grudzień 2024
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  

Archiwa

Siedem lat od Smoleńska

Kawa na ławę – Witold Gadowski

Niech dziś PO i PSL nie stroją się w piórka obrońców jakiejkolwiek wolności.

Osiem lat, w czasie których sprawowali rządy, dowiodło, że nie są to formacje mające cokolwiek wspólnego ze swobodą i normalnym dostępem do dóbr ludzi, którzy nie wyznają ich poglądów.
Przez osiem lat swoich rządów PSL i PO bezlitośnie tępiły każdego, kto śmiał choćby krzywo spojrzeć na partyjnych bonzów i ich pociotki.
Wiele napisano na temat lepkich rąk tych ludzi, ich kompletnej bezideowości i wprost proporcjonalnej do ideowej jałowości pazerności.
Koalicja PO – PSL była prostym odwzorowanie sytemu rządów jaki panował w PRL.
Bezlitośnie gnojono i niszczono wszystkich , którzy myśleli opozycyjnie wobec rządowych projektów.
Przeciwko opozycjonistom angażowano całą machinę państwa, służby specjalne, usłużne media i  policję etc.
Nie piszę tego wszystkiego gołosłownie bowiem sam doświadczyłem dobrodziejstwa rządów minionej koalicji.
Wielu znajomych z PO mówiło mi:
– Co ci szkodzi, klękniesz na kolanko i dostaniesz jakąś robotę, albo możliwość wiązania końca z końcem. Inaczej cię wykończą i w końcu i tak przyjdziesz do nich po prośbie.
Inni powtarzali ze śmiechem:
– Nie klękniesz, to jeszcze mocniej damy ci w tyłek i w końcu rura ci zmięknie.
Największa część moich byłych znajomych po prostu – w tamtych czasach – widząc mnie przechodziła na drugą stronę ulicy. Tak było bezpieczniej.
Mściwa koalicja karała bowiem nie tylko tych co myśleli opozycyjnie, ale także wszystkich, którzy mieliby śmiałość się z nimi zadawać.
Czystka – jaką zrobiła koalicja PO – PSL w mediach publicznych, nie miała sobie równych od czasów „komisji weryfikacyjnych” okresu stanu wojennego.
To wszystko miało miejsce jeszcze tak niedawno, a już ci sami, którzy wtedy służyli zielono – różowemu reżimowi dziś mają gęby pełne wolnościowych haseł.
Kolaboranci tamtej koalicji nie milczą dziś taktownie, tylko wyją do każdego z możliwych megafonów.
Powiedzmy sobie zatem szczerze: albo ludzie ci zostaną bezpowrotnie odcięci od możliwości decydowania o kraju, albo też przy najbliższym zakręcie zniszczą wszystkich, którzy teraz ośmielili się uwierzyć w możliwość budowy wolnego państwa!
To bardzo prosta sytuacja.
Degeneraci z ancien regime nie przepuszczą nikomu, nie zapomną. Jeśli tylko złapaliby skrawek władzy, to są gotowi urządzić nam „noc długich noży”.
To jest bezwzględna walka i oni naprawdę nie maja zamiaru brać żadnych jeńców.
Dlatego, jak widzę dziś te rozmydlające się zasady nowego rządu, jak widzę wiele miejsc, gdzie poukrywały się peeselowskie i peowskie złogi, to pragnę poinformować osoby za to odpowiedzialne, że oni i tak wam niczego nie wybaczą.
Wytną was bezwzględnie, tym bardziej im niżej dziś muszą wam czapkować.
Niestety postbolszewicką formację należy dziś wypalić w Polsce do gołej ziemi.
Oni nie mogą odrosnąć, bo inaczej nasze wnuki będą nas przeklinały.
Mamy do czynienia z decydującymi o przyszłych losach Polski miesiącami.
Nie ma wyboru: albo pozbawimy bolszewików możliwości regeneracji, albo możemy zapomnieć o budowie niepodległego kraju!
Dlatego nie słuchajcie ich biadolenia, nie poddawajcie się pochlebstwom.
Macie wyczyścić Polskę, macie sprawić, aby żadne już polskie pokolenie nie zostało zwiedzione przez postubecką telewizję prywatną.
Oni nie wybaczą Polakom tego upokorzenia, dlatego będą robić wszystko, aby ponownie przejąć władzę i znów – jeszcze mocniej – zapędzić Polaków do kojca wstydu i samobiczowania się…
Nie ma wyjścia.
Należy być wobec nich stanowczym do końca. To typ psychologicznej formacji, który strzela w plecy, gdy tylko stwarza się ku temu możliwość.
Trzeba zabrać im uprzywilejowane pozycje (nie zważając na narastający jazgot), pozbawić możliwości żerowania na publicznych funduszach i oderwać od możliwości wpływania na świadomość współobywateli.
Wyjścia nie ma.

Ścinka drzew ważniejsza i trudniejsza od aborcji???

Zmiana prawa w zakresie ścinki drzew na własnej działce jest prospołeczna i prorozwojowa! Przywraca władczość nad swoją własnością! Obniża koszty budowy domów rodzinnych i mieszkań. Dziwi mnie to, że środowiska, które uznają, że decyzję o zabiciu człowieka może swobodnie podjąć właścicielka brzucha i macicy wyznają równocześnie pogląd, że właściciel działki nie ma prawa podjąć decyzji o wycince drzew będących jego własnością!

Aberracja umysłu?!!

A może jednak inna cywilizacja?

25 lutego 2017 r.                                                                                                                                                                                          Jan Stanisław Kosiorowski

75 lat Armii Krajowej

Armia Krajowa (AK), Siły Zbrojne w Kraju (SZK), kryptonim Polski Związek Powstańczy (PZP),

konspiracyjna niepodległościowa organizacja wojskowa, część Sił Zbrojnych RP działająca w okresie II wojny światowej w kraju, podlegająca Naczelnemu Wodzowi i rządowi Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie;

utworzona w wyniku przeorganizowania (w myśl instrukcji Naczelnego Wodza i premiera generała W. Sikorskiego z 4 XII 1939) Służby Zwycięstwu Polski (powołanej 27 IX 1939 przez generała M. Karaszewicza-Tokarzewskiego na mocy upoważnienia otrzymanego od marszałka E. Rydza-Śmigłego) w Związek Walki Zbrojnej, powołany 13 XI 1939 w Paryżu, przemianowany 14 II 1942 na AK. Zadaniem AK był udział w odbudowie państwa polskiego przez walkę zbrojną, której fazą kulminacyjną miało być ogólnonarodowe powstanie. Dowódcami AK byli: 1942–43 generał S. Rowecki („Grot”), 1943–44 generał T. Komorowski („Bór”), 1944–45 generał L. Okulicki („Niedźwiadek”); zastępcami komendanta i jednocześnie szefami sztabu KG: 1941–44 generał T. Pełczyński („Grzegorz”), 1944–45 pułkownik J. Bokszczanin („Sęk”). Organem dowodzenia AK była Komenda Główna w składzie: Oddział I Organizacyjny (pułkownik A. Sanojca, podpułkownik F. Kamiński), Oddział II Informacyjno-Wywiadowczy (podpułkownik M. Drobik, pułkownik K. Iranek-Osmecki, podpułkownik B. Zieliński), Oddział III Operacyjno-Szkoleniowy (generał S. Tatar, pułkownik J. Szostak, major J. Kamieński), Oddział IV Kwatermistrzostwa (pułkownik A. Świtalski, pułkownik Z. Miłkowski), Oddział V Łączności (pułkownik K. Pluta-Czachowski), Oddział VI BIP (pułkownik J. Rzepecki, kapitan K. Moczarski), Oddział VII Finansów i Kontroli (pułkownik S. Thun, major E. Lubowiecki), komenda Kedywu (pułkownik E. Fieldorf, podpułkownik J. Mazurkiewicz), Szefostwo Biur Wojskowych (podpułkownik L. Muzyczka), Szefostwo Służby Sprawiedliwości (pułkownik audytor K. Zieliński), Duszpasterstwo (ksiądz prałat pułkownik T. Jachimowski, ksiądz prałat pułkownik J. Sienkiewicz). Struktura terytorialna AK była oparta na przedwojennym podziale administracyjnym (obszar — kilka województw, okręg — województwo, obwód — powiat). W końcu 1943 KG AK podlegały bezpośrednio 4 obszary i 8 samodzielnych okręgów; obszar białostocki (dowódca pułkownik E. Godlewski) z okręgami: Białystok (pułkownik W. Liniarski), Nowogródek (podpułkownik J. Szlaski) i Polesie (podpułkownik S. Dobrski); obszar lwowski (pułkownik W. Filipkowski) z okręgami: Lwów (pułkownik S. Czerwiński), Tarnopol (major B. Zawadzki) i Stanisławów (kapitan W. Herman); obszar zachodni (pułkownik S. Grodzki) z okręgami: Poznań (pułkownik H. Kowalówka) i Pomorze (pułkownik J. Pałubicki); obszar warszawski (pułkownik A. Skroczyński) z podokręgami: prawobrzeżnym (pułkownik H. Suszczyński), lewobrzeżnym (pułkownik F. Jacheć) i Mazowsze (podpułkownik T. Tabaczyński); samodzielne okręgi: Warszawa-Miasto (pułkownik A. Chruściel), Kielce (pułkownik S. Dworzak), Łódź (pułkownik M. Stępkowski), Kraków (pułkownik J. Spychalski), Śląsk (pułkownik Z. Janke), Lublin (pułkownik K. Tumidajski), Wilno (podpułkownik A. Krzyżanowski) i Wołyń (pułkownik K. Bąbiński). W skład AK wchodził również Oddział AK Węgry (podpułkownik J. Korkozowicz), współpracował Samodzielny Wydział do Spraw Kraju Sztabu Naczelnego Wodza (tzw. Oddział VI — podpułkownik M. Protasewicz, podpułkownik M. Utnik). Okręgi dzieliły się na obwody (na początku 1944 — 280), ogniwem pośrednim bywał podokręg, a dla celów planowanego powstania powszechnego łączono kilka obwodów w inspektoraty rejonowe (na początku 1944 — 87); obwody dzieliły się na rejony (podobwody); najniższą jednostką była placówka (jedna lub kilka gmin). Ewidencyjną jednostką bojową w AK był pluton pełny (35–50 ludzi) oraz szkieletowy (16–25 ludzi, do pełnego stanu miał być uzupełniony z chwilą ogłoszenia stanu czujności do powstania). W lutym 1944 AK (według stanów ewidencyjnych) miała 6287 plutonów pełnych i 2613 szkieletowych; 1944 jej stan liczebny przekroczył 300 tysięcy ludzi, od 1943 w oddziałach partyzanckich i jednostkach podległych KG AK tworzono kompanie i bataliony, np. „Zośka”, „Parasol”, „Miotła”, „Czata”, a 1944, w zależności od potrzeb, pułki, brygady, dywizje oraz zgrupowania pułkowe i dywizyjne. Znaczny wzrost liczby członków AK osiągnięto m.in. w wyniku prowadzonej od 1940 tzw. akcji scaleniowej, której celem było pełne zespolenie całości zbrojnej konspiracji w ramach AK; 1940–44 AK podporządkowało się kilkadziesiąt organizacji konspiracyjnych; z utworzonych przez PPS, SL i SN organizacji wojskowych, jedynie kierownictwo PPS-WRN bez zastrzeżeń podporządkowało swoje oddziały bojowe ZWZ-AK. Najwięcej kontrowersji wzbudziło podpisanie 1944 umowy scaleniowej z Narodowymi Siłami Zbrojnymi.

