Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych ma być wyrazem hołdu dla żołnierzy drugiej konspiracji za świadectwo męstwa, niezłomnej postawy patriotycznej i przywiązania do tradycji niepodległościowych, za krew przelaną w obronie Ojczyzny
Lech Kaczyński
Walka o pamięć i cześć
Wiele upłynęło czasu, nim 4 lutego 2011 roku Sejm uchwalił ustawę o ustanowieniu dnia 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Środowiska kombatanckie, liczne organizacje patriotyczne, stowarzyszenia naukowe, przyjaciele i rodziny tych, którzy polegli w boju, zostali zamordowani w komunistycznych więzieniach lub po prostu odeszli już na wieczną wartę, od lat pukali do wielu drzwi z żądaniami, by wolna Polska oddała w końcu hołd swym najlepszym Synom. Przez lata odpowiedzią była cisza.
W drugiej połowie pierwszej dekady XXI wieku nadzieje zaczęły się spełniać. Apele środowisk kombatanckich zaczęły zyskiwać coraz większe poparcie. Janusz Kurtyka, prezes IPN od końca roku 2005, nadał tym staraniom silny impuls i przyspieszenie.
Między innymi 19 listopada 2008 roku podczas spotkania w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego, z udziałem wiceprezydenta Opola Arkadiusza Karbowiaka i pełnomocnika wojewody opolskiego ds. kombatantów i osób represjonowanych Bogdana Bocheńskiego, postanowiono zorganizować 1 marca 2009 roku w Opolu Dzień Żołnierza Antykomunistycznego. W liście do prezydenta Opola Ryszarda Zembaczyńskiego prezes Kurtyka napisał, że uroczystość oddania hołdu członkom zbrojnych organizacji niepodległościowych, walczących po II wojnie światowej z organami komunistycznego państwa, powinna wpisać się na stałe do kalendarza uroczystości państwowych.
28 lutego 2009 z inicjatywy prezesa Kurtyki i Jerzego Szmida na I Walnym Zgromadzeniu Stowarzyszenia NZS 1980 podjęta została uchwała popierająca inicjatywę Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, ustanowienia dnia 1 marca dniem Żołnierzy Wyklętych.
Data 1 marca nie jest przypadkowa. Tego dnia w 1951 w mokotowskim więzieniu komuniści strzałem w tył głowy zamordowali przywódców IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość – Łukasza Cieplińskiego i jego towarzyszy walki. Tworzyli oni ostatnie kierownictwo ostatniej ogólnopolskiej konspiracji kontynuującej od 1945 roku dzieło Armii Krajowej.
Zajęcie Polski przez Armię Czerwoną i włączenie połowy jej terytorium do ZSRS sprawiło, że dziesiątki tysięcy żołnierzy nie złożyło broni. Gotowi byli walczyć o odzyskanie niepodległości, wypełnić złożoną przysięgę.
Powojenna konspiracja niepodległościowa była – aż do powstania Solidarności – najliczniejszą formą zorganizowanego oporu społeczeństwa polskiego wobec narzuconej władzy. W roku największej aktywności zbrojnego podziemia, 1945, działało w nim bezpośrednio 150-200 tysięcy konspiratorów, zgrupowanych w oddziałach o bardzo różnej orientacji. Dwadzieścia tysięcy z nich walczyło w oddziałach partyzanckich. Kolejnych kilkaset tysięcy stanowili ludzie zapewniający partyzantom aprowizację, wywiad, schronienie i łączność. Doliczyć trzeba jeszcze około dwudziestu tysięcy uczniów z podziemnych organizacji młodzieżowych, sprzeciwiających się komunistom. Łącznie daje to grupę ponad pół miliona ludzi tworzących społeczność Żołnierzy Wyklętych. Ostatni „leśny” żołnierz ZWZ-AK, a później WiN – Józef Franczak „Laluś” zginął w walce w październiku 1963 roku.
Na niespełna dwa miesiące przed śmiercią w katastrofie smoleńskiej prezes Janusz Kurtyka tak mówił „Rzeczpospolitej” o motywach swojego i IPN zaangażowania w przywracanie pamięci o żołnierzach antykomunistycznego podziemia: Tradycję niepodległościową uważamy za jeden z najważniejszych elementów tożsamości naszego państwa. Poza tym czyn zbrojny i antykomunistyczna działalność w imię niepodległości po drugiej wojnie światowej funkcjonują w społecznej świadomości w stopniu niedostatecznym i często w sposób zafałszowany, co jest skutkiem konsekwentnej polityki władz PRL. Komuniści robili wszystko, by zohydzić żołnierzy niepodległej Polski oraz ich walkę… To oczywiste, że tak jak kultywujemy pamięć o Polskim Państwie Podziemnym, tak powinniśmy również pamiętać o czynie żołnierzy konspiracji antykomunistycznej. Bo to była walka o niepodległość.
Zdecydowanego poparcia idei Dnia Pamięci udzielał Prezydent Lech Kaczyński. To on ostatecznie skierował w lutym zeszłego roku do Sejmu projekt ustawy w tej sprawie.
Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych ma być wyrazem hołdu dla żołnierzy drugiej konspiracji za świadectwo męstwa, niezłomnej postawy patriotycznej i przywiązania do tradycji niepodległościowych, za krew przelaną w obronie Ojczyzny – brzmiało uzasadnienie projektu.
Uchwalenie Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych jest formą uczczenia ich walki i ofiary, ale także bólu i cierpienia, jakich doznawali przez wszystkie lata PRL i ciszy po 1989 roku.
Oto historia ostatniego partyzanta II wojny światowej, żołnierza niezłomnego i wiele lat wyklętego z historycznej pamięci Polaków.
W małej wsi w województwie lubelskim zginął jesienią 1963 roku podczas obławy 45-letni Józef Franczak, poszukiwany listem gończym były AK-owiec. Był ostatnim żołnierzem antykomunistycznego podziemia. Z bronią w ręku ukrywał się dokładnie 24 lata.
Sierż. Józef Franczak ps. „Lalek” (zdjęcie przedwojenne).
To był niesamowity rok – 1963. W Dallas ginie John F. Kennedy. Walentina Tiereszkowa macha ludzkości z orbity okołoziemskiej. Na osłodę imperialistom – The Beatles nagrywają singiel „She Loves You”. A w Polsce? Na całego trwa nasza mała stabilizacja. Rewelacyjny Zbigniew Pietrzykowski po raz czwarty zostaje mistrzem Europy w boksie, a Roman Zambrowski wylatuje z KC, co jest wyraźnym sygnałem, że okres błędów i wypaczeń jest już za nami. Prawdziwe rewelacje jednak czekają rodaków na odcinku kultury. Przy salwach spontanicznego śmiechu odbywa się w Warszawie premiera „Jak być kochaną” Wojciecha Hasa, Bohdan Łazuka bierze udział w zdjęciach do filmu „Beata”, zaś rewelacyjny Zbigniew Maklakiewicz występuje w aż czterech filmach.
No i jeszcze jedno. W małej wsi koło Piask w województwie lubelskim ginie podczas obławy 45-letni Józef Franczak, poszukiwany listem gończym były AK-owiec. Dopiero niedawno, po ujawnieniu dokumentów operacyjnych SB sprzed czterdziestu lat okazało się, że był ostatnim polskim partyzantem. Z bronią w ręku ukrywał się dokładnie 24 lata.
