maj 2025
P W Ś C P S N
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031  

Archiwa

Kategorie

Lasy wzorem koncepcji zrównoważonego rozwoju – wnioski z Konferencji w Tucznie

W dniach 2 – 5 maja 2011, na terenie powierzchni doświadczalnych Terenowej Stacji Badawczej „D&B” w Tucznie a następnie w Sejmie i Senacie RP w Warszawie, odbyły się Warsztaty i Konferencja na temat „Konwencja Klimatyczna ONZ, Konwencja o Różnorodności Biologicznej ONZ i Natura 2000 szansą zrównoważonego rozwoju terenów wiejskich Europy – teoria i praktyka” poświęcone przez organizatorów, pamięci Błogosławionego Jana Pawła II, wielkiego orędownika Polskich Lasów.
Warsztaty i Konferencja zorganizowana została przez Stowarzyszenie na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski, Grupę Posłów i Senatorów PiS, Polskich Posłów Parlamentu Europejskiego grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów PiS, Samodzielną Pracownię Oceny i Wyceny Zasobów Przyrodniczych, Studenckie Koło Naukowe Gospodarki Przestrzennej SGGW w Warszawie, Światową Organizację Naukowców (World Federation of Scientists) zrzeszającą ponad 100 Noblistów, Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, Zamiejscowy Wydział Nauk Prawnych i Ekonomicznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w Tomaszowie Lubelskim oraz Polskie Stowarzyszenie Morskie-Gospodarcze im. Eugeniusza Kwiatkowskiego. W pracach i obradach udział wzięło ponad 150 uczestników reprezentujących naukę, politykę, gospodarkę, administrację państwową i samorządową, niezależne organizacje ekologiczne oraz młodzież akademicką, z Białorusi, Holandii, Niemiec, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Włoch, Ukrainy i Polski. Po wysłuchaniu referatów grupa wnioskowa, reprezentująca organizatorów, sformułowała następujące wnioski:
1. Mimo „wprowadzenia w życie” Konwencji Klimatycznej ONZ i Protokołu z Kioto, koncentracja CO2 w atmosferze sukcesywnie wzrasta, co spowodowane jest nie tylko coraz większym zużyciem (spalaniem) węgla, ropy i gazu, ale również nieprawidłowym użytkowaniem powierzchni ziemi.
2. Mimo „wprowadzenia w życie” Konwencji o Różnorodności Biologicznej, środowiska naukowe, niezależne organizacje ekologiczne jak również praktycy działający w zakresie ochrony przyrody informują o coraz intensywniejszym zaniku rodzimych, dziko żyjących gatunków.
3. Wprowadzenie w życie sieci Natury 2000 spowodowało na terenie Polski, wiele trudności w zarządzaniu i gospodarowaniu przestrzenią zarówno na szczeblu samorządu terytorialnego jak na terenie nadleśnictw i Parków Narodowych. W skrajnych przypadkach doprowadziło to do paraliżu nie tylko inwestycyjnego ale i konserwacyjnego w stosunku do istniejących urządzeń np. melioracyjnych.
4. Wylesianie, zamiana gruntów leśnych na rolne oraz degradacja takich naturalnych zbiorników węgla, jakimi są lasy i torfowiska powoduje wzrost emisji CO2 do atmosfery, zanik wielu dziko żyjących gatunków i wzrost bezrobocia w terenach wiejskich.
