maj 2025
P W Ś C P S N
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031  

Archiwa

Kategorie

W. Adamczak znów skazany i wykluczony z Solidarności

W dniu 2 czerwca 2010 roku Komisja ZOZ NSZZ „Solidarność” przy RDLP we Wrocławiu podjęła uchwałę o ponownym wykluczeniu kolegi Wojciecha Adamczaka z szeregów związku NSZZ „Solidarność”. Zdecydowaliśmy się na ten krok gdyż od czasu poprzedniej naszej uchwały o wykluczeniu kolegi W. Adamczaka z dnia 10.02.2010 r. pojawiły się nowe okoliczności świadczące o nieustającym dążeniu W. Adamczaka do zniszczenia naszej organizacji związkowej poprzez szykany w stosunku do jej poszczególnych członków. Mamy tu na myśli przede wszystkim, niezgodne z prawem zwolnienie dyscyplinarne wiceprzewodniczącego naszej Komisji, kolegę Piotra Tałałasa.
Potwierdzeniem słuszności naszej decyzji jest wyrok Sądu Rejonowego dla Wrocławia – Śródmieścia z dnia 25 czerwca br. w uzasadnieniu którego stwierdzono, że zwalniając P. Tałałasa W. Adamczak rażąco naruszył przepisy prawa pracy. W załączeniu przesyłamy skan uchwały o wykluczeniu oraz wyroku sądu.

Komisja ZOZ NSZZ „Solidarność”
przy RDLP we Wrocławiu


Nie ma przeszkód w podwyżce wartości punktu

Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej, po kilku próbach storpedowania aneksu do Ponadzakładowego Układu Zbiorowego Pracy Pracowników Lasów Państwowych, zatwierdziło w końcu zmianę wartości punktu bazowego. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby podwyżki płac w Lasach Państwowych stały się faktem. Z naszych ustaleń wynika, że informacja o podwyżkach lada dzień trafi do nadleśnictw.

Prof. Jan Szyszko pyta B. Komorowskiego

Jeszcze raz o prywatyzacji Lasów Państwowych



Janusz Śniadek – Boję się skupienia władzy w ręku tak aroganckiej władzy

Obowiązkowy spęd nadleśniczych na wiec wyborczy Komorowskiego

Wiecem wyborczym Bronisława Komorowskiego okazały się być centralne obchody Dni Lasu w Jabłonnej. Ci, którzy przyjechali świętować byli niemile zaskoczeni, że głównym punktem obchodów było spotkanie z kandydatem na Prezydenta RP Bronisławem Komorowskim. Rozwiązał się w ten sposób problem, dlaczego nadleśniczowie zobowiązani byli przymusowo przyjechać do Jabłonnej. Leśniczowie nie byli raczej mile widziani, bo tak poważne sprawy „widzą z poziomu budy dla psa” i mogliby wygwizdać kandydata. Nie zapomniano również „zapomnieć”  zaprosić na obchody Dni Lasu tej części Solidarności, która nie wchodzi w d… Platformie Obywatelskiej. Potwierdza to Grażyna Zagobelna w artykule z Rzeczpospolitej „Komorowski z dubeltówką” (http://www.rp.pl/artykul/406464,495175.html)
…Część leśników nie została w ogóle zaproszona. – Przykro nam, że nie dostaliśmy nawet jednego zaproszenia – mówi Grażyna Zagrobelna z Nadleśnictwa Oleszyce w Podkarpackiem, członkini leśniczej „Solidarności”. Według niej nie zaproszono m.in. leśników, którzy w 2007 roku protestowali przeciwko poparciu w wyborach PO przez leśniczą „S”. Na jej czele stał wówczas Marian Pigan, obecnie dyrektor generalny Lasów Państwowych. To właśnie on zaprosił Komorowskiego na spotkanie z leśnikami.

