Episkopatu ds. imigracji i delegatem ds. duszpasterstwa pracowników leśnictwa, gospodarki wodnej i ochrony środowiska.
źródło: niezalezna.pl
Redakcja „Prawego Lasu” gratuluje Księdzu Biskupowi Edwardowi nominacji i życzy mocy Ducha Świętego w pracy dla wiernych Diecezji Kaliskiej i leśników.
Czy to koniec kontroli w Lasach Państwowych?.
Jak donoszą leśne ludziki z DGLP, Dyrektor Generalny, LP powołał kolejny już zespół zadaniowy do opracowania zarządzeń w sprawie kontroli w PGL LP.
Życie pokazało, że obowiązujące zarządzenia w tej sprawie chyba już kolejne dwa lub trzy nie zdały egzaminu, do końca bowiem były obarczone poważnymi błędami prawnymi, nie były należycie opracowane i przygotowane, nie rozwiązywały wielu sytuacji, jakie niesie życie w praktyce leśnej.
Kolejny zespół pewnie też nic nie wniesie (strata czasu i pieniędzy), dlatego, że tak naprawdę nie wiadomo, czego oczekuje się od kontroli, do czego i komu mają służyć jej wyniki i w jakich celach?.
Kontroli przecież nikt nigdy nie lubił i nie lubi, każdy bał się jej i boi, traktował kontrolujących jak najgorsze zło i tak jest po dzień dzisiejszy.
Tylko starsi pracownicy i wszyscy uczciwi pracujący jeszcze w LP rozumieją, że bez kontroli lasy się rozpadną. Bowiem ta specyficzna organizacja, jaką są lasy niesie bardzo wiele pokus na ludzi, a człowiek jest tylko człowiekiem (wymaga zaufania i właśnie kontroli).
Najgorszą rzeczą w tym temacie jest obecnie pomysł decydentów leśnych oddania kontroli pod nadzór Dyrektorów RDLP.
I tu zaczyna się tragedia. Przecież po roku 1980 ten pomysł był już przerabiany kontrola podlegała Dyrektorom OZLP. I co, i taka kontrola nigdy nic nie ustaliła, wszystko było dobrze, a upływający czas pokazał, że w sumie zrobiło się to „towarzystwo wzajemnej adoracji z wielkim samouwielbieniem się” i zamiataniem wszystkiego pod dywan.
Dostawali i dostają zawsze Ci, którzy byli nieposłuszni Dyrektorom – również tym OZLP, RDLP, którzy mają jeszcze jaki taki kręgosłup. Ofiarami byli niejednokrotnie sami inspektorzy, którzy ośmielili się napisać chodź odrobinę prawdy (wg stanu faktycznego na dany czas).
Najlepszym sprawdzonym pomysłem jak dotąd było po pierwsze mieszanie do kontroli regionów inspekcyjnych (inspektorów), którzy kontrolowali w nie swoich regionach, po drugie prowadzenie kontroli biur RDLP i zakładów LP – czy będzie kontynuacja, tego nie wie nikt?.
Oczywiście nie brakowało takich, co mówili i mówią, że jakie to koszty, ile lasy kosztuje ta kontrola, po co to jest potrzebne i robione. A jednocześnie w innych obszarach wydaje się lekką ręką miliony złotych na tzw. „projekty” zupełnie bezsensowne i nieprzydatne firmie (np. słynna hurtownia danych LP, finansowanie PN na cele „naukowe”).
Każda organizacja bez niezależnej i dobrej kontroli (niekoniecznie opartej na standardach NIK, – bo ta w lasach się nie sprawdziła) jest zdana na upadek. I to czeka również Lasy Państwowe, to tylko kwestia czasu.
Jak długo jeszcze będą prowadzone kontrole pełne wykonywane przez Inspekcję i w zamiarze przez Wydziały kontroli RDLP w postaci i systemie 0-1?. Kontrole wykonywane takim sposobem nie pokażą stanu faktycznego czy nadleśnictwa i inne jednostki są dobrze zarządzane czy nie, a przede wszystkim nic konkretnego nigdy nie wykażą.
Nie było i nie ma również żadnego doboru ludzi do kontroli (często są to osoby przypadkowe, lub tzw.„swoi”), przez co kontrola staje się swoistą przechowalnią i śmietniskiem.
Już za chwile odejdą doświadczeni i dobrzy inspektorzy na zasłużony odpoczynek i co dalej?.
W naszym przekonaniu brakuje również dobrych kontrolerów – ekonomistów, którzy mogliby obiektywnie i faktycznie pokazać jak gospodaruje się pieniędzmi w LP. Potrzebna jest również wola decydentów leśnych do rozliczania wszystkich tych, którzy dopuścili się poważnych nieprawidłowości skutkujących powstawaniem strat, malwersacją, budową układów mafijnych, a przez to psuciem opinii firmie i jej wizerunkowi na zewnątrz. Tego też nie ma. Stojąca przecież na straży przestrzegania prawa kontrola, stawiana jest często w bardzo trudnej sytuacji nie tylko zawodowej, ale i moralnej!!!!
Kłania się również daleko zakorzeniona „polityka” w LP, przez którą kontrolerzy często boją się wręcz pokazywać stanu faktycznego i narażać się różnym osobnikom o szerokich plecach i wpływach towarzysko-polityczno-biznesowych, no i tych po lufie.