5. Zmniejszenia koncentracji gazów cieplarnianych i zahamowania procesu zaniku rodzimych, dziko żyjących gatunków możemy dokonać jedynie poprzez wprowadzanie w życie koncepcji rozwoju zrównoważonego. Koncepcja zrównoważonego rozwoju to szybki wzrost gospodarczy powiązany z racjonalnym użytkowaniem zasobów przyrodniczych i przestrzeganiem praw człowieka. Rozwój zrównoważony terenów wiejskich to wzrost dochodów tej ludności, to wzrost miejsc pracy, to poprawa zdrowotności ludności mierzonej wzrostem długości życia, to przewaga młodych klas wieku w populacji ludzkiej, to poprawa jakości powietrza, poprawa jakości wody oraz nie tylko brak zaniku rodzimych gatunków ale również ich powrót.
6. Koncepcje zrównoważonego rozwoju terenów wiejskich można realizować wykorzystując do tego pochłanianie CO2 przez lasy. Może być to realizowane we wszystkich rejonach i państwach świata, gdyż wszędzie swoją działalnością w przeszłości dokonaliśmy wylesień, co zaowocowało wzrostem emisji CO2, zanikiem rodzimej bioróżnorodności, zmniejszaniem miejsc pracy, wzrostem bezrobocia a więc ubożeniem lokalnych społeczności terenów wiejskich.
7. Wzorem realizacji koncepcji zrównoważonego rozwoju są Polskie Lasy Państwowe. Od kilkudziesięciu lat wycinano tam drzewostany i pozyskiwano drewno a mamy coraz więcej lasów i są one coraz bardziej zasobne w drewno. Cały czas równocześnie zbieraliśmy grzyby, jagody i polowaliśmy a nie zaginął przy tym ani jeden gatunek charakterystyczny dla lasów tego regionu Europy. Wręcz przeciwnie, nastąpił wzrost liczebności gatunków charakterystycznych dla lasów naturalnych tak bardzo cennych z punktu widzenia Natury 2000.
8. Polskie Lasy Państwowe pełnią i mają pełnić podstawową swą rolę a więc zapewnić bezpieczeństwo ekologiczne państwa. Pod tym pojęciem kryje się dobra dla każdego woda, dobre dla każdego powietrze i trwałość występowania dziko żyjących gatunków. Temu celowi służą w Lasach Państwowych wypracowane metody zarządzania, oparte o gruntowną wiedzę przyrodniczą. Społeczeństwo winno być o tym informowane i edukowane od najmłodszych lat i to jest również obowiązek państwa.
9. Wprowadzenie w życie koncepcji zrównoważonego rozwoju terenów wiejskich poprzez racjonalne gospodarowanie przestrzenią przyrodniczą (uprawę krajobrazu) dla spełnienia założeń Konwencji Klimatycznej i Konwencji o Różnorodności Biologicznej wymaga tworzenia planów zagospodarowania przestrzennego (uprawy krajobrazu) opartych o rzetelną wiedzę z zakresu klimatologii, ekonomii i wiedzy o przyrodzie ożywionej, mających na celu osiągnięcie wzrostu pochłaniania dwutlenku węgla dla ochrony rodzimej bioróżnorodności oraz tworzenia miejsc pracy głównie w terenach niezurbanizowanych. Cel ten możemy osiągnąć poprzez rzetelne kształcenie kadr, gdzie ekologię traktuje się jako naukę łączącą etykę, wiedzę przyrodniczą i matematykę a człowieka jako podmiot mający nie tylko prawo ale i obowiązek użytkować zasoby przyrodnicze celem korzystania z nich dla swego rozwoju w przyszłości.
10. Pochłanianie dwutlenku węgla przez lasy winno być włączone do Europejskiego Systemu Handlu Emisjami co ewidentnie winno służyć zrównoważonemu rozwojowi terenów wiejskich zgodnie z Konwencją Klimatyczną ONZ, Konwencją o Różnorodności Biologicznej ONZ i Naturą 2000.