Ogólny plan działania AK przewidywał 3 etapy: konspiracji, walki powstańczej w momencie zwycięskiej ofensywy aliantów zachodnich oraz odtwarzania sił zbrojnych. Plany powstania powszechnego, opracowane 1940/41 i 1942 musiały być zmienione, gdy stało się pewne, że pierwsza na ziemie polskie dotrze Armia Czerwona; 1943 przygotowano alternatywny plan działania pod kryptonimem „Burza”; oraz 1944 przystąpiono do tworzenia wydzielonej kadrowej organizacji „Nie”, która miała podjąć działalność po zajęciu Polski przez wojska sowieckie. Koncepcja powstania powszechnego, jako głównego celu działań AK, określała ramy, zasięg i rozmiar podejmowanych inicjatyw, oznaczała też podporządkowanie bieżącej działalności bojowo-dywersyjnej perspektywicznemu celowi. Działalność sabotażowo-dywersyjną prowadziły: Związek Odwetu (ZO), „Wachlarz”; (na zapleczu frontu wschodniego); na przełomie 1942 i 1943 powołano Kierownictwo Dywersji („Kedyw”) z połączenia ZO, „Wachlarza”, Grup Szturmowych Szarych Szeregów i innych. Akcje sabotażowo-dywersyjne, odwetowe, a później partyzanckie firmowało na zewnątrz Kierownictwo Walki Konspiracyjnej, które po scaleniu 1943 z Kierownictwem Walki Cywilnej przekształciło się w Kierownictwo Walki Podziemnej. AK dysponowała rozbudowanym, sprawnym działem propagandy i wydawnictw, kierowanym przez Biuro Informacji i Propagandy (BIP); dążyło ono do skonsolidowania społeczeństwa polskiego oraz własnej organizacji na gruncie polskich celów wojny, formułowanych przez rząd RP, i założeń wojskowo-politycznych KG AK. Podstawową funkcję propagandową spełniała prasa, m.in. „Biuletyn Informacyjny”; ZWZ-AK wydawał ponad 250 tytułów pism konspiracyjnych o łącznym nakładzie przekraczającym 200 tysięcy egzemplarzy. Specyficzną formą propagandy była dywersja psychologiczna wśród Niemców (akcja „N”) oraz zwalczająca propagandę i wpływy komunistyczne (akcja „K”). Duże sukcesy osiągał wywiad wojskowy AK; do największych należy zaliczyć: rozpoznanie przygotowań niemieckich do ataku na ZSRR, zdobycie i przekazanie aliantom informacji o niemieckich pracach nad bronią „V” w Peenemünde, zdobycie całego pocisku i przekazanie jego części do Wielkiej Brytanii, rozpoznanie niemieckiego ośrodka produkcji benzyny syntetycznej. Plany powstania powszechnego i zadania z nich wynikające były podstawą powołania 2 specjalistycznych pionów spełniających funkcje: ochronne (Służba Ochrony Powstania, później Wojskowa Służba Ochrony Powstania) oraz administracyjne (administracja zastępcza). Utworzono także formację kobiecą (Wojskowa Służba Kobiet). Podstawowy trzon kadry dowódczej AK stanowili podchorążowie i podoficerowie, natomiast wśród oficerów dominowali oficerowie rezerwy; istotnym uzupełnieniem kadry dowódczej byli oficerowie przeszkoleni w Wielkiej Brytanii i przerzuceni drogą lotniczą do kraju (cichociemni); ponadto prowadzono szkolenie na Zastępczych Kursach Szkoły Podchorążych Rezerwy i Zastępczych Kursach Podoficerów Piechoty. AK prowadziła konspiracyjną produkcję broni i sprzętu wojskowego; w sierpniu 1942 powołano Kierownictwo Produkcji Konspiracyjnej; produkowano m.in. 2 typy pistoletów maszynowych („Sten”, „Błyskawica”), 2 rodzaje granatów („filipinka”, „sidolówka”), miotacze ognia, materiały wybuchowe (szedyt, amonit) i sprzęt dywersyjno-sabotażowy. Produkcja w minimalnym stopniu zaspokajała potrzeby AK; uzbrojenie i sprzęt uzupełniały zrzuty lotnicze. Od wiosny 1943, w ramach Kedywu, zaczęto formować oddziały partyzanckie, m.in. okręg Lublin wystawił 25 oddziałów i zawiązków, Kielce 16, Kraków 9, Nowogródek 8; na przełomie 1943 i 1944 AK miała 54 oddziały partyzanckie i 21 dywersyjnych oraz 195 patroli dywersyjnych; znacznie wzrosła liczba oddziałów partyzanckich 1944, gdy w ramach planu „Burza” przystąpiono do tworzenia większych jednostek.
Oddziały dywersyjne i partyzanckie AK przeprowadziły wiele akcji bojowych i dywersyjnych, m.in. wysadzenie torów wokół Warszawy („Wieniec”), jednoczesne przecięcie linii kolejowych na Rzeszowszczyźnie („Jula”), ataki na niemieckie strażnice („Taśma”), zdobycie 105 mln zł w Warszawie („Góral”). Zimą 1942/43 podjęły walkę w obronie ludności pacyfikowanej Zamojszczyzny, a na wschodnich ziemiach — w obronie ludności przed UPA (Przebraże, Huta Stepańska). Wykonano wiele akcji na więzienia i areszty; odbito aresztowanych, m.in. pod Arsenałem warszawskim i Celestynowem, z więzień w Biłgoraju, Garwolinie, Jaśle, Kalwarii Zebrzydowskiej, Kielcach, Końskich, Opatowie, Mielcu, Pińsku; dokonano zamachów na wielu funkcjonariuszy aparatu okupacyjnego i policyjnego (akcje na Kutscherę, Krügera, Koppego); udzielano pomocy konspiracji żydowskiej (powstanie w getcie warszawskim). Wiosną i latem 1944 AK przystąpiła do realizacji planu „Burza”; sformowane wtedy duże jednostki walczyły z Niemcami na bezpośrednim zapleczu frontu („Ostra Brama”, Lwów, Dwudziesta Siódma Wołyńska Dywizja Piechoty); na zachód od Wisły Kielecki Korpus AK toczył walki do późnej jesieni. Zmobilizowane w ramach planu „Burza” siły AK osiągnęły prawie 100 tysięcy ludzi (łącznie z Korpusem Warszawskim). W końcu lipca 1944 dowództwo AK podjęło decyzję włączenia Warszawy do działań „Burzy”, a 31 VII dowódca AK wydał rozkaz rozpoczęcia 1 VIII 1944 akcji zbrojnej w stolicy (powstanie warszawskie). Akcja, której celem było opanowanie miasta, zakończyła się niepowodzeniem, powstanie upadło 2 X, a jego klęska doprowadziła do dezorganizacji i zamieszania w szeregach organizacji; odtworzenie aparatu dowodzenia przez generała Okulickiego i wysiłki przywrócenia AK autorytetu, jaki miała przed wybuchem powstania, zakończyły się tylko częściowym sukcesem; 19 I 1945 AK została rozwiązana rozkazem swojego dowódcy; 1945–47 część członków AK kontynuowała działalność niepodległościową (podziemie niepodległościowe w Polsce 1944–56) w konspiracyjnych organizacjach: „Nie”, Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj, Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” (WiN); 1944–45 kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy AK zostało wywiezionych i internowanych (uwięzionych) w ZSRR, m.in. w Riazaniu, Borowiczach, Ostaszkowie; 1945 w procesie szesnastu w Moskwie skazano m.in. generała Okulickiego na karę wieloletniego więzienia. W Polsce do 1956 żołnierze AK byli represjonowani, wielu z nich na podstawie sfałszowanych oskarżeń skazano na karę śmierci bądź wieloletnie więzienie.
Andrzej Chmielarz
źródło: Encyklopedia PWN

Solidarność przeciwko niszczeniu kultury politycznej

Stanowisko KK
nr 1/17 w/s
sytuacji w kraju

            Komisja Krajowa NSZZ „Solidarność” z niepokojem obserwuje wydarzenia ostatnich tygodni rozgrywające się w Sejmie RP oraz w stolicy i innych miastach kraju.

Narracja opozycji, która sama nazywa siebie opozycją totalną, ma na celu stworzenie wrażenia totalnego chaosu w kraju. Metoda ta obliczona jest na wywołanie konfrontacji społecznej, paraliżu państwa a w konsekwencji na przejęcie władzy. Ten sposób działania niemający nic wspólnego z demokracją i niszczący kulturę polityczną, niezbędną do funkcjonowania demokratycznych instytucji, nie może być akceptowany.  

 

Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”, zbudowany na zasadach demokratycznych w oparciu o szeroko rozumiane wartości zawarte w katolickiej nauce społecznej, wśród statutowych celów wskazuje między innymi „szerzenie zasad demokracji
i występowanie w obronie uniwersalnych wartości” oraz „kształtowanie aktywnej postawy działania dla dobra Ojczyzny”.

Kierując się powyższymi zasadami, Związek nie może być bierny w tej sytuacji.
Nie chodzi nam o obronę tej czy innej partii politycznej, ale o obronę podstawowych zasad społeczeństwa i państwa demokratycznego.

Ponadto każdy obywatel powinien mieć w pamięci antypracownicze i antyspołeczne decyzje poprzedniej władzy a dzisiejszej opozycji. Wydłużenie wieku emerytalnego, zlekceważenie dwóch milionów podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie, zamrożenie podstawy dochodu wolnego od podatku, zamrożenie wskaźnika naliczenia odpisu na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych, wielokrotną liberalizację Kodeksu pracy itp., nie mogą być przez nas zapomniane.

Zrealizowanie przez obecną ekipę rządzącą wielu z postulatów związkowych
i społecznych stanowi nadzieję na dalsze kontynuowanie prospołecznej polityki państwa.

Dążenie twórców polityki antyspołecznej do władzy, stanowi zagrożenie powrotem do tamtych, antypracowniczych rozwiązań.

NSZZ „Solidarność”, biorąc pod uwagę informację o możliwym porozumieniu sił parlamentarnych zmierzającym do zakończenia kryzysu sejmowego uważa, że należy powstrzymać się od czynnych działań i dać szansę na powrót do normalności.

NSZZ „Solidarność” apeluje o uszanowanie zasad demokracji konstytucyjnej
i zaprzestanie totalnej opozycji wobec decyzji polskiego społeczeństwa wyrażonej przy urnach wyborczych. Niezależnie od powyższego każde naruszenie tych zasad, zmierzające do paraliżu funkcjonowania państwa, spotka się ze zdecydowaną reakcją Związku.

 

Gdańsk, 9 stycznia 2017 r.                                                             Komisja Krajowa

NSZZ „Solidarność”

http://www.tysol.pl/a3745-KK-Solidarnosc-Jezeli-opozycja-bedzie-kontynuowac-naruszanie-zasad-demokratycznego-panstwa-zareagujemy

 

K + M + B + 2017 ?

Choć historia i znaczenie tytułowego napisu nie są tak zawiłe, jak w przypadku napisu „Mene Tekel Fares” (mene, mene, tekel, ufarsin), to jednak badanie genezy tego napisu również nie należy do łatwych.

Dnia 6 stycznia, w Święto Objawienia Pańskiego, nazywane również Świętem Trzech Króli, katolicy w Polsce oraz w innych miejscach na świecie, po powrocie z kościoła okadzają – według tradycji – swój dom i umieszczają od strony zewnętrznej na futrynie drzwi wejściowych lub na samych drzwiach napis: „K+M+B” wraz z bieżącym rokiem, zapisywanym tuż za tymi literami albo pod nimi. Napis ten odczytuje się jako zapis pierwszych liter imion Trzech Mędrców. Wydaje się to zresztą całkiem logiczne, gdyż piszemy go właśnie w Święto Trzech Króli. Coraz więcej osób umieszcza jednak na swoich drzwiach napis „C+M+B”, twierdząc jednocześnie, że jest to pierwotna wersja napisu, będącego w rzeczywistości akronimem słów łacińskiego błogosławieństwa: „Christus Mansionem Benedicat” – Niech Chrystus błogosławi temu domowi. W związku z tym, postuluje się powrócenie do zapisywania na drzwiach – rzekomej – pierwotnej wersji tego napisu. Jednocześnie – z pewnego rodzaju wyższością – wmawia się osobom, które zgodnie z tradycją wciąż zapisują na drzwiach swojego domu napis „K+M+B”, że popełniają błąd. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że wśród wielu polskich katolików – kultywujących ten zwyczaj od pokoleń – tak jednoznaczne postawienie sprawy wywołuje zdecydowany sprzeciw i opór. W niniejszym tekście, postaram się więc wyjaśnić, kto ma w tym sporze rację.

Według ks. prof. dr hab. Jacka Nowaka z Uniwersytetu im. Kard. Stefana Wyszyńskiego, interpretacja skrótu jako odwołania do Trzech Króli jest błędna, gdyż przesłania ona pierwotne znaczenie tegoż napisu. Początkowo na drzwiach chrześcijan miano umieszczać bowiem napis: „C+M+B” oznaczający: „Christus Mansionem Benedicat” – Niech Chrystus błogosławi temu domowi. Ks. bp Józef Górzyński uważa, że ta interpretacja ma sens, gdyż kiedyś ksiądz chodził po domach tylko po to, aby pobłogosławić domostwa i mieszkających w nich ludzi. Głównym celem wizyty duszpasterskiej – zwanej także kolędą – nie były, jak się dzisiaj powszechnie sądzi, spotkania i rozmowy z parafianami, ale właśnie błogosławieństwo domostwa m.in. poprzez wypowiedzenie przez kapłana słów: „Niech Chrystus pobłogosławi ten dom”. Do II Soboru Watykańskiego w Kościele katolickim łacina była jedynym językiem liturgicznym. W związku z tym, domownicy mieli zapisywać na drzwiach pobłogosławionego domu pierwsze litery słów składających się na wypowiedziane przez księdza – w języku łacińskim – błogosławieństwo. Ponieważ takie błogosławieństwo po łacinie brzmi: „Christus Mansionem Benedicat”, stąd też gospodarz, ksiądz albo ministrant zapisywał na drzwiach wejściowych pobłogosławionego domu skrót „C+M+B”. Napis ten był widocznym znakiem wizyty duszpasterza. Z czasem miano zaś dopasować do tego skrótu inicjały imion Trzech Króli, gdyż taka interpretacja napisu miała być dla niepiśmiennego ludu – nie posługującego się językiem łacińskim – o wiele bardziej zrozumiała.