Ale może o to właśnie chodzi, żeby kontrola nic nie wykazała, wtedy nikt nie ma problemów, kłopotów, trwać można dalej na etatach, jest wszystko bardzo dobrze, karawana idzie dalej – tylko jak długo jeszcze?.
Pan Donald Tusk
Premier Rządu RP.
(list otwarty w sprawie pakietu klimatyczno-energetycznego – indolencja czy zdrada stanu?)
Szanowny Panie Premierze
Podczas16 posiedzenia Sejmu w dniu 15 czerwca 2012 roku w 5 punkcie porządku dziennego „Rozpatrzenie poselskiego wniosku o zarządzenie ogólnopolskiego referendum w sprawie renegocjacji pakietu klimatyczno-energetycznego głosowanie” zadałem Panu pytania cytuję: „Po przyjęciu pakietu w grudniu 2008 r. powiedział Pan, że odniósł Pan sukces na miarę rządu Marcinkiewicza, czyli Polska otrzyma ponad 60 mld euro. Według analiz polskiego przemysłu prawda jest okrutna. Pakiet to niebotyczny wzrost cen energii, to blokada polskiego węgla, to uzależnianie Polski od gazu rosyjskiego i obcych technologii, to wzrost bezrobocia, to obraz indolencji lub zdrada racji Stanu. Kto ma rację i czy nadal uważa Pan, że pakiet to Pana sukces ? Jeśli tak to dlaczego ? Dlaczego woli Pan wpychać CO2 w pokłady geologiczne na kilkaset lat za 100 euro za tonę, a nie chce Pan, aby Polskie Lasy Państwowe dostawały za to pieniądze na tworzenie miejsc pracy na terenach wiejskich? Panie Premierze, czy dlatego chciał Pan rozpocząć proces prywatyzacji Polskich Lasów Państwowych a społeczeństwo powiedziało nie?”
W odpowiedzi na moją wypowiedź powiedział Pan cytuję: „Pan minister Szyszko dzisiaj po raz kolejny swoją bałamutną wypowiedź zakończył pytaniem, być może rzeczywiście nie retorycznym, tylko faktycznym. Postaramy się, być może wspólnie, odpowiedzieć na pytanie, mianowicie, czy pakiet klimatyczno-energetyczny to zdrada stanu, czy indolencja. Nigdy nie można wykluczyć jednego lub drugiego, lub obu rzeczy na raz. Mam nadzieję że Pan Poseł Szyszko będzie umiał nam jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego mój rząd w poprzedniej kadencji musiał całymi miesiącami, organizując gigantyczną akcję dyplomatyczną niwelować fatalne dla Polski skutki umowy, jaką zawarł prezydent Lech Kaczyński w porozumieniu z premierem Jarosławem Kaczyńskim ? I dalej: „Mówiłem w imieniu polskiego rządu, że mamy prawo mówić o sukcesie, ponieważ wspólnie z ówczesnym prezydentem Francji Nicolas Sarkozym udało się doprowadzić do zbudowania bardzo poważnej koalicji państw europejskich, które przez wiele, wiele miesięcy pracowały nad tym, aby pakiet klimatyczno – energetyczny, którego przyjęcie zostało rozstrzygnięte przez moich poprzedników, miał dla Polski zdecydowanie łagodniejszy wymiar, który można wyliczyć na poziomie dziesiątków złotych. Precyzja tych wyliczeń oczywiście zawsze będzie zależała od koniunktury na rynku, w tym od cen. np. jednej tony CO2, a to jest zależne od koniunktury gospodarki globalnej, światowej i europejskiej. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że pół roku ciężkiej pracy polskiej dyplomacji, także ministra Korolca, który z wrodzoną sobie delikatnością nie przypomina o czasami bulwersujących szczegółach tego zamieszania wokół pakietu klimatyczno-energetycznego, ale pół roku tej ciężkiej pracy polskiego rządu, a także innych rządów zagrożonych taką wersją pakietu, jaką zaakceptował ówczesny prezydent Lech Kaczyński, ta praca dała efekt, powiedziałbym ratunkowy. Czy jesteśmy w Polsce szczęśliwi, że pakiet w ogóle wszedł ? Oczywiście, że nie, bo jest on groźny dla każdej węglowej gospodarki. Czy udało się uratować Polskę od wymiaru dramatycznie gorszego? Tak, dzięki aktywności takich ludzi jak minister Korolec. Oczekuję, że pan minister Szyszko sam sobie zada to pytanie i sam na to pytanie uczciwie odpowie: Indolencja czy zdrada stanu?”
Szanowny Panie Premierze
W swojej odpowiedzi na moje pytania, zadał mi Pan dwa razy to samo pytanie a mianowicie czy przyjęty pakiet klimatyczny to indolencja czy też zdrada stanu ? Podwójne pytanie na moje pytanie o tej samej treści. Niestety Pani Marszałek nie dała mi szans odpowiedzi. Gratuluje socjotechniki. W tej sytuacji nie pozostało mi nić innego jak udzielić Panu odpowiedzi na zadane przez Pana pytania w formie listu otwartego. Oto fakty, które winien Pan przyjąć do wiadomości:
W marcu 2007, a więc za rządów PiS, Polska przyjęła konkluzje dla tzw. pakietu klimatyczno-energetycznego „3×20” mówiące aby do roku 2020 dokonać:
– zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych o 20%
– zwiększenia udziału energii ze źródeł odnawialnych w ogólnym bilansie energetycznym o 20%
– zwiększenia efektywności energetycznej o 20%
Zapis samych powyżej wymienionych konkluzji, mimo że nie poparty analizami gospodarczymi, był dość interesujący dla Polski gdyż:
1. Redukcja emisji o 20% nie budziła większych zastrzeżeń gdyż Polska dokonała już redukcji na poziomie 32%. Państwa „starej piętnastki” zobowiązane do redukcji na poziome 8% dokonały jej zaledwie na poziomie 0.9%. Wiele państw tej grupy miast dokonać redukcji na poziomie 8%, odwrotnie, dokonało wzrostu emisji nawet o kilkadziesiąt procent. Zgodnie z protokółem z Kioto państwa starej piętnastki powinny płacić za nie wykonanie redukcji emisji a Polska winna otrzymywać pieniądze za to, że dokonała znacznie wyższej redukcji od tej do której się zobowiązała, mając w liczbach wymiernych 500 mln ton nadwyżki redukcji w latach 2008-2012.