Kandydat oczywiście zaprzeczył, jakoby chciał prywatyzować Lasy Państwowe (proponujemy panu Marszałkowi „przypominacz” z Głosu Lasu opublikowany na naszej stronie). Wyraził się też opinię, że to minister rządu PiS chciał Lasy sprywatyzować (pewnie minister Szyszko), bo On był wtedy Ministrem Środowiska). Zapomniał tylko dodać, że obecne Ministerstwo Środowiska przygotowało zmiany ustawy o lasach dające możliwość wyprowadzenia z Lasów Państwowych sprzedaży drewna. nie musimy chyba nikomu udowadniać, że skończy się to, jak u naszych południowych sąsiadów, szybką utratą samodzielności finansowej i „koniecznością” zmian struktury organizacyjnej w kierunku spółki albo przejęcia ochrony i hodowli lasu przez budżet państwa, a śmietanka w prywatne ręce. Zresztę Dyrektor Generalny, na jednym ze spotkań  potwierdził nasze przypuszczenia i z ubolewaniem stwierdził, że obecna forma organizacyjna Lasów Państwowych jest nie do utrzymania.

To jak Panie Marszałku, jest Pan za prywatyzacją, czy, może, jak orzeka obecnie Sąd Okręgowy w Warszawie w/s prywatyzacji służby zdrowia, podziela Pan pogląd, że tzw komercjalizacja, komunalizacja czy inne twory słowne (aby tylko nie użyć słowa prywatyzacja) nie prowadzą do tak niechcianej przez Pana prywatyzacji.

Wzorzec autorytetu moralnego

Modyfikacja czytelnika

Poprawność polityczna, czyli tylko Nasz Dziennik broni dobrej gospodarki leśnej w Puszczy Białowieskiej

NASZ DZIENNIK
Środa, 16 czerwca 2010, Nr 138 (3764)

Leśnicy przebudowują Puszczę Białowieską w prawidłowy sposób i powinni robić to nadal, pseudoekolodzy nie powinni mieć tu nic do powiedzenia. Ośmieszyli się już raz, w sprawie łąk puszczańskich, zabraniając ich wykaszania w otulinie parku, i teraz rosną na nich turzyce

Pseudoekolodzy szargają dobre imię leśników

Z dr. inż. Włodzimierzem Poskrobką, specjalistą technologii drewna z 45-letnią praktyką, znawcą Puszczy Białowieskiej, mieszkańcem Hajnówki, rozmawia Adam Białous

Nazywanie Puszczy Białowieskiej „cudem natury” jest uzasadnione?
– Moim zdaniem, dzisiejszej Puszczy Białowieskiej nie można zaliczyć do „cudów natury”, jak to za ekologami czyni większość mediów. Kiedyś może nasza puszcza była takim cudem. Ale to się skończyło wraz z wybuchem I wojny. Przez dziesięciolecia trwało grabieżcze użytkowanie Puszczy Białowieskiej. Cięli ją bez opamiętania Niemcy, potem Anglicy z firmy Century, potem Sowieci, znów Niemcy, także w Polsce Ludowej wycięto sporo. Niemcy i Anglicy wycięli najpiękniejsze dęby, sosny, jesiony. Wskutek tych wszystkich szkodliwych działań doprowadzono do stanu, w którym około 65 proc. puszczy zostało zdewastowane. Mało tego, tych obszarów nie zalesiano. Są tam dziś samosiejki: brzozy, olchy, osiki. To są po prostu chwasty puszczańskie. Mają dziś po 60-80 lat i Lasy Państwowe w ramach Leśnego Kompleksu Promocyjnego mają prawo je wycinać. Na wyciętych terenach są sadzone drzewa właściwe dla danego miejsca w puszczy – sosny, dęby, jesiony. To jest odpowiednia gospodarka w puszczy. Jeśli te tereny staną się parkiem, chwasty pozostaną nietknięte, a drzewa szlachetne z czasem wymrą bez następców, bo pod starym dębem młody sam nie urośnie ze względu na brak światła. To będzie dopiero ten „cud natury” według ekologów. Trzeba jednak też wiedzieć, że – mimo silnej eksploatacji lasów puszczańskich w przeszłości – nadal w nadleśnictwach puszczańskich, według danych prof. Aleksandra W. Sokołowskiego, około 10 proc. lasów stanowią lasy naturalne i zbliżone do naturalnych, a łącznie około 35 proc. terytorium stanowią zbiorowiska leśne i nieleśne istotne dla ochrony różnorodności biologicznej naszej przyrody. Przy tym trzeba podkreślić, że lasy wykazujące cechy naturalności są już w większości chronione – w 21 rezerwatach o powierzchni ponad 12 tys. ha, w których teraz obowiązuje ochrona bierna. Taki jest aktualny stan zarządzania lasami i ich ochrony w Nadleśnictwach Leśnego Kompleksu Promocyjnego Puszcza Białowieska, który akceptuje społeczność puszczańskich gmin.