W imieniu grupy wnioskowej komitetu organizatorów
Prof. dr hab. Jan Szyszko
Warszawa dnia 5 maja 2011 r.
Dokument jest rozesłany do: Rządu i Parlamentu Polskiego, do Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej oraz wszystkich współpracujących z organizatorami konferencji i warsztatów Ministrów Środowiska świata.

http://www.kasastefczyka.pl/fakty_biznes_wydarzenia/60_polityka/16844_sukces_tuska.html

http://stooq.pl/n/?f=453143

http://www.wprost.pl/ar/242086/Milion-podpisow-przeciw-prywatyzacji-lasow/

http://www.wiadomosci24.pl/artykul/poslowie_pis_zebrali_ponad_milion_podpisow_przeciwko_192694.html

http://finanse.wp.pl/kat,104544,title,PiS-zebral-ponad-milion-podpisow-przeciw-prywatyzacji-lasow-panstwowych,wid,13361133,wiadomosc.html

Śledztwo z doniesienia Adamczaka przeciwko Piotrowi Tałałasowi umorzone

Wojciech Adamczak, kiedy ziemia w sprawie nieprawidłowości z wyciągiem w Zieleńcu, zaczęła  palić mu się pod nogami, postanowił odwrócić uwagę od siebie składając doniesienie przeciwko Piotrowi Tałałasowi. Oskarżał go o zatajenie informacji o nieprawidłowościach w budowie wyciągu narciarskiego w Zieleńcu. Prokuratura, po zapoznaniu się ze stanem faktycznym, dochodzenie umorzyła, o czym jest notatka na stronie Lasów Państwowych. Nie mogło być inaczej, bo, co jednoznacznie wykazał Sąd Rejonowy we Wrocławiu, przywracając do pracy Piotra Tałałasa, Wojciech Adamczak miał pełną wiedzę w sprawie Zieleńca i z wiedzy tej nie skorzystał, w celu przecięcia pasma zaniedbań ze strony PGL Lasy Państwowe. Czekamy, co na temat działań Adamczaka ustali prokuratura.

Ponad milion podpisów zebrało społeczeństwo polskie w obronie Lasów Państwowych

Były minister środowiska Jan Szyszko (PiS) tłumaczył podczas konferencji w Sejmie, że choć rząd zmienił wieloletnią strategię finansów publicznych i nie umieścił w niej zapisu o włączeniu Lasów Państwowych do sektora finansów publicznych, to PiS nie wierzy obecnej koalicji.

„Sytuacja budżetu z winy tego rządu jest zła, ale Lasy Państwowe to nie jest miejsce, gdzie należy szukać pieniędzy, to własność nas wszystkich” – mówił rzecznik PiS Adam Hofman.

Szyszko podkreślał, że podpisy przeciwko prywatyzacji lasów były zbierane od listopada 2010 roku. Jak wyliczał, zbierali je pracownicy Lasów Państwowych, studenci, uczniowie, pracownicy organizacji pozarządowych, koła Radia Maryja, Polski Związek Łowiecki, organizacje kombatanckie i wojsko. „Była to ogólnopolska akcja zbierania podpisów w obronie polskich lasów” – mówił.

W połowie października PiS przedstawiło projekt uchwały w sprawie ogłoszenia referendum na temat propozycji rządu dotyczącej włączenia Lasów Państwowych do jednostek sektora finansów publicznych.

Kilka tygodni wcześniej rząd zatwierdził strategię zarządzania długiem publicznym w latach 2011-2014, zgodnie z którą jednostki sektora finansów publicznych będą musiały lokować swoje pieniądze na kontach resortu finansów. Do tego sektora miało być włączone Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe.

Przewidywał to projekt zmian w ustawie o finansach publicznych, z którego jednak ostatecznie – w grudniu – wykreślono to rozwiązanie. Pomysł włączenia Lasów Państwowych do sektora finansów publicznych nie spodobał się opozycji i koalicyjnemu PSL

Szyszko ocenił, że rząd obecnie „w sposób niezwykle miękki postanowił nie zauważyć tego, co zrobił poprzednio i w tej chwili w nowej ustawie, w tzw. wieloletnim planie finansowym rządu nie ma nic napisane o lasach państwowych”. Były minister wyraził jednak wątpliwość, czy rząd rzeczywiście nie ma zamiaru prywatyzować lasów państwowych.

Szyszko podkreślał, że podpisy były zbierane „w hołdzie Janowi Pawłowi II, dlatego że stawał on bardzo mocno w obronie polskich lasów”.

Były minister podkreślał, że lasy państwowe zajmują 7 milionów ha, a wartość samego drewna wynosi 350 mld zł. „Nie dziwmy się, że takie budzą emocje, szczególnie w kołach liberalnych” – dodał.

