grudzień 2024
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  

Archiwa

List Prezesa Związku Przedsiębiorców i Pracodawców do Junckera

Cezary Kaźmierczak

WIELCE SZANOWNY PANIE PRZEWODNICZĄCY! LIST C. KAŹMIERCZAKA DO JC JUNCKERA

2017-05-23

Warszawa, 23.05.2017

Szanowny Pan
Jean-Claude Juncker
Przewodniczący Komisji Europejskiej
Bruksela

Wielce Szanowny Panie Przewodniczący!

Z rosnącym niepokojem patrzę, jak chce Pan wysłać tysiące uchodźców, którzy cudem uniknęli śmierci z rąk Asada bądź ISIS, pod jarzmo kaczystowskiego reżimu w Polsce. To po to ci ludzie narażając życie płynęli na dziurawych łajbach do nowoczesnej i postępowej Europy, żeby teraz zesłał ich Pan do KatoCiemnogrodu na Wisłą, który budzi takie przerażenie Sił Postępu?

Ma Pan serce jak step ukraiński, Panie Przewodniczący!

Jeśli mi Pan nie wierzy – posłucha Pan niekwestionowanych Autorytetów Moralnych. Przecież reżyserka Holland wyraźnie mówi, że obecnie w Polsce jest gorzej niż za Hitlera i Stalina, a aktorka Janda w sposób jednoznaczny stwierdza, „że ludzie w Polsce nigdy nie bali się tak jak teraz”. Aktorka Cielecka zaś „czuje się w tramwaju jak żydowskie dziecko za okupacji”. Taki los chce Pan zgotować tym cudem uratowanym ludziom?

Panie Przewodniczący! Nie dziwią mnie te opinie. W naszym kraju nie jest dobrze. Począwszy od zbrodniczego pozbawienia prenumeraty przez rządowe agencje Gazety Wyborczej, poprzez niedopuszczenie do udziału w programie na TVP Info charyzmatycznego Jarosława Marciniaka jako reprezentanta KOD, w miejsce zaproszonego Mateusza Kijowskiego, a skończywszy na wykluczeniu posła Szczerby z obrad Sejmu za wyrażenie uczuć do Marszałka tej samej płci. To tylko wybrane, niektóre zbrodnicze czyny kaczystowskich siepaczy.

Kto jak kto ale Pan, jako chrześciajnin dumny członek Chrześcijańsko-Społecznej Partii Ludowej nie powinien posyłać ludzi do piekła!

Nie lepiej jest w gospodarce. Morawiecki z Kowalczykiem tak zastraszyli polskich przedsiębiorców, że ci biedni ze strachu nie mogą spać po nocach i wykręcili zawstydzający drugi w wysokości wzrost gospodarczy w Europie, zatrudnili milion Ukraińców a bezrobocie doprowadzili do najniższego o poziomu w historii III RP. Wszystko to ze strachu przed reżimem Szydło. I polski rząd zamiast nad tym ubolewać – bezwstydnie chwali się tymi wynikami nienawiści, wszędzie je eksponuje, za nic mając uczucia innych narodów Europy! Wstyd i żenada!

I jeszcze ten Marczuk – polecam Panu przyjrzeć się ptaszkowi – odebrał dotacje państwowe do teatru aktorki Jandy, który latami świetnie radził sobie rynkowo, i przeznaczył je na zbrodniczy program 500+, który zlikwidował w 90% ubóstwo wśród dzieci. Te brudne, zabrane kulturze pieniądze, są znakiem hańby rządzących i obrazem męczeństwa aktorki Jandy.

Panie Przewodniczący! Apeluje do Pana sumienia! Pan nie każe tych biednych ludzi zsyłką do mojego strasznego kraju! Ale jeśli Pan nie posłucha mnie jednak i okaże się Pan bezwzględny – to może im jednak jakieś cross-cultural szkolenie zrobić, bo naród u nas ciemny i dziki i za obmacywanie kobiet w tramwaju to można w ryj dostać i to od całkiem trzeźwego. Wiem, że w to ciężko uwierzyć.