Ekolodzy podważają jednak działania pielęgnacyjne leśników…
– Leśnicy przebudowują puszczę w prawidłowy sposób i powinni robić to nadal, pseudoekolodzy nie powinni mieć tu nic do powiedzenia. Ośmieszyli się już raz, w sprawie łąk puszczańskich, zabraniając ich wykaszania w otulinie parku, i teraz rosną na nich turzyce. Nie ma pokarmu dla zwierząt, nie ma miejsc do zdobywania pożywienia przez ptaki drapieżne. Teraz zaleca się wykaszanie łąk – ekolodzy widać mogą mówić raz tak, raz inaczej bez ponoszenia konsekwencji. Leśnicy są prawdziwymi obrońcami puszczy, a ekolodzy, moim zdaniem, zjawili się tu tylko dla interesu. Niestety, Ministerstwo Środowiska wyraźnie im sprzyja. Podam przykład dobrze to obrazujący. Kiedy przyjechał do nas poprzedni minister środowiska, pan Maciej Nowicki, gdy tylko wysiadł z samochodu, od razu podszedł do grupki ekologów, mówiąc: „Jestem z wami”. Obok stało kilkudziesięciu leśników, minister nawet nie raczył do nich podejść i się przywitać. A przecież to oni są prawdziwymi obrońcami polskich lasów. Byłem na stypendiach w wielu krajach europejskich, tam lasy sprywatyzowano, dlatego mocno je zniszczono. Nasze lasy są przy nich piękne i bogate – i za to chwała naszym leśnikom. A ilu leśników oddało życie za Polskę w czasie wojny? Dlatego zarzuty ekologów, którzy szargają dobre imię leśników, wymyślając dla własnych małych interesów jakieś oszczerstwa, jakoby leśnicy niszczyli lasy, są dla mnie największą nikczemnością!

Pan tłumaczy, że Puszczę Białowieską trzeba chronić przez racjonalną gospodarkę leśną i pielęgnację. Ekolodzy za nic mają jednak tezy leśników i twierdzą, że puszcza obroni się sama…
– Ekolodzy nie mają na poparcie tej utopii żadnych poważnych argumentów. Mówią rzeczy wyssane z palca. Weźmy tę sytuację sprzed kilku dni, kiedy wyjazdowe zebranie miała w Białowieży senacka Komisja Środowiska. Kiedy miejscowi przedsiębiorcy, fachowcy leśni, a nawet prości mieszkańcy tych ziem udowadniali rzeczowo, że poszerzenie obszaru parku, gdzie jest lansowana przez ekologów ochrona bierna, będzie ze szkodą dla wszystkich, ośmiu obecnych tam ekologów słuchało tego ze spuszczonymi głowami, nie potrafiąc przedstawić ani jednego kontrargumentu. Aż żal było na nich patrzeć…

Mieszkańcy mówią, że ekolodzy są tu tylko dla pieniędzy…
– A jak inaczej określić działanie choćby pana Adama Wajraka, który za słynny artykuł promujący poszerzenie parku drukowany w „Gazecie Wyborczej” bierze grube pieniądze? Albo ci ekolodzy, którzy tu ciągle łażą, szukają jakiejś afery, protestują, bojkotują produkty puszczańskich zakładów, utrudniają, jak mogą, życie miejscowym, przecież oni nie pracują, więc skąd mają pieniądze? My, którzy tu żyjemy i ich obserwujemy, widzimy, jak drogimi samochodami jeżdżą, w jakich najdroższych restauracjach przesiadują, w jakich willach mieszkają, kupują najdroższe drzewo opałowe, budowlane, ile tylko chcą. Pytanie rodzi się samo: skąd mają na to pieniądze? Są młodzi, nie są nigdzie zatrudnieni? A przy tym u miejscowych często bieda aż piszczy, a ekolodzy chcą jeszcze i ten ostatni grosz im zabrać. W takiej sytuacji łatwo o wybuch emocji i różne domysły.