Epifania połączona jest z trzema wydarzeniami z życia Jezusa. Zdaniem ks. prof. Nowaka można próbować odczytywać napis widniejący na drzwiach właśnie pod kątem tych wydarzeń. „C+M+B” mogło być więc skróconą wersją: „Cogito + Matrimonium + Baptismus”. Litera „C” miałaby tu oznaczać „Cogito”, a więc myślę, poznaję i odnosić się do pokłonu, jaki oddali Jezusowi – będący poganami – Trzej Mędrcy. Litera „M” miałaby odnosić się do „Matrimonium”, a więc ślubu oraz cudu, jakiego dokonał Jezus przemieniając wodę w wino w Kanie Galilejskiej. Litera „B” miałaby zaś oznaczać „Baptismus”, czyli chrzest Jezusa w Jordanie.

Inną możliwą interpretację napisu podaje na 35 stronie książki pt. „Pierniki z… apteki Polskie tradycje, kultura i rzemiosło” z 2001 roku, absolwent Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie (obecnie Uniwersytet im. Kard. Stefana Wyszyńskiego) M. Perzyński. Wskazuje on bowiem, że w interpretacji pism św. Augustyna litery „CMB” mogą znaczyć tyle, co: „Christus Multorum Benefactor” – Chrystus dobroczyńcą wielu. Nie ma jednak żadnych dowodów, które wskazywałyby na to, że żyjący na przełomie IV i V w. św. Augustyn stworzył ten skrót, gdziekolwiek odniósł się do niego, czy też, że w ogóle istniał on w tamtym czasie. Póki co, można więc tę interpretację skrótu potraktować, jako pewnego rodzaju ciekawostkę.

Podczas rozmowy na temat genezy badanego przeze mnie napisu, specjalista w dziedzinie liturgiki, ks. prof. dr hab. Bogusław Nadolski powiedział, że w latach 80. XX w. wśród niemieckich liturgistów doszło do debaty nad pochodzeniem i znaczeniem skrótu „C+M+B”. W niemieckich badaniach etnograficznych pojawiały się opinie, że wersją pierwotną napisu są inicjały imion trzech Magów, a odczytywanie tego napisu jako odwołania do Chrystusa, zaczęto popularyzować dopiero w połowie XX w. Według tamtejszego Kościoła – widniejący na drzwiach chrześcijan skrót – nie pochodzi jednak wcale od imion Magów, ale właśnie od wspomnianego już błogosławieństwa: „Christus Mansionem Benedicat”. Jak zaznaczył ks. prof. Nadolski, nie można więc jednoznacznie stwierdzić, czy napis ten odnosił się pierwotnie do Chrystusa, czy też do Trzech Króli.

Imiona Trzech Króli

W Piśmie Świętym nie występują imiona postaci, które złożyły dary i oddały pokłon Jezusowi. Magowie, Mędrcy, Astrologowie, czy też Królowie pozostali bowiem anonimowi. Nie wiadomo także ilu ich było. Mówiono o 2, 3, 4, 6, 12, a nawet 60 osobach, które mogły złożyć pokłon Dzieciątku Jezus. W III wieku Orygenes podał, że Mędrców było trzech. Żyjący na przełomie V i VI wieku Cezary z Arles posiłkując się Ewangelią według św. Mateusza – na podstawie liczby podarków (mirry symbolizującej męczeństwo, kadzidła symbolizującego godność Syna Bożego i złota symbolizującego godność monarszą), które otrzymał Jezus – potwierdził słowa Orygenesa, wskazując, że chodzi o trzy osoby. Pomocne w tym wyliczeniu miało być także przyporządkowanie każdego z Mędrców do wszystkich – znanych w owym czasie – kontynentów, a więc: Afryki, Azji i Europy. Na podstawie starotestamentowego Psalmu 72, Cezary z Arles miał zaś dojść do wniosku, że oddający pokłon Jezusowi Mędrcy byli Królami. Jak widać, sformułowana ongiś przez pewnego polskiego polityka teoria, jakoby było sześciu króli nie ma potwierdzenia w faktach.

Grecka kronika datowana na przełom V-VI w. przetłumaczona na język łaciński „Excerpta Latina Barbari” podaje, że Magowie mięli na imię: Gathaspa, Melchior, Bithisarea. Mozaika z 526 r. (VI wiek), znajdująca się w Bazylice Santi Apollinare Nuovo w Rawennie przedstawia zaś Trzech Mędrców składających dary z widniejącymi nad ich głowami podpisami: Balthasar, Melchior, Gaspar. Te – przypisywane Królom – imiona miały jednak silną konkurencję. W opublikowanym na portalu Stacja7 tekście pt. „7 tajemnic Magów”, blista i demonolog Roman Zając podaje, że w Ewangelii Hebrajczyków z II wieku, jako imiona trzech Mędrców występują: Malchus, Caspar i Fidizarda. Jak podaje dalej Roman Zając: „W tradycji syryjskiej spotykamy imiona: Kagpha, Badalilma i Badadakharida; w etipskiej: Ator, Sater i Paratoras. Dla Greków byli to: Apellicon, Amerim i Serakin. W mistycznych wizjach Anny Katarzyny Emmerich: Menzor, Sair, Teokenon / Teokeno. Mieszkańcy Mediolanu nadali im imiona: Rustico, Eleuterio i Dionigio”. W apokryfie – ormiańskiej „Ewangelii Dzieciństwa” z VI w. czytamy z kolei o Trzech Królach będących braćmi: Melkonie – królu Persów, Gasparze – królu Hindusów i Baltazarze – królu Arabów. W apokryfie tym, występuje jednak więcej darów, niż podane w Ewangelii według św. Mateusza trzy dary. Jak podaje dalej Roman Zając: „Imię Kacper to odpowiednik perskiego imienia Gathaspar oznaczającego podskarbiego, strażnika lub kogoś wspaniałego. Imię Melchior jest pochodzenia semickiego i można je przetłumaczyć jako „Król mój światłością”, bądź „Król światła”. Imię Baltazar natomiast to grecka wersja akadyjskiego imienia Bēl-šar-ușur („Belu króla strzeż!”)”.

Warto wskazać w tym miejscu również na inne nieścisłości dotyczące Trzech Króli. Otóż w IV wieku, matka cesarza Konstantyna, św. Helena, miała odnaleźć w Jerozolimie autentyczne relikwie Trzech Króli, które w XII w. trafiły z Mediolanu do Kolonii, gdzie po dziś dzień znajdują się w relikwiarzu przechowywanym w kolońskiej katedrze. Autentyczność tych relikwii może podważać sprawozdanie z podróży Marco Polo, który w XIII wieku pisał:

„W Persji leży miasto Sawa, skąd wyruszyli trzej Magowie udając się w drogę, aby Jezusowi Chrystusowi, gdy urodził się w Betlejemie, hołd złożyć. W tym mieście pogrzebani są trzej Magowie w trzech wielkich i pięknych bardzo grobowcach. Nad każdym grobem znajduje się czworoboczny budynek z okrągłą nadbudówką, nader pięknie ozdobiony. Tak jedno piętro stoi nad drugim. Ciała są jeszcze zachowane w całości i mają brody i włosy. Jeden z nich zwał się Baltazar, drugi Kacper, trzeci Melchior. Imć Marko wypytywał wielu mieszkańców miasta o tych trzech Magów, ale nie było nikogo, kto by umiał mu coś rzec, poza tym, że byli to trzej królowie, którzy tu w odległych czasach zostali pogrzebani. Lecz dowiedział się o nich od innych ludzi prowincji to, co wam opowiem. O trzy dni drogi, idąc przed siebie, znajduje się zamek zwany Kala Ataperistan. To znaczy po francusku zamek czcicieli ognia. Nazwę tę nosi słusznie, gdyż mieszkańcy tego zamku oddają cześć ogniowi. I powiem wam, dlaczego czczą ogień. Mieszkańcy tego zamku twierdzą, że ongiś przed wiekami trzej królowie tych ziem wyruszyli w drogę, by hołd złożyć prorokowi, który wonczas się narodził, i zanieśli mu trojakie dary: złoto, kadzidło i mirrę, aby się przekonać, zali narodzony prorok był Bogiem czyli też ziemskim królem, czy mędrcem. Gdyż mówili: Jeśli weźmie złoto, zaiste królem ziemskim jest, jeśli kadzidło ów Bogiem jest, jeśli weźmie mirrę ów mędrcem jest.” I gdy przybyli na miejsce, gdzie narodziło się dziecię, najmłodszy z tych trzech królów poszedł sam, aby oglądał dziecię, i gdy wszedł, znalazł je podobnym sobie, gdyż zdawało się być jego wieku i postaci. Wyszedł więc wielce zdumiony. Następnie poszedł król wieku średniego i zdało mu się tak jak poprzedniemu: dziecię był o jego wieku i postaci. I wyszedł głęboko wstrząśnięty. Potem poszedł trzeci, najstarszy wiekiem, i przydarzył o mu się jak tamtym dwom. I również wyszedł bardzo zamyślony. I gdy trzej królowie zebrali się wszyscy razem, opowiedział jeden i drugi, co widzieli, i bardzo się dziwowali, i mówili, że pójdą wszyscy trzej razem. Poszli więc wszyscy trzej razem przed dziecię: i znaleźli je z wyglądu i z wieku, jakim było. Gdyż nie miało więcej nad dni trzynaście. Więc pokłon mu oddali i złożyli dary: złoto, kadzidło i mirrę. A dziecię przyjęło wszystkie trzy dary. A potem dziecię dało im zamkniętą puszkę. Trzej królowie odjechali, aby powrócić do swego kraju. (…) Gdy tak kilka dni drogi ujechali, powiedzieli sobie, że radzi by ujrzeć, co im dziecię dało. Więc otworzyli puszkę i znaleźli w niej kamyk. I zdumieli się bardzo co by to mogło znaczyć. Dziecię dało im to na wyobrażenie, że mają stać twardo jak kamień w wierze, która się w nich zrodziła. Ponieważ kiedy trzej królowie ujrzeli, że dziecię przyjęło wszystkie trzy dary, rzekli sobie, że był o ono Bogiem i królem ziemskim, i mędrcem. A dziecię wiedząc, że tak wszyscy trzej uwierzyli, dał o im ów kamień na znak, aby w tej wierze byli silni i wytrwali. Trzej królowie nie zdając sobie sprawy, dlaczego kamień ów został im dany, wrzucili go do studni; zaledwie to uczynili, spadł natychmiast z nieba ogień palący wprost do tej studni, do której kamień wrzucono i nagle przez cud boski z otworu studni zaczął buchać płomień. Gdy trzej królowie ujrzeli ten wielki cud, przerazili się bardzo i żałowali, że rzucili kamień, poznali bowiem wtedy, że miał on wielkie i święte znaczenie. Wzięli zaraz trochę tego ognia i zanieśli do kraju swego. Złożyli go w kościele bardzo pięknym i bogatym. Tam utrzymują go stale i cześć mu oddają jak Bogu i wszystkie ofiary tym ogniem są palone. A jeśli zdarzy się, że ogień zgaśnie w jednym z owych miast, udają się do innych wyznawców ognia i każą sobie dać nieco ognia, jaki płonie w ich kościele, i powracają ogień swój rozniecić. Lecz nigdy nie biorą z innego ognia jak tylko z tego, o którym mówiłem. Aby zaś dostać ten ogień, robią czasem i dziesięć dni drogi. Czasem udają się aż do pierwotnego źródła tego ognia, do studni, w którą wrzucony był kamień dany przez dziecię w Betlejem narodzone, a ogień ten nigdy nie gaśnie. Dla tej to przyczyny, jak powiedziałem, oddają cześć ogniowi w tej okolicy. Zapewniam was, że ci ludzie, którzy trwają w tym błędzie, są bardzo liczni. Całą tę historię opowiedzieli mieszkańcy zamku Imć Markowi Polo, zapewniając, że to wszystko jest prawda. Z tego wszystkiego możecie przyjąć to, co zgadza się z Ewangelią, że trzej Mędrcy przybyli oddać hołd Panu naszemu i ofiarowali mu dary. Reszta jest błędem pozbawionego wiary pospólstwa i nie zawiera prawdy, jeno same kłamstwa, jakie zwykli czynić nieuczeni, prości ludzie. I jeszcze wam powiem, że jeden z trzech Magów był z Sawy, drugi z Awy, zaś trzeci z Kaszanu”. (Marko Polo, „Opisanie świata”, tłum. Anna Ludwika Czerny, PIN, 1954, ss. 136-139).

