maj 2025
P W Ś C P S N
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031  

Archiwa

Kategorie

Non possumus dla obecności satanisty Nergala w TVP – wesprzyj akcję

Siostry i Bracia,

Oniemiałem ze zdumienia: publiczna telewizja, utrzymywana z pieniędzy podatników, mająca respektować to, co się nazywa wartościami uniwersalnymi, a więc: prawdę, dobro, sprawiedliwość; która powinna służyć wszechstronnemu rozwojowi człowieka, budowaniu społecznego pokoju, obiektywizmowi i ładowi moralnemu – planuje udział „Nergala” (Adama Darskiego) – nie kryjącego swojego zaangażowania w satanizm i pogardę dla chrześcijaństwa – w programie The Voice of Poland od jesieni 2011 roku, w Programie Drugim Telewizji Polskiej!

Bluźnierca, satanista, miłośnik wcielonego zła dostanie do dyspozycji ekran publicznej telewizji, by łatwiej mógł głosić swoje trucicielskie nauki.

Non possumus! – powiedzieli kiedyś Polscy Biskupi Cezarowi roszczącemu sobie gniazdo na ołtarzu. Nie wolno udawać, że nic się nie stało, nawet jeśli okrzyczą nas wstecznikami, nietolerancyjnymi katolikami, czy jakimiś tam „beretami”! Nie! Jako obywatele mamy prawo ujawniać i głosić swoje zdanie.

Moich Diecezjan proszę o odwagę w obronie Bożych Praw; błagam i żarliwie zachęcam Młodzież i Dorosłych do:

–  ujawniania swojej niezgody na obecność Nergala w publicznej TVP poprzez protesty kierowane do Dyrekcji Programu Drugiego TVP;

–  składania podpisów na stronie internetowej Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy: www.ksd.media.pl;

–  modlitwy, zwłaszcza do św. Michała Archanioła, by w Polsce Imię Boga nie było publicznie obrażane; tą modlitwą obejmijmy także wspomnianego bluźniercę, „który nie wie, co czyni”;

– aktywnego włączenia się duchownych w akty protestu, pokierowanie nimi; jesteśmy pełnoprawnymi obywatelami naszego kraju i wolno nam ujawniać swoje poglądy;

– nagłośnienia tej sprawy w całej diecezji: z kulturą, ale równocześnie bardzo zdecydowanie;

– wykorzystania wszelkich publikatorów do akcji protestacyjnych, ambony, pism parafialnych, sal katechetycznych, lokalnych rozgłośni radiowych i telewizyjnych;

– uświadamiania wiernym, że mamy bardzo realne sposoby wpływu na to, co pojawia się na ekranach – choćby przez obywatelski protest niepłacenia za abonament, jeżeli prośby i apele pozostaną bez echa.

Nie możemy milczeć, kiedy w drastyczny sposób narusza się przywiązanie wiernych do chrześcijaństwa. Niedawno Nergal został „rozgrzeszony” przez Sąd w Gdyni za publiczne poniżenie Pisma Świętego i słowa: „…żryjcie to gówno…!”, a Kościół nazwał „zbrodniczą sektą”.

Nie możemy milczeć ani ze strachu, ani z woli przypodobania się osobistym wrogom Pana Boga, ani z motywów politycznej poprawności, czy obojętności! Nie obawiajmy się: „na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” – mówi nam Chrystus! (J16,33).

Wszystkim zatroskanym o Bożą sprawę – najserdeczniej błogosławię.

Biskup włocławki Wiesław Mering

Nadleśniczy zmusza do fałszywych zeznań?

Kierownik jednostki – nadleśnictwa składa nieuzasadnione doniesienie do prokuratury w Ł. Nie mając jednak żadnych wiarygodnych dowodów na poparcie swojego zawiadomienia, postanawia doprowadzić do ukarania na podstawie zeznań świadków. Wskazał grupę 4 świadków z podległych sobie pracowników, którzy musieli składać zeznania zgodne z zamówieniem i poleceniem. Zeznania miały być spójne, i takie świadkowie złożyli. Jednak pomimo ogromnego zaangażowania w zeznania świadków i składania fałszywej dokumentacji prokuratura zorientowała się,  że zawiadomienie jest nieuzasadnione i umorzyła postępowanie.

Po umorzeniu prokuratura ujawniła akta tej sprawy. W wyniku przeglądu tych akt stwierdzono, że składane zeznania wszystkich świadków były fałszywe i uzgadniane z prowadzącym sprawę policjantem, który służył im wyraźną pomocą. Podglądał wcześniejsze zeznania świadków i identyczne treści zamieszczał w składanych zeznaniach innych świadków. Tak tworzono spójne zeznania. Policjant w jednakowym czasie przesłuchiwał wielu świadków, tak wynika z akt sprawy.

Uzgodnione treści zeznań zostały zamieszczone nawet do zeznania świadka N. nieobecnego.

Zeznania wszystkich świadków są sprzeczne nawet z ich własną wcześniejszą dokumentacją. Dokumentacji i zeznaia zostały ujawnione.

Sprawę 4 świadków bada prokuratura w Ł. Sprawę dwóch strażników bada też prokuratura w Ł. Sprawę policjanta skierowano do pobliskiej Prokuratury w Z. , która wszczęła śledztwo w tej sprawie.

Powstaje jednak już opinia, że i tak wszystkie sprawy zostaną umorzone bo szczególnie policja jest bezkarna.

Dlatego bardzo proszę o zaainteresowanie sprawą. Z poważaniem leśnik.

Od Redakcji: Uważamy, że sprawą powinien zainteresować Dyrektor Generalny. Służymy namiarami. My ze swej strony powiadamiamy zaprzyjaźnionych parlamentarzystów.

Inka – bohaterska leśniczka

W niedzielę minęła 65. rocznica śmierci siedemnastoletniej sanitariuszki Armii Krajowej Danuty Siedzikówny „Inki” (ur. 3 IX 1928 r., zm. 28 VIII 1946 r.).
Umierała w gdańskim więzieniu na sześć dni przed 18. urodzinami, skazana na śmierć z wyroku Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku. Pluton egzekucyjny, złożony z młodych żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wystrzelił sto nabojów z odległości trzech kroków. Żaden nawet nie drasnął dziewczyny. Kabewiacy rozumieli, że to zwykły mord sądowy i zemsta Urzędu Bezpieczeństwa. „Inkę” zabił obecny na egzekucji funkcjonariusz UB strzałem w głowę z najbliższej odległości. Danka – „Inka” wstąpiła do Armii Krajowej jako szesnastolatka, w roku 1943. Jej rodzice już w tym czasie nie żyli. Matka za pracę w siatce terenowej AK została zamordowana przez Niemców w podbiałostockim lesie i pogrzebana w nieznanym miejscu. Ojciec, żołnierz gen. Władysława Andersa, przedtem więzień w sowieckiej kopalni, umarł na szlaku i został pochowany na polskim cmentarzu w Teheranie. Danka miała świadomość tego, że Polska sowiecka, instalowana od roku 1944, nie jest tą Polską, o której opowiadali jej rodzice i z której byli dumni. Przystąpiła jako sanitariuszka do oddziału partyzantki antykomunistycznej, do szwadronu 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, dowodzonego przez Zdzisława Badochę „Żelaznego” (poległego w czerwcu 1946 r. w starciu z UB), potem przez Olgierda Christę „Leszka”. Wykazała się wyjątkową odpornością na trudy partyzanckiego życia i ofiarnością jako sanitariuszka. Gdy trzeba było, opatrywała także rannego w potyczce ze szwadronem milicjanta. Została skazana przez sowiecką propagandę w Polsce na wieczne zapomnienie, ale po roku 1990 przywrócono pamięć o niej. Gdański Sąd Okręgowy unieważnił wyrok sprzed lat, dowodząc, że „Inka” została zamordowana za walkę o niepodległy byt Polski, a nie z powodu rzekomych przestępstw.

Uratowaliśmy pamięć o „Ince”, niech ta pamięć zostanie przeniesiona w następne pokolenia!

źródło: Nasz dziennik

Prezydent Komorowski podzielił opinię posła Dariusza Bąka i klubu PiS w sprawie GMO

Dziś prezydent Komorowski zawetował ustawę o nasiennictwie i wprowadzeniu kuchennymi drzwiami uprawy modyfikowane genetycznie.  Jak wcześniej się wyraził ustawa do bubel legislacyjny niezgodny z prawem Unii Europejskiej. W kwietniu, podczas debaty dotyczącej tej ustawy klub PiS ustami posła sprawozdawcy – leśnika – Dariusza Bąka, wskazywał na to, że ustawa jest sprzeczna z prawem unijnym, a w domyśle  przygotowana została pod konkretne potrzeby wpływowego lobby. Poniżej przytaczamy tę wypowiedź.

Poseł Dariusz Bąk:

    Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! W imieniu Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość przedstawiam stanowisko naszego klubu wobec projektu ustawy o nasiennictwie wraz z projektami aktów wykonawczych, druk nr 4114.

    Wysoki Sejmie! Omawiana ustawa jest bardzo ważna. Na początku rodzi się pytanie, dlaczego teraz jest ona omawiana, dlaczego znalazła się w porządku obrad w tym momencie, skoro ma aż taką objętość, i dlaczego akurat w takiej sytuacji. Analizując projekt ustawy, a także analizując uzasadnienie do tego projektu, odnosi się wrażenie, że całe przedsięwzięcie spowodowane jest wyrokiem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z 17 lipca 2009 r. W tym miejscu rodzi się pytanie, dlaczego na Polskę spadł ten niekorzystny wyrok. I to pytanie kieruję do pana ministra.