źródło: www.niezalezna.pl

Solidarność mówi NIE zmianom ustawy o lasach

Jezus zwyciężył, złamał śmierci moc

Niech Zmartwychwstały Chrystus obdarzy Was, drodzy czytelnicy „Prawego Lasu”, swoją mocą. Niech wleje w Wasze serca odwagę do pójścia z Nim do Emaus głosić prawdę , choćby trzeba było iść pod prąd.
Niech Zmartwychwstały błogosławi Was i Wasze rodziny w te święta i przez cały rok. Redakcja Prawy Las.

Alleluja, zmartwychwstał Pan, naprawdę zmartwychwstał.

W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie, w krzyżu miłości nauka…

Już nie przeszkadza – w rocznicę pogrzebu śp. Lecha Kaczyńskiego Prezydenta RP

Zdzisław Krasnodębski 14-04-2010

Najbardziej dotkliwe obelgi, drwiny, poniżające wyzwiska sypały się na Prezydenta RP. Pomiatano Nim w sposób bezprzykładny, nękano Go bezustannie – pisze filozof społeczny

Od dłuższego czasu planowałem napisanie dla „Rzeczpospolitej” artykułu, w którym chciałem uzasadnić, dlaczego będę głosował na Lecha Kaczyńskiego i dlaczego uważam Go za dobrego prezydenta, za najlepszego, jakiego mieliśmy od 1989 roku. Wiedziałem, jakie będą reakcje tak wielu ludzi Mu niechętnych – że to oczywiste, bo to pisze pisowiec, lizus, oszołom od ojca Rydzyka, wyrzucony z UW za głupotę, ideolog IV RP, któremu szkoda sutych apanaży, członek Honorowego Komitetu Wyborczego Lecha Kaczyńskiego w 2005 r. Także tego ostatniego określenia używano jako obelgi.

Obelgi były zaszczytem

Od paru lat spadały na nas wyzwiska – na tych wszystkich, którzy nie chcieli przyłączyć się do chóru wylewających pomyje na głowę Prezydenta, przystąpić do walki z kaczyzmem, dołączyć się do zbożnego czynu dożynania watah. Tak jakby nie było o wiele łatwiej płynąć z głównym nurtem, pisać do „GW” i odcinać kupony od poglądów wytartych w powszechnym obrocie. Nie, wcale się nie skarżę. Te obelgi były zaszczytem. Dzisiaj wiem, że są największym zaszczytem, jaki mnie spotkał w życiu.

Znacznie potężniejsze razy spadały na współpracowników Prezydenta i polityków PiS, także takich, których kiedyś Platforma chciała mieć w swoim szeregu, jak Grażyna Gęsicka. Nie mogę zapomnieć, jak uszargano Annę Fotygę, która chciała służyć Prezydentowi, realizować jego politykę najlepiej jak umiała. Można się było nie zgadzać z tymi celami, ze sposobami ich realizacji. Ale drwiny dotyczyły sposobu bycia, wyglądu. Znamy także odwrotne przypadki – wystarczyło się odciąć od Prezydenta i jego brata, by znowu zostać uznanym za subtelnego intelektualistę, by wznosić się w rankingach zaufania, by odzyskać godność i urodę.

Był konserwatywnym socjalistą czy socjalnym konserwatystą, łączącym patriotyzm z wrażliwością społeczną i umiarkowanym konserwatyzmem obyczajowym

Najbardziej dotkliwe obelgi, drwiny, poniżające wyzwiska posypały się na Prezydenta RP. Pierwsze spadły od razu po Jego wyborze. Nie oszczędzono także początkowo Jego Małżonki, zanim postępowe panie Jej nie polubiły. Pomiatano Prezydentem w sposób bezprzykładny, nękano Go bezustannie. Nie dbano o godność najwyższego przedstawiciela Rzeczypospolitej. Pamiętamy zabierany samolot, pamiętamy pomniejszanie rangi urzędu, który sprawował, przy pomocy usłużnych prawników i dziennikarzy.