Grupa z pepeszą
80-letnia dziś siostra Franczaka Czesława Kasprzak w pustym domu w Kolonii Kębłów koło Lublina nie ma specjalnie dużo do roboty. Dziarska staruszka opowiada dzieje swojej batalii z mszycami. Próbowały zeżreć paprotki, ale im się nie udało. Nagle w jej błękitnych oczach pojawiają się żywsze ogniki. – Nie, że mój brat, ale on od Boga miał – wzdycha. – Był taki przystojny, jelegancki, cały Józwa…
Elegancki? W dokumentach lubelskiego IPN-u przetrwało kilka zdjęć Józefa Franczaka. Na jednym z nich żołnierz jest ledwo widoczny. Zza pogięć i przetarć pożółkłego papieru dostrzec można tylko wyraźne oczy. Nad nimi łamie się fala modnego zaczesu. To przez tę fryzurę i maniery eleganta dostał podczas okupacji mało dziarską ksywę – „Laluś”. Przezwisko przylgnęło do niego na lata. Ale były i inne. Zygmunt Libera „Babinicz”, partyzant z Lubelszczyzny, nazywał go „Laleczką”. W jakichś meldunkach figuruje także jako „Guściowa”. A gdy po wojnie wyjechał do Sopotu, by rozpocząć nowe życie, zmienił papiery na Józefa Bagińskiego.
Dwa kolejne zdjęcia pochodzą z lata 1947 r. Byli Ak-owcy to dla władzy ludowej mordercy z bandy. Na zdjęciach nie widać, by się tym przejmowali. Zadowoleni, pewni siebie, uzbrojeni. Na jednej z fot „Lalek” stoi z gołą klatą. Jakoś go to peszy. Wypręża się do przodu, ale minę ma nie tęgą. Na następnym zdjęciu czwórka partyzantów inscenizuje scenę zatrzymania szpiega. Gra go właśnie „Laluś”. Chyba się śmieje, zaś pozostała trójka mierzy do niego ze zdobycznej broni. Ktoś po lewej stronie ma go na muszce pepeszy, Walenty Waśkiewicz „Strzała” jakby wyszarpuje mu papiery, a Stanisław Kuchcewicz „Wiktor” bierze tęgi zamach i za chwilę urwie mu głowę metalową kolbą. Takie tam zabawy „zaplutych karłów reakcji”. Na kolejnej fotografii „Laluś” stoi tyłem. W tyrolskim kapelusiku filuternie przekrzywionym na boczek wygląda jak gajowy z bajki o czerwonym kapturku. Do tego ten biały kołnierz a la Słowacki. Kupa śmiechu.
Ale na zdjęciach jest coś, co już nie bawi. Nad głowami golasów widać cyfry. Służyły do identyfikacji. Zdjęcia pochodzą bowiem z archiwum Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. „Resort”, jak na UB mówi się do dziś w tych stronach, namierzył go w maju 1949 r. „Uskok” wysadził się granatem w oblężonym bunkrze. Zostało po nim archiwum, w tym pisany po wojnie pamiętnik i zdjęcia. Dzięki nim kontynuowano polowanie na byłych AK-owców.
Trzeci z lewej Józef Franczak ps. „Lalek” Zdjęcie zrobione prawdopodobnie w 1948 roku. Od lewej Walenty Waśkowicz „Strzala” d-ca patrolu w oddziale kpt. Brońskiego „Uskoka”, zginął w 1949 roku w walce z grupą operacyjną UB, Stanisław Kuchewicz „Wiktor” żołnierz NSZ ze zgrupownia mjr Pazderskiego „Szarego”, po rozbiciu przez NKWD, walczył w oddzialach sierż. Walewskiego „Zemsty” i Stefana Brzuszka „Boruty”, od 1947 r. d-ca patrolu kpt.”Uskoka”, zginął zastrzelony przez funkcjonariusza MO w 1953 roku, Józef Franczak ps. „Lalek”, czwarty z lewej Julian Kowalczyk „Cichy” zginał w walce z UB w 1951 r.
„Strzałę” z pierwszego zdjęcia dopadli jeszcze w kwietniu ’49, „Wiktora” dopiero w 1953 r. Niezidentyfikowany partyzant z pepeszą pewnie padł w jednej z kilkudziesięciu innych potyczek. Do 1956 r. Lubelszczyzna huczała od nocnych wystrzałów. Z czasem było ich coraz mniej.
Aż ucichły zupełnie. Obława trwała jednak dalej. Resort – krok po kroku – namierzał ostatniego partyzanta w PRL-u. Ten wymykał się jak duch i powoli zmieniał się w żywą legendę.
Byle nie do Ludowego Wojska
Historia jego życia to dzieje polowania. W tarapatach był od chwili napaści Niemiec na Polskę. Ale do niewoli dostał się radzieckiej. Po kilku dniach był już na wolności. Uciekł. Zapewne jak inni żołnierze „po przejściach” wrócił w rodzinne strony. Od razu związał się z powstającą konspiracją. Dokładnie tak samo zrobił Janusz Brochwicz-Lewiński „Gryf”. Dziś ten 85-letni kombatant opowiada: – Za dnia pracowaliśmy jako robotnicy, wieczorami szło szkolenie, a potem nocami szliśmy na akcje. Już po roku każdy miał kilka życiorysów. Ja byłem magazynierem, mechanikiem, sprzedawałem węgiel. A po robocie wyrównywałem rachunki z Niemcami. Rano znowu pokornie ładowałem węgiel. Po wpadce – przeszedłem do partyzantki. Tam poznałem „Babinicza” i „Lalusia”.
Józef Franczak został dowódcą drużyny, a potem dowódcą plutonu w III Rejonie Obwodu Lublin AK. Był jednym z 60 tysięcy takich jak on konspiratorów na Lubelszczyźnie. Gdy w lipcu 1944 r. Armia Czerwona przekroczyła Bug, rozpoczęła się tu długo oczekiwana akcja „Burza”. Celem tej insurekcji było nie tyle wypędzenie Niemców, ale uświadomienie władzom sowieckim, że na wyzwolonych terenach gospodarzem są Polacy. Największe boje toczyła 27. Wołyńska Dywizja AK. Zdobyła samodzielnie Lubartów, Kock i Firlej. Wraz z innymi oddziałami oddała „na tacy” wyzwolicielom z Armii Czerwonej kilkadziesiąt miast i miasteczek.
Doszło wtedy do kontaktów AK z sowiecką i komunistyczną partyzantką. Zdzisław Broński „Uskok”, przyszły dowódca „Lalusia”, tak opisał w pamiętniku porucznika AL „Czarnego Sępa”:
„Buty cokolwiek za duże, bo »rekwirowane «. Z jednego zwisa onuca, na drugim sterczy zardzewiała ostroga. Polski mundur za ciasny i dlatego niezapięty. Pas obciążony pistoletem, granatami opadł poniżej brzucha. Na plecach dynda się mapnik wyładowany słoniną, cebulą i chlebem. Na głowie on sobie potrzebował włożyć oficerską rogatywkę, przy której otok własnego pomysłu ozdobił czerwoną szmatą, a na szmacie przypiął kwokę”.
25 lipca Sowieci przystąpili do pierwszych aresztowań. Zostaje rozbrojona 27. Dywizja, a pięć dni potem 9. Dywizja Piechoty AK. Powoli, z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień zaczynają się zapełniać oczyszczone już z trupów (po niegdysiejszych niemieckich gospodarzach) cele więzienia na lubelskim zamku i baraki na Majdanku.