    Jak faktycznie wygląda sytuacja? W przypadku tego projektu ustawy mamy do czynienia z wyrafinowaną grą. Taką tezę uzasadniam następującymi argumentami. W natłoku różnych artykułów, których jest w tym projekcie ustawy 140, są wciśnięte zapisy dotyczące, o dziwo, odmian roślin genetycznie zmodyfikowanych. W projekcie ustawy zawarty jest następujący zapis: Do obrotu dopuszcza się materiał siewny odmian genetycznie zmodyfikowanych, jeżeli modyfikacja wprowadzona do odmiany jest dopuszczona do obrotu z przeznaczeniem do uprawy na podstawie decyzji właściwego organu Unii Europejskiej lub właściwego organu państwa członkowskiego. W tym miejscu kieruję kolejne pytanie do strony rządowej: Skąd w omawianym projekcie ustawy tyle troski rządu o te odmiany GMO w Polsce? Przecież aktualna ustawa o GMO zakazuje obrotu materiałem siewnym odmian GMO.

    Rządowy projekt ustawy Prawo o GMO, nad którym Sejm aktualnie proceduje od około półtora roku, nie przewiduje bezwarunkowego wprowadzenia genetycznie zmodyfikowanych organizmów i uwalniania ich do środowiska, a także stan prac nad tym projektem daje podstawy, by sądzić, że w Polsce nie będzie możliwości uprawy GMO, bo w wyniku prac podkomisji przyjęto całkowity zakaz zarówno upraw GMO, jak i uwalniania do środowiska organizmów GMO. I nagle z rządowego projektu ustawy o nasiennictwie dowiadujemy się, że projekt ustawy wprowadza przepisy regulujące kwestie związane z rejestracją odmian genetycznie zmodyfikowanych – to cytat z uzasadnienia do projektu ustawy. Mało tego, jednocześnie grzecznie objaśnia się, że do krajowego rejestru będą mogły być wpisane jedynie te odmiany genetycznie zmodyfikowane, do których wprowadzono modyfikację dopuszczoną do obrotu z możliwością uprawy na terytorium Unii Europejskiej.

    Dodatkowo, jakby tego było za mało, w uzasadnieniu do projektu ustawy czytamy, że proponuje się wprowadzić przepis, który reguluje kwestię rejestracji odmian genetycznie zmodyfikowanych zawierających modyfikacje, co do których nie został zakończony proces dopuszczania do obrotu w Unii Europejskiej. W takiej sytuacji zgłaszający odmianę będzie obowiązany dołączyć do wniosku o wpis odmiany do krajowego rejestru kopię zgody ministra środowiska w sprawie zamierzonego uwolnienia. Powtarzam, zarówno uprawy roślin genetycznie zmodyfikowanych, jak i uwalnianie do środowiska organizmów genetycznie zmodyfikowanych jest w Polsce zakazane w świetle obowiązującego prawa. Projekty ustawy Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych także nie przewidują, aby w sposób bezwarunkowy można było uwalniać do środowiska GMO. O co więc chodzi autorom projektu ustawy o nasiennictwie przedstawionego w druku nr 4114? Uważamy, że całe przedsięwzięcie uchwalenia ustawy o nasiennictwie to nic innego, jak przede wszystkim usankcjonowanie pokrętnymi metodami i okrężnymi drogami zaśmiecenia Polski GMO bez żadnych konsekwencji. Nadrzędne prawo, jakim jest ustawa Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych, jest od półtora roku procedowane w Sejmie i z winy obecnie rządzącej koalicji PO-PSL nie jest do chwili obecnej uchwalone. Fundamentalną sprawą dla Polski jest to, aby Polska była wolna od GMO. Prawo i Sprawiedliwość sprzeciwia się stanowczo wszelkim manipulacjom mającym na celu wprowadzenie GMO na terytorium Polski. Omawiany projekt ustawy o nasiennictwie nie ma nic wspólnego z dbałością o interes państwa polskiego i narodu polskiego. Zgłaszamy wniosek o odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu ustawy o nasiennictwie (druk nr 4114). Dziękuję za uwagę. (Oklaski)

Las procesów … sądowych

Druga część wystąpienia Senatora Wojciecha Skurkiewicza do Ministra Środowiska poświęcona była procesom sądowym dotyczących spraw pracowniczych. Okazuje się, że ostatnie cztery lata Lasy przesiedziały w sądach walcząc ze swoimi pracownikami. doliczyliśmy się 190procesów sądowych. Ciekawi jesteśmy, czy ujęto w tym zestawieniu wszystkie sprawy, bo w przypadku zmian kadrowych nasi czytelnicy zauważyli, że nie wszystkie zmiany zostały ujęte np w RDLP Katowice, w innych przypadkach nie zgadzają się daty odwołań. Oczekujemy na uzupełnienia Czytelników.

Redakcja Prawego Lasu zapytuje również, dlaczego Skarb Państwa płaci za ewidentne łamanie prawa przez POPSL-owych pracodawców. Niektóre sprawy musiały być z góry przegrane, skoro ewidentnie łamano nie tylko prawo pracy, ale również inne ustawy. Wnosimy o obciążenie za odszkodowania (wraz z należnymi odsetkami) łamaczy prawa.

Witold Gadowski – Pantryjotyzm powstaniowy, czyli uciec od siebie jak najbliżej

Na Przystanku Woodstock w rozmowie z Ołdakowskim – dyrektorem muzeum Powstania Warszawskiego jeden z uczestników wyraził następującą opinię: „Powstanie było głupie, niemądre. Zginęło 200 tys. ludzi, bezpowrotnie zniszczono skarby kultury narodowej. To są skutki.” Myślimy, że odpowiedzią na tę tezę,  forsowaną przez współczesne „polskie jelity” z GW na czele,  jest poniższe  opowiadanie pana Witolda Gadowskiego.

Strasznie wysoko podnieśli nam poprzeczkę ci chłopcy przedwojenni, rocznik dwudziesty. Jak pisał o nich Jeremi Przybora – często ginęli, do wyboru bardzo mało mieli. Problem w tym, że nam ten bardzo mały wybór w narodowej spuściźnie pozostawili. Pomimo że wyginęli niemal doszczętnie, to cały czas po tej wojnie mamy takie odczucie jakby stali przed nami i uważnie się nam przyglądali spod przymrużonych powiek. Czasami nawet mam wrażenie, że obserwują nas z lekkim rozbawieniem, bo oni przecież mieli wielkie poczucie humoru, ci chłopcy przedwojenni.

Mam oczywiście na myśli, że patrzą z rozbawieniem nie tylko na te nasze obecne, grubo powojenne wybory – czy zostać urzędnikiem w Unii Europejskiej, czy może lepiej mieć gabinet stomatologiczny lub butik w dobrym punkcie. Ich bawią raczej nasze rozterki po tym, kiedy już wybraliśmy i mamy ten gabinet i to biurko i tę sieć hurtowni. Wtedy bowiem przychodzi kolejna rocznica i chcąc nie chcąc porównujemy się do chłopców przedwojennych.

Jak byśmy postąpili, gdyby ktoś przyszedł i zechciał nam zabrać te wszystkie gabinety i hurtownie i warzywniaki, te posady i profity? I przy okazji wyrzucił na bruk razem z dziećmi i rodzicami. A potem jeszcze podpalił dom. Stawiamy zatem w myślach znak równości i po jednej stronie umieszczamy cały ten czas przeszły dokonany chłopców przedwojennych, a po drugiej stronie znaku usiłujemy wpisać swoje ewentualne wybory. A oni na nas patrzą spod tych swoich przymrużonych powiek.

Przecież możemy tylko gdybać, co my byśmy zrobili, gdyby ktoś przyszedł podpalić nasz dom i kolbami w drzwi załomotał. Bo co oni by zrobili na naszym miejscu, to wiemy aż za dobrze i dlatego to nas tak nieznośnie uwiera – oni nie pozostawili nam najmniejszej szansy ani miejsca na wątpliwości. Nawet szkoda strzępić język, wszyscy wiemy, co zrobiliby chłopcy przedwojenni na naszym miejscu. Ta oczywistość aż boli. Dlatego rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego to nie jest łatwe święto. Powiem więcej, to nie jest święto do świętowania, to jest święto raczej do pamiętania. I do porównywania.

Prawdę mówiąc, niektórzy nie mogą z tym żyć do tego stopnia, że do legendy chłopców przedwojennych dorabiają własne interpretacje oraz teorie. To taka nieodparta potrzeba, żeby uciec od ewentualnej własnej małości. Ja absolutnie nie chcę wyjść na taniego moralistę nawołującego innych do bohaterstwa, gdy mnie samemu z oczywistych powodów nie można powiedzieć sprawdzam. Ja mam do chłopców przedwojennych stosunek niemal bałwochwalczy i są dla mnie wzorem niedoścignionym. Nie może inaczej być, bo wyznaję pewna zasadę, którą kiedyś sformułował Leopold Tyrmand.