Pamiętamy wszystkie te haniebne: „nie potrzebuję tu pana prezydenta”, „jaki zamach, taki prezydent” i „durnia mamy za prezydenta”, „trup na wrotkach”. Wyśmiewano się z Jego nazwiska – typowego, szacownego polskiego nazwiska – wyśmiewano się w Polsce, jakby to nie była już Polska, jakby to było miejsce na Polenwitze lub Polish jokes. I liczono dni, jakie pozostały do końca Jego prezydentury.

Zgromadzonym przed telewizorami Polakom cynicznie wmawiano, że ważniejsze niż ideowość są przekleństwa bezdomnego Huberta, od którego rozpoczęła się era „nowoczesnego PR” w Polsce, „Borubar”, „Irasiad”, przekręcony szalik czy flaga. Ekscytowano się „małpkami” wypijanymi przez zapraszanego dzień w dzień, wieczór w wieczór i promowanego w partii rządzącej przedstawiciela polskiego motłochu. Sam premier wyrażał się ciepło o tym wspaniałym PR-owskim pociągnięciu. (por. dzieło „Ja, Palikot”, Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2010, s. 155)

Tyrady o małpce

Czołowi politycy przekraczali granicę przyzwoitości, krzycząc: „Były prezydent Kaczyński”, popisując się piskliwymi tyradami o dyplomatołkach i małpce Fiki Miki. Bo ani studia na najlepszej uczelni, ani dobra przeszłość, choćby opowiedziana tysiąc razy, nie ochronią przed obsunięciem się do poziomu motłochu. Niezawisłe sądy RP orzekały, że nazwanie prezydenta chamem nie jest obrazą, a jednocześnie skazywały doradcę prezydenta na kary za opisywanie powszechnie znanych poglądów słynnego na świecie obrońcy wolnego słowa i innych wolności.

Gdy dzisiaj patrzymy na prezydenturę Lecha Kaczyńskiego, trudno wydestylować z potoku brudu rzeczowe argumenty mogące uzasadnić tę falę nienawiści. Mówiono, że to prezydentura partyjna. Żartobliwe powiedzenie, że „misja została wykonana”, traktowano jako dowód, mimo że wszyscy wiedzieli, że relacje między braćmi nie miały charakteru podległości.

Oburzano się, że zwleka z podpisaniem traktatu lizbońskiego, chociaż zapowiadał, że go podpisze wtedy, gdy decyzję podejmą Irlandczycy. Bo tak jak w polityce wewnętrznej, także w polityce europejskiej Lech Kaczyński chciał, by nie było równych i równiejszych, tych, którym wolno wszystko, i tych, którym z góry przeznaczono miejsce poślednie. Sprawiedliwość, równe prawa dla słabszych i wolna, bezpieczna Polska – to było jego credo. Był w gruncie rzeczy konserwatywnym socjalistą czy socjalnym konserwatystą, łączącym patriotyzm z wrażliwością społeczną i umiarkowanym konserwatyzmem obyczajowym. Nie był antyeuropejski.

Gdy zostawał prezydentem, nie miał wielkiego doświadczenia międzynarodowego. Szybko się jednak uczył, bo mimo braku talentów językowych był wyjątkowej klasy umysłem. Z początku był bardzo zdziwiony tym, jak silne są interesy narodowe w Europie i jak mocno trzeba ich bronić. Chciał zadbać o pozycję swego, naszego kraju – nie inaczej niż Angela Merkel, o której zawsze wyrażał się ciepło i z uznaniem, o interes Niemiec, i jak Nicolas Sarkozy, o którym mówił z uśmiechem, że na pewno przewyższa go ekscentrycznością, o interes Francji.