Zapraszam Pana do mojej umęczonej przez kaczystowski reżim Ojczyzny, żeby osobiście Pan się przekonał, że wysyła Pan ludzi do piekła. Jako dodatkową zachętę informuję Pana, że w najmniej postępowym regionie, u mnie na Podlasiu, „Duma Puszczy Knyszyńskiej” nigdy nie wysycha, a miejscowa ludność tylko szuka pretekstu, żeby okazać swoją gościnność.

Łącze należne wyrazy
Cezary Kaźmierczak
Prezes Komitetu Obrony Uchodźców w Organizacji

„Odmrażanie” kilometrówek?

W minionym tygodniu, podczas obrad sejmowej Komisji Infrastruktury (24 maja), odbyło się pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o transporcie drogowym. Projekt uzasadniał poseł Andrzej Kobylarz z Kukiz’15, który w porozumieniu z Komitetem Inicjatywy Ustawodawczej, doprowadził do prac nad ustawą, która ma doprowadzić do waloryzacji „zamrożonych” od 2007 roku stawek kilometrówki.

– Zdaję sobie sprawę jak istotną dla pracowników kwestią, jest konieczność waloryzacji stawek – komentował na gorąco po posiedzeniu Komisji poseł Kobylarz. – Użytkowane przez pracowników leśnych czy pocztowców auta prywatne, są w ramach obowiązków służbowych eksploatowane w sposób bardzo intensywny. Niezrozumiałe jest dla mnie, że pomimo wzrostu kosztów eksploatacji aut na przestrzeni lat, stawki kilometrówki pozostają niezmienne.

Reprezentujący stronę rządową podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa Jerzy Szmit, negatywnie opiniował projekt ustawy. W trakcie dyskusji poseł Andrzej Kobylarz wskazywał na konieczność kontynuowania prac, namawiając posłów do zgłaszania własnych propozycji zmian zapisów ustawy. Robert Czyż z Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Kilometrówka”, reprezentujący środowisko pocztowców, również optował za dalszymi pracami, wskazując na konieczność wprowadzenia nowych regulacji. Środowisko leśników reprezentował Zarząd Związku Leśników Polskich w RP, z Przewodniczącym Jarosławem Szałatą oraz zastępcami Urbanem Kolmanem i Pawłem Kanią.

Ostatecznie, dzięki posłom zasiadającym w Komisji Infrastruktury, zdecydowano o kontynuowaniu prac nad ustawą w ramach Podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o transporcie drogowym. W jej skład wszedł m.in. poseł Andrzej Kobylarz, który wierzy w powodzenie prac: – Cieszę się, że pomimo sprzeciwu Ministerstwa, dostrzeżono konieczność kontynuowania prac nad tym projektem. Musimy w końcu doprowadzić do urealnienia stawek kilometrówki, przy czym nie upieram się przy zapisach, jakie znalazły się w złożonym przeze mnie projekcie. Dlatego dobrze się stało, że będzie on przedmiotem dyskusji i mam nadzieję, że zarówno środowisko leśników, jak i pocztowców, będą nadal wspierały prace nad nim.

 