Budzi się we mnie głęboki sprzeciw, kiedy słyszę, gdy ktoś poucza innych, jak powinni się zachować w sytuacji ekstremalnej. Zwłaszcza gdy jest to tak zwany niepraktykujący bohater – gawędziarz. Bo to mi przypomina o własnej niepewności co do mojej ewentualnej postawy. Stąd mówię o chłopcach przedwojennych, jako moim wzorcu i nawet kiedy jestem zmuszony do deklaracji, to robię to zawsze w trybie warunkowym, że chciałbym umieć i chciałbym potrafić i chciałbym mieć tę odwagę. Deklaruję jedynie wolę, nie pewność. Jednak deklaruję także, że gdybym nie potrafił, to byłaby porażka mojego życia. Nie uciekam od siebie.

Piszę to wszystko, bo napotkałem dzisiaj jeden z najgłupszych wykrętów, jakim ludzie usprawiedliwiają obawę o własną postawę. Bo właśnie dobrowolna ofiara uczestników powstania, ich gotowość do śmierci, ich brak wahania, odwaga, powodują, że dręczą nas trudne pytania o nas samych, że bezwiednie usiłujemy wyobrazić sobie naszą własną postawę w takiej chwili. Pytanie jak wytłumaczyć akurat Amerykanom ofiarę Powstania Warszawskiego trąci wręcz skondensowanym kretyństwem. Powtórzę – zadano pytanie, jak wytłumaczyć Amerykanom, którzy czczą własną ofiarę Fortu Alamo i w wielu innych miejscach, że ofiara jest potrzebna. Ale to nie jest skondensowane kretyństwo, to jest raczej skondensowana do karykaturalnych rozmiarów niepewność co do własnego ja. To jest faktycznie ucieczka od siebie.

W rocznicę powstania ludzie uciekają od siebie na różne sposoby. Jedni na przykład tłumaczą swoją niechęć moralnym terrorem, który zmusza ich do minuty milczenia w godzinie W. Naprawdę, kiedyś przeczytałem, że to przemoc moralna. Jeszcze inni wybierają ucieczkę klasyczną – powstańcy byli bohaterscy bez dwóch zdań, ale już dowódcy, którzy wydali rozkaz do powstania to zbrodniczy idioci. W związku z tym jest to narodowa(!) hańba, a skoro tak, to delikwent nigdy udziału w haniebnym przedsięwzięciu nie weźmie. Z tego aż przebija domyślne pragnienie, że nikt także nie weźmie tego za złe delikwentowi.

Delikwent, którego mam na myśli, chce uciec od siebie, ale jak najbliżej. Ot, tak nie dalej niż z Żoliborza na Nowy Świat. Tam zaś, w lokalu „Nowy Wspaniały Świat” można nareszcie swobodnie pogadać o pantryjotyzmie. Wspomnieć o dziadkach, którzy brali udział w Powstaniu Wielkopolskim, żeby nikt nie pomyślał, że jest przeciwko powstaniom generalnie. Koniecznie nadmienić o hitlerowskich siepaczach, którym rzucono na pastwę nasze dzieci. Także mimochodem nadmienić o siostrze babci, która wniosła rodzinny wkład w powstanie. Nie zapomnieć o zbombardowanym domu dziadków.

Żeby słuchacze mieli pewność, że delikwent już nie musi składać żadnych ofiar. Żeby nikt nie miał najmniejszej wątpliwości. W jego rodzinie kontyngent ofiar już został wyczerpany na kilka pokoleń naprzód. Niech teraz inni składają ofiary za przyszłość jego nowego wspaniałego świata. Niech nikt nie ma mu za złe. On jest czysty.

Zmiany kadrowe na stanowiskach kierowniczych w LP za rządów Tuska

Dzięki wystąpieniu Senatora Wojciecha Skurkiewicza Dyrekcja Generalna Lasów Państwowych zrobiła zestawienie wszystkich zmian na stanowiskach kierowniczych w Lasach Państwowych, tj. dyrektorów, z-ca dyrektorów, nadleśniczych. Tak jak można było się spodziewać zmieniono przeciętnie 1/3 nadleśniczych i prawie wszystkich dyrektorów w 15 dyrekcjach regionalnych. Zastąpić ich mieli fachowcy wyłonieni w drodze konkursów. Jak przebiegały te procedury wie już chyba każdy leśnik. Farsa i kpina. Sprostytuowano w czasie czteroletnich rządów PO i PSL prawie wszystko, co miało jakąś wartość. Przypominamy, komu wręczano kordelasy, jakie osoby powoływano na stanowiska dyrektora rdLp – choćby ostatnia nominacja, czy łamanie prawa w odwoływaniu nadleśniczych, którzy byli radnymi. Wszystko zaczęło się od łamania prawa w odwoływaniu Dyrektora Generalnego LP Andrzeja Matysiaka.


Powstanie Warszawskie – chwała bohaterom

Powstanie Warszawskie (kalendarium)

Już w maju 1944 samoloty sowieckie zrzucają nad Warszawą ulotki nawołujące do akcji zbrojnej. Obawy o wywołanie powstania przez ludzi Moskwy nie są więc bezpodstawne. Na terenach wyzwalanych przez Armię Czerwoną komuniści stosują strategię faktów dokonanych. 22 lipca wieczorem Radio Moskwa informuje o powstaniu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. 27 lipca radio podaje informację o zawarciu dnia poprzedniego umowy pomiędzy Stalinem a PKWN. Na jej mocy PKWN otrzymuje zezwolenie na organizowanie administracji na zachód od tzw. linii Curzona. Odcina ona od Polski 1/3 jej przedwojennego terytorium: urodzajną Galicję ze stołecznym Lwowem, Polesie i Wileńszczyznę. Jednocześnie PKWN podpisuje umowę o poddaniu jurysdykcji sowieckiej przestępstw popełnionych „w strefie działań wojennych”. Postawa Sowietów jest dwulicowa.

  • 29 i 30 lipca Radio Moskwa i radiostacja „Kościuszko” nadają wezwanie do mieszkańców Warszawy: „Walczcie przeciwko Niemcom”. Tymczasem od 22 lipca trwa gorączkowa ewakuacja niemieckiej administracji, części sił policyjnych oraz służb zaplecza. Przez miasto przechodzą fale uciekinierów ze Wschodu. 27 lipca Niemcy opanowują panikę. Do miasta wracają oddziały policji i SS. Zaczynają działać urzędy. Pod koniec lipca wojska I Frontu Białoruskiego pod dowództwem marsz. Konstantego Rokossowskiego docierają na przedpola Warszawy, a 1. Armia Wojska Polskiego gen. Zygmunta Berlinga zbliża się do Puław.
  • Rozwój sytuacji na froncie i w stolicy powoduje zmianę wcześniejszej decyzji o wyłączeniu Warszawy z Akcji „Burza”. Sztab AK rozważa uderzenie na Niemców i uwolnienie miasta, zanim wkroczą Sowieci. 25 lipca na odprawie KG AK zapada decyzja podjęcia walki w stolicy. 26 lipca Rząd RP upoważnia swego Delegata do ogłoszenia powstania w momencie przez niego wybranym. W trakcie posiedzenia Komisja Główna Rady Jedności Narodowej ustala, że potrzeba dwunastu godzin na uruchomienie administracji cywilnej.
  • W  Warszawie Niemcy przygotowują się do obrony miasta. 27 lipca gubernator dystryktu warszawskiego Ludwig Fischer wydaje rozporządzenie o stawieniu się do robót fortyfikacyjnych 100 tys. osób. Tego samego dnia ok. godz. 19 płk Antoni Chruściel „Monter”, bez porozumienia z KG AK, wydaje rozkaz o mobilizacji, która przebiega szybko i sprawnie. 28 lipca ludność stolicy bojkotuje zarządzenie Fischera. Niemcy nie stosują represji. W tej sytuacji gen. „Bór” odwołuje rozkaz płk. „Montera”, co wywołuje zamęt w szeregach AK. Wśród wyższych dowódców AK nie ma jednomyślności co do sensu podejmowania walki zbrojnej w mieście.
  • W następnych dniach do sztabu AK docierają liczne informacje o ruchach wojsk na prawym brzegu Wisły. Wobec rozwoju sytuacji, 31 lipca po południu gen. „Bór” wydaje rozkaz rozpoczęcia akcji zbrojnej w Warszawie. Godzina „W” zostaje ustalona na 1 sierpnia o godz. 17.00. O godz. 20.00 zaszyfrowany rozkaz jest gotowy do przekazania łączniczkom. Ze względu na godzinę policyjną otrzymują go następnego dnia o siódmej rano. Brakuje czasu na wydobycie broni, dotarcie na miejsce zbiórki. Na Żoliborzu, w Śródmieściu i na Woli walki rozpoczynają się przed Godziną „W”.

 

 

Walka
Powstanie Warszawskie rozpoczyna się 1 sierpnia 1944 o godzinie 17.00. Bezpośrednie dowództwo nad oddziałami Okręgu Warszawskiego AK sprawuje płk dypl. Antoni Chruściel „Monter”. W pierwszych dniach walk Powstańcy opanowują Śródmieście, Stare Miasto, Wolę, Powiśle, gdzie zdobywają elektrownię, a także część Ochoty, Mokotowa i Żoliborza. Na Pradze natomiast 3 sierpnia przechodzą ponownie do konspiracji. W Puszczy Kampinoskiej powstaje duże zgrupowanie AK pod dowództwem mjr. Alfonsa Kotowskiego „Okonia”.