2. Zwiększenie udziału energii z odnawialnych źródeł nie stwarzało również większych obaw. Polskie zasoby biomasy a szczególnie polskie zasoby geotermalne są przeogromne. Według polskich naukowców nasze zasoby geotermalne 150 razy przewyższają nasze potrzeby. Warto tu nadmienić, że według dostępnych informacji, tylko jeden otwór wydobywczy geotermii toruńskiej daje 700 m3 wody o temperaturze ponad 65 stopni na godzinę. Ten jeden otwór to zaspokojenie potrzeb na ciepłą wodę dla 200 tysięcznej aglomeracji toruńskiej, to zaspokojenia na ciepło dla 20 tyś osób w okresie zimowym, to tańsza energia cieplna od obecnie uzyskiwanej na bazie tradycyjnych paliw, to redukcja emisji CO2 w ilości 40 tyś. ton rocznie, to wielki sukces.
3. Zwiększenie efektywności energetycznej było wielkim wyzwaniem ale w świetle sukcesów Polski w zakresie redukcji jak też możliwości wykorzystania odnawialnych źródeł energii stwarzało realne szanse na rozwój gospodarczy i eksport polskiej myśli technicznej poza granice kraju
Powinien Pan również wiedzieć, iż po przejęciu władzy przez PiS jesienią 2005 roku:
1. Przystąpiono natychmiast do realizacji polityki w zakresie rozliczenia zobowiązań wynikających z Konwencji Klimatycznej i Protokółu z Kioto. PiS zdawało sobie sprawę z tego, że pierwszy rok rozliczeń protokółu z Kioto przypada na rok 2008 a pierwszy okres rozliczeń trwał będzie do roku 2012. To z tego powodu PiS już w 2005 roku rozpoczął działalność dyplomatyczną aby przejąć prezydenturę Konwencji Klimatycznej w roku 2008 i zorganizować 14 Konferencję Stron tej Konwencji w Polsce. Propozycję organizacji tej Konferencji Polska złożyła w roku 2006 podczas 12 Konferencji Stron Konwencji Klimatycznej w Nairobi i starania zakończyły się sukcesem. Polsce powierzono organizację czternastej Konferencji Stron Konwencji Klimatycznej w Poznaniu w roku 2008.
2. Zgodnie z programem wyborczym, przedstawiono w Sejmie projekt ustawy o instrumentach wspomagających redukcję emisji do powietrza gazów cieplarnianych i innych substancji włączającej lasy do systemu handlu emisjami.
3. Zgodnie z dyrektywą 2003/87/WE Rząd PiS wystąpił do Komisji o przydział limitu emisji na II okres rozliczeniowy a więc na lata 2008-2012 zgodnie z KPRU w wysokości 284.6 mln ton. Komisja przydzieliła 208.5 mln ton. Rząd PiS zaskarżył tą decyzję do ETS jako niezgodną z procedurami a równocześnie niezwykle szkodliwą dla polskiej gospodarki, w tym, dla głównego polskiego nośnika energii jakim jest węgiel kamienny.
4. Wraz z osiąganymi sukcesami zaczęła rosnąć krytyka prowadzonej polityki klimatycznej PiS. Szczególną aktywność wykazała tu ówczesna opozycja sejmowa wspomagana przez brukową prasę polskojęzyczną.
W październiku 2007 roku PiS przegrał wybory parlamentarne. Nowa koalicja natychmiast rewiduje politykę poprzedniego rządu w zakresie polityki klimatycznej i rząd PO-PSL:
1. Eliminuje natychmiast z toku prac parlamentarnych, przygotowany przez PiS, projekt ustawy o instrumentach wspomagających redukcję emisji do powietrza gazów cieplarnianych i innych substancji, włączającej polskie lasy do systemu handlu emisjami. Włączenie lasów miało spowodować napływ pieniędzy w terenach wiejskich na tworzenie tam miejsc pracy. Indolencja czy celowa działalność ?
2. W Ministerstwie Środowiska zwalnia się lub przenosi do innej pracy prawie wszystkich merytorycznie przygotowanych, z obyciem międzynarodowym, specjalistów w zakresie Konwencji Klimatycznej i Protokółu z Kioto. Indolencja czy celowa działalność ?
3. Przestraszony brukową polskojęzyczną prasą polski minister środowiska PO-PSL jedzie w 2007 roku na 13 Konferencję Stron Konwencji Klimatycznej na Bali, jako pretendent do objęcia prezydentury, w towarzystwie chyba najmniejszej delegacji krajowej, złożonej z trzynastu osób i zgadza się na to aby rozliczenie protokółu z Kioto rozpocząć nie w roku 2008 w Poznaniu a w roku 2009 w Kopenhadze. Oddaje więc całą inicjatywę w ręce ówczesnej duńskiej minister środowiska a obecnej komisarz UE d.s. klimatu (czytaj energii) Connie Hedegaard. Indolencja czy celowa działalność ?