„Nie przychodziła mi jeszcze wtedy do głowy myśl – notuje dalej „Uskok” – że władze »demokratyczne « mogą potraktować mnie jako przestępcę za to, że byłem dowódcą oddziału partyzanckiego AK. Że wszystkie organizacje niekomunistyczne będą traktowane jako »faszystowskie « i »prohitlerowskie «. A więc wrogie wolności i demokracji!… Nie przypuszczałem, że moje wysiłki w niesieniu pomocy Ojczyźnie będą traktowane jako praca dla Hitlera”.
Franczak w sierpniu 1944 r. został wcielony do Ludowego Wojska. W Kąkolewnicy, gdzie stacjonuje jego jednostka, jest świadkiem skazywania na śmierć przez polowy sąd kolegów z AK. Zdezerterował z wojska w styczniu 1945 r. i postanowił uciec do Szwecji. Podobno już miał miejsce na statku, znał pewnego kapitana i była szansa, że dostanie się na Bornholm. Na dworcu w Sopocie przez przypadek zauważyła go jednak sąsiadka z rodzinnej wsi. Po powrocie do domu opowiedziała o tym na lewo i prawo.
Wkrótce Franczak zorientował się, że UB depcze mu po piętach. Na przełomie 1945/46 wrócił w rodzinne strony. Zaraz potem trafił pod dowództwo legendarnego żołnierza – mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. I znowu partyzantka. Przystojny i wysoki nie może opędzić się od kobiet. Ukrywa się, ale na razie widzi w tym fantastyczną zabawę.
17 czerwca 1946 r. bawił się na weselu w Chmielniku. Goście młodej pary – zupełnie niepostrzeżenie – zostali okrążeni przez grupę operacyjną UB z Lublina i aresztowani. Wśród weselników było więcej wrogów Polski Ludowej. Nawyki z wojny jednak pomagają… Partyzanci rozbrajają kilku konwojentów i uciekają. Przy okazji ginie czterech funkcjonariuszy. Dwa miesiące później „Laluś” znowu jest w opałach, kiedy do jego kwatery we wsi Bojanica wchodzi milicja. Kolejne dwa trupy.
Gdy na początku 1947 r. komunistyczne władze ogłosiły amnestię, przewidując, że skorzysta z niej kilkanaście tysięcy osób w całym kraju – ujawnia się 53 tysiące uzbrojonych żołnierzy. „Laluś” nie.
Ale jest już ktoś, kto niedługo zacznie go do tego delikatnie namawiać.
Strzela jak na filmie
Dziś Danuta Mazur cierpi na chorobę nóg. Całymi dniami siedzi na ganku murowanego domu w Wygnanowicach. 59 lat temu, gdzieś w połowie 1946 r. koleżanka poprosiła jej ojca o przenocowanie chłopaka z lasu.
– Pierwszy raz go wtedy zobaczyłam – wspomina osiemdziesięcioletnia dziś kobieta. – Przystojny, figurę miał, głos łagodny. No… w moim guście był. Taki z brzuszkiem – dodaje. I już po jej pooranej zmarszczkami twarzy płyną łzy.
Najczęściej spotykali się w polu. W tajemnicy przed jej ojcem, choć należał do siatki „opiekunów” Franczaka. Danuta brała w chustę coś do jedzenia i znikała na kilkadziesiąt minut. Najłatwiej było się ukrywać w lecie. Zboże wysokie, wszystko dookoła bujne, młodość podpowiadała, jak się chować. Na początku to tylko urywkowe spotkania. Danuta oddawała meldunki i przekazywała informacje o sytuacji w powiecie. Z czasem jednak służbowe spotkania zmieniły się w randki.
– Przynosił mi książki, różne romanse – mówi. – Kiedyś nawet pokazał w atlasie Kanał Sueski, twierdząc, że wojna światowa zacznie się tam i ona nas wyzwoli. Ja w to wszystko wierzyłam, bo on tak mówił, że wszystkich potrafił przekonać.
Franczak nie chce narażać narzeczonej. Niekiedy zostawi w nocy jakiś upominek na parapecie jej okna, innym razem ona sama czuje, że ją obserwuje schowany w lesie.
Czasem Danuta dowie się, że „Laluś” strzelał się z milicją w Lublinie, innym razem, że z „ubejcami” w Lubartowie. Udaje, że ją to nic nie obchodzi. Wojna się przecież skończyła, a wszyscy dookoła chcą wreszcie normalnie żyć. Ale koniec lat czterdziestych to okres terroru. Na Lubelszczyźnie strzelaniny to rzeczy codzienne. UB i wojsko w poszukiwaniu partyzantów aresztuje tysiące osób, podpala chałupy, straszy i bije.
Dochodzi do tego, że od połowy 48 r. grupa „Uskoka”, w której jest teraz Franczak, siedzi jak mysz pod miotłą i tylko raz na miesiąc organizuje akcje. Giną szefowie gminnych i powiatowych komitetów PPR-u, szczególnie zawzięci utrwalacze władzy ludowej, posterunkowi i konfidenci. Zaraz po każdej akcji – odwet. A potem odwet za odwet. Czasami jest jedna ofiara, innym razem ginie kilkanaście osób. Historyk Tomasz Łabiszewski z IPN w pracy zbiorowej „Ostatni Leśni” szacuje, że w całym kraju tylko w lipcu 1948 r. milicja i UB przeprowadziła ponad 2 tys. operacji przeciwko „bandom”. W przeczesywaniu lasów wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy funkcjonariuszy.
W maju 1948 r. patrol „Lalusia” wpada w zasadzkę koło wsi Cyganka koło Lublina. Od strzałów padają dwaj partyzanci, dwaj inni są ranni. Ich dowódca – po wystrzeleniu magazynka – znika. Wymyka się obławie. Nawet jest nie draśnięty.
„Coraz więcej ludzi popada w apatyczny nastrój i przestaje wierzyć w rychłe zmiany na lepsze. Ludzie coraz bardziej dostosowują się do znienawidzonego, a umacniającego się porządku – bo przecież trzeba żyć. My garstka straceńców – jak nas nazywają – stajemy się oazą wiary i woli zwycięstwa na pustyni zwątpienia i beznadziejności” – notował „Uskok”.
W Wigilię 24 grudnia 1948 r. milicji udaje się wreszcie dorwać „Lalusia”. W pojedynkę zostaje zaskoczony w sklepie w Wygnanowicach. Ale i tym razem jest szybszy. Strzela jak na filmie. Jeden z milicjantów pada trafiony, on sam dobiega do lasu. Jest ranny w brzuch. Będzie się leczył kilka miesięcy. W tym czasie jednak zostaje wytropiony „Uskok”. Najpierw informator o pseudonimie „Janek” wydaje najbliższego współpracownika Brońskiego – „Babinicza”. Ten z kolei katowany przez ubeków z Lubartowa ujawnia położenie bunkra, w którym chowa się charyzmatyczny dowódca.
21 maja cała okolica bunkra zostaje otoczona. Po krótkiej wymianie strzałów „Uskok” popełnia samobójstwo. Zadowoleni funkcjonariusze malują na desce napis :„Bunkier i »Uskoka « szlak [sic!] trafił” i fotografują ją w zdobytym schowku. W ich ręce wpada całe archiwum oddziału.
Na jednej z fotografii – nad głową pochylonego nad mapą Franczaka – pojawia się cyferka „jeden”.
Adwokat z Lublina
Opowieść o ostatnim polskim partyzancie powinna się rozpoczynać właśnie w tym momencie. W całym kraju – według danych resortu bezpieczeństwa – ukrywa się jeszcze 250 żołnierzy. Przede wszystkim na Białostocczyźnie i na Lubelszczyźnie.