  • Na zajętych terenach wiele ważnych obiektów pozostaje w rękach Niemców. 5 sierpnia przystępują do natarcia na Wolę, bronioną m.in. przez zgrupowanie „Radosław” płk. Jana Mazurkiewicza. 11 sierpnia, po zdobyciu Woli i Ochoty, oddziały niemieckie uderzają na Stare Miasto. Starówki bronią m.in.: zgrupowanie „Radosław”, oddziały mjr. Stanisława Błaszczaka „Roga” i kpt. Lucjana Giżyńskiego „Gozdawy”. Dowodzi płk Karol Ziemski „Wachnowski”. Na Starym Mieście dochodzi do niezwykle zaciętych walk, w których Niemcy używają ciężkiej artylerii i lotnictwa oraz pocisków rakietowych, nazywanych przez Powstańców „krowami” lub „szafami”. W wyniku systematycznego ostrzału i bombardowań zabytkowa dzielnica zostaje obrócona w gruzy.
  • W nocy z 20 na 21 oraz z 21 na 22 sierpnia oddziały Grupy „Północ” z Żoliborza usiłują przyjść z pomocą załodze Starówki. Uderzenia Powstańców na Dworzec Gdański kończą się niepowodzeniem. Uporczywa obrona Starówki pozwala na podjęcie działań zaczepnych Powstańcom ze Śródmieścia, dowodzonym przez płk. Edwarda Pfeiffera „Radwana”. 20 sierpnia Powstańcy opanowują budynek Stacji Telefonów – tzw. PAST-ę przy ul. Zielnej, a 23 sierpnia – kościół św. Krzyża i Komendę Policji przy Krakowskim Przedmieściu. Nie udają się natomiast kolejne próby zdobycia Uniwersytetu Warszawskiego. Z 30 na 31 sierpnia oddziały AK ze Starówki usiłują przebić się do Śródmieścia przez pl. Bankowy. Pomimo wsparcia nacierających ze Śródmieścia żołnierzy AK, próba kończy się niepowodzeniem. W tej sytuacji, w dniach 1 – 2 września, żołnierze Starówki przechodzą kanałami do Śródmieścia i na Żoliborz.

 

Sierpień 1944

  • Bastion Elektrownia. 1 sierpnia ok. godz. 21. oddziały WSOP pod dowództwem kpt. Stanisława Skibniewskiego „Cubryny” zdobywają część terenu Elektrowni Miejskiej na Powiślu. 2 sierpnia nadal trwa wymiana ognia z pojedynczymi strzelcami lub małymi oddziałami wroga. Zdobycie elektrowni ma ogromne znaczenie strategiczno – wojskowe. Dzięki energii elektrycznej funkcjonują szpitale, wytwórnie zbrojeniowe i drukarnie, pracują radiostacje. Powstańcy utrzymują elektrownię w swych rękach przez miesiąc. Niemcy bombardują ją 4 września. Dzień później Powstańcy opuszczają teren elektrowni. Warszawa pogrąża się w ciemnościach.
  • Bank przy Bielańskiej. 1 sierpnia oddziałom XII zgrupowania nie udaje się zająć potężnego gmachu Banku Polskiego przy Bielańskiej, choć niemiecka załoga banku znajduje się w okrążeniu. Nocą z 3 na 4 sierpnia gen. Stahel przysyła wozy bojowe, którymi Niemcy ewakuują się bez walki. Rankiem 4 sierpnia Powstańcy zajmują budynek i budują barykady. Oddziały niemieckie w ciągu następnych tygodni nieustannie atakują pozycje Powstańców przy Bielańskiej. Najcięższe walki o bank trwają od 20 sierpnia. 1 września, w obawie przed okrążeniem, Powstańcy wycofują się w stronę Hipotecznej.
  • Zdobycie Poczty Głównej. 2 sierpnia batalion „Kiliński” rtm. Henryka Roycewicza „Leliwy”, wspierany przez inne oddziały powstańcze, atakuje gmach Poczty Głównej przy pl. Napoleona. Powstańcy udaremniają niemieckie próby odsieczy. Niemcom udaje się ewakuować jedynie część załogi poczty. O godz. 16.00 Powstańcy przypuszczają decydujący szturm. Szybko opanowują gmach poczty, likwidując ostatni punkt oporu nieprzyjacielskiego w rejonie pl. Napoleona. Straty niemieckie wynoszą kilkudziesięciu zabitych oraz 57 wziętych do niewoli, w tym 34 rannych. Powstańcy zdobywają dużo broni.
  • Walki na Chłodnej I Grzybowskiej. 3 sierpnia batalion „Chrobry I” zdobywa posterunek policji niemieckiej – „Nordwache” na rogu Chłodnej i Żelaznej. Niemcy, po spacyfikowaniu Woli, chcą zabezpieczyć drogę przelotową z Woli do mostu Kierbedzia. 7 sierpnia oddziały Dirlewangera zajmują Chłodną. Powstańcy umacniają się na Grzybowskiej, która staje się odcinkiem „twardego frontu”. Toczą się zacięte walki w obronie tego rejonu. Oddziały kpt. Wacława Stykowskiego „Hala” i zgrupowania „Chrobry II” odpierają ataki wroga do końca Powstania.
  • Reduty na Ochocie. Na Ochocie szczególną rolę odgrywają dwa punkty oporu. „Reduta Kaliska” jest  usytuowana na terenie ograniczonym ulicami Kopińską, Grójecką, Niemcewicza i Szczęśliwicką. „Redutę Wawelską” tworzy zwarty pierścień bloków mieszkalnych pomiędzy Wawelską, Pługa, Mianowskiego i Uniwersytecką. Bronią ich oddziały złożone z niedobitków różnych jednostek. Obie placówki blokują wrogi tranzyt przez Ochotę i zatrzymują atakujących na przedpolach Śródmieścia. Są najbardziej na południowy zachód wysuniętymi placówkami powstańczymi. Obrońcy opuszczają je, kolejno, 9 i 11 sierpnia.
  • Dom Turystyczny. 3 sierpnia oddziały Zgrupowania „Chrobry II” zdobywają Dom Turystyczny na rogu Al. Jerozolimskich i pl. Starynkiewicza. Dzięki temu Powstańcy mogą skutecznie blokować jedną z głównych arterii miasta. 12 sierpnia pozycje powstańcze atakują idące z Ochoty oddziały RONA. Po ciężkich walkach „Chrobry II” wycofuje się na północną stronę Al. Jerozolimskich. Niemcy obsadzają Dom, skąd ostrzeliwują zajęte przez Powstańców Dworzec Pocztowy i Dom Kolejowy. Na wysokości Domu Turystycznego w dniach 27 – 30 września spotykają się w Alejach parlamentariusze obu stron.
  • Zdobycie PAST-y. W nocy z 19 na 20 sierpnia oddziały powstańcze pod dowództwem rtm. Henryka Roycewicza „Leliwy” atakują ośmiopiętrowy gmach PAST-y przy Zielnej 37/39. Po kilkunastu godzinach ciężkich walk Powstańcy likwidują punkt uciążliwego ostrzału nieprzyjaciela. Straty wroga to 38 zabitych, wielu jest rannych i poparzonych. 121 Niemców dostaje się do niewoli. Spośród Powstańców ginie nie mniej niż 17. W gmachu PAST-y żołnierze AK zdobywają duże ilości broni. Niemal codziennie przy budynku dyżuruje któryś z operatorów filmowych lub fotoreporterów, szturm PAST-y jest więc dobrze udokumentowany.
  • Kościół Św. Krzyża. 23 sierpnia oddziały Armii Krajowej zdobywają i utrzymują przez kilkanaście następnych dni ważny ośrodek oporu Niemców: Komendę Policji przy Krakowskim Przedmieściu 1, kościół św. Krzyża i przedwojenne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. XVII-wieczna świątynia w wyniku niemieckiego ostrzału, pożaru i detonacji dwóch „goliatów” ulega poważnemu zniszczeniu. Figura Chrystusa niosącego krzyż pada na bruk z ręką uniesioną w górę. Odbudowany po wojnie kościół staje się symbolem trwania Polaków w wierze.
  • Niemiecki Bastion – Uniwersytet. 1 sierpnia oddziały Zgrupowania „Krybar” atakują bezskutecznie Uniwersytet. Niemcy czynią zeń bastion, trzymający w szachu oddziały powstańcze na Powiślu. 23 sierpnia, równocześnie z rozpoczęciem szturmu oddziałów powstańczych na kościół św. Krzyża i Komendę Policji, kpt. Cyprian Odorkiewicz „Krybar” podejmuje drugą próbę opanowania terenów UW. W akcji biorą udział powstańcze wozy bojowe „Kubuś” i „Szary Wilk”. Natarcie załamuje się wobec przewagi wroga. Ostatni, nieudany atak Powstańcy podejmują 2 września. Uniwersytet pozostaje w rękach Niemców do końca Powstania.
  • Walki o Starówkę. 6 sierpnia Niemcy odcinają Stare Miasto od Śródmieścia. Przez następne tygodnie załoga Starówki pod dowództwem płk. Karola Ziemskiego „Wachnowskiego” wiąże w walce znaczne siły nieprzyjacielskie. Tym samym opóźnia niemieckie natarcie na pozostałe części miasta. Wróg kieruje na Starówkę najcięższą broń i lotnictwo. Ma niemal dwukrotną przewagę liczebną. Powstańcy podejmują próby przebicia się na Żoliborz i do Śródmieścia. 13 sierpnia zamyka się pierścień wojsk niemieckich wokół Starego Miasta. Krwawe walki trwają od 19 sierpnia do 2 września. Ostatnie oddziały powstańcze ewakuują się kanałami do Śródmieścia