Na skutki prowadzonej bliżej nie zrozumiałej polityki klimatycznej rządu PO-PSL nie trzeba było długo czekać. Tego samego dnia a mianowicie w grudniu 2008 roku, podczas posiedzenia Komitetu Wysokiego Szczebla Konwencji Klimatycznej w Poznaniu, kiedy to do Polski zjechali Prezydenci Premierzy i Ministrowie z całego świata i zgodnie z Protokółem z Kioto miało się rozpocząć rozliczenia państw, szczególnie Aneksu II (państwa starej piętnastki), zostało zorganizowane w Brukseli Posiedzenie Rady Europy gdzie Pan Panie Premierze przyjął rzeczywiście pakiet klimatyczno energetyczny. Usankcjonował Pan wtedy następujące akty prawne opublikowane następnie w Dzienniku Urzędowym UE L 140 z dnia 5 czerwca 2009 roku. Są to:
1. Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2009/29/WE z dnia 2009 r. zmieniająca dyrektywę 2003/87/WE w celu usprawnienia i rozszerzenia wspólnotowego systemu handlu emisjami do emisji gazów cieplarnianych (dyrektywa EU ETS), przyjmująca praktycznie dla liczenia 20% redukcji emisji gazów cieplarnianych dla Polski nie rok bazowy jakim był, zgodnie z protokółem z Kioto rok 1988, a rok 2005. Praktycznie bazowy, gdyż gros emisji dotyczy limitów dla takich działów produkcji jak energia elektryczna, ciepło, stal, cement, papier i szkło a limity te zatwierdza Komisja Europejska. Równocześnie rząd Polski PO-PSL rezygnuje z wygranego, wspomnianego powyżej procesu przed ETS, i zgadza się aby na lata 2008-2012 limit emisji wynosił nie 284.6 mln ton a tak, jak proponowała KE czyli 208.5 mln ton CO2. Ogromny cios w polską gospodarkę przy świadomości że limitem produkcji przestały być zasoby energetyczne a stała się nim wielkość limitu emisji CO2 na lata 20013-2012, przyznawana praktycznie przez Komisję Europejską w latach 2008-2012 . Indolencja czy celowa działalność ?
2. Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2009/31/WE z dnia 23 kwietnia 2009 roku w sprawie geologicznego składowania dwutlenku węgla (tzw. dyrektywa CCS) zobowiązująca Polskę do składowania skroplonego CO2 w pokładach geologicznych przy kosztach, według informacji ministerstwa gospodarki, dochodzącymi do 100 euro za tonę. Indolencja czy celowa działalność ?
3. Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2009/28/WE z dnia 23 kwietnia 2009 r. w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych (tzw. Dyrektywa OZE)
Powyższe dyrektywy zostały przyjęte przez Pana, Panie Premierze, bez jakichkolwiek analiz gospodarczych przy wielkim sprzeciwie opozycji wyrażanym na Sejmowej Komisji d.s. Unii Europejskiej w dniach 29.02, 7.03, 14.03 i 30.05 2008. i krytyce zawartej jedynie w prasie katolickiej a szczególnie w Naszym Dzienniku.
Wraz z wprowadzaniem w życie pakietu klimatyczno energetycznego koalicja rządząca PO-PSL rozpoczęła intensywne prace nad destabilizacją Polskich Lasów Państwowych poprzez próbę włączenia ich do sektora finansów publicznych, przygotowując tym samym proces ich prywatyzacji. O przygotowywaniu do prywatyzacji wydaje się świadczyć przyjęta przez Sejm w roku 2009 Ustawa o systemie zarządzania emisjami gazów cieplarnianych i innych substancji gdzie w niewinnie brzmiącym artykule 18 czytamy „Jednostki pochłaniania mogą być dodatkowo wykorzystywane do zamiany na jednostki redukcji emisji odpowiadające pochłanianiu dwutlenku węgla uzyskanemu w wyniku realizacji projektów wspólnych wdrożeń na terytorium RP”. Pochłanianie w ramach wspólnych wdrożeń na terenie RP znaczy, że Polak nie ma prawa do jednostek pochłaniania. Prawo takie posiada natomiast obcokrajowiec, o ile zainwestuje w lasy na terytorium RP. Tego rodzaju zapis spowodował działalność firm, które rozpoczęły notarialnie skup prawa do pochłaniania CO2 przez drzewostany i ściółkę od prywatnych polskich właścicieli lasów. Indolencja czy celowa działalność ?
Kuriozalną sprawą było porozumienie Kopenhaskie z 2009 roku, gdzie Pan, Panie Premierze, całkowicie ignorując Konwencje Klimatyczną i Protokół z Kioto postanowił zachować się jak reprezentant państwa z aneksu II do Konwencji Klimatycznej i pokrywać koszty zalesień celem pochłaniania dwutlenku węgla w państwach rozwijających się w ramach tzw. „Fast start financing”. Zostało to usankcjonowane formalno prawnie, nowelizacją ustawy prawo ochrony środowiska w roku 2011, zmuszającą do wpłat na rzecz tego funduszu Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Pragnę Pana poinformować, że zgodnie z Konwencją Klimatyczną Polska była zwolniona od takich opłat i było to obowiązkiem państw Aneksu II a więc także „starej piętnastki”. Indolencja czy celowa działalność ?
