czerwiec 2010
P W Ś C P S N
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
282930  

Archiwa

Poprawność polityczna, czyli tylko Nasz Dziennik broni dobrej gospodarki leśnej w Puszczy Białowieskiej

NASZ DZIENNIK
Środa, 16 czerwca 2010, Nr 138 (3764)

Leśnicy przebudowują Puszczę Białowieską w prawidłowy sposób i powinni robić to nadal, pseudoekolodzy nie powinni mieć tu nic do powiedzenia. Ośmieszyli się już raz, w sprawie łąk puszczańskich, zabraniając ich wykaszania w otulinie parku, i teraz rosną na nich turzyce

Pseudoekolodzy szargają dobre imię leśników

Z dr. inż. Włodzimierzem Poskrobką, specjalistą technologii drewna z 45-letnią praktyką, znawcą Puszczy Białowieskiej, mieszkańcem Hajnówki, rozmawia Adam Białous

Nazywanie Puszczy Białowieskiej „cudem natury” jest uzasadnione?
– Moim zdaniem, dzisiejszej Puszczy Białowieskiej nie można zaliczyć do „cudów natury”, jak to za ekologami czyni większość mediów. Kiedyś może nasza puszcza była takim cudem. Ale to się skończyło wraz z wybuchem I wojny. Przez dziesięciolecia trwało grabieżcze użytkowanie Puszczy Białowieskiej. Cięli ją bez opamiętania Niemcy, potem Anglicy z firmy Century, potem Sowieci, znów Niemcy, także w Polsce Ludowej wycięto sporo. Niemcy i Anglicy wycięli najpiękniejsze dęby, sosny, jesiony. Wskutek tych wszystkich szkodliwych działań doprowadzono do stanu, w którym około 65 proc. puszczy zostało zdewastowane. Mało tego, tych obszarów nie zalesiano. Są tam dziś samosiejki: brzozy, olchy, osiki. To są po prostu chwasty puszczańskie. Mają dziś po 60-80 lat i Lasy Państwowe w ramach Leśnego Kompleksu Promocyjnego mają prawo je wycinać. Na wyciętych terenach są sadzone drzewa właściwe dla danego miejsca w puszczy – sosny, dęby, jesiony. To jest odpowiednia gospodarka w puszczy. Jeśli te tereny staną się parkiem, chwasty pozostaną nietknięte, a drzewa szlachetne z czasem wymrą bez następców, bo pod starym dębem młody sam nie urośnie ze względu na brak światła. To będzie dopiero ten „cud natury” według ekologów. Trzeba jednak też wiedzieć, że – mimo silnej eksploatacji lasów puszczańskich w przeszłości – nadal w nadleśnictwach puszczańskich, według danych prof. Aleksandra W. Sokołowskiego, około 10 proc. lasów stanowią lasy naturalne i zbliżone do naturalnych, a łącznie około 35 proc. terytorium stanowią zbiorowiska leśne i nieleśne istotne dla ochrony różnorodności biologicznej naszej przyrody. Przy tym trzeba podkreślić, że lasy wykazujące cechy naturalności są już w większości chronione – w 21 rezerwatach o powierzchni ponad 12 tys. ha, w których teraz obowiązuje ochrona bierna. Taki jest aktualny stan zarządzania lasami i ich ochrony w Nadleśnictwach Leśnego Kompleksu Promocyjnego Puszcza Białowieska, który akceptuje społeczność puszczańskich gmin.