 

Wrzesień 1944

  • Upadek Starówki. Wobec katastrofalnej sytuacji na Starówce płk Karol Ziemski „Wachnowski” decyduje się na ewakuację kanałami do Śródmieścia. 2 września ostatnie oddziały powstańcze opuszczają Stare Miasto. Wojska gen. Reinefartha zajmują dzielnicę, w której pozostaje ok. 40 tys. mieszkańców. Trwa pacyfikacja Starówki i wywózka ludności. Upadek Starego Miasta uniemożliwia współdziałanie oddziałów Śródmieścia z żoliborskimi i kampinoskimi, a jednocześnie zapewnia nieprzyjacielowi szeroki dostęp do Wisły. Niemcy mogą skoncentrować się na tłumieniu Powstania w innych dzielnicach.
  • Kanałami ze Starego Miasta. Katastrofalna sytuacja na Starym Mieście zmusza płk. Karola Ziemskiego „Wachnowskiego” do ewakuacji. Z 25 na 26 sierpnia do Śródmieścia z KG AK przechodzą kanałami wicepremier Jan Stanisław Jankowski „Soból” i przewodniczący Rady Jedności Narodowej, Kazimierz Pużak „Bazyli”. Z 1 na 2 września ewakuują się Powstańcy: głównym kanałem z Placu Krasińskich i bocznym, z Daniłowiczowskiej. Do Śródmieścia przechodzi około 4,5 tys. Powstańców, w tym 1,5 tys. uzbrojonych. Około 800 osób przechodzi na Żoliborz. Siły niemieckie, podległe gen. Reinefarthowi, pacyfikują dzielnicę, mordując masowo jej mieszkańców.
  • Twardy Front. 9 września 1944 w „Biuletynie Informacyjnym” ukazuje się artykuł, w którym odcinek bojowy oddziałów Śródmieścia północnego zyskuje nazwę „twardego frontu”. Zaczyna go Dworzec Pocztowy nad torami kolei średnicowej przy ul. Żelaznej, biegnie Towarową do Grzybowskiej. Walczy tu zgrupowanie „Chrobry II”. Wraz z nim okolic Grzybowskiej bronią oddziały zgrupowania „Hal”. Wzdłuż ul. Królewskiej walczą żołnierze zgrupowania „Bartkiewicz” i „Rum”. Żołnierze „twardego frontu” skutecznie osłaniają centrum stolicy przed atakami wroga. Do końca Powstania utrzymują obszar Śródmieścia północnego.
  • Przejście przez aleje. Nocą z 7 na 8 sierpnia Powstańcy rozpoczynają budowę wykopu i barykady, osłaniającej przejście przez Al. Jerozolimskie. Od strony domu nr 20 pracują żołnierze 8. kompanii Batalionu „Kiliński” i saperzy Okręgu. Z przeciwka, spod nr 17, pod ciągłym ostrzałem działają saperzy z batalionów „Bełt” i „Iwo”. Przejście przez Aleje umożliwia utrzymanie łączności oddziałów bojowych północy i południa Śródmieścia. Cywilom służy jako szlak komunikacyjny, używany głównie nocą. Przejście przez Aleje utrzymuje się do końca Powstania, mimo że jest celem nieustannych ataków niemieckich.
  • Niepowodzenia powstańcze. Po upadku Starówki 6 września Niemcy opanowują Powiśle. 10 września wojska I Frontu Białoruskiego, wraz z 1. Armią WP, rozpoczynają operację praską, 14 września zajmują Pragę. Dowództwo niemieckie koncentruje się na organizowaniu frontu na zachodnim brzegu Wisły. Niepowodzeniem kończy się próba (16-21 września) desantu oddziałów 1. Armii WP z Pragi. Ze względu na brak zgody Stalina na udostępnienie sowieckich lotnisk, aliancka pomoc jest ograniczona. Zrzuty sowieckie, rozpoczęte dopiero 13 września, dokonywane są bez spadochronów, co powoduje uszkodzenie dużej części broni i amunicji. Niemcy kolejno opanowują ostatnie ośrodki powstańczego oporu: 23 września pada Przyczółek Czerniakowski, 27 września kapituluje Mokotów. Trzy dni później kapituluje Żoliborz. Toczą się pertraktacje i 2 października zostaje podpisana umowa kapitulacyjna.

    źródło:www.1944.pl

Zbigniew Girzyński – Sikorskiemu do sztambucha

Krystyna Krahelska

Warszawska Syrenka

Powstanie Warszawskie dzięki utworzonemu w 2004 r. Muzeum Powstania Warszawskiego jest mozolnie przywracane do naszej narodowej świadomości na właściwe mu miejsce. Kropla drąży skałę… Gdyby w jednym miejscu zgromadzić krew naszych bohaterów, którzy przelali ją w powstańczych walkach w Warszawie w 1944 r. to krew Krystyny Krahelskiej byłaby w tym oceanie narodowego cierpienia zaledwie jedną maleńką kropelką. A jednak w tej jednej kropli krwi przegląda się tragiczna historia największego powstańczego zrywu w okupowanej w czasie II wojny światowej przez Niemców Europie.

Nie będzie to tekst o samym Powstaniu Warszawskim. Nie będzie o Ojczyźnie i patriotyzmie. Będzie o czymś co gdzieś tam w głębi naszych serc, nieraz zatwardziałych, nieraz zacietrzewionych tkwi bardzo głęboko i ujawnia się w chwilach wyjątkowych. Będzie o miłości, pięknie, wrażliwości… Będzie o „skowrończej piosence”, która „nie dźwięczała jak sama radość”. Będzie o tych, które „musiały być mocne i jasne”, bo nie wolno im było „płakać i nie wierzyć”. Będzie o tych, którzy „Polskę nieśli w sercach i ramionach”…

Nie jestem pewien, ale to chyba Honoré de Balzac powiedział, że trzy są najpiękniejsze zjawiska na świecie: „kobieta w tańcu, koń w galopie i statek pod pełnymi żaglami”. Nigdy nie zobaczymy jej w tańcu. 1 sierpnia 1944 r. kule przeszyły jej piersi zabierając Warszawie jej żywy symbol. Możemy jednak patrzeć na nią spacerując nad Wisłą Wybrzeżem Kościuszkowskim. W kwietniu 1939 r. stanął tam spiżowy pomnik Warszawskiej Syrenki dłuta Ludwiki Nitschowej. Nie ma chyba nikogo w Polsce kto na zdjęciach czy filmach nie widziałby tego najbardziej charakterystycznego pomnika naszej Stolicy. Gdy Ludwika Nitschowa w latach 1936 – 1937 pracowała nad kształtem Warszawskiej Syrenki, która miała stanąć nad Wisłą pozowała jej młoda, mająca wówczas 22 – 23 lata studentka etnologii Uniwersytetu Warszawskiego Krystyna Krahelska. Pomnik Syrenki, który od kwietnia 1939 r. stoi nad Wisłą ma właśnie jej kształty. Ręce, które trzymają miecz i tarczę to te same ręce, które opatrywały rannych w pierwszych godzinach Powstania Warszawskiego, a dumnie wypięta pierś to ta sama, którą przeszyły niemieckie kule 1 sierpnia 1944 r.

Gdy w 1914 r. przyszła na świat Krystyna Krahelska wydawało się, że będzie miała szczęśliwe życie. Wprawdzie świat ogarnęła właśnie Wielka Wojna, ale wojna ta przyniosła Niepodległość Ojczyźnie. Przyszło jej więc w odróżnieniu od kilku wcześniejszych pokoleń dorastać i żyć w wolnej Polsce. Cieszyła się tym życiem i czerpała z niego radość swoimi wrażliwymi dłońmi i czułym sercem. Należała do Związku Harcerstwa Polskiego, prowadziła gromadę zuchów, uczestniczyła w składzie delegacji polskiej w Zlocie Skautów Słowiańskich w Pradze. Studiowała geografię, historię i enologię, którą ukończyła tuż przed wybuchem wojny. Była piękną dziewczyną, pozowała artystom, pięknie śpiewała występując m.in. przed mikrofonami Polskiego Radia w Warszawie i Wilnie. Miała zaledwie 25 lat gdy Polska stała się ofiarą niemieckiego i sowieckiego najazdu, a jej beztroskie życie, podobnie jak życie milionów Polaków zostało z dnia na dzień poddane rygorom zbrodniczej okupacji.

Tak jak ogromna większość Polaków nie uległa i prowadziła na swój sposób walkę dalej tak jak potrafiła najlepiej. Jej wrażliwość dała o sobie znać w wierszach i piosenkach, które pisała także w tym smutnym okresie. To ona napisała słowa i muzykę do najbardziej chyba znaną piosenką walczącej Warszawy. „Hej chłopcy, bagnet na broń!”

Hej, chłopcy, bagnet na broń!

Długa droga, daleka przed nami,

mocne serce, a w ręku karabin,

granaty w dłoniach i bagnet na broni!

 

Jasny świt się roztoczy,

wiatr owieje nam oczy

i odetchnąć da płucom, i rozgorzeć da krwi,

i piosenkę jak tęczę nad ziemią roztoczy

w równym rytmie marsza: raz, dwa, trzy!

 

Hej, chłopcy, bagnet na broń!

Długa droga, daleka, przed nami trud i znój!

Po zwycięstwo, my młodzi, idziemy na bój,

granaty w dłoniach i bagnet na broni!