Inni mieli mu za złe, że w ogóle traktat negocjował i że nań przystał. Ale Lech Kaczyński był realistą, wiedział, że Polska nie może pozostać wyizolowana. Niestety, dla Jego Polski, Polski równouprawnionej, podmiotowej, niewyrzekającej się swojej tożsamości, Polski ambitnej, zrobiło się ostatnio bardzo mało miejsca. W Europie coraz wyraźniejsza jest dominacja wielkich państw. Stany Zjednoczone coraz mniej interesują się Europą Środkową, rezygnując nie tylko z tarczy nad Polską, lecz także zabierając ochronny parasol znad głowy jej prezydenta.

Niektórzy zaczęli trzeźwieć

Lech Kaczyński był coraz bardziej osamotniony. Niedawno doszło do zwrotu na Ukrainie, coraz bardziej zagrożona jest Gruzja, ale pojawiły się znaki, że coś się zmienia. W niedzielę odbyły się wybory na Węgrzech, w których wygrał Fidesz. W Wielkiej Brytanii ogłoszono wybory, w których konserwatyści, sojusznicy PiS z Parlamentu Europejskiego, mogą odnieść zwycięstwo.

W Polsce zaczęło rosnąć zaufanie dla Prezydenta. Ostatni sondaż przed Jego śmiercią pokazywał dziewięcioprocentowy spadek poparcia dla kandydata PO i siedmioprocentowy wzrost poparcia dla Lecha Kaczyńskiego. Mnożyły się sygnały, że Polacy, że znaczna ich część zaczyna trzeźwieć, zaczyna powoli dostrzegać rzeczywistość. Za pół roku sytuacja Polski mogła być zupełnie inna. Śmierć Prezydenta przekreśliła te nadzieje.

Lecha Kaczyńskiego przedstawiano za granicą jako nacjonalistę i człowieka o skrajnych poglądach. Nigdy nim nie był. Kochał swoją rodzinę – tu nie było żartów i nie było „przebacz”. I kochał Polskę – tu też nie było żartów, nie było „przebacz”. Wiedział, że przeznaczenie postawiło Go na urzędzie w skomplikowanej sytuacji, na czele narodu zdezorientowanego. Był człowiekiem idei i wartości, nie taniej popularności. Był oryginałem.

Był nieśmiały i uparty, niereformowalny i nieustawialny. Zupełnie też niemedialny, często nieporadny przed kamerą, choć dzisiaj widzimy, że także w mediach można było go pokazywać inaczej. Potrzebował ciepła i przyjaźni, choć bywał – co zrozumiałe – nieufny i impulsywny. Był naprawdę wielkim człowiekiem. Nie potrzebowałem Jego śmierci, by to widzieć. I nie piszę tego dlatego, że się poniewczasie wzruszyłem i przyłączam do chóru zawodowych płaczek.

Nie znam innego przypadku współczesnego polityka, którego poglądy przedstawiane byłyby tak nieadekwatnie i niesprawiedliwie, w sposób tak zdeformowany. W Niemczech, i nie tylko w Niemczech, próbowano nawet zrobić z niego antysemitę, choć, jak wiemy, było wręcz przeciwnie i Jego ciepłe uczucia dla Żydów powodowały dystans u Polaków żywiących atawistyczne uprzedzenia.

Przedstawiano Go jako homofoba. Ale fakt, że to właśnie Guido Westerwelle był tym politykiem niemieckim, który nie mógł powstrzymać łez i że po swej pierwszej, inauguracyjnej wizycie w Warszawie był wobec polskiego Prezydenta pełen przyjaźni i szacunku, mówi sam za siebie.

Trzeci bliźniak

Najgorsze rzeczy spotykały Go jednak od rodaków, którzy teraz Go opłakując, czują, że zostali oszukani i wzbiera w nich gniew i wstyd. Zawsze obawiałem się, że Jego prezydentura może zakończyć się tragicznie. Bałem się, że spotka Go los podobny do losu prezydenta Narutowicza, że znajdzie się jakiś intoksowany i indoktrynowany szaleniec, który będzie chciał zakończyć ten „obciach”. Spotkał Go jednak inny los.