Działalność rządu PO-PSL w roku 2008 stwarza wrażenie, że PO-PSL obejmując władzę w Polsce nie zdawało sobie całkowicie sprawy z tego co to jest Konwencja Klimatyczna i Protokół z Kioto i jakie są zobowiązania Polski jako państwa Aneksu I a jakie zobowiązania państw starej piętnastki, jako państw Aneksu II. Tym bardziej nie zdawał sobie sprawy z tego, co to jest pakiet klimatyczno energetyczny i jakimi reperkusjami gospodarczymi będzie to skutkować. O słuszności tej diagnozy wydaje się świadczyć fakt, że Pan, Panie Premierze, po podpisaniu pakietu klimatyczno energetycznego stwierdził na konferencji prasowej w Brukseli, że Polska odniosła sukces na skalę rządu Marcinkiewicza i otrzyma podobną sumę pieniędzy jak ON a więc, jak śmiem przypuszczać, ponad 60 mld euro. Po kliku tygodniach sprostował Pan tą wypowiedź i stwierdził, że jest to 60 mld zł a po kolejnych kilku tygodniach zaznaczył, że pakiet klimatyczno energetyczny jest wielkim sukcesem gdyż naprawiono błędy poprzedniego rządu i Polska nie będzie musiała takiej sumy zapłacić. Dostrzegając porażkę z dziecinną łatwością przestał Pan być autorem sukcesów, obciążając ewidentnymi Pana błędami śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. A błędy są rzeczywiście ogromne, niosą bardzo dotkliwe skutki dla polskiej gospodarki, potęgowane przez biznesową nadgorliwość rządzącej koalicji PO-PSL. Mówiąc krótko pakiet klimatyczno energetyczny to zrzeczenie się Polski z sukcesów redukcyjnych wynikających z Protokółu z Kioto, to blokada polskich zasobów energetycznych takich jak węgiel kamienny, węgiel brunatny, zasoby geotermalne i potencjalnie również gaz łupkowy, to niebotyczny wzrost cen energii elektrycznej, ciepła, cementu, stali, szkła i papieru, to w efekcie ucieczka tych gałęzi poza granice UE, to w końcu dalszy wzrost bezrobocia. Pakiet klimatyczno energetyczny to zniszczenie polskiego bezpieczeństwa energetycznego i uzależnianie polskiej gospodarki od zewnętrznych dostaw energii i obcych technologii. Klasycznym takim przykładem, są powstające jak grzyby po deszczu, elektrownie wiatrowe, gdzie cena energii stymulowana dyrektywa pakietową OZE jest ponad dwukrotnie wyższa od cen energii produkowanej na bazie węgla. Produkcja tej energii nie stymuluje również miejsc pracy, budzi protesty społeczne i jest szkodliwa z punktu widzenia ochrony przyrody i sprzeczna z ratyfikowaną przez Polskę Europejską Konwencją Krajobrazowa. Dla przykładu przypomnę tu jeszcze raz sukces geotermii toruńskiej, która wręcz z premedytacją była niszczona przez Ministerstwo Środowiska. Przykładem tego może być również presja rządu PO-PSL na budowę elektrowni jądrowych jak przypuszczam, będąca efektem wspomnianej przez Pana Premiera poważnej koalicji państw europejskich z ówczesnym prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym na czele. Indolencja czy celowa działalność ?
Pakiet klimatyczno-energetyczny musi być natychmiast poddany renegocjacjom w duchu interesów Polski gdyż każdy dzień to nowe propozycje UE (to właśnie renegocjacje stanu istniejącego z pominięciem Polski) „zamydlające prawdę” i tworzące fakty dokonane przez tych, którzy nie wywiązali się ze zobowiązań wynikających z protokółu z Kioto, a więc ze strony „starej piętnastki”. Typowym przykładem zamydlania są tzw. darmowe przydziały emisji dla polskich producentów w latach 2013-2020 dawane przez Komisję Europejską, „wrzutka” typu propozycja redukcji emisji do 80 % do roku 2050, lub też informacja, że bez redukcji emisji w Chinach lub Indiach nie można mówić o skutecznej walce ze zmianami klimatycznymi. Darmowe przydziały emisji nie są darmowymi i w przypadku Polski kosztują bardzo dużo, będą wpływały na wzrost cen produktów w tym energii elektrycznej i ciepła. Chińczyk czy też Hindus emituje średnio kilka lub kilkanaście razy mniej CO2 w przeliczeniu na głowę mieszkańca niż przeciętny mieszkaniec UE a i w UE są również duże dysproporcje między poszczególnymi państwami, gdzie średnio na Polaka wypada zdecydowanie mniej emisji niż w wielu państwa „starej piętnastki”. Renegocjacje muszą być rozpoczęte zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju zawartym w Konwencji Klimatycznej i załączniku do niej jakim jest Protokół z Kioto. Skoro tak szkodliwy dla człowieka jest wzrost koncentracji CO2 w atmosferze to winniśmy nagradzać tych, co najmniej emitują i dążyć do tego aby zmniejszyć tą koncentrację jak najszybciej i jak najbardziej efektywnie. Koszty winny również odgrywać tu ważną rolę. To z tych powodów PiS, chcąc pomóc rządowi, złożył 11 stycznia b.r. projekt uchwały sejmowej w sprawie rozpoczęcia przez Rząd RP renegocjacji pakietu klimatyczno energetycznego na szczeblu Unii Europejskiej z respektowaniem prawdy i zobowiązań Stron Konwencji Klimatycznej ONZ i Protokółu z Kioto. Leży to w interesie Polski i, śmiem przypuszczać, również Europy. Nie znalazło to akceptacji koalicji rządzącej PO-PSL i to z tego powodu PiS zdecydował się złożyć wniosek o referendum w sprawie renegocjacji pakietu klimatyczno-energetycznego z dwoma pytaniami pokazującymi jak absurdalnymi i szkodliwymi mogą być zapisy w dyrektywach nazwijmy to „pakietowych” przyjętych przez rząd PO-PSL.