—–
Biuro poselskie
Andrzeja Kobylarza

Posła na Sejm RP

Wujaszek czy Wieniawa

Tak naprawdę to mi GO szkoda. Przyzwyczajałem się do NIEGO i nawet polubiłem, bo przecież to za JEGO czasów nie było tygodnia bez gaf, komicznych niezręczności lub egzystencjalnych rozważań w rodzaju … „co najpierw należy umyć nogi czy ręce”…, czy sympatycznych opinii o kobietach – „Dunki… są jak kaszaloty…” JEGO długo noszony wąs, pięcioletni pobyt w pałacu, popularność (pompowana przez media państwowe! i prywatne!) sprawiły to, że postrzegany jest nadal – (nawet bez osobistego kontaktu) jako człowiek dobroduszny, dostępny, lubiący brylować rubasznym dowcipem i uwielbiającym grywać główne role w zabawnych krotochwilach, np. przed kominkiem u Obamy. Przy nim JEGO zaciekły oponent i rywal w walce o Pałac zdaje się być człowiekiem kostycznym, niedostępnym, pozbawionym humoru i niezwykle zasadniczym. Przy takich cechach zyskiwał sobie znaczną popularność pośród ówczesnych elit w szczególności zaś gdy wywodziły się one z prostego ludu czyli ze WSI gdzie tajemnice wykonywanego rzemiosła przekazywano sobie z dziadka na ojca, z ojca na syna i z syna na następnego potomka. Jednak w połowie swego bytowania w Pałacu dostrzegł, że traci na znaczeniu i, że traktuje się GO jak dziewiętnastowiecznego WUJASZKA – rezydenta w szlacheckim dworze, który oprócz odkurzania rodowych bibelotów używany jest wyłącznie do celów reprezentacyjnych. Obyczaj ten był starannie przestrzegany przez urzędników pałacowych. Bez WUJASZKA rezydenta nie obyło się we dworze żadne Wielkanocne Śniadanie, Wigilijna Kolacja, uroczysty obiad, bądź raut na okoliczność pobytu osobistości z innych dworów. Wujaszek starał się wówczas skupiać na sobie jak największa uwagę i wyczyniał różne brewerie. A to pieprznął na głos jakiś koszarowy dowcip, to udawał że chce uszczypnąć w d… ciotkę z tzw. pretensjami, to znów lubieżnie łypał na biust kucharki donoszącej pieczyste. Wyczyny wujaszka wywoływały niesmak pośród urzędników, zdziwienie u zaproszonych gości i niekłamaną radość u młodzieży, która już następnego dnia rozwieszczała po mieście JEGO wyczyny. Jednak w miarę jak uroczystość dobiegała końca wszystkim ucztującym, mimo rozlicznych gaf i niezręczności WUJASZKA, robiło się dobrze, wspominkowo a WUJASZEK budził się następnego dnia z przekonaniem, że był królem dowcipu i ozdobą towarzystwa.