 

Ciemna noc się nad nami roziskrzyła gwiazdami,

Białe wstęgi dróg w pyle, długie noce i dni,

nowa Polska zwycięska jest w nas i przed nami

w równym rytmie marsza: raz, dwa, trzy!

 

Hej, chłopcy, bagnet na broń!

Bo kto wie, czy to jutro, pojutrze czy dziś

przyjdzie rozkaz, że już, że już trzeba nam iść.

Granaty w dłoniach i bagnet na broni!

Ten powstańczy szlagier napisała Krystyna Krahelska w styczniu 1943 dla żołnierzy Zgrupowania AK „Baszta”. Po raz pierwszy został on opublikowany na łamach konspiracyjnego pisma „Bądź Gotów” (20 listopada 1943 nr 21). Przedrukowywany później wiele razy, zarówno w wydawnictwach konspiracyjnych jak i w antologiach powojennych, jest do dziś najbardziej znaną piosenką Powstania Warszawskiego.

Gdy wybuchło Powstanie nie mogło w nim zabraknąć młodej poetki. Była sanitariuszką o pseudonimie „Danuta” ratującą rannych żołnierzy z 1108. plutonu (d-ca ppor. „Wron” Karol Wróblewski) w 3. szwadronie 1. dywizjonu „Jeleń’ 7. Pułku Ułanów Lubelskich AK. Opatrywała rannych na Polach Mokotowskich. Kule jednak śmiertelnie przeszyły jej pierś i mimo operacji zmarła w nocy 2 sierpnia 1944 r. Niczym w jednym z jej wierszy…

[…]

Opadały czerwone jagody

Aż na samo dno ciemnej wody…

Kalinowym mostem chodziłam,

Kalinowy most się uginał,

Chciałam sobie ciebie przypomnieć,

Aleś mi się nie przypomniał

Były koła na wodzie ciemnej,

Było serce kalinowe we mnie…

[…]

Wybitny historyk literatury polskiej, przed wojną rektor Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, a po wojnie profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Stanisław Pigoń stwierdził, mając na myśli takie postacie jak Tadeusz Gajcy, Krzysztof Kamil Baczyński czy Krystyna Krahelska, że losem naszego narodu jest strzelać do wrogów diamentami. Tak pisała o wojnie parafrazując słowa znanej piosenki „Perła” Warszawskiego Powstania Krystyna Krahelska w swoim wierszu „O wojence…”

O wojenko, wojenko, jaka siła w tobie…

Cicho śnią twoi chłopcy w płytkim swoim grobie.

Na ulicac
h Warszawy, pod Mławą, pod Rawą

Polegli młodą śmiercią, jaskrawą i krwawą.

Gorzko śnią twoi chłopcy w płytkim swoim grobie

A Polskę – niby ziarno w roli – mają w sobie.

Gorzkim piołunem, trawą, nie pękiem róż białych,

Nie jak w piosence – groby po Polsce rozsiałaś

O wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani…

Drugi rok siedzą chłopcy – ponumerowani –

– A Polska jest tam z nimi razem – za drutami

O wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani…

Hej wojenko, wojenko, jakaś ty szalona,

Siłę w tych polskich chłopcach niełatwo pokonać

W Francji, Belgii czy Grecji, śród piasków Sahary

Trud dróg najkrwawszych wzięli na swój mundur szary,

Polskę niosą w sercach i ramionach

Hej wojenko, wojenko, jakaś ty szalona!

Gdy gasło jej wrażliwe serce w pierwszą noc sierpnia 1944 r. miała zaledwie 30 lat. Już nikt nigdy nie zobaczył jej w tańcu, nie usłyszał jej śpiewu, nie przeczytał kolejnych wiersz, których nie było jej dane napisać. A mimo to jeśli o kimkolwiek możemy powiedzieć cytując Horacego, że „wybudował sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu” to właśnie o sanitariuszce z Powstania Warszawskiego Krystynie Krahelskiej pseudonim „Danuta” i to nie dlatego, że jej spiżowa postać stoi od 1939 r. na cokole przy Wybrzeżu Kościuszkowskim w Warszawskie, nie dlatego że napisała piosenkę, którą w 1944 r. śpiewała cała powstańcza Warszawa, ale dlatego, że gdy gasło jej serce 2 sierpnia 1944 r. razem z nią zgasł kawałek Polski. Bo jak pisał Stanisław Wyspiański: „Serce!? A to Polska właśnie”

Niech towarzyszą Krystynie Krahelskiej w jej wiecznym śnie słowa „Kołysanki”, którą sama napisała:

Smutna rzeka, księżyc po niej pływa,

Nad nią ciemne dłonie chyli klon,

Śpij, dziecino, nic się nie odzywa,

Śpi w mogiłach zakopana broń

Smutna rzeka, usnął las ciernisty,

Srebrne gwiazdy spadły w srebrną toń.

Gdzieś po polach, gdzieś po lasach mglistych

Czujnie drzemie zakopana broń.

Smutna rzeka, księżyc po niej spłynął,

Ciemna noc na liściach kładzie dłoń.

Śpij dziecino, śpij, żołnierski synu,

Już niedługo obudzimy broń

Niech ten mój, kiedyś już napisany, tekst będzie odpowiedzią na ostatni kolejny wyskok pana Radka Sikorskiego, którego urzędowanie jako ministra sprawa zagranicznych osobiście uznaję za naszą narodową katastrofę początku XXI w.

Dr Zbigniew Girzyński

Poseł na Sejm RP, Przewodniczący Parlamentarnego Zespołu Miłośników Historii

Dlaczego Radio Maryja jest niewygodne? – abp Mieczysław Mokrzycki

Homilia abp M. Mokrzyckiego, wygłoszona w trakcie pielgrzymki Radia Maryja do Częstochowy, wywołała histeryczną wręcz nagonkę na Niego ze strony mainstreamowych mediów i ich politycznych „autorytetów, takich jak poseł Niesiołowski. Warto zapoznać się z tekstem tej homilii i zbadać, co tak drażni łotrów.

  Błogosławieni czyniący pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi
(Mt 5, 9)

Te słowa Pana Jezusa wyjęte z ośmiu błogosławieństw mogą stanowić motto naszego dzisiejszego pielgrzymowania. W czasie 19. Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja chcemy dziękować Panu Bogu za beatyfikację Ojca świętego Jana Pawła II. Był on człowiekiem czyniącym pokój. Dzięki temu też panowała wokół Ojca Świętego atmosfera życzliwości, przyjaźni, dobroci, niezłomnej ufności w siłę dobra. Przyciągała ona też ludzi, wręcz cały świat. Wszyscy chętnie przebywali w jego obecności czując się akceptowani, uszanowani i obdarowani.

Jaka była zagadka tego błogosławionego wpływu Ojca Świętego na wszystkich? Otóż odpowiedzią są trzy kluczowe słowa: prawda, sprawiedliwość i miłość. Te trzy słowa wyrażają zadanie, jakie winna stawiać sobie również Rodzina Radia Maryja, aby żyć duchem Jana Pawła II. Potwierdzają to zresztą jego własne słowa, które w 1994 roku skierował do Pracowników i Słuchaczy. Mówił wtedy: „Niech Wasze radio służy prawdziwej informacji, przepojonej miłością i opartej na sprawiedliwości. Niech przyczynia się do kształtowania ludzkich sumień w duchu nauki Chrystusa” (23.03.94). Pierwszym zadaniem radia jest więc podawanie prawdziwej informacji – nie obciętej i zniekształconej, ale integralnej. Tylko taka informacja może być rozumnie przyjęta i wykorzystana. Pełni ona wówczas służbę dobru, do którego prawda w sposób naturalny jest przyporządkowana. Tylko taka informacja służy budowaniu ładu społecznego opartego na miłości.

Innymi słowami wyraził to już święty Piotr: Dusze swoje uświęciliście, będąc posłuszni prawdzie celem zdobycia nieobłudnej miłości bratniej (1 P 1, 22). Nieobłudna miłość musi się wiązać z posłuszeństwem prawdzie.

Dążyć do prawdy i ją poznawać

Dlatego człowiek jest zobowiązany do dążenia i poznawania prawdy . Takie było przekonanie Ojca Świętego i praktyka jego życia. Z nieustanną modlitwą i pracą łączył on również pilną lekturę i studium – w przekonaniu, że nauka należy również do zasadniczych zadań człowieka. Jedną z podstawowych zasad, jakimi kierował się w życiu, były słowa Pana Jezusa: Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8, 32). Wiedział, że warunkiem wolności jest poznanie prawdy, a warunkiem poznania prawdy – trwanie w nauce Jezusa. Wdzięczni Panu Bogu za to, że dał nam w Ojcu Świętym Janie Pawle II przykład życia, możemy sobie uświadomić, że przecież to zadanie mające potrójny cel, czyli trwanie w nauce Jezusa, poznawanie prawdy oraz życie w wolności, jest również zadaniem, które bierze sobie za cel i Radio „Maryja” i cała jego Rodzina skupiona wokół toruńskiej Rozgłośni.

Jakim wielkim dziełem jest poznawanie prawdy o Bogu i o nas samych poprzez katechezy, wykłady, modlitwę, stawianie pytań o człowieka, o jego miejsce w świecie i o to, jak powinien żyć, aby żyć godnie, po ludzku! Ojciec Święty ciągle był świadom roli tej Rozgłośni, której patronuje Matka Boża. W rocznicę swego wyboru w 1997 roku mówił: „Wielki jest wkład waszego radia w dzieło ewangelizacyjne. Dzięki waszym transmisjom myśl o Bogu dociera do wielu ludzi i środowisk w Polsce, a także poza jej granice oraz na inne kontynenty. Modlitwa i katecheza, to dwa istotne elementy, które wyróżniają radio katolickie spośród innych rozgłośni. Cieszę się, że są one obecne właśnie w Radiu Maryja”.