Ekolodzy podważają jednak działania pielęgnacyjne leśników…
– Leśnicy przebudowują puszczę w prawidłowy sposób i powinni robić to nadal, pseudoekolodzy nie powinni mieć tu nic do powiedzenia. Ośmieszyli się już raz, w sprawie łąk puszczańskich, zabraniając ich wykaszania w otulinie parku, i teraz rosną na nich turzyce. Nie ma pokarmu dla zwierząt, nie ma miejsc do zdobywania pożywienia przez ptaki drapieżne. Teraz zaleca się wykaszanie łąk – ekolodzy widać mogą mówić raz tak, raz inaczej bez ponoszenia konsekwencji. Leśnicy są prawdziwymi obrońcami puszczy, a ekolodzy, moim zdaniem, zjawili się tu tylko dla interesu. Niestety, Ministerstwo Środowiska wyraźnie im sprzyja. Podam przykład dobrze to obrazujący. Kiedy przyjechał do nas poprzedni minister środowiska, pan Maciej Nowicki, gdy tylko wysiadł z samochodu, od razu podszedł do grupki ekologów, mówiąc: „Jestem z wami”. Obok stało kilkudziesięciu leśników, minister nawet nie raczył do nich podejść i się przywitać. A przecież to oni są prawdziwymi obrońcami polskich lasów. Byłem na stypendiach w wielu krajach europejskich, tam lasy sprywatyzowano, dlatego mocno je zniszczono. Nasze lasy są przy nich piękne i bogate – i za to chwała naszym leśnikom. A ilu leśników oddało życie za Polskę w czasie wojny? Dlatego zarzuty ekologów, którzy szargają dobre imię leśników, wymyślając dla własnych małych interesów jakieś oszczerstwa, jakoby leśnicy niszczyli lasy, są dla mnie największą nikczemnością!

Pan tłumaczy, że Puszczę Białowieską trzeba chronić przez racjonalną gospodarkę leśną i pielęgnację. Ekolodzy za nic mają jednak tezy leśników i twierdzą, że puszcza obroni się sama…
– Ekolodzy nie mają na poparcie tej utopii żadnych poważnych argumentów. Mówią rzeczy wyssane z palca. Weźmy tę sytuację sprzed kilku dni, kiedy wyjazdowe zebranie miała w Białowieży senacka Komisja Środowiska. Kiedy miejscowi przedsiębiorcy, fachowcy leśni, a nawet prości mieszkańcy tych ziem udowadniali rzeczowo, że poszerzenie obszaru parku, gdzie jest lansowana przez ekologów ochrona bierna, będzie ze szkodą dla wszystkich, ośmiu obecnych tam ekologów słuchało tego ze spuszczonymi głowami, nie potrafiąc przedstawić ani jednego kontrargumentu. Aż żal było na nich patrzeć…

Mieszkańcy mówią, że ekolodzy są tu tylko dla pieniędzy…
– A jak inaczej określić działanie choćby pana Adama Wajraka, który za słynny artykuł promujący poszerzenie parku drukowany w „Gazecie Wyborczej” bierze grube pieniądze? Albo ci ekolodzy, którzy tu ciągle łażą, szukają jakiejś afery, protestują, bojkotują produkty puszczańskich zakładów, utrudniają, jak mogą, życie miejscowym, przecież oni nie pracują, więc skąd mają pieniądze? My, którzy tu żyjemy i ich obserwujemy, widzimy, jak drogimi samochodami jeżdżą, w jakich najdroższych restauracjach przesiadują, w jakich willach mieszkają, kupują najdroższe drzewo opałowe, budowlane, ile tylko chcą. Pytanie rodzi się samo: skąd mają na to pieniądze? Są młodzi, nie są nigdzie zatrudnieni? A przy tym u miejscowych często bieda aż piszczy, a ekolodzy chcą jeszcze i ten ostatni grosz im zabrać. W takiej sytuacji łatwo o wybuch emocji i różne domysły.

Na czym polega spór o to, jak opiekować się puszczą?
– Nie jest tajemnicą, że już od kilkunastu lat istnieje merytoryczny spór między kierownictwem BPN połączonym z ekstremą ekologiczną a leśnikami z nadleśnictw puszczańskich w kwestii wyboru metody ochrony lasów Puszczy Białowieskiej. Pierwsi uważają, że na terenie całej puszczy powinna obowiązywać ochrona bierna, czyli bez udziału człowieka. Natomiast leśnicy są zdania, że w lasach nadleśnictw puszczańskich powinna dominować ochrona czynna (z wyłączeniem rzadkich zbiorowisk lasów bagiennych oraz naturalnych, w których ekosystem jest stabilny) – koniecznie z udziałem człowieka, ponieważ puszcza dziś się już sama nie obroni. Trzeba przy tym wyjaśnić, że od 1994 roku w lasach nadleśnictw obowiązuje ochrona czynna na zasadach zgodnych z zasadami Leśnego Kompleksu Promocyjnego, który oprócz ochrony czynnej przewiduje również hodowlę i pielęgnację drzewostanów młodego pokolenia. Ci, którzy dążą do otoczenia całej puszczy ochroną bierną, w istocie chcą doprowadzić do tego, by 15 mln m sześc. drewna, które się w niej znajduje, zamienić w próchnicę. Kiedyś stary puszczański gajowy powiedział mi krótko: „Nie ci niszczą puszczę, którzy racjonalnie wycinają drzewa, ale ci, którzy ich nie sadzą”.