Mimo – wskazanej wcześniej – silnej konkurencji w ustaleniu imion Trzech Króli, w VIII-IX wieku miano w Kościele oficjalnie wyłonić imiona Trzech Króli, które znamy po dziś dzień, a więc Kacper, Melchior i Baltazar. W związku ze – sprowadzeniem do Kolonii w XII wieku ich rzekomych relikwii – upowszechniła się wśród ludu zaś również legenda o Kacprze, Melchiorze i Baltazarze. Trzej Królowie byli wówczas czczeni jako patroni podróżujących. Umieszczenie skróconej wersji ich imion na drzwiach mogło więc oznaczać, że mieszkańcy takiego domu są gotowi udzielić gościny pielgrzanom i podróżującym. Nie wiadomo jednak, czy do istniejącego akronimu błogosławieństwa „C+M+B” przypisano inicjały imion Trzech Króli, które się z nim pokrywały, czy też napis ten powstał właśnie od inicjałów świętych Mędrców.

Warto w tym miejscu wskazać, iż na jednym ze świętych obrazków z XVIII w. widnieje napis w języku niemieckim, który w tłumaczeniu na język polski oznacza: „Jezus błogosławi nam w tym roku przez Kacpra, Melchiora, Baltazara”. Tuż pod tym napisem znajduje się imię „Maria”, chrystogram „IHS” i imię „Józef”. W głównym miejscu obrazka widnieje zaś napis: „CMB”, w którym pierwszy krzyż znajduje się przed literą „C”, drugi krzyż znajduje się nad literą „M”, a trzeci krzyż znajduje się przed literą „B”. Z kolei na obrazku z 1745 roku, na którym widnieją – odnoszące się do Jezusa Chrystusa – napisy w języku łacińskim, w tle liter: „C”, „M”, „B” znajdują się postacie przypominające króli, niosących dary Jezusowi. (Christoph Kürzeder: „Als die Dinge heilig waren. Gelebte Frömmigkeit im Zeitalter des Barock”, Schnell & Steiner, Regensburg 2005). Powyższe przykłady są o tyle istotne, że zwyczaj umieszczania na drzwiach za pomocą poświęconej kredy skrótu K+M+B/C+M+B, miał się upowszechnić właśnie w XVIII wieku. Być może początki znaczenia drzwi sięgają czasów kontrreformacji, gdyż zwyczaj ten występuje głównie wśród katolików. Możliwe jednak, że jest on dużo starszy i protestanci w dobie reformacji po prostu odrzucili go razem z innymi elementami związanymi z liturgią i Tradycją Kościoła. Nie ma jednak dostatecznych dowodów na to, że któraś z konkurujących ze sobą o prymat wersji napisu, sięga czasów starożytnych. Nie oznacza to jednak, że takie dowody i źródła gdzieś nie istnieją.

Warto tutaj odnotować legendę o ocaleniu Bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem w czasie najazdu Persów w 614 roku po Chrystusie. Otóż według tej legendy, Bazylika uniknęła wówczas zniszczenia, gdyż głównodowodzący perskiej armii o imieniu Szarbaraz opacznie zinterpretował widniejący nad wejściem do Bazyliki wizerunek Trzech Króli. Ponieważ wschodnie szaty Trzech Króli do złudzenia przypominały mu jego własny strój oraz stroje, jakie nosili dowodzeni przez niego żołnierze, to Szarbaraz wziął ich za swoich pobratymców i odstąpił od zamiaru zburzenia Bazyliki. Jeżeli rzeczywiście było tak, jak głosi legenda, a podobno w każdej legendzie kryje się ziarno prawdy, to właśnie ocalenie Bazyliki Narodzenia Pańskiego mogło później wpłynąć na powstanie zwyczaju znaczenia drzwi chrześcijańskich domów inicjałami Trzech Króli. Wprawdzie w Betlejem nie dostrzegłem przy drzwiach chrześcijan wizerunku Trzech Króli czy ich inicjałów, ale wizerunki św. Jerzego. Nie oznacza to jednak, że legenda o ocaleniu Bazyliki Narodzenia Pańskiego nie zainspirowała kogoś kto odwiedził Ziemię Świętą do oznaczenia inicjałami Trzech Króli drzwi swojego domu w Europie.

Jak pisać?

Nie tylko w Polsce, ale i w innych państwach – zwłaszcza w Europie Środkowo – Wschodniej – chrześcijanie oznaczają kredą drzwi swoich domów. W niektórych państwach pierwszą literą – badanego w niniejszym tekście napisu – jest „K”, w innych „C”, a jeszcze w innych „G”. Polski Kacper (Kasper) to odpowiednik łacińskiego Gaspara (Gasparusa) i niemieckiego Caspara. Stąd też właśnie wspomniane dyskusje w Niemczech w latach 80 – tych na temat znaczenia tego skrótu. W niemieckim skrócie „C+M+B” o wiele łatwiej bowiem dostrzec „Christus Mansionem Benedicat”. Możliwe więc, że kiedyś w Niemczech pod akronim „C+M+B” – „Christus Mansionem Benedicat” – z racji identycznych liter z inicjałami imion Trzech Króli, przyporządkowano właśnie inicjały Caspara, Melchiora i Balthasara. Z Niemiec zaś, taka interpretacja mogła dotrzeć na polskie ziemie wraz z falą niemieckich osadników, tak jak dotarła do nas na przełomie XVIII i XIX wieku – tym razem wraz z niemieckimi ewangelikami – choinka, która zaczęła się zadomawiać w polskich domach o wiele później niż tradycja znaczenia drzwi przez polskich katolików, bo dopiero w latach 20. – 30. XX wieku. Jednak także i pochodzenie zwyczaju stawiania w domach choinki nie jest w pełni jasne i budzi kontrowersje. Świadczą o tym chociażby przykłady przedstawione przez Jacka Komudę w tekście pt. „Wigilia dawnych Polaków” („Do Rzeczy”, nr 52/2015), w którym stwierdza on, że jest to również polski zwyczaj, pochodzący jeszcze sprzed zaborów i napływu na polską ziemię niemieckich osadników: „W rzeczywistości zwyczaj ozdabiania izby gałęziami świerku lub sosny, a także choinkami, był u nas spotykany wcześniej. Na Rzeszowszczyźnie zwano je „jutkami”, na Warmii i Mazurach „jglijkami”, w Małopolsce „sadami”, Jarosławskiem Lubelskiem – „wiechami”, jednak najbardziej znaną nazwą była „podłaźniczka”. Choinek tych było kilka. Jedną umieszczano nad drzwiami w sieni, drugą w izbie, trzecią w oborze – zupełnie inaczej niż dzisiaj – bo wieszano wierzchołkiem w dół – na przykład na suficie. Przyjęty zaś później od Niemców zwyczaj dotyczył tylko tego, że „podłaźniczkę” zaczęto po prostu stawiać i ozdabiać”. Jakby nie było, z czasem choinka zaczęła wypierać – inny polski – bożonarodzeniowy zwyczaj, a mianowicie stawiania w kątach izb czterech snopów niezmłóconego zboża, np. jęczmienia, owsa, pszenicy i żyta. Snopy te miały przynieść gospodarzom zdrowie, szczęście, urodzaj i dobrobyt. Podobne zresztą znaczenie ma rozpowszechniona w całej Polsce tradycja wkładania siana pod świąteczny obrus. Obyczaj ten nawiązuje jednak również do przyjścia Jezusa na świat w ubogiej stajence i wskazuje, iż chrześcijaństwo polega na prostocie, skromności i pokorze. (Obyczaje bożonarodzeniowe związane z sianem mają swoje korzenie w pogaństwie i zostały przez chrześcijan zaadaptowane).

Jak widać, różne tradycje i zwyczaje często przeplatają się ze sobą i wzajemnie się uzupełniają. Podobnie mogło być również z badanym przeze mnie napisem. Należy wskazać, że w łacińskiej pisowni imienia jednego z Trzech Króli: „Gaspara”, pierwszą literę – „G” – zastąpiono w innych językach albo literą „K” albo literą „C”. Caspar mógł więc zostać spolszczony na Kacpra i napis: „K+M+B” mógł występować w Polsce od początku jako odniesienie do Trzech Króli. Oprócz tego, należy pamiętać, że mimo iż w III wieku przed Chrystusem z litery „C” utworzono w łacinie odrębną literę „G”, to w dalszych wiekach literę „C” często traktowano zamiennie z literą „G”, zwłaszcza w odniesieniu do imion w pisowni łacińskiej. W związku z tym, pod względem lingwistycznym – jeśli oczywiście ten skrót rzeczywiście odnosi się do Trzech Króli – ich inicjały można zapisać zarówno, jako „K+M+B” (wersja polska), jak i „C+M+B” oraz „G+M+B” (wersja łacińska). Jeżeli jednak pierwotne znaczenie tego napisu jest skróconą wersją „Christus Mansionem Benedicat”, to jasnym jest, że nie należy pisać „K+M+B”, chyba że pod literą „K” umieścimy grecki odpowiednik łacińskiego słowa „Christus”, o czym będzie jeszcze mowa.

W zależności od państwa i kręgu kulturowego, chrześcijanie różnie zapisują na swoich drzwiach bieżący rok. Napisy widniejące na drzwiach katolików posługujących się na co dzień różnymi językami mogą więc wyglądać następująco:

„20 C+M+B 14” (Niemcy), „K+M+B 2014” (m.in. w Polsce, Słowacji, Słowenii i w Czechach), „K+M+B+2014″, „C+M+B 2014”, „20 G+M+B 14”. W zależności od regionu Austrii, ale także w Tyrolu Południowym, na drzwiach katolików można znaleźć następujące napisy: „+ M + B 20 C 14″, „20 * C + M + B * 14″, „20 + CMB +14″. Można znaleźć tam również wersję z czterema krzyżami: „20 + C + M + B +14″, a także z jednym z krzyży tuż nad literą „M”. (Jest to odczytywane jako nawiązanie do czuwania pod krzyżem matki Jezusa, Maryi (J 19, 25-27). Taki symbol widnieje właśnie także na rewersie Medaliku Niepokalanego Poczęcia). W Niemczech i Szwajcarii można znaleźć z kolei również napis: „20 * C + M + B +14″. Gwiazdka widniejąca w tym zapisie oznacza Gwiazdę Betlejemską, za którą mieli podążać Trzej Królowie. Na zawarte w nim błogosławieństwo, wskazuje zaś znajdujący się między literami symbol „+”, który nie jest znakiem „plus”, ale krzyżem, który występując trzykrotnie na drzwiach, odpowiada Trójcy Świętej: Ojcowi, Synowi i Duchowi Świętemu. (Dlatego też napis „K+M+B=2014” jest błędnym zapisem tego skrótu. Niczego bowiem w tym napisie do siebie nie dodajemy). Według niektórych księży, poprawna wersja napisu powinna zawierać trzy krzyże. W Polsce najczęściej zapisuje się wersję z dwoma krzyżami, które również są symbolem błogosławieństwa. Na niektórych polskich drzwiach można jednak znaleźć również wersje z trzema krzyżami: „K+M+B+2014”, „C+M+B+2014”. Należy podkreślić, że mimo iż są to zazwyczaj krzyże równoramienne, to można się spotkać także z następującym zapisem: „K†M†B”, „C†M†B” / K†M†B†”, „C†M†B†”.