Nie wszyscy z biesiadujących gości wiedzieli jednak jak wielkim stresem dla pałacowych urzędników były wizyty WUJASZKA na zagranicznych dworach, gdzie wysyłany był głównie w związku z wymogami etykiety. Okazywało się wtedy, iż JEGO koszarowe dowcipy tłumaczone na języki obce nie wywołują entuzjazmu pośród dyplomatycznej socjety. WUJASZEK wprawdzie domyślał się, że nie uchodzi gapić się w biusty, ale mimo to walnął zawsze coś tak przaśnego, że nawet najbardziej zaprzyjaźnione media w kraju nie były w stanie tego ukryć. Wkrótce ukazywały się (co prawda nie na pierwszych stronach) dziwne notki po przeczytaniu których każdy nawet najbardziej nierozgarnięty żulik domyślał się, że dotyczą one kolejnej wpadki WUJASZKA. Gdy wieści te docierały do pałacu WUJASZEK dostawał szału i rugał każdą osobę napotkaną na pokojach, następnie beształ publicznie swoich doradców zarzucając im to, że nie dokonali właściwego rozeznania o upodobaniach, obyczajach, poczuciu humoru osób, z którymi przyszło mu być na raucie, po czym oświadczał, że wielu z nich w najbliższym czasie straci pracę. Ze względu na to, że kalendarz takich spotkań stawał się coraz intensywnny doradcy zaczynali nagminnie korzystać z druku L4, a u wielu (co ukrywali nawet przed sobą) widać było wyraźnie pierwszą fazę choroby filipińskiej. Zbliżał się jednak szybko termin ogólnokrajowego turnieju o pracę w Pałacu i sypialnię w Belwederze. WUJASZEK był tak pewny swego zwycięstwa, że znacznie wcześniej wynajął na 10 lat znanej firmie doradczej osobisty apartament o pow. 150 m2 i wartości 2 mln zł. W miarę ilości przed turniejowych potyczek i kontaktów z ludem okazywało się, że WUJASZKOWI medialnie opada a przeciwnikom podnosi się. W tej sytuacji pałacowi doradcy zaczęli rozgłaszać, że wpadki wujaszka są efektem JEGO fascynacji gen. Wieniawą – Długoszowskim, którego zabawne przypadki są do dziś pamiętane i że (wg. nich) swą oryginalnością przypominają wyczyny WUJASZKA. W sposobie życia towarzyskiego Wieniawy i WUJASZKA były jednak różnice. Wieniawa uwielbiał nocne kabarety (np. kabaret Qui pro Quo) – natomiast WUJASZEK kabarety III RP raczej omijał. Szczególnie kabaret Jana Pietrzaka. Obu tych panów łączyła natomiast miłość do armii oraz zamiłowanie do fotografowania się na tzw. okoliczność. Jednak żadna „focia” gen. Wieniawy (nawet z Hermanem Goringiem) nie skompromitowała go historycznie, natomiast fotki WUJASZKA z otaczającym go towarzystwem – zadziwiały. Na uroczystej premierze filmu o tym jak Piłsudzki dał łupnia Tuchaczewskiemu WUJASZKOWI zrobiono selfie z 2- ma oficerami ze WSI, którzy – jak się okazało po czasie – najpierw rąbnęli ponad 1,7 mld ze SKOKU WOŁOMIN, a później zasponsorowali film. Zdjęcia te – tak jak zdjęcia gen.Wieniawy- Długoszowskiego z „Qui pro Quo” – też „obiegły” całą Warszawę. Panowie oficerowie nie byli jednak w mundurach lecz w smokingach, co ponoć WUJASZKA zmyliło. Pijarowscy podrzucali więc WUJASZKOWI pomysły na podbicie w górę, tego co mu już coraz wyraźniej opadało, ale ON pomysłów tych nie brał w ogóle pod uwagę i wybierał własne. Zamiast np. wjechać koniem do knajpy Sowa& Przyjaciele (Wieniawa wjechał do restauracji „Adria”); wskoczył rączo (jak koń przez przeszkodę) na wyściełany fotel w Parlamencie japońskim. I poszło „to” nie tylko w Polskę, ale i w cały świat. Zamiast pokazać ziemianom z okolicznych wsi (gdzie ma swą letnią budę) – jak należy dojeżdżać na koniu do myśliwskiej ambony – dojeżdżał tam karą beemwicą drąc opony na szutrowych wertepach. „To” jednak udało się trzymać w tajemnicy dość długo. Do historii dyplomatycznych rozmów przeszła jego zbawienna rada jakiej udzielił Obamie podczas kominkowej pogawędki: „ Swojej żonie należy ufać …ale ( i tu cała Ameryka wstrzymała oddech) … trzeba sprawdzać czy jest wierna. Królowej Szwecji podczas uroczystej kolacji porwał kielich i wzniósł nim toast. Czasem w rozmowach dyplomatycznych zachowywał się jak przysłowiowe panisko. Zobowiązał