Na czym polega spór o to, jak opiekować się puszczą?
– Nie jest tajemnicą, że już od kilkunastu lat istnieje merytoryczny spór między kierownictwem BPN połączonym z ekstremą ekologiczną a leśnikami z nadleśnictw puszczańskich w kwestii wyboru metody ochrony lasów Puszczy Białowieskiej. Pierwsi uważają, że na terenie całej puszczy powinna obowiązywać ochrona bierna, czyli bez udziału człowieka. Natomiast leśnicy są zdania, że w lasach nadleśnictw puszczańskich powinna dominować ochrona czynna (z wyłączeniem rzadkich zbiorowisk lasów bagiennych oraz naturalnych, w których ekosystem jest stabilny) – koniecznie z udziałem człowieka, ponieważ puszcza dziś się już sama nie obroni. Trzeba przy tym wyjaśnić, że od 1994 roku w lasach nadleśnictw obowiązuje ochrona czynna na zasadach zgodnych z zasadami Leśnego Kompleksu Promocyjnego, który oprócz ochrony czynnej przewiduje również hodowlę i pielęgnację drzewostanów młodego pokolenia. Ci, którzy dążą do otoczenia całej puszczy ochroną bierną, w istocie chcą doprowadzić do tego, by 15 mln m sześc. drewna, które się w niej znajduje, zamienić w próchnicę. Kiedyś stary puszczański gajowy powiedział mi krótko: „Nie ci niszczą puszczę, którzy racjonalnie wycinają drzewa, ale ci, którzy ich nie sadzą”.

Zgadza się Pan z tą maksymą?
– Tak, i nie tylko ja. Przytoczę tu konkretną sytuację. W październiku 2009 roku grupa radnych Rady Miasta w Hajnówce oraz grupa radnych powiatu hajnowskiego wyjechała autokarami do Nadleśnictwa Browsk, żeby zobaczyć, jak przebiega zagospodarowanie lasów puszczańskich w Leśnym Kompleksie Promocyjnym, gdzie prowadzona jest gospodarka leśna, i w Białowieskim Parku Narodowym, gdzie jej nie ma. Otóż, radni m.in. przeszli trybą graniczną kilka kilometrów do uroczyska Kosy Most i stwierdzili, że w lasach BPN masowo występują świerki z opadającą korą, opadającymi igłami oraz bez igieł i kory, a w podszyciu masowo występuje leszczyna i samosiewy grabu. Natomiast po stronie LKP występuje zdrowy las, bez suchych i opanowanych przez korniki drukarzy drzew, a na miejscach wyciętych świerków kornikowych są posadzone młode sadzonki dębu, klonu i lipy. Miejscowa ludność twierdzi, że tam, gdzie masowo występuje leszczyna, rozmnażają się kleszcze. Zwiedzający radni jednomyślnie ocenili ochronę bierną, czyli bez udziału człowieka, jako szkodliwą dla puszczy. Stwierdzili tak na podstawie tego, co sami zobaczyli. Każdy może tu przyjechać i się o tym przekonać.