Inne interpretacje

Dziś na drzwiach polskich domów widnieje najczęściej napis: „K+M+B”, a nie „C+M+B”, i większość Polaków odczytuje go właśnie – w myśl legendy o Trzech Królach – jako zapis inicjałów imion trzech mędrców: Kacpra, Melchiora i Baltazara. Pojawiają się jednak teorie, wskazujące na to, że na drzwiach chrześcijan od początku mgła widnieć litera „K”, która wcale nie odnosiła się do jednego z imion króli. Litera „K”, mogła być bowiem skrótem greckiego słowa „Kyrios”, a więc odniesienia do Boga Ojca, ale także do Jezusa, gdyż słowo to znaczy „Pan”. W takiej interpretacji „K+M+B” oznaczałoby: „Kyrios Mansionem Benedicat” – Niech Pan błogosławi temu domowi. „Pan” byłby tu w domyśle Bogiem Ojcem albo Jezusem. Litera „K” może być jednak również odczytana jako odwołanie się do „Kristusa”, który w tłumaczeniu z języka greckiego na język polski oznacza „Chrystusa” (słowo „Kristus” występuje również w językach: dolnołużyckim, słoweńskim, fińskim, estońskim itd.). W takiej interpretacji napis „K+M+B” można by odczytywać, jako „Kristus Mansionem Benedicat” – Niech Chrystus błogosławi temu domowi. Mieszanie języka greckiego z językiem łacińskim byłoby oczywiście czymś dziwnym, co nie znaczy jednak, że niespotykanym. W łacinie oraz w modlitwach, które odmawiamy również dzisiaj, istnieje bowiem łaciński odpowiednik greckiego „Kyrios” – „Kyrie”, które w formule modlitewnej „Kyrie elejson” oznacza: „Panie, zmiłuj się nad nami”. Być może więc właśnie łacińska wersja była wersją pierwotną napisu. Nie wiadomo jednak, czy rzeczywiście właśnie w ten sposób należałoby odczytywać napis „K+M+B”.

Warto w tym miejscu przytoczyć fragment pochodzącej sprzed 1365 roku średniowiecznej polskiej pieśni religijnej, w której Chrystusa nazywano Krystusem:

Krystus z martwych wstał je,
Ludu przykład dał je,
Eż nam z martwych wstaci,
Z bogiem krolewaci
Kyrie eleison.

Dziś funkcjonują także inne interpretacje napisu „K+M+B”, które próbują oddać treść rzekomego łacińskiego pierwowzoru, zachowując przy tym tradycyjną, polską formę. I tak skrót „K+M+B” odczytuje się, jako „Króluje, Mieszka, Błogosławi”, „Król Mieszkanie Błogosławi”, „Królem Mesjasz Bóg”, „Królestwo Mesjasza Boga”, „Kościół Mieszkaniem Boga”, „Królem Moim Bóg”.

Na marginesie niniejszej analizy, warto pokazać także inne, bardziej ludzkie oblicze odczytywania znaczenia tego napisu. Złośliwi antyklerykałowie w sposób prześmiewczy odczytują bowiem ten napis, jako „Koperta Musi Być”. Niektórzy księża z kolei, wskazują, że wiele odwiedzanych przez nich osób wypełniło ten chrześcijański napis pogańską treścią, którą najtrafniej wyrażają słowa: „Kasa Mamona Biznes” albo „Kasa Moim Bożkiem”. Pamiętam również, jak mój kolega z bloku – gdy byliśmy jeszcze dziećmi – prawił mi z wielką radością, iż widniejący na drzwiach jego mieszkania napis: „K+M+B” dotyczy bezpośrednio jego rodziny, gdyż on sam ma na imię Mikołaj, a jego dwaj bracia mają na imię Kuba i Bartłomiej. Z przypisywaniem i odczytywaniem znaczeń należy być jednak ostrożnym. Idąc bowiem tym tropem, widniejący na drzwiach skrót „C+M+B” można by odczytać jako: „China Motor Bus”, „Collegium Musicum Basel”, „Cosmic Microwave Background”, „Combat Medical Badge”, czy też „Coastal Motor Boat”. Lepiej chyba jednak nie iść tą drogą i nie bawić się w podobne rebusy.

Źródła pośrednie

Jeden z pierwszych polskich etnografów, Łukasz Gołębiowski napisał w 1830 roku na 312 stronie książki pt. „Lud polski, Jego zwyczaje, zabobony”, co następuje:

„W dniu tym kładziono zwykle na ołtarzu złoto, mirrę i kadzidło, które kapłan poświęcał, przydawano do tego i kredę. Jan Kazimierz miał zwyczaj wtenczas ofiarować gatunek wszelki, tego roku bitej monety. (a) Inni pospolicie kremnitzkie czerwone złote z N. Panną temu obrządkowi gwoli starali się nabyć, jeśli być mogło z poprzedniczego roku, i ciąg ich przez całe atrymywali życie. Kogo nie starczyło na złoto, kładł srebrny takiż pieniądz, natomiast albo węgierskie trojaki, i z błogosławieństwem rozdawał je potomstwu swojemu. Złotem święconym określano szyję na ból gardła, kadzidłem i mirrą nakadzano domy, obory, bydle chore, kredą proboszcz kolędując, właściciel albo dyrektor domowy pisał na każdym uszaku mieszkalnego domu, stodoły, spichlerza i obory litery G.M.B, tudzież rok, czyli Gaspar, Melchior, Baltazar, imiona 3 Króli”.

Jak widać, w 1830 roku Kacper występuje w wersji łacińskiej jako Gaspar. Należy również dodać, że oprócz chlewów, napisem tym lub tylko samym znakiem krzyża znaczono często okna i sufit domostwa. Poświęconą kredą kreślono również krzyże na głowach krów, aby czarownice i złe duchy nie pozbawiły ich mleka.

Ks. bp Karol Józef Fisher w „Kazaniach i przemowach pasterskich do ludu wiejskiego” pisał w 1908 roku:

„Na pamiątkę darów, które święci Trzej Królowie złożyli, dzisiaj kapłan poświęca złoto, kadzidło i mirrę. Imiona świętych Trzech Króli podług podania są: Kasper, Melchior, Baltazar. Poświęca kapłan na dniu dzisiejszym także kredę, którą pobożni piszą na drzwiach swych domów pierwsze litery imion śś. Trzech Króli: K † M † B † dodając rok, którego to piszą, ufni, że śś. Trzej Królowie za to ich uczczenie wyproszą u Boga błogosławieństwo ich domom. Zwyczaj to zbożny, chwalebny, prawdziwie w duchu katolickim, w duchu nauki Kościoła o czci i wzywaniu Świętych, – zwyczaj, który daj Boże, by się u nas zawsze zachowywał”. (Ks. bp Karol Józef Fisher , Kazania i przemowy pasterskie do ludu wiejskiego. Tom I w 1908 r. ss. 203-212).

Jak widać, w 1908 roku napis zawierał trzy krzyże zwykłe.

Jak podawało ongiś biuro prasowe Jasnej Góry, Zofia Kossak – Szczucka napisała w książce pt. „Rok polski. Obyczaj i wiara”, co następuje:
„W tym dniu kmieć polski pisze święconą kredą na drzwiach domu inicjały Trzech Króli – K.M.B. – przedzielone krzyżykami. Kacper, Melchior, Baltazar. Imiona zaczerpnięte z apokryfu, nie poparte autorytetem Pisma św. lecz wrosłe w chrześcijaństwo nie mniej mocno niż obecność osła i wołu przy żłobie. Niewprawną, spracowaną ręką nakreślone litery będą przez cały rok chronić obejście od szkody. Na równi z poświęconymi w czasie sumy szczyptami kadzidła i mirry, z gromnicą, palmą i wodą święconą stanowią dzielną obronę przeciw wszelkiemu złu, linę łączącą chatę bezpośrednio z niebem”.

O obrzędzie znaczenia kredą drzwi domów można przeczytać w „Rytuale Rodzinnym” z 1981 roku, autorstwa ks. bp Józefa Wysockiego (212-213 s.):

W dniu tym w tradycji polskiej zachował się do dziś piękny zwyczaj znaczenia święcona kredą drzwi domów. Dlatego dawniej, jak przekazał nam w swej relacji Oskar Kolberg, przed każdym kościołem już od świtu stały stragany i sprzedawano na nich kadzidło i kredę święconą. Po powrocie z kościoła z kadzidłem wierni wykadzali swe mieszkania, a kredą gospodarz przy udziale całej rodziny, kreślił z powagą na drzwiach wejściowych inicjały Trzech Mędrców: K+M+B (Kacper, Melchior, Baltazar). Spotyka się również interpretację, że słowa te w pisowni łacińskiej, a więc C M B są pierwszymi literami słów: Christus mansjonem benedicat tzn. Niech Chrystus mieszkanie błogosławi”. (…) Drzwi i próg domu stanowią jakby granice naszego domowego Kościoła, a jednocześnie łącznik z otaczającym nas światem. Znacząc drzwi świętymi imionami i znakami, wyrażamy pragnienie, aby tylko dobro i błogosławieństwo przekraczało próg naszego domu. By obrzęd ten miał pełny wymiar religijny i był czytelny w rodzinie, przeprowadźmy go według niżej podanego sposobu.
Po powrocie z kościoła domownicy gromadzą się wokół żłóbka lub stołu, na którym zapalamy świecę bożonarodzeniową lub inne świece. Spotkanie rozpoczynamy od znaku krzyża świętego i śpiewu kolędy”.

Warto również przytoczyć inny fragment książki ks. bp Józefa Wysockiego pt. „Rytuał Rodzinny” z 2000 roku, który widnieje na stronie internetowej biura prasowego Jasnej Góry:

„Oznaczenie drzwi mieszkań może się odbyć w następujący sposób: głowa rodziny (lub przełożony we wspólnotach kościelnych), stojąc przed progiem w otwartych drzwiach, mówi:

P. Słowo ciałem się stało.
W. I zamieszkało między nami.
Następnie pobłogosławioną kredą pisze na drzwiach znaki: J+M+J (Jezus, Maryja, Józef) 2011 albo: C+M+B (Christus mansionem benedicat – Niech Chrystus pobłogosławi mieszkanie) 2011, i mówi:
P. Niech każdy szukający Chrystusa znajdzie Go zawsze między nami.
W. Amen”.
Ks. prof. dr hab. Bogusław Nadolski powiedział mi kiedyś, że Episkopat Polski sformułował w kwestii napisu na drzwiach zalecenie, według którego należy pisać: „J+M+J” (Jezus, Maryja, Józef) albo „C+M+B” (Christus Mansionem Benedicat). Skrót „C+M+B” ma być zaś już od wielu lat zapisywany na drzwiach polskich seminariów duchownych. Pod tym właśnie skrótem, występował również warszawski Orszak Trzech Króli.

Odnosząc się do skrótu „J+M+J”, warto zaznaczyć, że niektórzy mają w zwyczaju rozpoczynać każdą nową kartkę od napisania na środku stronicy lub w jej górnym, prawym rogu, liter: „JMJ”. Studenci maltańscy, aby zapewnić sobie szczęście mają czynić ten skrót właśnie w górnym, prawym rogu kart egzaminacyjnych. Św. Siostra Faustyna Kowalska rozpoczynała każdy swój list – zarówno do osób duchownych, jak i rodziny – od napisania w lewym, górnym rogu skrótu „J.M.J.”. Ten skrót, jako odwołanie do Jezusa, Marii i Józefa, bywa jednak również odczytywany jako pozdrowienie chrześcijańskie: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Imiona Świętej Rodziny, występują w „Potopie” Henryka Sienkiewicza, w drugiej z trzech powieści tworzących Trylogię. Zrozpaczony Andrzej Kmicic po rozmowie z Bogusławem Radziwiłłem w pewnej chwili: „Na progu izby chwycił się obu rękami za głowę i począł powtarzać z jękiem prawie: — Jezusie Nazareński, Królu żydowski! Jezus, Maria, Józef!”. Mimo że słowa te występują w tej powieści jeszcze wielokrotnie, to nie oznacza to, że może ona uchodzić za ich źródło. Oznacza to jedynie, że takie wyrażenie jest wezwaniem Świętej Rodziny ku pomocy i zmiłowaniu się nad wypowiadającą te słowa osobą.

Błogosławieństwo kredy

W Święto Objawienia Pańskiego dokonuje się między innymi błogosławieństwa kredy. Wersja przedpoborowa tego błogosławieństwa według tradycyjnego rytuału rzymskiego brzmi:

Módlmy się. Pobłogosław, Panie Boże, tę stworzoną przez Ciebie kredę, aby była zbawienna dla rodzaju ludzkiego, i udziel przez wezwanie Twego Świętego Imienia, aby ci, którzy ją zabiorą lub napiszą na drzwiach swoich domów imiona Twoich świętych: Kacpra, Melchiora i Baltazara, przez ich wstawiennictwo i zasługi otrzymają zdrowie ciała i opiekę dla duszy. Przez Chrystusa Pana naszego.

Benedic, Domine Deus, creaturam istam cretae : ut sit salutaris humano generii ; et praesta per invocationem nominis tuis sanctissimi, ut, quicumque ex ea sumpserint, vel in ea in Domus suae portis scripserint nomina sanctorum tuorum Gasparis, Melchioris et Baltassar, per eorum intercessionem et merita, corporis sanitatem, et animae tutelam percipiant. Per Christum Dominum nostrum.