Zgadza się Pan z tą maksymą?
– Tak, i nie tylko ja. Przytoczę tu konkretną sytuację. W październiku 2009 roku grupa radnych Rady Miasta w Hajnówce oraz grupa radnych powiatu hajnowskiego wyjechała autokarami do Nadleśnictwa Browsk, żeby zobaczyć, jak przebiega zagospodarowanie lasów puszczańskich w Leśnym Kompleksie Promocyjnym, gdzie prowadzona jest gospodarka leśna, i w Białowieskim Parku Narodowym, gdzie jej nie ma. Otóż, radni m.in. przeszli trybą graniczną kilka kilometrów do uroczyska Kosy Most i stwierdzili, że w lasach BPN masowo występują świerki z opadającą korą, opadającymi igłami oraz bez igieł i kory, a w podszyciu masowo występuje leszczyna i samosiewy grabu. Natomiast po stronie LKP występuje zdrowy las, bez suchych i opanowanych przez korniki drukarzy drzew, a na miejscach wyciętych świerków kornikowych są posadzone młode sadzonki dębu, klonu i lipy. Miejscowa ludność twierdzi, że tam, gdzie masowo występuje leszczyna, rozmnażają się kleszcze. Zwiedzający radni jednomyślnie ocenili ochronę bierną, czyli bez udziału człowieka, jako szkodliwą dla puszczy. Stwierdzili tak na podstawie tego, co sami zobaczyli. Każdy może tu przyjechać i się o tym przekonać.

Zdaniem miejscowych przedsiębiorców, obecna polityka leśna, która nakazuje pozostawienie wszystkich powalonych czy ściętych drzew w lesie aż do rozkładu, jest szkodliwa.
– Wpływowe organizacje ekologiczne doprowadziły do tego, że w puszczy obowiązuje obecnie rygorystyczny zakaz wyrębu drzew również w lasach gospodarczych nadleśnictw, zwłaszcza dębów w wieku ponad stu lat. Powoduje to, że praktycznie kilkadziesiąt tysięcy drzew dębu przeznacza się na pełną degradację biologiczną, czyli na próchnicę jako pokarm dla grzybów i owadów. Wprowadzono nawet zakaz pozyskania drewna z drzew po wiatrołomach. Te powalone przez huragan, także połamane, o ile są przydatne użytkowo, powinny być przeznaczone do sprzedaży na miejscowy rynek. Sama natura pokazała bowiem, że w tym miejscu należy uporządkować i odnowić las – drewno przeznaczone na degradację biologiczną, czyli próchnicę, na którą wystarczą konary, gałęzie, liście i pniaki, nieprzydatne części, pozostawiono by dla organizmów żywiących się obumarłym drewnem. Wykorzystanie takich sytuacji ma znaczenie sanitarne, gospodarcze i przyrodnicze. Niestety, dobre przemysłowe drewno, zgodnie z bezzasadną filozofią ekologów, zostawia się w lesie, by zgniło, a przecież gdyby je nawet teraz sprzedawać – ilu powodzianom państwo za te ogromne pieniądze mogłoby pomóc.

Dziękuję za rozmowę.

www.naszdziennik.pl

5 komentarzy Poprawność polityczna, czyli tylko Nasz Dziennik broni dobrej gospodarki leśnej w Puszczy Białowieskiej

  • Solidarite

    to jest chyba piewszy tekst w Naszym Dzienniku z którym się zgadzam…no gratuluje…chyba Jarosław tak działa na ludzi 😛

  • antypig

    Niejednokrotnie spotykałem się z sytuacją gzie przychylność „ekologów” zależała od tego jak wysokie otrzymają wynagrodzenie za zleconą im konsultację w danej sprawie. A „ekolog” uprawniony do wystawiania opinii nie musi mieć wykształcenia (może być studentem) byle by był wskazany przez zaprzyjaźnionego doktora czy profesora. Zwyczajne zbieranie haraczu i sposób na życie.