Coraz rzadziej jednak partyzanci mają ze sobą kontakt. Często poszczególni żołnierze nie wiedzą nawet, że są już samotni w swoim rejonie. Do lutego 1953 r. działają ostatni żołnierze „Uskoka”, zaś w lipcu kończy się wielomiesięczne polowanie na siedmioosobowy patrol por. Wacława Grabowskiego „Puszczyka” pod Mławą. W dokumentach UB zachował się nawet rachunek za wydanie ich kryjówki. Agent „N-20” dostał za to śmieszną wówczas sumę 5 tys. złotych. Cała siódemka zginęła.
W nocy z 2 na 3 marca 1957 r. we wsi Jeziorko koło Łomży grupa operacyjna SB-KBW zabiła ppor. Stanisława Marchewkę „Rybę” – ostatniego partyzanta na Białostocczyźnie. W lutym 1959 r. koło Leżajska został aresztowany Michał Krupa, a 30 grudnia 1961 r. w powiecie biłgorajskim wpada „Dąb” – Andrzej Kiszka.
„Laluś” ukrywa się dalej. Albo ma niebywałe szczęście, albo jest najbardziej roztropny. Na pewno jest zdeterminowany. Mimo że najbliżsi współpracownicy, a z czasem i Danuta Mazur prosili, by się ujawnił, odmawia.
Decydujące było spotkanie z lubelskim adwokatem Rachwaldem niedługo po ogłoszeniu w kwietniu 1956 r. ostatniej już amnestii. Franczak pojawił się w mieszkaniu adwokata zupełnie niepostrzeżenie. Musiał potwornie uważać, bo miasto roiło się od bezpieki. Mieściło się tam też centrum aparatu represji, a funkcjonariusze znali podobiznę „Lalusia”. Wiedzieli także, że stosuje różne fortele. Do lustrowania okolic, w których miał zabawić dłużej, używał na przykład przebrania kobiety. Wiemy, że wcześniej zdarzało mu się ukrywać w Lublinie. Dziś krążą wśród miejscowych niesamowite wręcz legendy. Że na kilka lat wyjechał na Zachód, że przekupił kilku wysokich funkcjonariuszy i ukrywał się w Warszawie. Że trzymał na muszce jakiegoś generała, że strzelał z zamkniętymi oczami i zawsze trafiał…
Dokładnie wiemy, o czym „Laluś” rozmawiał z adwokatem. Danuta Mazur, dla której to spotkanie mogło oznaczać legalizację jej związku, ujawnia tajemnicę tego wieczoru. Franczak zapytał wprost: – Co na niego mają i co dostanie w zamian za poddanie się z bronią? Jeśli wsadzą go na 15 lat – może się ujawnić, jeśli na więcej – będzie walczył dalej. Mecenas mimo amnestii nie miał dobrych wieści: – Na sucho ci to nie ujdzie. Oficjalne dossier „Lalusia” było rzeczywiście imponujące.
Władza oskarżała go o kilkanaście morderstw. Listę otwierało dwóch Żydów, członków Gwardii Ludowej, zastrzelonych w Skrzynicach zimą 1943 r. podczas walki. Następny był współudział w zastrzeleniu czterech milicjantów w czerwcu 1946 r. Potem posterunkowy z Rybczewic i członek PPR-u Zdzisław Dębski z Majdanka Kozickiego. W 1948 r. Franczak miał na sumieniu kolejnego milicjanta z Rybczewic, a potem komendanta ORMO we wsi Wola Gardzienicka. W sierpniu 1951 r. miał zaś zastrzelić tajnego współpracownika UB we wsi Passów. Do tego dochodzą wspomniane już strzelaniny w Bojanicach, Cygance i Wygnanowicach.
To nie koniec. Z akt wynika także, że 10 lutego 1953 r. razem z dwoma innymi partyzantami zorganizował napad akcję na Kasę GS w Piaskach, w której zostaje zastrzelony komendant posterunku MO. Z tej akcji uniewinnia go młodsza o niecały rok Wiktoria Olszewska, koleżanka ze szkoły. – On nie rabował – mówi. Potwierdza to także Danuta Mazur. Twierdzi, że z czasem wszystkie przestępstwa w okolicy zaczęto mu przypisywać. Akcję na kasę również, choć „Laluś” miał tylko wysłać anonim, w którym ostrzegał, że napad jest szykowany, ale on nie ma z tym nic wspólnego. Czy nie miał rzeczywiście? W akcji poległ „Wiktor”, który był jego dowódcą. Janina Wilkołek, wówczas nastoletnia dziewczynka, powtarza to, o czym rozmawiali dorośli: – Tak, rabował, ale rozdawał biednym. To był taki nasz lubelski Janosik.
– Od dożywocia się nie wywiniesz – mecenas Rachwald nie owijał w bawełnę. Zaraz jednak dodał, że na taką karę wystarczy tylko to, co zgromadziła prokuratura. To zaś, co ma UB w swoich aktach – wystarczy, aby „przypadkowo” zginął w trakcie aresztowania albo nie wytrzymał trudów śledztwa.
Ale w październiku 1956 r. zaczęła się odwilż. Z więzień zaczęli wychodzić żołnierze AK skazani wcześniej na karę śmierci. – Mówiłam mu, że mój sąsiad wrócił do Wygnanowic z potrójnym wyrokiem – wspomina Danuta Mazur. – Józek się wahał, ale się nie przemógł. Objął mnie i powiedział, że nie wyjdzie już nigdy.
Jakby na potwierdzenie jesienią 1956 r. zdobył ambulans pocztowy przewożący 108 tys. złotych. Trzy lata później do jego teczki trafia także sprawa Mieczysława Lipskiego, oficera KW MO z Lublina. „Laluś” postrzelił go w styczniu 1959 r. Już wtedy doskonale wiedział, że wokół niego zaciska się śmiertelna pętla. – Cierpiał, i tylko Bóg jeden wie, jak bardzo – dodaje była narzeczona.
Źródło: pdziemiezbrojne.blox.pl
Artykuł najprawdopodobniej miał rozbudzić emocje u czytelnika i na pewno je rozbudził, gdyż taki miał cel.
Emocje z reguły usypiają czujność i zdrowy rozsądek. Dzisiaj należałoby do tamtej, historycznej już rzeczywistości podchodzić na chłodno i bez emocji.
Szczegółowa analiza działań zbrojnych, i przedstawienie metod, oraz celów tego działania pomogłaby przekonać obecnie współczesnych do ich bohaterstwa lub bandytyzmu. Dzisiaj już wiemy, że opisywane w artykule historyczne działania przeciwko narzuconemu systemowi nie miały możliwości powodzenia. Czy w tamtych czasach, zbrojni uczestnicy niezadowoleni z systemu, nie potrafili chłodno ocenić szans powodzenia dla ich działań.
Nie istnieje taktyczna możliwość utrzymania w konspiracji, „cywilnej” armii kilkudziesięciu tysięcy osób, bez zaplecza popierającego tę armię społeczeństwa. Nie mówiąc już o braku „cichego” wsparcia w osobach po drugiej stronie barykady.
Jest całkiem prawdopodobne, że szykowany jest w Polsce bardzo podobny scenariusz jaki miał miejsce w krajach północnej Afryki. W mediach oficjalnych, od jakiegoś czasu rośnie ciśnienie nakierunkowujące na siłowe rozwiązania. To nie jest optymistyczna gra, tych „oficjalnych” modulatorów społecznej emocji. Trzeźwo myślący Polak podejmował walkę, której celem była obrona albo wyzwolenie. Trzeźwo działający Polak nie podejmuje walki innej niż obronna i wyzwoleńcza.