Elity III RP nienawiść do Niego siały świadomie i z premedytacją. Niedawno u czołowego dziennikarza, przedstawiciela ulizanego i zarazem agresywnego konformizmu, dominującego w polskich mediach elektronicznych, wyczytałem znamienną opinię: „A to obrażał się na profesora Bartoszewskiego, a to nie zaprosił Michnika na uroczystości z okazji Marca ,68, a to pomstował na (inna sprawa, że czasem słusznie) media. To sprawiło, że większość Polaków widzi w Nim raczej prezydenta jednopartyjnego, ideologicznego i uosabiającego małość wielu ludzi z jego zaplecza niż wielkość Rzeczypospolitej.”

Ale Lech Kaczyński nie zapraszał tych osób nie tylko dlatego, że spotykały Go obelgi od obu tych autorytetów, ale dlatego, że głęboko nie zgadzał się z ich projektami Polski – takiej Polski, w której generał Kiszczak może uchodzić za człowieka honoru, a Anna Walentynowicz ma dogorywać w zapomnieniu, i takiej Polski, która ma się zachowywać jak brzydka panna na wydaniu i pozwalać na rewizję europejskiej historii przez sąsiadów.

Razem z Prezydentem zginęli ludzie, którzy byli nadzieją polskiej polityki: Władysław Stasiak, Grażyna Gęsicka, Tomasz Merta, Aleksander Szczygło. Zginął Janusz Kochanowski, który podczas ostatniej rozmowy opowiadał mi o tym, jak jego i jego rodzinę zaczęły nękać odpowiednie instytucje. Zginął Janusz Kurtyka, o którego nękaniu wiedziała cała Polska. Zginęła Anna Walentynowicz, która przeżyła i próbę otrucia w 1981 roku, i stan wojenny, i lata zapomnienia w III RP. Ich wszystkich łączył jeden wspólny rys – byli ludźmi idei, a nie kariery. Byli państwowcami. Niestety już nie zabiorą głosu, by wyjaśnić, o co im chodzi, o co chodziło Prezydentowi.

Teraz już nie będzie przeszkadzał. Nie ma człowieka, nie ma problemu.

I gdy już nie ma problemu, nagle pokazano nam człowieka – jakiegoś innego Lecha Kaczyńskiego. Okazało się, że był jeszcze trzeci bliźniak. Nie nieudacznik, który napisał pracę doktorską o Leninie wtedy, gdy inni walczyli o wolność, nie zaciekły, zapiekły polityk, ale człowiek wielkiego serca i umysłu, choć skromnej postury. Teraz przez ekrany telewizorów przesuwają się zastępy tych usłużnych gadających głów, które nigdy nie potrafią zamilknąć i zawsze się pchają do pierwszego rzędu. Teraz jego dawni koledzy z opozycji pokonali amnezję i przypominają sobie wspólne czasy, choć jeszcze niedawno nie potrafili wykrztusić ani jednego życzliwego słowa.

Grubej kreski nie będzie

A od tych, którzy przy Nim stali i pozostali, wymaga się, by milczeli, by odkreślili przeszłość grubą kreską, by się pojednali, by nie zakłócali atmosfery żałoby. Ale ich – naszym – obowiązkiem wobec Niego i Nich jest mówić. Grubej kreski tym razem nie będzie.

I wy miejcie odwagę, pozostańcie sobą. Już zaczęliście dzielić łupy i dobierać się do szaf. Zróbcie kolejne „Szkło kontaktowe”, wyśmiejcie tę śmierć, wypijcie małpki. Zaproście Palikota i Niesiołowskiego. Krzyczcie: „cham” i „dureń”, i „były prezydent Lech Kaczyński”. Wyśmiewajcie i drwijcie. Bądźcie sobą. Gardzę wami. Jestem dumny, że Go znałem.