Każdy może to stwierdzić, że w dyrektywie CCS stosowanej na terenie Polski nie chodzi o żadną obronę klimatu o żadną przyrodę i bioróżnorodność czy też o dobro ludzi. Chodzi o brutalne interesy różnych grup nacisku, gdzie szczególną walkę wydano polskiej gospodarce, polskim zasobom energetycznym, polskim lasom państwowym i polskiej wsi. Koalicja rządowa odrzuciła w głosowaniu wniosek o referendum. Mam jednak nadzieję, że dotarliśmy do niektórych pokazując, że Polska, państwo o ogromnych sukcesach w zakresie rozwoju zrównoważonego, państwo o przebogatych zasobach energetycznych i przebogatych zasobach przyrodniczych o wspaniałej polskiej wsi, jest poważnie zagrożone. Być może zmusi to koalicję rządząca PO-PSL do rozpoczęcia działań naprawczych w pakiecie klimatyczno-energetycznym, będącym w wymowie gospodarczej zdradą polskiej racji stanu a mam nadzieję przyjętym ze względu na brak wiedzy.
Z wyrazami szacunku
Prof. dr hab. Jan Szyszko
Poseł na Sejm RP – Klub Parlamentarny PiS
Prezes Stowarzyszenia na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski
P.S.
Panie Premierze. Gratuluje powołania Pana Marcina Korolca na stanowisko ministra środowiska. Nie wiem jaką będzie prowadził politykę i na ile pozwoli mu koalicja PO-PSL. Wiem natomiast, że zna Unię Europejską, zna języki obce i nie posiada kompleksów w stosunku do jej urzędników.
Niniejszy list otwarty przesyłam do wszystkich posłów i senatorów jak również do wszystkich dostępnych mi środków społecznego przekazu.
I stało się. Spolegliwy Kazimierz przyjął pod swoje skrzydła „syna marnotrawnego”. Tak, tak, po czterech latach szlifowaniu bruków na szczytach leśnej władzy, Marian Pigan wrócił do swojej dyrekcji i umiłowanego dyrektora Szabli. Nie Złoty Potok, nie Olkusz ale Kobiór został wybrany na miejsce pracy dla tego, który funkcjonowanie leśniczych sprowadził do poziomu postrzegania leśnej polityki z dachu psiej budy. Pigan już robi porządki pod swoje dyktando w Nadleśnictwie Kobiór. Zastąpił na stanowisku nadleśniczego Piotra Tetlę, który pozostanie w Nadleśnictwie do emerytury. Więcej na blogu Senatora Wojciecha Skurkiewicza http://skurkiewicz.blox.pl/html
Ministerstwo środowiska planuje zasilenie budżetu środkami z Lasów Państwowych. Według informacji PAP rozważa się prywatyzację części lasów. Możliwe zyski – 1,3 mld zł. W grę wchodzi też opodatkowanie transakcji drzewem.
„Prace nad zmianą dwudziestoletniej już ustawy o lasach są w toku, na etapie wewnątrzresortowym. Wśród rozważanych zmian jest m.in. kwestia zwiększenia udziału Lasów Państwowych w przychodach budżetu państwa” – potwierdza rzeczniczka ministerstwa środowiska Magdalena Sikorska. Prace toczą się „z przychylnością” resortu finansów.
Według źródeł PAP zbliżonych do rządu rozważane są dwie koncepcje: dodatkowy podatek, albo sprzedaż części lasów. Obecnie Lasy Państwowe płacą gminom zryczałtowany podatek leśny, VAT, a także podatek od „dochodów innych niż pochodzących z gospodarki leśnej”. W 2010 r. leśnicy zapłacili z tytułu CIT 26 mln zł. Resort środowiska zastanawia się nad objęciem podatkiem również dochodów z gospodarki leśnej. „Gdyby obliczyć podatek już według proponowanych nowych zasad, z uwzględnieniem dochodów z gospodarki leśnej, wyniósłby on wówczas 86 mln zł” – podkreśliła Sikorska. Z podatku zwolnione byłyby pieniądze, które wpływają na fundusz leśny, co gwarantowałoby trwałość i ciągłość gospodarki leśnej. W PSL pojawiają się jednak obawy, że opodatkowanie transakcji drewnem dodatkowym podatkiem uderzyłoby w cały przemysł drzewny, co z kolei negatywnie odbiłoby się na gospodarce.
Również w PO pojawiają się głosy przeciwko objęciu podatkiem CIT również dochodów z gospodarki leśnej. „Z naszego punktu widzenia nie jest to najlepsze rozwiązanie. Lasy działałyby w takiej sytuacji jak normalne przedsiębiorstwo i mogłyby +uciekać w koszty+. Zwiększenie obecnie funkcjonującego podatku leśnego byłoby skuteczniejszym sposobem na zasilenie budżetu” – mówi PAP proszący o zachowanie anonimowości polityk PO.