Jak licznej armii potrzebowaliby organizatorzy tych historycznych działań zbrojnych, aby przeciwstawić mogła się ona armii, która zwyciężyła Niemiecką armię Hitlera?
Jakiego zaplecza technicznego – broni, amunicji, czołgów, samolotów, napływu nowej siły ludzkiej spodziewali się konspiratorzy i z jakiego kierunku, że podjęli próbę, według nich walki wyzwoleńczej. A jeżeli nie spodziewali się żadnego wsparcia i nie była to walka wyzwoleńcza, to jak należałoby nazwać ich działanie?
Wolność, nigdy nie jest dana raz na zawsze. Ktoś, kto policzy argumenty jakie posiada, ten wie jakie działania jest w stanie przeprowadzić aby osiągnąć swój cel. Ta podstawowa umiejętność matematycznego działania jak dodawanie, odejmowanie, dzielenie i mnożenie nie powinna być obca tak wówczas jak i obecnie.
Tego typu teorie można snuć w bananowych republikach, gdzie Demokracja jest uważana za rodzaj choroby wenerycznej lub za ozdobną roślinę parapetową. Tam junty wojskowe, przewroty religijne itp trzymaja władzę i oddać ją nie chcą gnębiąc ludzi w większości niewykształconych, wierzących w chmury i wulkany.
Pisać o zbrojnym powstaniu w Polsce w XXI w, gdzie nasz kraj jest Członkiem EU, NATO oraz organizacji ogólnoświatowych, spełniających wymogi państwa demokratycznego, z pluralizmem partyjnym, z wolnością słowa i publikacji, jest bardzo….ale to bardzo nieostrożna.
Takie myślenie to terroryzm a nie patryjotyzm…
Nie zgadzam się na porównania Polski np. do Syrii i do rządów Baszara al sada.
To byli ludzie którzy nie godzili się na komunistyczny system zbudowany na kłamstwie i zbrodni. Ich wyborem i protestem była przegrana walka w imię wyznawanych wartości. Dziś taka postawa powinna być godna podziwu w zeszmaconym i pozbawionym zasad współczesnym społeczeństwie. Niestety jest inaczej Wielu inteligentnych inaczej komentatorów uważa ich (opierając się na PRL-owskiej propagandzie ) za bandytów i wichrzycieli.
Nie tykajcie ludzi z czasów komuny a zwłaszcza tej najcięższej stalinowskiej. Ludzie występujący wtedy przeciwko systemowi nie godzili się na pojałtański podział Świata pomiędzy mocarstwa.
Ale porównywać tamte czasy i tamtych ludzi do dzisiejszych czasów i dzisiejszych opozycjonistów?! Proszę! Bez jaj. W grobach się przewracają na taką mantrę…
Jeżeli ktoś jest bezpodstawnie pozbawiony pracy i skazany (razem z rodziną ) na marną wegetację bez żadnych perspektyw, to nie jest to szykanowanie? Nie są to metody tamtych czasów? Dziś nie trzeba mordować wystarczy pozbawić środków do życia. Ludzie boją się wypowiadać głośno swoje poglądy, a przecież nikt nie dybie na ich życie. Ciekawe dlaczego tak jest.
Retoryczne, oczywiście to pytanie antypigu.
Popatrz do lustra Antypig i zadaj sobie to pytanie jeszcze raz
Bo jesteś Antypigu przyzwyczajony że masz mieć! Masz mieć i to Państwo ma Ci dać! Za darmo!
Pokaż mi co możesz dostać dzisiaj za darmo? Nawet w morde trzeba postawić zeby dostać…
Widać że jesteś z pokolenia które żyło na państwowym garnuszku na dobrym stanowisku. Wczasy, sanatoria, praca dla każdego, szaro, buro ale wódka i papierosy były dostępne.
Teraz trzeba gonić, gonić żeby coś mieć. Ciągle się dokształcać, pracować, zbierać doświadczenie.
Nie tylko siedzieć i czekać jak Ci podstawią talerz pod miche.
Ja na szczęście jakoś sobie radzę i nie czekam na michę ( bo bym się pewnie nie doczekał ), chodzi mi o ludzi którzy po kilkudziesięciu latach pracy ( wykształceni i dokształceni uczciwi pracownicy ) zostali na lodzie. A takich w Polsce nie brakuje. Żyjąc w poczuciu krzywdy i bezsilności popełniają samobójstwa lub dostają zawałów. Prawy Las opisywał takie przypadki. Można powiedzieć że przecież ludzie umierają, tyle że życie w napięciu sprzyja takiemu zakończeniu. No i wydaje mi się, że człowiek po pięćdziesiątce do wyścigu szczurów nie bardzo się nadaje.
A co to po 50-emerytura?
No proszę Cie! Życie sie zaczyna po 50-tce!!!
Cytat: ze strony
http://marucha.wordpress.com/2012/03/04/gen-fieldorf-%e2%80%9enil-nie-byl-%e2%80%9ezolnierzem-wykletym/
Gen. Fieldorf „Nil” nie był „żołnierzem wyklętym”
Posted by Marucha w dniu 2012-03-04 (niedziela)
Podczas obchodów Dnia Żołnierzy Wyklętych bardzo często posługiwano się nazwiskiem legendarnego gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” (1895-1953), szefa Kedywu KG AK i organizacji „Nie”. Stawiano go w jednym szeregu np. z Józefem Kurasiem „Ogniem” czy innymi kontrowersyjnymi dowódcami oddziałów zbrojnych po 1945 roku.
Jest to jawne nadużycie i fałszowanie historii. Tak jak praktycznie wszyscy wysocy rangą oficerowie AK, „Nil” zdecydowanym przeciwnikiem kontynuowania walki w lesie przez byłych członków konspiracji. Uważał to za karygodne i bezcelowe, przynoszące umęczonemu narodowi dodatkowe ofiary.
(…) /koniec cytatu/
Czyżby kilka pokoleń Polaków, żyło na przestrzeni kilkudziesięciu lat w przenikających się światach rónoległych, gdzie prawda historyczna była odmienna dla każdego ze światów?
A czemuż to dowódców Żołnierzy Wyklętych nazywasz kontrowersyjnymi postaciami?. Wpisujesz się w ten sposób w narrację bolszewików, czy raczej neobolszewików, którzy wprost nie dyskredytują ich, ale zasiewają wśród mało zorientowanych w najnowszej historii Polski, wątpliwości co do celowości ich ofiary. Tak za komuny przedstawiano Powstanie Warszawskie i dowódców powstańczych.
Osobiście jestem za tym, aby bardziej niż kiedykolwiek być wyczulonym na podejmowane działania zmierzające do manipulacji prawdami historycznymi i jedynie słusznymi poglądami.
Manipulacje z reguły prowadzone są celowo i świadomie.
Pewne historyczne, a także obecne działania, oceniane są w zależności od ich wersji postrzegania rzeczywistości, – różnie.
Nie mniej w tej subiektywnej ocenie, należałoby w miarę możliwości próbować znajdować wspólny mianownik w postaci niezaprzeczalnych faktów, ocenianych zdarzeń.
Nie jest zaskoczeniem, że udało się w obecnej przestrzeni medialnej, – indoktrynować społeczną manipulacją dzień dzisiejszy.
Zaskakującym jednak jest brak należytego potępienia tej manipulacji ze strony osób, utożsamiających się z Polskim ruchem narodowego patriotyzmu.