Autor jest profesorem Uniwersytetu w Bremie i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz współpracownikiem „Rzeczpospolitej”

źródło: Rzeczpospolita

POdstawowa organizacja partyjna w Lasach

Za komuny, w każdej jednostce Lasów Państwowych działał POP, czyli Podstawowa Organizacja Partyjna Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Egzekutywa takiej partii decydowała o wszystkim, co działo się w Nadleśnictwie. Bez pozytywnej opinii takiego POP-u niemożliwe było obsadzenie jakiegokolwiek stanowiska, a stanowiska kierowniczego w szczególności.
Rządów Platformy Obywatelskie spowodowały, że w Lasach odrodziła się idea organizacji partyjnej w firmie, oczywiście jedynie słusznej partii – PO. Bardzo ciekawe są nazwiska władz (można wyszukać w internecie), na razie tylko Koła Leśników, ale jak pokażą, że bez ich pozytywnej opinii nie jest możliwy  awans, to jesteśmy przekonani, że masowo POzapisują się do tej, jedynie słusznej partii, całe rzesze „leśników” o elastycznych kręgosłupach. Czego się nie robi dla władzy i kasy. Wtedy będzie można powołać POdstawowe Organizacje Partyjne PO w każdym nadleśnictwie, jak za komuny. A honor…, co tam honor, przecież trzeba jakoś żyć.

Pętaki mają pełne portki, patrząc na ludzi pod Pałacem

Zdecydowaliśmy się zamieścić artykuł znanego publicysty Łukasza Warzechy, opublikowany na portalu wpolityce.pl  poruszeni żenującymi komentarzami niejakiego Malika – leśnego, który ośmiela się komentować wydarzenia, w których nie tylko nie brał udziału, ale nawet nie pofatygował się dotrzeć do informacji o nich. Jest to w ostatnim okresie bardzo modne w mainstrimowych mediach u czołowych celebrytów z Tuskiem – premierem na czele. Komentują oni wydarzenia, wypowiedzi, filmy w których nie uczestniczyli, których nie słyszeli, których nie obejrzeli.

W przeciwieństwie do Malika – leśnego uczestniczyliśmy w niedzielę w obchodach rocznicy tragedii smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu, wraz z wieloma leśnikami w mundurach i bez, i możemy poinformować, że wieczorem tłum ludzi rozciągał się od Placu Zamkowego do Uniwersytetu Warszawskiego. Krakowskie Przedmieście było tak szczelnie wypełnione ludźmi, że piszący te słowa nie mógł przecisnąć się w pobliże Pałacu Prezydenckiego. Kto był w Warszawie i posiada jakąkolwiek wyobraźnię łatwo obliczy, że liczba 70 tysięcy ludzi jest bliższa prawdy niż 7 tysięcy podane przez „GW”. Wszyscy tam przebywający mieli pewność, że w tym miejscu biło serce Polski.

Słusznie zauważył pan Łukasz Warzecha, że pisarczyki – wrogowie Kaczyńskiego narobili w portki ze strachu. Zapraszamy do zapoznania się z artykułem.

Dlaczego nie powołano komisji NATO do zbadania katastrofy smoleńskiej?

Gen. Sławomir Petelicki, twórca GROM i członek Zespołu Ekspertów Niezależnych zarzuca rządowi zakłamanie ws. katastrofy smoleńskiej. Zdaniem rozmówcy Wirtualnej Polski Donald Tusk i jego otoczenie z rozmysłem wprowadza społeczeństwo w błąd i to już od poranka 10 kwietnia. Petelicki powtarza, że tuż po katastrofie czołowi politycy PO otrzymali SMS z instrukcją na temat tego, jak mają się wypowiadać na temat katastrofy.

Jak twierdzi gen. Petelicki rząd będzie robił wszystko, żeby raport ministra Millera nie ujrzał światła dziennego. – Plan jest następujący: będą odwlekać publikację jak długo się da, a wszystko zależy od słupków sondażowych. Jeżeli będzie źle z poparciem, poświęcą ministra obrony Klicha, a minister Miller, mimo groźnej miny, będzie dyspozycyjny, co udowodnił wmawiając Polakom, że samolot był cywilny i że lotniska zapasowe były przygotowane, wbrew stanowi faktycznemu – uważa. http://wiadomosci.wp.pl/kat,48996,title,Widzialem-SMS-katastrofe-spowodowali-piloci,wid,13313904,komentarz.html