Poznanie prawdy podstawą rozumności i wolności

Ten duchowy kontekst jest właściwym środowiskiem poznawania prawdy. Uświadamia bowiem odpowiedzialność za jej wierne przekazywanie. Prawda przecież ma wymiar Boży. Mówi nam Pismo święte: Słowo Twoje, Panie, jest prawdą ( por. J 17, 17). Informacja odcięta od wymiaru Bożego, od służby dobru i od odpowiedzialności, może się stać narzędziem krzywdy. Dlatego każdy winien dążyć najpierw do poznania do Prawdy Najwyższej, która nie jest uzależniona od naszej interpretacji, ale która jest podstawą interpretacji rzeczywistości. Chrześcijanin to człowiek, który uznaje istnienie takiej prawdy, prawdy Bożej, której źródłem poznania jest Słowo Boże. Nieszczęściem naszego czasu jest jej kwestionowanie. Wskutek tego jedni drugim mogą narzucać swoją prawdę, której sami chcą być źródłem. Nie służy ona jednak dobru wspólnemu, ale interesom tych, którzy ją podają albo narzucają do wierzenia. Kościół tymczasem nie narzuca, ale przypomina o obowiązku poszanowania prawdy Bożej. Ojciec Święty Benedykt XVI w swojej adhortacji Verbum Domini, poświęconej słowu Bożemu, pisze, że niesłuchanie słowa Bożego i nieposłuszeństwo mu jest grzechem (VD 26). Kościół zatem nie tworzy swojej prawdy. On stara się ją odczytać zarówno w słowie Bożym, jak też wykorzystując naukę badającą świat stworzony.

Odcięcie się od prawdy słowa Bożego oznacza odcięcie się od realizmu. A wówczas nie tylko nie można budować porządku sprawiedliwego, ale żadnego. Dlatego dziś diabeł stara się doprowadzić do zerwania naszej więzi z Bogiem i staje się przyczyną głębszego zamieszania. Duchowy i moralny nieporządek charakteryzuje nasz czas. Trzeba dziś za Panem Jezusem powtórzyć słowa: Zejdź mi z oczu szatanie… i uświadomić sobie, że jak uczy Ojciec Święty Benedykt XVI: „Realistą jest ten, kto w słowie Bożym rozpoznaje fundament wszystkiego” (VD 10).

Jedną z funkcji słowa Bożego jest osąd. Jeśli na falach eteru słychać ocenę biegu zdarzeń w oparciu o słowo Boże, to nic dziwnego, że ta ocena spotyka się ze sprzeciwem; i to tym większym, im bardziej to, co czynimy odległe jest od zamiaru Bożego. To słowo nie wraca do Boga bezowocne, bo albo zasiane wydaje plon, albo wraca do nieba jako sędzia tych, którzy go nie przyjęli.

Spojrzenie wstecz i nie tylko

Dziewiętnasta pielgrzymka Rodziny Radia Maryja uświadamia nam, że niemal dwa dziesięciolecia katolicki głos jest obecny w naszych domach. Zawsze upływ czasu skłania do spojrzenia wstecz i dokonywania jakiegoś bilansu. Kiedy dziś chcielibyśmy to zrobić, to trzeba przyznać, że okres ten nabrzmiewał i nadal nabrzmiewa wieloma problemami, trudem i koniecznością podejmowania ciągłej walki. Ale cóż! Czyż nie do bojowania podobny jest żywot człowieka?

Spójrzmy przez chwilę na ten czas miniony. Chciałbym wydobyć z niego niektóre tylko, najważniejsze, jak mi się wydaje, sprawy. Otóż wielką zasługą Radia było upodmiotowienie tej grupy społeczeństwa, która żyła na marginesie uznanym za nieistotny dla życia. Myślę tu o ludziach, dla których zasadniczym celem jest życie według słowa Bożego przepełnionego modlitwą. Tak się składa, że często pragnienie takie towarzyszy osobom niepełnosprawnym, doświadczonym przez życie albo będącym w podeszłym wieku. Oto ci wszyscy skupieni na modlitwie z Radiem Maryja w podwórkowych kółkach różańcowych, w zaciszu swojego samotnego życia, schowani w głębi cierpienia, czasem zapomniani przez swoich bliskich odzyskali głos. Jest to bardzo ważny dla nich głos, bo często jedyny. Chcę powiedzieć, że nikomu nie wolno im tego głosu odbierać i że mają oni do niego pełne prawo, bo oni również należą do społeczeństwa.

Dzisiejsza cywilizacja spycha na margines ludzi chorych i starych. Liczy się dla niej sukces i skuteczność. Ale czy jest przez to lepsza? Mnie nie uczono w domu, że szacunek okazywany człowiekowi ma zależeć od jego pozycji społecznej, wpływów albo zamożności. Mama moja uczyła mnie szanować każdego: nauczyciela, chłopa, księdza, robotnika, sekretarza partii… Każdego, bo każdy jest człowiekiem, czyli dzieckiem Bożym. Dlatego nie rozumiem, że szacunek dla człowieka może być uzależniony od rodzaju beretu, jaki nosi…

Ksiądz profesor Tischner dokonując analizy demokracji w Etyce solidarności pisał tak: „Ideą `demokracji konkretnej” stała się dziś idea godności człowieka. Każdy odczuwa to na swój sposób, ale to, co podstawowe, jest wspólne. Oczywistość godności człowieka wyraża się krótko: `można nas głodzić, ale nie wolno nam ubliżać”. Wolność wyraża się tak: `pozwólcie nam być sobą”. W poczuciu godności odnajdują się dziś wszyscy: robotnicy, chłopi, ludzie kultury i nauki. Idea godności jest tłem wszystkich nadziei konkretnych. Nawet w wołaniu o chleb jest wołanie o uznanie godności. Dlatego jest to dziś nasza idea demokratyczna.” [koniec cytatu]

To upodmiotowienie ludzi żyjących na marginesie odczytuję jako wielkie demokratyczne osiągnięcie Radia Maryja. Tu chciałbym Wam powiedzieć, że to jest działanie polityczne. Co więcej wszystko, co robimy, albo czego nie robimy ma również wymiar polityczny. Muszę o tym powiedzieć, żeby wyjaśnić nieporozumienia. Otóż słowo `polityk” oznaczało w demokracji ateńskiej człowieka, który uczestniczył w życiu polis, czyli swojego państwa. A jeśli ktoś nie uczestniczył w życiu państwa, tylko ograniczał się do tego, aby zajmować się wyłącznie swoimi prywatnymi sprawami, Grecy nazywali go mianem `idioty”. Jeśli zatem radio, telewizja albo jakieś inne medium umożliwia obywatelowi włączenie się do życia społecznego, to pełni ono funkcję demokratyczną i polityczną zarazem. Nie brać zaś udziału w polityce, to znaczy: nie żyć. Bo każda wypowiedź polityczna ma wymiar polityczny. Jeśli zaś system albo grupa ludzi chce uniemożliwić innym swobodne wypowiadanie tego, co uznają za ważne dla swojego życia i pożyteczne dla życia publicznego, to taką postawę nazywamy totalitaryzmem. My się tu odwołujemy do starożytnych Greków, czyli do świata pogańskiego jeszcze, który potrafił stawiać pytania o to, co ludzkie i piękne. To, że jesteśmy chrześcijanami, nie oznacza odcięcia się od tego, co ludzkie. Wręcz przeciwnie. To, co Boże wydobywa i podkreśla piękno tego, co naturalne.

Kościołowi nie chodzi o to, aby wiązać swoją działalność z określoną partią, bo to oznaczałoby, że popiera jednych, a zaniedbuje drugich. I to byłoby złe, bo Kościół ma widzieć i troszczyć się o każdego człowieka. Ale również Kościół nie może przestać istnieć tylko dlatego, że to, co mówi słowo Boże, może się okazać dla kogoś niewygodne. Kościół ma głosić słowo Boże i według niego oceniać rzeczywistość, a nie zajmować się tym, czy słowo Boże ma według oceny ludzkiej wymiar polityczny, czy nie.

Tak więc podsumowałbym, że w Radiu Maryja znaczna część społeczeństwa, pozbawiona dotąd wyrażenia możliwości swoich poglądów, nadziei i obaw, uzyskała możliwość zaistnienia w życiu, które stawia sobie za cel ciągłe dążenie do zadań, jakie wyznacza na nowo słowo Boże, tak hojnie siane ręką Jezusową.

Kto podejmuje dziś istotne problemy dla człowieka, dla państwa, jeśli nie Radio Maryja? Tu właśnie słychać najistotniejsze pytania o człowieka, o przyszłość narodu. Niezwykłej wagi zasługą tego Radia jest poruszanie ważnych problemów społecznych i wskazywanie na zagrożenia dla życia wspólnoty narodowej. Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział kiedyś, że demokracja pozbawiona wartości prędzej czy później przerodzi się w nowy totalitaryzm. My zdaje się zaczynamy doświadczać prawdy tych słów. Próby zakneblowania ust tym, którzy mówią o koniecznych w życiu społecznym wartościach, są tego przejawem. Podejmuje się także się takie próby w imię rzekomego pluralizmu i tolerancji. Ja chciałbym powiedzieć, że nic nie jest tak tolerancyjne jak miłość chrześcijańska, a nie bardzo można zrozumieć, jak może służyć pluralizmowi niszczenie tego, co jest jego przejawem. My nie jesteśmy pluralistami. Uważamy, że prawda jest jedna: Boża. Ale też nikomu nie odbieramy prawa do życia według własnych przekonań, o ile nie niszczy to w sferze publicznej istotnych dla nich wartości.