Dobrze się dzieje, kiedy znajdują się osoby starające się bez względu na poprawność medialną, ukazywać podejmowane próby manipulacji: prawdą historyczną i tworzenia faktów „medialnych”.
Proszę zauważyć, że w potocznej mowie znaku „cudzysłów” nie widać. Bez znaku „_’’ określenie WYKLĘTY nabiera całkowicie innego znaczenia. Przecież już nawet obecnie, w publikowanych tekstach z różnych powodów nie stosuje się znaku „_’’, tłumacząc się w razie konieczności zwykłym zapomnieniem lub uproszczeniem.
Poniżej zamieszczam link:
http://www.youtube.com/watch?v=4v5tV4_nkCk
/tekst oryginalny, bez polskich znaków/
Cytat:
Przesłane przez EugeniuszSendecki71 dnia 3 mar 2012
3 marca 2012, godz. 20:47
– doktor historii Marek Czerniawski, inżynier Jan Strzeżek, magister pedagogiki Adam Czeczetkowicz wypowiadają się przed kamera TELEWIZJI NARODOWEJ w sprawie historycznego falszu antypolskiego – nazywania bohaterskich polskich zolnierzy walczacych z komunizmem w latach 1944-1956 „zolnierzami wykletymi”. W dniu 1-szym marca 2012 padlismy ofiara krzywdzacego nieprawdziwego stwierdzenia wypowiedzianego od oltarza przez katolickiego metropolite arcybiskupa warszawskiego Kardynala Kazimierza Nycza. Podczas Mszy Świętej w archikatedrze warszawskiej wypowiedział on słowa – że to Polacy wyklęli bohaterów walczących z komunizmem i skazali ich na niepamięć. Takie nieprawdziwe zdanie nie powinno paść z jego ust. Doktor Marek Czerniawski wskazuje na źródło tego kłamstwa środowisko zblizone do Instytutu Pamięci Narodowej (IPN). Jan Strzeżek podkreśla, że prawdziwi Polacy nigdy swoich bohaterów nie wyklinali. Eugeniusz Sendecki prosi Służby Watykańskie o pilną interwencje w sprawie powtarzających się, niedobrych dla Polski zdarzeń w archikatedrze warszawskiej. Adam Czeczetkowicz wskazuje na niepolskie (według posiadanych przezeń informacji) pochodzenie arcybiskupa jako na klucz do zinterpretowania nieprawdziwych słów wypowiedzianych 1-go marca 2012. TELEWIZJA NARODOWA będzie się sprawie przyglądała. Dowodem w sprawie jest nagranie filmowe wypowiedzi Kardynała Nycza zrealizowane i opublikowane przez Gazetę Polską – tę samą, która w roku 2006-tym wspierała zmuszenie do rezygnacji polskiego arcybiskupa warszawskiego Stanisława Wielgusa. W niniejszym materiale jest cytat z tego filmu, zamieszczony w najlepszej wierze, z podaniem źródła, niekomercyjnie.
Koniec cytatu.
Do Erwina i Ekol-lasa, chciałem Was zapytać, czy jesteście Polakami i macie odrobinę patriotyzmu narodowego, o honorze nie wspominam. Zwłaszcza Eko nie po raz pierwszy przypuszczający ataki na Kościół Katolicki. Uderz w stół, a nożyce się odezwą, w tym wypadku demony przeszłości. Demony próbują na podstawie wątpliwych autorytetów wybielać zbrodnie komunizmu i sługusów sowieckich, którzy sankcjonowali okupację sowiecką, uznając pojałtańską granicę, oddając ponad połowę terytorium rdzennego terytorium Polski. Stalin dokonał zemsty na Polsce za przegraną wojnę Polsko-Bolszewicką. Wspólnie z Sowietami mordowali żołnierzy 300 tysięcznej Armii Krajowej. Demony nie pamiętają, że to Sowieci ponoszą odpowiedzialność, za zniszczenie Warszawy podczas Powstania Warszawskiego. To Sowieci odebrali dowództwo gen Berlingowi, który sforsował Wisłę i szedł na pomoc walczącej Warszawie. To sowieci odmówili lotnisk aliantom, aby nie mogli nieść pomocy krwawiącej Warszawie, gdzie ginął kwiat patriotycznej młodzieży. Demony kłamią, powołując się na opinię zamordowanego gen Fieldorfa o bezcelowej walce. Armię Krajową rozwiązał gen Okulicki, który uwierzył propozycji Sowietów i razem z 16 przywódcami podziemnego Państwa Polskiego, udał się na rozmowy z Sowietami, rzekomo z dowództwem Armii Czerwonej, okazało się, że była to prowokacja NKWD z jej szefem Sierowem. Aresztowano ich wywieziono do Moskwy i urządzono kapturowy proces. Zginął w więzieniu na Butyrkach, znana sowiecka śpiewka, że zmarł na atak serca, jak wielu innych sowieckich dygnitarzy /Dzierżyński, Bierut itd/ Oprócz niego zginęło tam jeszcze trzech czwarty zamordowany przez bezpiekę w 1950r w Polsce.Żołnierze AK i NSZ mieli do wyboru, zginąć z bronią w ręku lub oddać się w ręce katów NKWD i UB gdzie po torturach mordowano ich często bez wyroku, albo zmanipulowanym procesie. Normalne, że wybierali to pierwsze walcząc z okupantem do końca, Należy im się chwała i szacunek, a demony nie mają moralnego prawa ich osądzać i zaciemniać prawdy. Żyją jeszcze, żołnierze AK i naoczni świadkowie tamtych czasów i bestialstw sowieckiej komuny. Demony zamiast posypać sobie łby popiołem idą w zaparte i fałszują prawdę martyrologii własnego narodu. Zakutych łbów nie brakuje nawet wśród maluczkich, znany mi jest młody komuszek, który twierdzi, że Polacy popełnili błąd nie oddając się pod opiekę carycy i przez to doprowadzili Polskę do rozbiorów. Czyli chwała Targowicy, która za jurgielt zaprzedała ojczyznę w 135 letnią niewolę. To samo robią demony, spadkobiercy tych co zaprzedali ojczyznę w 45 letnią sowiecką niewolę i doprowadzili kraj do poziomu 20 lecia za murzynami z buszu. Depczą wiodącą polską religię, która czynnie wsparła patriotyczną Solidarność w boju o wolną ojczyznę.Umniejszają zasługi patriotów solidarności, którzy za obecnej władzy n-ty raz w wolnej Polsce są poniewierani. Drwią z patriotyzmu. Obce im wzorce poszanowania własnej godności demokratycznych narodów słynne „Boże chroń Amerykę”. Politykierzy dla poklasku stroją się w pióra obrońców społeczenstwa, gdzie milionerzy udają postkomunistyczną lewicę, przypuszczają ataki na Koścół Katolicki /Palikot, ostatnio ten z Krakowa/. Swoistą rolę w tym odgrywają publikatory spolszczonych Żydów /Nie, GW/.Należy pamietać, jaką rolę odegrali żydzi odegrali w organach UB. Z wielkim szacunkiem odnoszę się do martyrologii narodu żydowskiego zafundowanej im przez hitleryzm. Podstaw nie daje to do wydrwiwania religii katolickiej. Polacy nie mogą żyć historią, ale muszą ja znać i pamiętać w imie czego oddawali życie ich przodkowie, cenić ojczyznę mieć honor i dumę narodową. Napiętnować tych co niszczą wartości narodowe, wyprzedają majatek narodowy w obce ręce, uzależniają ekonomicznie kraj od obcych nieprzyjaznych wpływów, za jurgielt i doraźną władzę.