Posoborowa wersja (Novus Ordo Missae) nie zawiera już odwołania do imion Trzech Króli:

Boże, jedyna i wieczna światłości; Ty przeprowadziłeś Mędrców do Twojego Syna i objawiłeś Go im jako Króla nad Królami, a oni uwierzywszy, oddali Mu pokłon i złożyli dary. Racz pobło(+)gosławić tę kredę dla oznaczenia drzwi naszych mieszkań, w których przyjęliśmy światło Twojego Objawienia; spraw, abyśmy stawali się coraz doskonalszą światłością dla świata, a zwłaszcza dla szukających Ciebie.

W innej posoborowej wersji Novus Ordo Missae:

Boże, jedyna i wieczna Światłości, Ty przyprowadziłeś Mędrców do swojego Syna i objawiłeś im Jego jako Króla nad królami, a oni uwierzyli w Niego, oddali Mu pokłon i złożyli dary. Pobłogosław † tę kredę dla oznaczenia drzwi naszych mieszkań, w których przyjęliśmy światło Twojego objawienia. Spraw, abyśmy się stawali coraz bardziej widocznym światłem dla ludzi, którzy Ciebie szukają.

Jak widać, z obrzędu błogosławienia kredy usunięto odwołanie do imion Trzech Króli. Stąd też wydaje się, że wersja nie odwołująca się do Trzech Króli w postaci napisu „C+M+B” jest jak najbardziej uprawniona, a w świetle „Rytuału rodzinnego” nawet zalecana. Należy jednak podkreślić, że Kościół nie wprowadził oficjalnie w miejsce odwołania do Trzech Króli skrótu „C+M+B” – „Christus Mansionem Benedicat”. Nie umieszczając więc w błogosławieństwie żadnego wskazania, Kościół mógł dać wiernym w tym względzie wolną rękę. Co jednak stało za zmianą obrzędu i co właściwie ma oznaczać ta zmiana, nie wiadomo.

Pogański obyczaj?

W starożytnym Rzymie występowała pewna pogańska forma egzorcyzmów w postaci umieszczania napisów na drzwiach i murach domów. Odniesienie się w takim napisie do Zeusa bądź innego boga, miało zapewnić ochronę mieszkańcom tak oznaczonego domu. W Pompei, na murze jednego ze sklepów archeolodzy odkryli następujący napis: „Tu mieszka syn Zeusa, zwycięski Herakles, niech nie wdziera się tu żadne zło!”. Tam, gdzie przywoływano imię bóstwa, tam też miało się ono znajdować. Ludzie, którzy przyjęli Chrystusa nie mogli się już jednak oddawać pod obronę pogańskich bożków. Z czasem wiec, zwyczaj ten uległ schrystianizowaniu. Świadczy o tym zachowanie pewnego chrześcijanina z Syrii, który starą formułę zastąpił nową, umieszczając na swoich drzwiach następujący napis: „Tu mieszka nasz Pan Jezus Chrystus, Syn, Słowo Boże, niech tu nie wdziera się żadne zło”. Samo wymienienie imienia Jezusa miało uobecnić jego potęgę i moc, które z kolei miały powstrzymać i odstraszać diabła chcącego zaatakować mieszkańców i gości, tak oznaczonego domu. Napisy odnoszące się do Jezusa i monogramy Chrystusa znajdowały się jednak nie tylko na drzwiach domów, ale także na spożywanej żywności czy przedmiotach codziennego użytku. Siła egzorcystyczna świętych imion była czasem wzmacniana, poprzez ich zapis w formie krzyża. Na drzwiach, umieszczano w wersji skróconej także wiele innych napisów, jak np. Chi Rho (☧), czy XMΓ, który także był różnie interpretowany, m.in. jako „Chrystus, Michał, Gabriel”, „Maryja rodzi Chrystusa”, czy też „Chrystus, zrodzony z Maryi”. (Dorothea Forstner OSB, „Świat symboliki chrześcijańskiej”, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 2001 r., 37-38 s., tytuł oryginalny: „Die Welt der christlichen Symbole”).
Umieszczanie napisów lub symboli na domostwach było dla człowieka czymś naturalnym. Miały one bowiem za zadanie zapewnić ich mieszkańcom ochronę. Stanowiły również element identyfikacyjny, wskazujący na to, kto w takim domu mieszka. W Betlejem, nad drzwiami do domów arabskich – prawosławnych – chrześcijan, często widnieją wyrzeźbione w kamieniu wizerunki św. Jerzego, który zabija smoka. Mają one wskazywać wyznawcom innych religii, że w tak oznaczonych domach mieszkają chrześcijanie, którzy powierzają opiekę nad sobą i swoją rodziną św. Jerzemu. Zresztą w bardzo wielu religiach napisy, znaki oraz symbole znajdują się właśnie na drzwiach lub przy wejściu do domu. Według chińskich ludowych legend, drzwiami opiekuje się para bóstw: Shen Tu i Yu Lei bądź Qin Shubao i Yuchi Jingde, których zadaniem jest odpędzanie złych duchów. W związku z tym, ich podobizny umieszczano na skrzydłach drzwi wejściowych do domów. Ten starożytny zwyczaj ma pochodzić od umieszczania przed tysiącami lat na drzwiach kołatek w kształcie pysków zwierząt, które miały odstraszyć niepożądanych gości.

Warto w tym miejscu przypomnieć znaczenie akronimu „D.O.M.”, którego dzieje przypominają losy napisu „Tu mieszka syn Zeusa, zwycięski Herakles, niech nie wdziera się tu żadne zło!”. Umieszczany na budynkach kościołów napis „D.O.M.” oznacza „Deo Optimo Maximo” – „Bogu Najlepszemu, Najwyższemu”. Czasami na kościołach można znaleźć także napis „D.O.M.S.”, który oznacza „Deo Optimo Maximo Sacrum” – „Bogu Najlepszemu, Najwyższemu Poświęcona”. Umieszczony na nagrobkach akronim „D.O.M.” odczytuje się zaś jako „Domus Omnium Mortuorum” – „Dom Wszystkich Zmarłych”. Jak czytamy w tekście Justyny Gorzkowicz pt. „Idea vanitas w sztuce Roberta Kuśmirowskiego” (znajdującym się w książce pt. „Tradycja współcześnie – repetycja czy innowacja” pod reakcją Anny Jarmuszkiewicz i Justyny Tabaszewskiej, wyd. Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków, 2012 r., s. 153): „rozwinięcie tego skrótu to także: Domus Omnim Mortalium – z łaciny Dom Wszystkich Śmiertelników”. Warto dodać, iż Rzymianie stosowali na nagrobkach także inne akronimy, jak np. „D.M.S.” – „Dis Manibus Sacrum” – „Poświęcony Zmarłym Przodkom”, czy „D.M.” – „Dis Manibus” – „Zmarłym Przodkom”. W obu przypadkach, zarówno, co do akronimów widniejących na chrześcijańskich świątyniach, jak i tych, znajdujących się na cmentarzach, są to – najprawdopodobniej renesansowe – zapożyczenia i adaptacje zwyczaju pochodzącego ze starożytnego Rzymu. Chrześcijański napis „D.O.M.” ma mieć bowiem swoje korzenie w umieszczonym na rzymskiej świątyni Jowisza Kapitolińskiego (Templum Iovis Optimi Maximi) napisie: „Iovi Optimo Maximo” – „Jowiszowi Najlepszemu, Największemu”. Warto również wspomnieć o innym skrócie, umieszczanym na budynkach, a mianowicie o akronimie „A.D.” – „Anno Domini” (Roku Pańskiego) występującym wraz z datą ukończenia budynku, na którym się on znajduje. Umieszczony na budynku akronim „A.D. 1901″ oznacza więc, że powstał on 1901 lat po narodzinach Jezusa Chrystusa, od których liczy się początek „naszej ery”.

Wracając jednak do akronimu, który chrześcijanie umieszczają obecnie na drzwiach swoich domów, należy podkreślić, iż zwyczaj ten – zgodnie z Tradycją Kościoła – ma mieć swoje źródło nie w starożytnym Rzymie, lecz w działaniach Mojżesza w starożytnym Egipcie. Mieliśmy go bowiem odziedziczyć wraz z Księgą Wyjścia:

„Mojżesz zwołał wszystkich starszych Izraela i rzekł do nich: «Odłączcie i weźcie baranka dla waszych rodzin i zabijcie jako paschę. Weźcie gałązkę hizopu i zanurzcie ją we krwi, która jest w naczyniu, i krwią z naczynia skropcie próg i oba odrzwia. Aż do rana nie powinien nikt z was wychodzić przed drzwi swego domu. A gdy Pan będzie przechodził, aby porazić Egipcjan, a zobaczy krew na progu i na odrzwiach, to ominie Pan takie drzwi i nie pozwoli Niszczycielowi wejść do tych domów, aby (was) zabijał”. (Wj 12, 21-23)

Tych samych korzeni – co powyżej – upatruje się również w zwyczaju umieszczania mezuzy przez wyznawców judaizmu przy drzwiach wejściowych do swoich domów. Patrząc od zewnątrz mezuza znajduje się po prawej stronie framugi. Zawieszana jest pod skosem, mniej więcej na 2/3 wysokości framugi. Jej górna część skierowana jest do wnętrza domu, a dolna na zewnątrz. Wśród Żydów znajdują się jednak różne koncepcje ułożenia mezuzy. Najczęściej jednak jest ona przytwierdzana do podłoża gwoździem. Podczas jej zakładania należy wypowiedzieć następujące słowa: „Błogosławiony jesteś, Boże, nasz Panie, Królu wszechświata, któryś uświęcił nas Swoimi przykazaniami i nakazał nam umieszczać mezuzy”. W środku drewnianej, metalowej, kamiennej, ceramicznej albo szklanej mezuzy – którą niektórzy Żydzi umieszczają także przy wejściach do sklepów oraz przy wszystkich drzwiach w domu – znajduje się fragment pergaminu tzw. klaf, na którym widnieją ręcznie wypisane fragmenty Tory (Pwt. 6,4-9 oraz Pwt. 11,13-21). Stąd też przypuszczenia, że zwyczaj zawieszania mezuzy również wywodzi się od słów modlitwy „Szema Jisrael” (Słuchaj, Izraelu): „I napiszesz je na odrzwiach domu swojego i na bramach swoich”. Bogobojni Żydzi przy wchodzeniu do swojego domu zanim dotkną mezuzy całują najpierw swoją dłoń lub palce. Jeszcze inni, składają taki pocałunek tuż po jej dotknięciu. Podczas tego rytuału wypowiadają oni słowa modlitwy: „Niech Bóg chroni moje wyjścia i powroty, teraz i w przyszłości”. Roman Brandstaetter w swojej genialnej powieści historycznej „Jezus z Nazarethu” twierdzi, że Jezus również składał taki pocałunek.
Warto wspomnieć, że w niektórych chrześcijańskich domach wciąż istnieje zwyczaj umieszczania przy drzwiach wejściowych małej kropielnicy, zwanej aspersorium. Osoby, które przekraczają próg takiego domu, zanurzają wówczas swoje palce w kropielnicy, a następnie prawą ręką wykonują znak krzyża.

Wracając jednak jeszcze do kwestii mezuzy. W dniu 14 kwietnia 2013 roku przed wejściem do Polin – Muzeum Historii Żydów Polskich – którego założycielami są miasto stołeczne Warszawa, Minister Kultury RP oraz stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny – rabin Michael Schudrich odsłonił mezuzę z wyrytą na niej – odnoszącą się do Boga Wszechmogącego (El Szaddaj) – hebrajską literą szin. Mezuza ta, wykonana została z połówki cegły wydobytej z fundamentów jednej z nieistniejących dziś kamienic, które znajdowały się na terenie getta warszawskiego. Jak podkreślił podczas odsłonięcia mezuzy rabin Schudrich: „mezuza w judaizmie ma wartość symboliczną, historyczną i religijną”. Również przy wejściu do Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej rabin Schudricha umieścił mezuzę. Tamtejsze muzeum poświęcili jednak także przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski arcybiskup Stanisław Gądecki oraz metropolita przemyski arcybiskup Józef Michalik.