Według nieoficjalnych informacji PAP uzyskanych w zainteresowanych instytucjach rozważany jest też inny pomysł – sprzedaży mniejszych skrawków leśnych, które nie są przydatne z ekonomicznego punktu widzenia. Temu pomysłowi – według źródeł – przyklasnęliby nawet leśnicy, ponieważ koszty dojazdu do tych terenów są często większe niż wartość drzewostanu. Według wyliczeń potencjalnie do sprzedaży byłoby 36 tys. hektarów lasów. Ich koszt to średnio 20-30 zł/ha – w tym przypadku zyski z prywatyzacji mogłyby sięgnąć ponad 1 mld złotych. Dodatkowe wpływy zapewniłaby sprzedaż atrakcyjnych działek i ośrodków wypoczynkowych, które są niedoinwestowane, a lata świetności mają już dawno za sobą. Według szacunków 3 tys. hektarów takich gruntów może przynieść kolejne 300 mln zł. Rozmówcy PAP są przekonani, że gdy tyko będzie zielone światło dla takich decyzji większość transakcji poprzez publiczne przetargi można przeprowadzić przez 6-8 miesięcy. To nie pierwsza próba reperowania państwowej kasy środkami, którymi dysponują lasy państwowe.
W 2010 r. wybuchł głośny spór między szefem resortu finansów Jackiem Rostowskim, a koalicyjnym PSL. Minister chciał włączyć lasy do sektora finansów publicznych, co zostało odebrane jako skok na ich zyski. Konflikt musiał rozstrzygać musiał sam premier – ostatecznie wygrali ludowcy i do żadnych zmian, które zagrażałyby finansom leśników, nie doszło. Tym razem stanowisko ludowców wydaje się być bardziej ugodowe, choć nie bez stawiania warunków. „Będziemy o tym dyskutowali.(…) Lasy są w niezłej kondycji, a budżet potrzebuje środków” – powiedział PAP poseł PSL, b. minister środowiska Stanisław Żelichowski, odnosząc się do pomysłu objęcia podatkiem CIT dochodów z gospodarki leśnej. Szef sejmowej komisji środowiska zaznaczył jednak, że takie rozwiązanie „można rozważyć na krótki okres” – od 4 do 8 lat. Zdaniem Żelichowskiego w przyszłości, ze względu na inną koniunkturę, może się to „fatalnie skończyć”. Z kolei koncepcja sprzedania ośrodków wypoczynkowych, czy nieprzydatnych skrawków lasu, nie budzi wśród ludowców sprzeciwu. „Wiele osób chciałoby mieć własny las, który będzie dalej polski” – wyjaśnił Żelichowski, dodając, że minister finansów dostanie w takiej sytuacji środki na walkę z kryzysem.
źródło: www.deon.pl
http://wpolityce.pl/wydarzenia/31883-skok-na-nasze-lasy-pap-rozwaza-sie-prywatyzacje-czesci-lasow-mozliwe-zyski-13-mld-zl-zaczna-sprzedawac-sprzedadza-wszystko
Od Redakcji:
Po zwycięskiej batalii o włączenie Lasów Państwowych w sektor finansów publicznych zapowiadaliśmy, że walka o Lasy Państwowe nie została zakończona. Nie trzeba być zbyt bystrym analitykiem polskiej sceny politycznej, żeby przewidywać, po zwycięstwie w wyborach koalicji PO – PSL, że sprawa Lasów Państwowych wróci na wokandę sejmową. I to nie w sprawie zasilenia pieniędzmi Lasów, Skarbu Państwa. Polskie lasy są zbyt łakomym kąskiem dla różnej maści „biznesmenów”, oblegających polityków rządzącej koalicji, którzy chcą „lokować” nadwyżki finansowe w atrakcyjnych nieruchomościach, szczególnie w dobie kryzysu i dołującej giełdy. Nasze lasy postrzegane są w Europie jako zakątki najbardziej naturalnej przyrody na naszym kontynencie i stanowią łakomy kąsek dla inwestorów zagranicznych. Politycy muszą więc spieszyć się z wyprzedzeniem konkurencji i „zabezpieczyć” najbardziej atrakcyjne, „zbędne” Lasom, nieruchomości.
Czeka nas masowa wyprzedaż, podobna do tej z czasów Dawidziuka i koalicji SLD – PSL, różnych wysp, jezior, nadbrzeżnych działek czy gruntów np w Niepołomicach itp, które nagle staną się zbyt kosztowne dla Lasów, a przez to zbędne i należy je czym prędzej sprzedać różnej maści ziomalom wspierającym „naszą umiłowaną partię”. Nadchodzi nas kręcenie lodów, tylko nie w służbie zdrowia, ale w ochronie środowiska. Czy doczekamy się też leśnej Sawickiej?