Muchomorze, leminga nie przekonasz faktami historycznymi, on ma własną prawdę historyczną, wykreowaną przez suweniry i miche.
@Muchomor
Powtórzę:
„Osobiście jestem za tym, aby bardziej niż kiedykolwiek być wyczulonym na podejmowane działania zmierzające do manipulacji prawdami historycznymi i jedynie słusznymi poglądami.”
Żałuję, że propagujesz tak bezkrytyczną uległość wszelkiego rodzaju autorytetom. Bezkrytyczna wiara moim zdaniem pwinna się odnosić tylko i wyłącznie do DOBRA i ZŁA.
DOBRO i ZŁO z całą pewnością JEST, i funkcjonuje pod różnymi określeniami i nazywami. Znaczenie ma aby zła nie nazywać dobrem, a dobra złem, a właśnie z takimi działania na co dzień coraz częściej mamy do czynienia.
Szanowny Muchomorze, nie potępiaj wszystkich członków PZPR, jak również nie gloryfikuj wszystkich dostojników Kościołów. Tych naprawdę ZŁYCH członków PZPR było najprawdopodobniej niewielu, to samo w odniesieniu do dostojników Kościelnych, tych naprawdę DOBRYCH jest najprawdopodobniej również niewielu.
I na tym polega rola wszelkiego rodzaju manipulatorów działających po stronie ZŁA, – grają oni emocjami, i trzeba im to przyznać, że są mistrzami.
Niestety utarło się ogólne przekonanie, między innymi dzięki manipulatorom stojącycm po stronie ZŁA, że DOBRO samo się obroni i zwycięży, takie przekonanie panujące w ogólnym odbiorze ma dać czas na rozwój i ugruntowanie się ZŁA.
Szanowny Muchomorze kim jesteś DOBREM czy ZŁEM?
Piknie to ująłeś Eko, i jak się tu z Tobą nie zgodzić? Tak na okrągło to fajny z Ciebie ktoś,ale, no właśnie, jest to małe ale. Cóż świat nie jest czarno biały, odcienie szarości przeważają.Nikt nie jest doskonały. Błędy popełnia każdy, ale trwanie w błędzie i namawianie innych do błędów, które samemu się popełniło, to już jest ciężki grzech. Bądź pozdrowiony.
@Anita
🙂
Pytania do Wałesy
Oto treść siedemnastu pytań i oświadczenia Anny Walentynowicz z 1995r
Na naszych oczach przeszłość ulega przekłamaniu , manipulacji. By ocalić prawdę ktoś musi zapytać o fakty. Dopóki żyją jeszcze ich świadkowie. Lata wspólnej działalności nakładają na mnie obowiązek zadania kandydatowi na urząd prezydenta RP-Lechowi Walęsie kilku pytań. Oświadczam ,że biorę pełną odpowiedzialność za treść tych pytań i zawarte w nich sugestie. Życzę sobie przeprowadzenia dowodu prawdy przed sądem.
1. Czy pamiętasz , jak w styczniu 1971r. przyznałeś, że na żądanie SB dokonywałeś identyfikacji uczestników zajść grudniowych z fotografii i filmu?
2. Dlaczego okłamałeś wszystkich mówiąc o przeskoczeniu płotu, podczas gdy na strajk 14.08.1980r. zostałeś dowieziony motorówką z Dowództwa Marynarki Wojennej w Gdyni?
3. Jak godziłeś swoją katolicką moralność z głośnymi przygodami, o które żona robiła ci publicznie awantury w 1980r ?
4. 9 grudnia 1980r przyznano ” Solidarności ” pierwszą nagrodę -30 tys. USD. Co zrobiłeś z tymi pieniędzmi ?
5. Co zrobiłeś z 60 tys. USD nagrody szwedzkiej prasy, które miałeś przekazać na Panoramę Racławicką ,lecz nigdy nie przekazałeś?
6. Czy mieszkanie na ul. Polanki 52 kupiłeś, czy otrzymałeś w darze i od kogo?
7. W jakiej kwocie Bagsik i inni biznesmeni finansowali Twoją pierwszą kampanię wyborczą?
8 Czy uważasz za właściwe, że Glowa Państwa lokuje pieniądze w bankach zagranicznych, wbrew polskiemu prawu?
9 Czy byłeś w 1981 r. informowany przez Prezydium MKZ, że M. Wachowski jest kapitanem SB ?
10. Czy Wachowski posiada Twoje zdjęcia ze wspólnych orgii i dlatego nie reagowałeś na jego poczynania?
11. Czy SB szantażowała Cię ujawnieniem wszczętych postępowań karnych o kradzieże przed Sądem dla nieletnich i Sądem Rejonowym wymuszając płatną współpracę?
12. Za jakie zasługi w obozie w Arlamowie przyznano Ci prawo polowania z Kiszczakiem i 5-tygodniowy pobyt z całą rodziną, gdy innym odmawiano zwykłych widzeń?
13. Czy pamiętasz swoją wypowiedź na Kongresie USA ” lokujcie swe kapitały w Polsce, bo na nędzy i głupocie można najlepiej zarobić”. Czy nadal tak sądzisz?
14. Z jakiej obietnicy wyborczej wywiązałeś się ?
15. Czy teraz potrafisz odpowiedzieć na pytanie A. Gwiazdy z I Zjazdu Solidarności- jak wygląda dogadanie się Polaka z Polakiem, gdy jeden jest zdrajcą?
16. Kiedy spełnisz publiczne obietnice rozliczenia się z majątku i wskażesz jego prawdziwe źródła, bo „twoje” książki przyniosły straty? Podobnie z obietnicą wyjaśnienia stosunków z SB ?
17. Czy nie dosyć już kłamstw, krętactw, niekompetencji, pazerności, czy Ty naprawdę nie boisz się Boga, Lechu ?
Gdańsk , dn. 25.09.1995r. Anna Walentynowicz
ODPOWIEDZ
2009-04-18 10:38
~POmroczność jasna
Według „EKO-LAS” Sytuacja jest jasna, ruscy zamordowali setki tysięcy polskich patriotów ( w obozach i w lesie ), a Polakom zmarło z głodu i chorób parę tysięcy jeńców po wojnie w 1920r. Straty były po obu stronach, więc po co do tego wracać, posypmy sobie głowę popiołem i przeprośmy. Przecież to nasi nowi przyjaciele (nieba chcą nam przychylić ).
@antypig
Szanowny antypigu, prawdą jest to co napisałeś do słów:
„Według „EKO-LAS” Sytuacja jest jasna”,
– i na tych słowach prawda wypowiadania prze Ciebie się kończy.
Tworzysz tak zwane fakty medialne, przeplatane informacjami prawdziwymi dla uwiarygodnienia tych „faktów”.