  • Rycho

    Solidarite ty czytasz tylko Wyborczą dlatego nie masz pojęcia ile dobrego o leśnikach pisze Nasz Dziennik musisz wyjśc z tego amoku

  • Jaśniepan

    …a ile dobrego pisała Rzepa… szczególnie w kontekście wyciągów 🙂

  • eptesicus

    niestety pan dr Poskrobka nie jest biologiem, ani leśnikiem (o hodowli lasu też niewiele wie), w ogóle nie jest przyrodnikiem, tylko specjalistą technologii drewna. Człowiekiem, który w lesie widzi tylko deski, a wypowiada się w dziedzinie nie należącej do jego kompetencji. Który nie rozumie, że las, jako jedyny typ ekosystemu w naszej strefie klimatycznej (może za wyjątkiem wód i niektórych typów torfowisk), nie jest uzależniony od gospodarki człowieka. Owszem, jak człowiek w nim gospodaruje – prowadzi eksploatację drewna – musi też prowadzić zabiegi hodowlane aby utrzymać trwałość drzewostanu. Ale tylko wtedy. Zaprzestanie gospodarki leśnej rozpoczyna spontaniczną renaturyzację drzewostanu. Puszcza Białowieska stanowi ułamek procenta polskich lasów i bajdurzenie o jej znaczeniu ekonomicznym („ile to pieniędzy dla powodzian”) jest demagogią, bo nawet gdyby całą puszczę otoczyć ochroną ścisłą, to jest to kropla w morzu rocznej produkcji Lasów Państwowych. Co do ochrony czynnej ekosystemów NIELEŚNYCH, to jest to po prostu postęp wiedzy naukowej – dlatego teraz nakazuje się kosić te łąki, a kiedyś być może zalecano odwrotnie. Technologia drewna też się zmieniła przez 45 lat i pan Poskrobka nie oburza się, że „kiedyś mówili tak, a dziś inaczej”. A już uwagi na temat roli martwego drewna w lasach, pokazują, że ten pan jest niewyobrażalnym ignorantem, co nie ma nic wspólnego z tym, czy się udziela wywiadów w „Naszym Dzienniku”, czy w „Gazecie Wyborczej”, czy się jest prawym czy lewym leśnikiem, natomiast dużo ma wspólnego z brakami w wykształceniu. Otóż martwe drewno nakazują pozostawiać nowoczesne zasady hodowli lasu (i zarządzenie 11A DGLP) po pierwsze dlatego, że gdyby znaczna część materii organicznej nie wracała do gleby, ta wyjaławiałaby się coraz bardziej, a po kilkuset latach żaden sensowny las w tym miejscu by nie wyrósł. Skończy się na konieczności nawożenia lasów, jak dziś nawozi się pola uprawne, ale tam usuwa się całą biomasę co roku, a nie co 80 lat, jak na zrębie w lesie. Po drugie to nie „pełna degradacja biologiczna”, tylko szansa na rozwój tysięcy gatunków owadów, grzybów, mszaków, a nawet kilkudziesięciu gatunków ptaków, niektóre to relikty lasów pierwotnych, związanych ściśle z martwym drewnem. Bez tego substratu, lasy byłyby pewnie o połowę uboższe przyrodniczo. Docenia się to nawet w lasach gospodarczych, które przecież hoduje się aby służyły człowiekowi, dostarczały drewna. A co dopiero w Puszczy Białowieskiej. Nie jest to sprawa dla „pseudoekologów”, ale dla poważnych naukowców, biologów, którzy dziś badają to bogactwo i wiedzą, że przyszłością Puszczy Białowieskiej jest znacznie bardziej dochodowa (dla mieszkańców) turystyka, a nie upadający przemysł drzewny. Na meble mamy ogromne obszary innych lasów.