Pamiętajmy, że apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Wreszcie stało o co powinno stać się już dawno. Przyjechali, pożegnali, odwołali. Teraz jest nam go żal tak po ludzku, chociaż jeszcze kilka tygodni wstecz ludzie obawiali się podejmowanych i podpisanych przez niego decyzji. Unikali go, gdyż każde spotkanie mogło wygenerować dla wielu pracowników bezpośrednie zagrożenie. Było więc „ i śmieszno i straszno”. Musiał wiedzieć lub wiedział na pewno o swoim stanie. Walczył, bo chciał przetrwać te może nawet kilkanaście lat. Wysoka emerytura i chyba wysokie odszkodowanie nie wystarczały mu. Instynkt władzy, znaczące stanowisko i podejmowane decyzje, a przede wszystkim usłużnie obrzydliwy dwór rzekomych przyjaciół spowodowały, że rozsądek i rozwaga rozmiękły, odleciały. Wszyscy, a szczególnie ci wyjątkowo usłużni wiedzieli, że ten stan nie jest nieskończonością , że to zawodowe zejście wkrótce nastąpi i dlatego pompowali w niego obłudną nadzieję licząc swoje zyski. Jednocześnie właśnie oni rozpowiadali o nim głupawe dyskredytujące opowieści, które roznosiły się po całych Lasach. Wydaje mi się ,że ta chęć przetrwania miała w sobie naturalny ludzki wymiar, który jednak w miarę upływu czasu stawał się żałosny. Domyślamy się albo wiemy wręcz na pewno, że za tragedią J. Kuniewskiego i innymi zwolnieniami lub powołaniami stał nie tylko on, lecz, że były to głównie inspiracje chruśniakowego dworu i innych usłużnych cwaniaków, dla których każde odwołanie, każde zwolnienie dawało możliwość ustawienia tych swoich, tych czasowo wdzięcznych i usłużnych. Załatwiali więc dla siebie te swoje brudne sprawy, swoje interesy, bo to jego trwanie było ich czasem. Ostatnia decyzja personalna, w której ustawili sobie na stanowisku tymczasowego szefa kontroli w RDLP osobę, która nigdy nie zajmowała się kontrolą, nigdy nie zajmowała się hodowlą , ochroną czy użytkowaniem lasu, nie była nawet w swojej karierze leśniczym. Ważne było tylko, by był swój, do tego dyspozycyjny. Jak my ludzie z terenu mamy to odebrać. Ta decyzja to kuriozum, to groteska. Najboleśniejsze jest jednak to, że nikt z najwyższej góry lub z mniejszych szczytów nie zdecydował się na znacznie wcześniejsze rozwiązanie tego bolesnego problemu, który pozwoliłby zrozumieć, że jest źle, że czasem trzeba umieć odejść samemu, ale z honorem.
Terenowiec
Jednym z większych problemów z którymi borykają się Lasy Państwowe jest problem utrzymywania w swojej strukturze ludzi którzy dopuszczają się lub dopuścili czynów które ich dyskwalifikują w myśl przepisów Ustawy o lasach – rozdział 7 art. 45. 2.
Zapewne jest ich wielu. Dlaczego kolejne tzw. władze leśne ( z właściwego w danym czasie nadania politycznego) nie robią z tym problemem nic, lub udają, że nie istnieje?. Jest to już długotrwała choroba trawiąca LP od lat, która prowadzi do psucia pracowników tych uczciwych, oddanych utożsamiających się z tym pięknym zawodem, pracujących dla firmy i dla kraju, a nie tylko i wyłącznie dla prywaty, korzyści, kolesiostwa i kasy.
Te podejrzane różnej maści osoby są zatrudniane, przetrzymywane czy wręcz przechowywane na różnych stanowiskach w całej leśnej strukturze, bez rozliczenia ich sprawek i poniesienia jakichkolwiek konsekwencji służbowych czy nawet karnych.
I wszystko gra?.
Dokąd tak jeszcze będzie. Pytania do kogo należy kierować to wołanie w moim przekonaniu do wszystkich odpowiedzialnych za LP do Ministra Środowiska, Dyrektora Generalnego LP, Dyrektorów RDLP do Nadleśniczych i wreszcie do nas samych czyli wszystkich pracowników leśnictwa. Dlaczego nie można tego problemu rozwiązać od tylu lat.
Czyżby większość z tzw. „decydentów” była w jakiś sposób uwikłana w patologiczne układy lub ubezwłasnowolniona, a może nawet zastraszona.
Czy to możliwe że tak wspaniała organizacja jaką są LP, nie posiada i nie potrafi ? stworzyć i przestrzegać zdrowych zasad, wyeliminować zwykłych złodziei, głupców i nieuczciwych politycznych cwaniaków. Nie potrafi ? konsekwentnie egzekwować zdrowych przyzwoitych zasad pracy i współpracy pomiędzy ludźmi.!!!
Czy pośród 25 tysięcznej rzeszy pracowników brakuje takich, którzy będą mieli odwagę i powiedzą dość ?. Nikt przecież nie uwierzy w to, że ludzie na kluczowych stanowiskach w LP są tak krótkowzroczni, bądź wręcz głupi. A może istota problemu tkwi zupełnie gdzie indziej ?. Obecnie widzimy ogromną chęć rozliczenia tak zwanych „piganowców”, a ja stawiam śmiałe pytanie kto rozliczy tak zwanych „swoich” tych z korzeniami umocowanymi w głębokim PRLu czyli w PZPR i ZSL i ich potomków, którzy to nieprzerwanie od wielu lat sprawują faktyczną władzę w LP, tworzą i utrzymują patologiczne układy i cykliczne czynią kadrowe spustoszenie w LP .
Tylko silna determinacja i mądrość całej braci leśnej i dobra wola oraz chęć rządzących nie kogo innego może zmienić ten stan rzeczy, w przeciwnym wypadku koniec tej pięknej organizacji jest już bliski. A wtedy lament będzie olbrzymi a powrotu do stanu poprzedniego już po prostu nie będzie.
|
Najnowsze komentarze
Ostatnie wpisy
|