Chciałbym w imię powszechnej kultury europejskiej zbudowanej na chrześcijańskim fundamencie słowa Bożego oraz na osiągnięciach myśli greckiej i rzymskiej odwołać się jeszcze raz do starożytności. Antyczny autor Tukidydes wkłada w usta najsławniejszego przywódcy demokracji ateńskiej, Peryklesa, następujące słowa: „W naszym życiu państwowym kierujemy się zasadą wolności. W życiu prywatnym nie wglądamy z podejrzliwą ciekawością w zachowanie się naszych współobywateli, nie odnosimy się z niechęcią do sąsiada, jeśli zajmuje się tym, co mu sprawia przyjemność, i nie rzucamy w jego stronę owych pogardliwych spojrzeń, które wprawdzie nie wyrządzają szkody, ale ranią. […] Jesteśmy jedynym narodem, który jednostkę nie interesującą się życiem państwa uważa nie za bierną, ale za nieużyteczną. […] Nie stoimy na stanowisku, że słowa szkodzą czynem, lecz najpierw trzeba się pouczyć słowom, zanim się do czynów przystąpi.”

My właśnie staramy postępować się zgodnie z tą zasadą i słuchać pouczenia słowa Bożego, bo nie ma nic mądrzejszego. Dziś grzechem jest nieposłuszeństwo słowu. Dziś mamy do czynienia z postawą nie tylko „nie będę słuchał”, ale wręcz „nie będę słyszał”. Tymczasem słowo Boże niesie najpełniejszą prawdę i ma na względzie zawsze dobro całego człowieka. Dlatego nie wolno dokonywać filtrowania informacji pod kątem tego, co dla mnie wygodne albo realizowania określonych interesów. Przeciwnie trzeba słuchać słowo Boże w całości i tak je przyjmować, aby przyniosło pożyteczny dla nas plon.
Istnieją tacy, którzy kwestionują budowanie porządku społecznego w oparciu o wartości chrześcijańskie, czyli w oparciu o słowo Boże. Im chcemy powiedzieć, że jeśli chcą kłaść jakikolwiek inny fundament, to czynią to mocą ich własnej tylko oceny, co jest dobre, a co złe, i że jest to ich prywatny pogląd, który z resztą możemy uszanować o ile nie dotyczy nas. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli to ludzie decydują o tym co jest dobre a co złe a człowiek ma ustanawiać normy moralne to człowiek również może je zmieniać. Nie ma wówczas żadnego stałego układu odniesienia obiektywnej normy. Wszystko jest względne i najczęściej poddane woli silniejszego. Historia wystarczająco dobitnie uczy, że łatwo zmienić zasady uzależniając je od partykularnych interesów. My, chrześcijanie, rozumiemy, że istnieje zespół wartości i norm nie podlegających ocenie ani stanowieniu przez żadnego człowieka. Wśród nich znajdują się takie: „Nie zabijaj! Nie cudzołóż! Nie kradnij! Czcij ojca i matkę!” Czy z tego powodu Radio Maryja jest złe, wsteczne, nienowoczesne, że odwołuje się do tych norm? Zostały one dane ludzkości przez Boga jako zawsze obowiązujące i żadna ludzka władza nie ma prawa ich usuwać ani lekceważyć.

Dziś w dniu pielgrzymki chciałoby się postawić pytanie: „Dlaczego Radio Maryja jest niewygodne?” Czy dlatego, że mówi o płytkości naszego życia i o wymaganiach, jakie każdy człowiek winien sobie stawiać? Czy dlatego, że demaskuje nasze słabości w życiu rodzinnym i społecznym? Może właśnie potrzeba, żebyśmy się nad nimi zastanowili? Odwołujemy się do Ojca Świętego. A czy pamiętamy jego wielką pielgrzymkę poświęconą Dekalogowi, Dziesięciu Przykazaniom Bożym? Mówimy o odczytaniu przesłania papieża. Ale właśnie w czasie tej pielgrzymki on wyraził najbardziej samego siebie, swoje bolączki, obawy i nadzieje dotyczące życia Ojczyzny. Proroczo mówił wówczas o tym, co dziś nas dotyka. Pamiętamy te słowa: „Dlatego mówię i tak mówię, bo to jest moja Matka!” Niech pozwolą i Radiu mówić ci, którzy mają mu za złe, że mówi! Bo ono też mówi o swojej Matce, o Ojczyźnie, o Bogu, o tym, co wielu ludzi uważa za najważniejsze w życiu. Czy głoszenie przez Radio prawdy Bożej jest ukierunkowane na zysk? Czy pod płaszczem troski o dobro kryje się wykorzystanie człowieka? Kim są ludzie, którzy poświęcając swój czas oddają się posłudze słowa? Można powiedzieć jedno: to ludzie, którzy poświęcają się dobru wspólnemu. Niech więc mówią o tym, co boli. Nie wglądając z zazdrosną ciekawością w prywatne życie ludzi, co z mistrzostwem robi na ich szkodę dzisiejsza prasa, tak jakby nic ważniejszego nie istniało, ale mówiąc o zasadach, o principiach, które dobremu życiu winny przyświecać. Jeśli zaś dla kogoś problem mogą stanowić osoby, to niech pamięta o słowach świętego Tomasza, który mawiał: „nie patrz, kto mówi, ale co mówi!”

Niech zatem radio mówi o tym, co boli: o potrzebie głębi serc, o tym, że w życiu trzeba dotrzymywać słowa: i politycznym i społecznym, i prywatnym – zwłaszcza małżeńskim. Niech mówi o tym, że trzeba dobrego, zdrowego stylu życia, wysokiej kultury, literatury, poezji, wykształcenia, poznania siebie przez historię, filozofię, teologię. Niech mówi o potrzebie wysiłku, jaki trzeba włożyć w kształtowanie samego siebie, aby być pięknym i dobrym. Niech mówi o tym, że bardziej ku temu jest pożyteczne rozważanie słowa Bożego na wzór Maryi, niż oglądanie całymi dniami seriali i ślęczenie przed telewizorem, który zabiera nam nasze umysły. Życie, ludzie wokół nas, dostrzeżenie ich problemów, rozmowa z konkretnym człowiekiem, żywym – są po prostu prawdziwe i dlatego dobre. Niech mówi o tym, że potrzeba czasu również na modlitwę, że sama praca nie wystarczy, że nie można jej poświęcać wszystkiego nie mając czasu dla małżonka, rodziny i dla Pana Boga, bo jego brak oznacza nie tylko okradanie innych ale i samych siebie. Niech to Radio mówi słowami Jezusa: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego” (Łk 10, 41n). Niech mówi o tym, że nie można oddać całego czasu telewizorowi i komputerowi, bo to nie jest prawdziwe życie, i nie do tego zostaliśmy powołani przez Boga. O tym, że trzeba pamiętać, iż rolę naszego serca trzeba świadomie uprawiać z wysiłkiem codziennie, a nie tylko wówczas, kiedy się nam chce i jest to wygodne.

Niech to Radio Maryja przypomina razem z Ojcem świętym Benedyktem XVI słowa świętego Hieronima, że „Biblia jest narzędziem, za którego pomocą Bóg codziennie przemawia do wiernych” (Benedykt XVI, VD 72).

Niech to Radio sieje nie zważając na to, że słowo Boże może się wydawać bezbronne, bo zawsze może być podeptane, wydziobane przez ptaki, zagłuszone przez ciernie, wypalone przez słońce – ale niech pamięta, że ono również może i rzeczywiście wydaje plon obfity, i to stokrotny.


W czasie 19. Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę musimy pamiętać, że nie przybyliśmy tu tylko po to, żeby powiedzieć sobie: „jesteśmy z siebie zadowoleni”! Mamy sobie uświadamiać konieczność dawania świadectwa – Błogosławieni pokój czyniący. I choć prawdą jest również: Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was, to nie wolno nam się odwracać od tych, którzy nie rozumieją, że w prawdzie słowa Bożego jest dobro społeczeństwa i ich samych.

My dlatego przyjechaliśmy na Jasną Górę do Matki Bożej, że Ona jest najlepszą nauczycielką słuchania słowa Bożego. Uświadamiamy sobie, co mówi nam Maryja tu na Jasnej Górze: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie! To jest właściwe przesłanie Matki Bożej i naszej najlepszej Matki. To jest również przesłanie Radia Maryja. Głos tego Radia nie może zachęcać do niczego innego, niż wypełnianie słów Jezusa, słów Bożych. Tego chcielibyśmy wszyscy sobie życzyć i życzyć Pracownikom i Słuchaczom Radia – całej jego Rodzinie.

Na koniec jedno jeszcze przypomnienie: Nie bój się mała trzódko! Pan Jezus nie jest bankrutem. Do Niego należy czas i wieczność, władza i panowanie.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica! Amen.

(wysłuchaj homilii abpa Mieczysława Mokrzyckiego)