Zdaniem miejscowych przedsiębiorców, obecna polityka leśna, która nakazuje pozostawienie wszystkich powalonych czy ściętych drzew w lesie aż do rozkładu, jest szkodliwa.
– Wpływowe organizacje ekologiczne doprowadziły do tego, że w puszczy obowiązuje obecnie rygorystyczny zakaz wyrębu drzew również w lasach gospodarczych nadleśnictw, zwłaszcza dębów w wieku ponad stu lat. Powoduje to, że praktycznie kilkadziesiąt tysięcy drzew dębu przeznacza się na pełną degradację biologiczną, czyli na próchnicę jako pokarm dla grzybów i owadów. Wprowadzono nawet zakaz pozyskania drewna z drzew po wiatrołomach. Te powalone przez huragan, także połamane, o ile są przydatne użytkowo, powinny być przeznaczone do sprzedaży na miejscowy rynek. Sama natura pokazała bowiem, że w tym miejscu należy uporządkować i odnowić las – drewno przeznaczone na degradację biologiczną, czyli próchnicę, na którą wystarczą konary, gałęzie, liście i pniaki, nieprzydatne części, pozostawiono by dla organizmów żywiących się obumarłym drewnem. Wykorzystanie takich sytuacji ma znaczenie sanitarne, gospodarcze i przyrodnicze. Niestety, dobre przemysłowe drewno, zgodnie z bezzasadną filozofią ekologów, zostawia się w lesie, by zgniło, a przecież gdyby je nawet teraz sprzedawać – ilu powodzianom państwo za te ogromne pieniądze mogłoby pomóc.

Dziękuję za rozmowę.

www.naszdziennik.pl

Myśliwskie pasje Bronisława Komorowskiego

Lubelski poseł PO nie jest wyjątkiem wśród politycznomyśliwskich znajomości kandydata PO na prezydenta.

Jak opowiada Ryszard Hys, emerytowany leśniczy z Janowa Lubelskiego, w 2001 roku Bronisław Komorowski przyjeżdżał tam na polowania z przedstawicielami ówczesnego rządu SLD. Potwierdzają to w rozmowach z „Rz” inni leśnicy pracujący wówczas w Janowie.

Komorowski polował na grubego zwierza, głównie jelenie i sarny. Organizatorem był nieżyjący już Jan Okruch, w latach 2002 – 2006 dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie (z nominacji SLD).

– Gdy przyjeżdżał Komorowski, zawsze czekał na niego leśniczy ze służbowym samochodem – opowiadają leśniczy.

O wspólnych polowaniach Komorowskiego z politykami SLD mówią też pracownicy nadleśnictwa w Rudniku w podkarpackiem. Widywali tam też wtedy szefa Bartimpeksu Aleksandra Gudzowatego oraz znanych aktorów, m.in. Bogusława Lindę. Do tych łowów dochodziło już w czasach AWS, gdy Komorowski był jednym z liderów Stronnictwa Konserwatywno-Liberalnego, a także szefem Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, a następnie szefem MON w rządzie Jerzego Buzka.

– Do Rudnika na polowanie Komorowskiego ściągnął Edward Tomecki, który nadleśnictwem w Rudniku kieruje do dziś jeszcze od czasów stanu wojennego – wspomina Krzysztof Roman, wówczas pracownik leśny.

W Rudniku powstał Ośrodek Hodowli Zwierzyny, by było do czego strzelać. Daniele sprowadzano nawet z Węgier. Zbudowano domek myśliwski dla polityków. Edward Tomecki odmówił „Rz” udzielenia jakichkolwiek informacji o polowaniach Komorowskiego. Uzasadnił to tym, że jest to element sfery prywatnej marszałka i nie ma związku z pełnioną przez niego funkcją publiczną. http://www.rp.pl/artykul/492843_Komorowski___noc_mysliwego_.html

Uchwały WZD NSZZ Solidarność leśników

Pamiętając o tym, że Przewodniczący KSPL nie znał uchwał, dlatego nie mógł ich realizować (jak zeznał podczas rozliczania się z minionej kadencji) publikujemy nowe uchwały, aby Pan Uleniecki nie mógł w przyszłości tłumaczyć się brakiem dostępu do dokumentów.
Jako kuriozalne należy traktować Stanowisko nr 1 podjęte na koniec zjazdu, przy bardzo niskiej frekwencji, które zafundowali delegaci z Wrocławia i Katowic, jako próbę zatuszowania ewidentnego łamania przez nich  statutu NSZZ Solidarność.