Podobno w Izraelu nawet osoby niebędące Żydami, które wynajmują tam dom albo mieszkanie, po upływie 30 dni są zobowiązane do zawieszenia mezuzy przy drzwiach wejściowych, jeżeli już wcześniej jej tam nie było. Z tego co pamiętam, właśnie dlatego widniała ona w 2012 roku przy drzwiach wejściowych do rezydencji ambasadora RP w Izraelu, którą wynajęło dla niego polskie MSZ. Abstrahując jednak od tego, że Izrael jest państwem wyznaniowym, w którym judaizm jest religią państwową, a Polska państwem bezstronnym światopoglądowo i nie przeciwstawiając wcale obecności mezuzy przed wejściem do muzeum, ewentualnemu umieszczeniu na drzwiach Pałacu Prezydenckiego którejś z wersji napisu: „K+M+B”/ „C+M+B”, warto wskazać na pewne kuriozum. Otóż mimo że w Pałacu Prezydenckim stoi obecnie choinka bożonarodzeniowa – która nikomu dotychczas nie przeszkadzała – to jednak łatwo jest wyobrazić sobie jazgot, jaki podniosłyby antyklerykalnie zacietrzewione środowiska liberalno-lewicowe, gdyby tylko – będący katolikiem – prezydent RP napisał na drzwiach Pałacu Prezydenckiego, w którym mieszka – napis „K+M+B” albo „C+M+B” wraz z bieżącym rokiem. Mimo że umieszczenie tego napisu na drzwiach jest zwyczajem praktykowanym przez miliony Polaków w Polsce i na świecie (co próbowano pokazać w filmie fabularnym Szczęśliwego Nowego Jorku, gdzie na drzwiach do domu, w którym mieszkają bohaterowie filmu widniej napis „K+M+B 1997”) przywiązanych do świątecznych tradycji, a ponad 90 proc. Polaków deklaruje przynależność do wyznania katolickiego, to i tak krzyczano by o złamaniu przez prezydenta zasady neutralności światopoglądowej państwa, nie zważając jednocześnie na polską specyfikę oraz na swobodę sumienia pierwszego obywatela RP, który ma takie samo prawo do ekspresji uczuć religijnych, jak inni polscy obywatele. Nie ukrywam, że chciałbym doczekać prezydenta, który weźmie do ręki kredę i wbrew poprawności politycznej, a zgodnie z naszą polską tradycją, pozdrawiając wszystkich Polaków napisze na drzwiach Pałacu Prezydenckiego wspomniany przeze mnie napis.

Przesądy i zabobony

W Polsce istnieje wiele rytuałów i przesądów związanych z drzwiami, a w szczególności z progiem, których to chrześcijaństwu nie udało się wyplenić. Jednym z nich jest przenoszenie panny młodej przez pana młodego nad progiem domu. Zwyczaj ten pochodzi jeszcze z czasów pogańskiego Rzymu. Według ówczesnych wierzeń, pod progiem miały bowiem zamieszkiwać złe duchy. Wkraczająca więc do domu pana młodego kobieta, jako nowa pani domu, musiała uniknąć dotknięcia progu, bądź potknięcia się o niego, żeby nie przynieść nieszczęścia sobie i rodzinie do której wchodziła. Innym powodem wnoszenia kobiety do domu miało być wyraźne zaznaczenie, że to mąż jest panem żony i tylko on może ją wprowadzić do swojego domu i rodziny. W innych jeszcze interpretacjach, obyczaj ten jest odczytywany jako nawiązanie do porywania przez mężczyzn kobiet z sąsiednich plemion, tak jak to było np. z porwaniem Sabinek przez Rzymian.

Zabobon przenoszenia panny młodej przez próg domu, z czasem został przyjęty w kulturze polskiej i wrósł w polską tradycję weselną. Dziś jednak jest on dla wielu osób kompletnie niezrozumiały. Świadczy o tym chociażby przenoszenie przez pana młodego panny młodej przez próg sali weselnej. Nieznajomość znaczenia tego zwyczaju przez współczesnych Polaków porównałbym do komentarza znajomego księdza z Filipin, który z uśmiechem na ustach dziwił się polskiemu zwyczajowi obrzucania ryżem pary młodej po jej wyjściu z kościoła. Jego zdaniem – w polskich warunkach – bardziej odpowiednie byłyby ziemniaki.

Wielu Polaków powracających z dalekiej podróży, zesłania, czy wojennej tułaczki, całowało kiedyś próg swojego domu i kreśliło na drzwiach znak krzyża. Drzwi są bowiem symbolem przejścia na drugą stronę. U wielu ludów, w tym u Słowian, próg domu stanowił granicę miedzy dwoma światami. W tym miejscu spotykają się bowiem ze sobą światło i ciemność, życie i śmierć, sacrum i profanum, bezpieczeństwo zacisza domowego i niebezpieczeństwo obcego, zewnętrznego świata. Stąd też kolejny przesąd i zabobon, według którego nie należy się witać, ani żegnać w progu. W ten sposób można bowiem zaburzyć równowagę i pomieszać ze sobą rzeczywistości, doprowadzając do wkroczenia demonów, chorób i śmierci do wspólnoty domowej. Oprócz tego rozgraniczenia i podziału na różne rzeczywistości, warto wspomnieć, że kiedyś nasi przodkowie grzebali pod progiem zmarłych, którzy w ten sposób mieli znajdować się zawsze blisko rodziny. Pogrzebane pod progiem dzieci – z racji swej niewinności – miały zaś chronić swoją rodzinę przed złymi mocami.

W niektórych regionach Polski istniał kiedyś obyczaj, zgodnie z którym, gdy wynosiło się z domu trumnę, to należało trzykrotnie uderzyć nią w próg lub trzykrotnie ją nad nim pochylić, wypowiadając jednocześnie słowa: „Duszo opuść te progi, przez które wychodziły twe nogi”. W innych regionach trzykrotnie powtarzano w imieniu osoby zmarłej: „Ostańcie z Bogiem” albo „Pokój temu domowi”. Było to symboliczne pożegnanie się duszy z domem i jej bliskimi. Uścisk dłoni w progu drzwi wejściowych – ponad głowami zmarłych – miał być więc oznaką lekceważenia duchów przodków. Poprzez taką obrazę dusz osób zmarłych, narażało się mieszkańców domu – w którym doszło do profanacji – na ataki diabła i demonów. Właśnie stąd po dziś dzień istnieje u nas przesąd i obyczaj nie podawania ręki w progu. Witanie się bądź żegnanie z kimś w progu, który w powszechnym odczuciu uchodzi za miejsce niegodne, uznawane jest co najmniej za niekulturalne.

Sen mara Bóg wiara

Jak widać, przyjęliśmy wiele zabobonów i przesądów, które dziś traktuje się jako niegroźną tradycję. Część z nich oczywiście – w życiu współczesnych Polaków – już nie istnieje. Wiele jednak – świadomie bądź nieświadomie – pozostało i nadal funkcjonuje w naszym życiu codziennym. Warto zdać sobie z tego sprawę i je odrzucać. Z podejścia Rzymian, które charakteryzuje także wielu z nas, śmiał się na przykład św. Augustyn. „Każdy powierza opiekę nad drzwiami jednemu odźwiernemu i ten sobie rady daje, choć jest człowiekiem tylko. A oni trzem bóstwom opiekę nad drzwiami powierzyli, nad podwojami – Forkulusowi, nad zawiasami – Kardei, nad progiem – Limentynowi. A więc sam Forkulus nie potrafił upilnować razem z drzwiami i zawiasów, i progu” – kpił z rzymskich zabobonów w „Państwie Bożym” św. Augustyn. (Święty Augustyn, „Państwo Boże”, Tom I, tłum. Ks. W. Kubicki, wyd. Hachette, 2010 r., s. 223). Augustyn z Hippony zapomniał jednak wspomnieć także o innym rzymskim bogu, będącym m.in. opiekunem drzwi i bram, a mianowicie o Janusie (Iani), którego imię pochodzi od łacińskiego słowa ianua, oznaczającego drzwi, i którego podobizny Rzymianie umieszczali właśnie przy drzwiach swoich domów. Bożek ten, przedstawiany był z dwoma brodatymi obliczami oraz kluczem w dłoni. W przypadające w dniu pierwszego stycznia święto ku jego czci, Rzymianie mieli wieszać przed drzwiami swoich domów wieńce z wawrzynu. Właśnie od jego imienia miało wziąć swoją nazwę łacińskie określenie pierwszego miesiąca roku (Ianuarius), a od niego z kolei niemiecka nazwa stycznia (der Januar) i angielska (January). Od Janusa wywodzi się także imię January, któremu wyjątkowe znaczenie nadał chrześcijański męczennik św. January z Benewentu. Poniósł on bowiem śmierć za wierność Jezusowi Chrystusowi, objawiającą się odmówieniem złożenia ofiary rzymskim bogom. Warto wspomnieć, że prawie przy wszystkich ofiarach składanych rzymskim bóstwom miano wzywać właśnie imienia Janusa. Św. January nie wezwał jednak pierwowzoru swojego imienia, ani też żadnego innego fałszywego bożka, mimo że w ten sposób z pewnością ocaliłby swoje życie. Warto dodać, że w przypadającym w Kościele w dniu 19 września wspomnieniu św. Januarego, jego krew – która od 1700 lat jest przechowywana w szklanej ampułce – zmienia swoją konsystencję ze skrzepniętej w płynną.

Wieńce nad drzwiami

Wartym przytoczenia jest również obyczaj zawieszania przy drzwiach wejściowych różnego rodzaju wieńców.

Jak podaje Jan Parandowski:

„W Atenach zawieszano na drzwiach gałąź oliwną, gdy przyszedł na świat chłopiec, a wstążkę wełnianą, gdy dziewczyna. Te przedmioty odpędzały złe duchy. Podobną siłę przypisywano wieńcom z liści wawrzynu”. (Mitologia, Wierzenia i podania Greków i Rzymian, Jan Parandowski, Wyd. Puls, Londyn, 1992, s. 30).

R. Hryń-Kuśmierek w książce pt. „Rok polski” pisze z kolei na 46 s.:

„W oktawę Bożego Ciała jeszcze dziś (głównie na wsi) święci się wianuszki uplecione z ziół i kwiatów, np. z rozchodnika, kopytnika, macierzanki, bobownika, melisy, piołunu, krwawnika. Ich liczba powinna być nieparzysta: dziewięć, jedenaście albo trzynaście. Każdy wianek zrobiony był z innego ziela, przybrany kwiatami i związany lipowym łykiem albo kolorową wstążką. Wieszano je nad oknami i drzwiami chałup, nad wejściami do stajen i obór. W wielu regionach Polski uważano, że obronią one ludzi i ich dobytek przed piorunami, gradem i chorobami”.

Warto również wskazać, iż niektórzy chrześcijanie w okresie adwentu zawieszają na drzwiach swoich domów wieńce adwentowe. Zwyczaj ten pochodzi z Niemiec, gdzie ewangelicy, a konkretnie pastor Johann Hinrich Wichern, w I niedzielę adwentu 1839 roku stworzył dla dzieci z sierocińca pierwszy taki wieniec. Początkowo wieniec liczył 24 świece, a więc tyle, ile jest w grudniu dni do Bożego Narodzenia. Z czasem ograniczono liczbę świec do czterech, które odpowiadają czterem niedzielom adwentu. Niektórzy wieszają jednak sam wieniec adwentowy, bez świec. Do Polski zwyczaj wieszania wieńca adwentowego przybył na początku XX wieku i przyjął się tylko wśród części społeczeństwa. Uważa się, że przy projektowaniu pierwszego wieńca adwentowego, pastor Wichern inspirował się zapalaniem świec przez Żydów na święto Chanuka. Na przykładzie różnego rodzaju wieńców – wieszanych przed drzwiami domów – wyraźnie widać, że podobne zwyczaje mogły występować niezależnie od siebie w różnych kulturach i religiach. Mogły być także adaptowane na zasadzie świadomej recepcji, jak to miało mieć miejsce w przypadku wieńca adwentowego.

Co oznacza umieszczenie na drzwiach naszych domów napisu C+M+B albo K+M+B?

Włączyłem do niniejszego tekstu kwestie zabobonów i przesądów związanych z progiem i drzwiami, aby wyraźnie zaznaczyć, że różnią się one od tego, co czynią 6 stycznia chrześcijanie. Oczywiście wszyscy chcemy, aby trafiało do nas dobro, a nie zło. Pragniemy ochrony i chcemy zapewnić sobie szczęście w nadchodzącym roku. Mimo jednak, że początkowo z napisem tym łączono również ochronę przed ogniem, epidemiami i wypadkami, to jednak napis ten nie jest żadnym amuletem czy talizmanem. Takie ujęcie tego napisu i związanego z nim błogosławieństwa, kłóciłoby się bowiem z chrześcijańską wiarą. Napis ten jest przede wszystkim wyznaniem, że Jezus jest Bogiem, któremu zawierza się swoje życie, swoich bliskich i swój dom, będący świątynią rodziny, w której znajdują się dwa mniejsze – ale także ważne – ołtarze, które również potrzebują bożego błogosławieństwa: stół i łoże małżeńskie. Należy bowiem pamiętać, że przez napisanie na drzwiach naszego domu poświęconą w kościele kredą tego napisu, zostaje przekazane nam oraz naszym gościom Boże błogosławieństwo.