Wprawdzie wywody EKO nie zasługują na odpowiedź i zadawane pytania, zwłaszcza, że sam nie odpowiada pod jego adresem. „Muchomorze, czy jesteś dobrem czy złem”? Według znanego wieszcza jest zasadą, że nigdy nie oceniajcie się sami. Sprawiedliwi ocenią was obiekywnie. Ponadto, jako chrześcijanin wierzę, że trzeba stanąć przed obliczem najwyższego i ocena będzie sprawiedliwa w stosunku do zasług. Dlatego pytanie uważam za idiotyczne. Odnośnie członków PZPR to wielu było zniewolonych, za przeszłość swoich rodzin i aby jakoś przetrwać wstąpiło do znienawidzonej partii. Wielu zostało skuszonych przez ofertę stanowisk, przecież żadne stanowisko kierownicze bez rekomendacji aparatu partyjnego nie było obsadzane. Wielu uwierzyło zakłamanej nauce historii i dało się przekonać do zbrodniczej ideologii komunizmu, obecnie zakazanej na równi z faszyzmem. W czasie próby w 1980r, gdy poznali prawdę odstąpiło od zbrodniczej ideologii i przeszło do farmacji patriotyczno-niepodległosciowej. Najgorsi są ci co mimo oczywistej prawdy i zbrodni komunistycznych na narodzie polskim, dalej trwają w tej idei, kultywują niechlubną tradycję. dokonują wendety na osobach, dzięki którym mamy wolną ojczyznę. Polacy muszą pamiętać komunie tragedię rodaków na kresach wschodnich, gdzie komuna sowiecka w drodze zsyłek wysiedliła ziemie polskie. Zsyłki na Syberię, Komyłę, Kazachstan w nieludzkich warunkach i w Łagrach zginęło ponad milion rodaków. Do dziś ich potomkowie klepią biedę, jako wygnańcy.Symbolem mordów jest Katyń. Dodać do tego należy zbiorowe mordy Polaków na Wołyniu, Małopolsce przez ukraińskie OUN,UPA około 90tys istnień ludzkich. Obecnie na Ukrainie Banderze współpracująym z hitleryzmem stawia się pomniki. Tym niech się zajmą indywidua w rodzaju EKO,obroną godności wymordowanych Polaków, a nie atakami na Kościół Katolicki.Stawianie do oceny na równi aparatu komuny i hierarchii Kościoła, to obraza wartości narodowych. Kościół katolicki w czasie rozbiorów poniósł olbrzymie zasługi w utrzymaniu polskości, patriotyzmu. W wojnie Polsko-bolszewickiej duchowni stanęli w szeregach obronców razem z żołnierzami. Podczas okupacji hitlerowskiej ginęli za współpracę z armią podziemną. Za okupacji sowieckiej atakowani i więzieni duchowni z Prymasem Wyszyńskim nie ugięli się wrogiej dla Polaków ideologii. W 1980r Kościół czynnie wspierał ruch wolnościowy Solidarność, dzięki wsparciu naszego Papieża mamy wolną ojczyznę. Dla odmiany co zafundowała nam komuna. Atak na młode tworzące się Państwo Polskie II RP. Rozbiór Polski wspólnie z hitlerem w 1939r. Zsyłki i mordy Polaków na kresach. Zagrabienie rdzennych ziem polskich na wschodzie w latach 1944-45. Mord inteligencji polskiej policjantów, oficerów z obozów Starobielsku, Ostaszkowie, Kozielsku, symbol Katyń, gdzie sowieci do dziś nie przyznają się do zbrodni ludobójstwa, do czego przychylają się PO-wcy. Objęcie okupacją reszty Polski na 45 lat. Mordy na żołnierzach AK, NSZ. Ogłupienie wsi polskiej reformą rolną, aby od 1949r odbierać im ziemię i zapędzać do kołchozów, zwanych spóldzielniami produkcyjnymi.Obkładanie rolników na wzór hitlera kontygentem zwanym obowiązkowymi dostawami.Zwalczanie religii nardowej, jaką jest chrześcijaństwo. W 1981r wytoczenie wojny własnemu narodowi.Zawarcie przez komunistów polskich poniżającego traktatu z Sowietami, uznającego granicę na Bugu oraz zobowiązanie się do wypłacenia odszkodowań za utracone mienie Polaków na wschodzie.Sowieci nie tylko zagrabili ziemie polskie, ale koszty odszkodowań zepchnęli na powstające ze zgliszcz okupowane Państwo Polskie. Czyż może coś być bardziej okrutnego? Sprawa odszkodowań nie załatwoina do dziś.To są zasługi komuny dla Polski. Teraz pogrobowcy zbrodniczego systemu uzurpują sobie prawo do porównań, gdy postępowy świat uznał faszyzm i komunizm za ideologie zbrodnicze. Wstyd dla nas Polaków, że resztki tego typu formacji próbują podnosić głos i przedstawiać chore racje.
Naturalne prawo wypierania.
Każda uznawana za dobrą, wartość, -niezależnie od formy, którą reprezentuje, czy to mamy do czynienie z pieniądzem, czy to porównujemy żywność, inne towary, poprzez wartość określającą zachowania ludzkie, ich charaktery, oczekiwania i dążenia, – naturalnym rytmem zmierza do jej nieświadomego deprecjonowania, proporcjonalnie do upływu czasu, w jakim dokonywana jest jej obserwacja.
Obserwacje wykonywane dzisiaj, – dzięki rejestrowanej internetowej komunikacji, dają możliwości analizy dążeń i zachowań rozmówców na forach internetowych, blogach i innych podobnych środkach internetowego zaistnienia.
Tematyka poruszana w komentarzach na blogach, forach dyskusyjnych lub opiniach pod publikowanymi artykułami jest zwierciadłem rzeczywistości.
Wiedząc o tym, – świadomi tego, celowo stwarzają swoją pożądaną wirtualną teraźniejszość, dzięki której decydują o podążaniu prawdziwego rzeczywistego świata w kierunku przez siebie oczekiwanym.
W tym całym szumie przedstawianych alternatyw, dużą pozytywną rolę stara się spełnić współczesny Stańczyk .
Dzisiejszy Stańczyk, jak zawsze u historycznych jego wcieleń bywało, nie może otwarcie przekazać tego co ma do przekazania. Tekst pisany, jest niepodważalnym dowodem, a internet nie jest wcale anonimowy.
Jak więc Stańczyk ma dotrzeć do świadomości rozmówców w ważkich, najważniejszych kwestiach?
Warto czasami poświęcić minutkę na zastanowienie się, zanim swojego rozmówcę wyzwiemy od czci i wiary.
Stanu bezkarnej Wolności Słowa przecież nigdy nie było w historii świata, to dlaczego stan taki miałby dzisiaj istnieć?
Rola współczesnego Stańczyka jest niezwykle niebezpieczna, a w środowiskach tematycznych rozmówców internetowych – częstokroć jest poddawany celowemu poniżaniu, a jego tezy wyszydzane.
Tym niemniej, to właśnie działania współczesnych Stańczyków pozwalają na spowolnienie procesów wypierania wartości i ich deprecjonowania. To ich działania „kupują” nam czas bezpiecznego zastanowienia.
Otaczające nas Środowisko Naturalne powstawało na tyle długo, że odrobina zastanowienia nad jego dalszym funkcjonowaniem byłaby na pewno wskazana.
A może czas zastanowienia już dobiegł niezauważalnie do końca, omiatany jak zwykle tematami zastępczymi.
—————————————————–
Miło mi było gościć na Prawym Lesie.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie 🙂 😉
– dla zaiteresowanych podaję kontakt: [email protected]
@EKO, wiedziałam, pozdrówka.
USA Stany Zjednoczone…
I jak tu nie być optymistą ?. Moi dotychczasowi wrogowie okazali się — jak dotąd — takimi świniami, jak przewidziałem. S. Lec. Czy znasz podstawowe Techniki Manipulacji ? Thx & Regards… :-)…
[…] http://prawylas.pl/2012/03/01/narodowy-dzien-zolnierzy-wykletych/ […]
[…] http://prawylas.pl/2012/03/01/narodowy-dzien-zolnierzy-wykletych/ […]