Napis czyniony na drzwiach przez mieszkańca oznaczanego domu, bądź przez ministranta uczestniczącego w kolędzie, oznacza, że przyjęło się już księdza chodzącego po kolędzie, bądź też jest się gotowym do jego przyjęcia. Nie znaczy to jednak, że bez tego napisu ksiądz nie zapuka do drzwi naszego domu. Napis na drzwiach domu oznacza przede wszystkim, że żyją w nim ludzie, którzy nie mają w sercu nienawiści i tak, jak są otwarci na przyjęcie Jezusa, tak też otwarci są na drugiego człowieka – niezależnie od tego kim jest i w co wierzy – którego są gotowi przyjąć i nakarmić niczym zbłąkanego wędrowca, na którego podczas wigilijnej wieczerzy prawie w każdym polskim domu czeka dodatkowe nakrycie. Napis ten oznacza również, że poprzez Apostołów dotarła do nas Ewangelia, którą przyjęliśmy do naszych serc i stosujemy ją w naszym życiu. Tak, jak bowiem kościół parafialny jest na ziemi jedną z ambasad Jezusa Chrystusa, tak też chrześcijański dom, którego drzwi oznaczone są odwołaniem się do wiary w Jezusa, jest jednym z konsulatów Chrystusa.

Źródło: malydziennik.pl

Czas bezdomnych

W domach spędzamy ostatnie chwile Wielkich Świąt. Każdy stara się być razem z bliskimi, pośród swoich. Garstka ludzi postanowiła jednak złamać święte zwyczaje i Święty Czas spędzić w…. sejmowej sali obrad.

Robią to demonstracyjnie, ot bohaterowie przełomu 2016 i 2017 roku. Nie ma co się na nich oburzać, nie ma co im też współczuć. Ot, tak jak traktowali obowiązki Polaków, tak teraz traktują polskie zwyczaje.
Staram się ich zrozumieć. To przecież bardzo smutne doznanie, być obcym wśród ludzi, których sposobu myślenia i wrażliwości nie rozumie się ani w ząb.
To nie idee przyprawiły ich o świąteczną bezdomność, bezdomnymi, zagubionymi i ośmieszonymi uczyniła ich polityczna gorączka, której nie przyświeca żadna idea, a jedynie instynkt powrotu na uprzywilejowane pozycje.
Tak, na naszych oczach kończy się formacja hipokrytów i pieczeniarzy. Właściwie trochę z myślą o tej bezdomnej czeredce przyszło mi do głowy kilka myśli, które możecie potraktować jak luźne, niezobowiązujące rozważanie świąteczne….
***
Myślisz, że los powierzył ci jedynie rolę statysty, halabardnika w trzecim akcie mało znaczącej opery. Czasem zżymasz się na swoje zwykłe życie, tak zwykłe, że zdaje się nikogo specjalnie nie obchodzić. Częściej jednak oddychasz z ulgą widząc, jak upadają wielcy świata.
– Los mrówki miewa swoje uroki – mawiasz obserwując wielkie przewroty.
– Wielki wiatr i wielkie trzęsienia ziemi zawsze przechodzą bokiem. – taka myśl pieści cię, gdy gasisz ekran swojego telewizora.
To wszystko sprawia, że przestajesz być uważny. Na pewnym etapie życia nawet myśleć zaczynasz rutynowo. Bo przecież od myślenia są inni, ci wielcy. Ty jesteś tylko od ścisłego stosowania instrukcji, dbania o zdrowie i własne maleńkie interesy.
Bywają jednak momenty przełomowe, one zdarzają się nawet w tak niepozornych – z pozoru – biografiach jak nasze.
Przychodzi czas, gdy na własne życie spoglądasz jakby z pewnego oddalenia i wtedy ze zdumieniem zauważasz, momenty, w których twoje losy radykalnie zmieniały bieg.
Nawet nie myślałeś, że nieważne z pozoru epizody stały się przyczyną wielkiej przemiany.
Drobny gest, improwizacja, żart, nieuwaga – stawały się początkiem czegoś nowego.
Widząc te momenty w ich nieoczekiwanej przezroczystości i klarowności zdumiewa cię fakt, że nie zwróciłeś na nie uwagi w momencie, gdy się stawały.
– Dziś zrobiłbym to inaczej, że też mogłem tak się wtedy zachować, gdyby nie to, moje losy potoczyły by się zupełnie inaczej… na pewno lepiej – domniemywasz.
Najciekawsze jest jednak to, że od chwili, kiedy to zacząłeś zauważać znów minęło cię kilka momentów zwrotu akcji, które zauważyłeś znów po jakimś czasie. Czy to świadczy o tym, że żyjemy nieuważnie?
Fakt: nigdy nie jesteś za stary na to, aby popełnić błąd. Ile razy w życiu spotkałeś człowieka, który przekazał ci ważną wiadomość, a ty go minąłeś bez refleksji.
Im jesteśmy starsi, tym bardziej kurczowo trzymamy się życia, nie ma w nas już tej młodzieńczej pogardy dla śmierci, dożyliśmy bowiem wieku, gdy już wiemy, że istnieje, znamy jej nieświeży oddech.
Boże Narodzenie jest miejscem, w którym ukryte zostały nasze wszystkie dziecięce marzenia, nasze przekonanie o tym, że cud jest tak samo naturalny jak oddech czy jedzenie.
Będąc dziećmi nie dziwiliśmy się fantastycznym zdarzeniom i one rzeczywiście nas spotykały.
Teraz, kiedy zdajemy sobie sprawę z faktu jak kruche jest nasze życie, trudno uwierzyć nam zarówno we własną wyjątkowość, jak też w cudowność ludzkiej natury i tego co ją spotyka.
Od dzieciństwa żyjemy w blasku opowieści o Bogu Dzieciątku, jednak nasze myślenie w wiekiem ewoluuje – od naturalnej wiary w rzeczywistość tego cudu, do prób racjonalnego wyjaśniania jego funkcji aż w końcu do usilnego poszukiwania racjonalnego – niecudownego – wytłumaczenia tego Cudu – racjonalnego, czyli opartego na naszym własnym doświadczeniu, rozumowaniu, które potrafi umieścić to zdarzenie w jakimś znanym nam – logicznym porządku.
Spotkałem kiedyś wiarygodnego człowieka, który pożyczył ode mnie pięćdziesiąt złotych na bilet kolejowy, miał zwrócić na następny dzień, nie zwrócił nigdy.
Innym razem przekonująca babuszka wyłudziła ode mnie pieniądze, było to zanim zrozumiałem, że jest etatową żebraczką – znakomitą w swoim fachu. Czy jestem gotowy na cud pomocy nieznajomemu?
***
Ktoś powie: wszystkie te myśli są bardzo nie a propos samouwięzionych w sali obrad polskiego parlamentu. Tam siedzą rozparzeni ludzie, którym nie ma co świecić w oczy treściami głębszymi niż kwadrat odległości od koryta. Oni przyswajają twierdzenia Pitagorasa w formie praktycznego wyliczenia odległości od żłobu.

Ale czyż nie trzeba nawiedzać uwięzionych, samozgwłałconych, czyż nie trzeba wspomagać biednych na duszy i prowadzić niewidomych ku cudowności świata?!

Kongres KSZNOŚiL NSZZ Solidarność idzie na wojnę z Ministerstwem Środowiska

Boże Narodzenie 2016

Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia i opieki Nowonarodzonego w 2017 roku życzy
Redakcja Portalu Prawy Las

Życzenia 2016

Jaka będzie ta wigilia

Święta Bożego Narodzenia  mogą być  w tym roku smutne,  a wigilijna  kolacja  może  Nas  podzielić. I to znacznie. Jedną ze stron wigilijnego stołu mogą obsiąść rodzinni entuzjaści partii zwanej  OBYWATELSKĄ, której  ELYTY  nie potrafią  pogodzić się  z porażką   i chcą  uniknąć (za wszelką cenę) odpowiedzialność za skandaliczne afery, za skandalicznie funkcjonujący wymiar  sprawiedliwości  oraz   m.in. (nie będę  wymieniał  wszystkich przewin) .. za ciche przyzwolenie na coroczny  wyciek poza Polskę ponad  40 mld  zł z VATu .  W najmłodszych rocznikach  ELYT,  które właśnie kiełkują, rośnie sympatia do lewackich (nowoczesnych) pomysłów na nowy model rodziny  (tata-tata; mama- mama),  na swobodę uśmiercania, na koncesję długości życia, na wolność nieograniczoną –  co wynika ponoć z OŚWIECENIOWEJ  MYŚLI  (bardzo  teraz modnej ) o wyższości rozumu nad prawem  moralnym. Jednocześnie niektórzy przedstawiciele tej  rodowodowej już ELYTY  (PZPR,   UB, MO, WSI)  gardzą rodakiem ubogim żyjącym za 6 tys.  rocznie  zapominając,  że przez ostatnich 8  lat ELYTY te otaczał matrix  państwa teoretycznego, zamkniętego, który przekuł (boleśnie) latem  tego roku liczny wysyp KIEPSKICH rodzin ośmielających się wypoczywać nad morzem. Za tym tak właśnie IDEOLOGICZNIE może wyglądać ta jedna strona wigilijnego stołu. Natomiast po  drugiej  stronie  zasiądą Ci z Nas dla których narodowe tradycje, przynależność do wspólnoty rodowej, poczucie rodzinnego solidaryzmu oraz Nasz Katolicyzm są najważniejsze gdyż  gwarantują  … NARODOWE TRWANIE tak zaciekle zwalczane przez rodzime i europejskie lewactwo. Jaka więc będzie ta Wigilia ROKU PAŃSKIEGO 2016 – przekonamy się za kilka dni.  Niewątpliwie jednak przedświąteczna atmosfera gęstnieje i  robi się tajemna. Przez  parę  dni zakłócany  był sygnał emitujący telewizję TVP, posłowie z opozycji  zrobili sobie z Sali sejmowej sypialnie,  2ch doświadczonych generałów złożyło zaskakujące dymisje a na ulicach Warszawy pojawiły się koksowniki  Przy  jednym z nich  grzał się ostentacyjnie Schetyna Grześ … !!!. Koksowników ponoć  ma pilnować (przez cały świąteczny okres) – zastęp dyżurnych demonstrantów. Gotowych na wszystko co już widzieliśmy.  Niestety ale wszystko to zaczyna się kojarzyć z  wydarzeniami z  sprzed 35 lat. Czyżby te koksowniki , dymisje, zakłócenia są  subtelnym znakiem   nadciągającego….majdanu, o którym  marzą  aferalne ELYTY III RP.  Kto da sygnał  na ten wybuch. Może Władek z Wrocławia,  który wykrzykiwał niedawno  na  KODOWANEJ ESTRADZIE – J..bać , j..bać  i się nie bać. Rzeczywiście ONI przestają się bać, a prawicowe dziennikarstwo (niestety) wyraźnie mięknie. Zaskakująco dziwnie – po prawdziwie  medialnym wybuchu – wygłuszona została sprawa „listonosza”  który dostarczał narkotyki najwyższej próby – elitom  celebryckich  kapłanów III RP, nie wiadomo prawie nic o AFERZE  INFORMATYCZNEJ jaka wybuchła w r.2011 w MSW – kierowanym przez Grzesia co ogrzewał się przy koksowniku. Czy  ta afera jest już na sądowej  wokandzie? Żaden też prawicowy tygodnik nie wraca do sprawy zaginięcia obrazów i innych (cennych) precjozów z pałacu prezydenckiego w czasach gdy „prezydentował” Bronisław Komorowski. Nie wiadomo też do tej pory  czy  są już podstawy  prawne do sformułowania zarzutu z KK wobec pani o kryptonimie HGW. Triumfalizm „fotki” z wsadzaniem do samochodu osoby aresztowanej już  nie wystarcza.  A co w LASACH ?.  Czy w LASACH jest jeszcze  prawica, która opowie się (w razie czego) na RZĄDEM. Cóż – trwająca nadal DZIWNA zmiana zamiast zmiany DOBREJ powszechnie akceptowanej  wyraźnie tłumi  chęć  manifestowania, wyraźnie zniechęca do jawnego, otwartego opowiedzenia się za RZĄDEM, TYM RZĄDEM. Winnych  za takie działania  (chyba ) nie będzie. Przejdą na emeryturę ,obrócą się w historie lasów.  SAMI SWOI znów będą na wierzchu.

 

                                                                                                                                          Złośliwiec pospolity