się np. sprzedać część Lasów Państwowych, a uzyskane pieniądze przekazać naszym braciom starozakonnym jako rekompensatę za mienie utracone w czasach gdy na czele tzw. RZĄDU (demokratycznego) stali też wpływowi starozakonni np. tow. Jakub Berman (stryj ministra Borowskiego) czy tow. Hilary Minc. Wyborcze igrce stawały się coraz intensywniejsze i Wujaszek (ku zadowoleniu doradców) ograniczył swe zagraniczne wojaże i zaczął pojawiać się na tzw. prowincji. Był pewien, iż JEGO szarm i wdzięk oczaruje ludność tubylczą, która w decydującej fazie walki masowo zagłosuje na NIEGO. Na tą okoliczność organizowano mu specjalne wiece, na których – jak zapewniali doradcy – miały być wyłącznie tłumy wielbicieli. Rzeczywistość okazała się nieco inna i WUJASZEK przekonał się, że miłujących GO nie jest aż tak dużo i a na wielu wiecach mowy powitalne na JEGO cześć zagłuszane były dość dziwnymi okrzykami oraz transparentami w rodzaju : „bez honoru i bez WSI-KGB” lub „na Mazury macać kury”. W takich lub podobnych sytuacjach WUJASZEK proponował wznoszącym okrzyki lewatywę, co wywoływało grozę, a następnie zamieszki uliczne. W ostatniej fazie turnieju WUJASZEK zaczął pojawiać się na ulicach stolicy, gdzie podczas szybkich przemarszów udzielał równie szybkich porad – np. młodemu człowiekowi, który spytał jak żyć za 2 tys. złotych, zaproponował wziąć pożyczkę w banku i wyjechać za granicę. Należy też pamiętać, iż kandydata na darmowe mieszkanie w Belwederze dowożono na spec-wiece tzw. WUJASZKO-busem. Kilka razy jego miłośnicy zostali jednak upokorzeni, gdyż zamiast „żywego” i tryskającego humorem WUJASZKA wyniesiono z autokaru JEGO PORTRET. Wielu z pośród oczekujących zgłosiło protest, ale ekipa nosząca portret oświadczyła, że WUJASZEK dotknięty został właśnie boskością i że w tej sytuacji musi to tak być. Jak więc wyglądała (na tych wiecach) rozmowa pomiędzy obrazem (znaczy portretem) a dziadem (znaczy ludem) – nie wiadomo. Finał prowadzonych igrców zakończył się klęską, gdyż ciemny, zaściankowy, ksenofobiczny i katolicki lud nie wybrał tak jak chciała oświecona elita i WUJASZEK od 2 lat nie śpi już w budynku, z którego w r.1830 uciekł Książę Konstanty Pawłowicz. Na pamiątkę dawnej sławy i chwały rozżalony i przygnębiony zabrał ze sobą (na złość następcy) 101 różnych przedmiotów, które mają być ustawione w specjalnym instytucie JEGO IMIENIA. Jak się okazało to dla człowieka pochodzącego z wyższych sfer ziemiańskich (tak obstawał w swych opowieściach) to zabrał ON ze sobą dość kuriozalne bibeloty: kieliszki, czajnik, deska do krojenia, patelnia, dzbanek, kosz na śmieci, żyrandol. Inne (bardziej reprezentacyjne) przedmioty używane za JEGO czasów zostały wycenione dość sentymentalnie np. szafka nocna (mahoń) – O.15 zł; stolik okrągły (falisty) – O.15 zł; stół okrągły – O.O2 zł , żyrandol KW –O.75 zł, krzesła zabytkowe – 1 szt. – 1.76 zł. Gdzie nasz WUJASZEK sypia obecnie – nie wiadomo. Wiadomo jednak, że nie próżnuje i chętnie bierze udział w różnych telewizyjnych krotochwilach gdzie obok TW Bolka, Olka Filipińskiego , TW Carexa, TW Buera i innych TW otrzymał legitymację telewizyjnego, dyżurnego autorytetu moralnego.

Złośliwiec pospolity

PS. Wpadki zdarzały się też zachodnim tuzom politycznym np. chory na grypę jelitowa prezydent USA zwymiotował na królową.

Jeszcze Polska nie zginęła – wieś

Pod hasłem „Jeszcze Polska nie zginęła – wieś” w Arenie Toruń przedstawiciele środowiska naukowego wraz z m.in. politykami i leśnikami dyskutowali nad wkładem Kościoła, łowiectwa i leśnictwa w rozwój polskiej wsi. Wnioski płynące z konferencji trafią do Ministerstwa Środowiska, stając się podstawą polityki rządu w tym zakresie.

Konferencja miała nie tylko zdiagnozować problemy polskiej wsi, ale także wytyczyć dalszej drogi jej rozwoju. Wieś i polskie lasy niosą ze sobą fundamentalną wartość dla Polski – taki sygnał miał dziś popłynąć z Torunia – podkreślał dyrektor generalny Lasów Państwowych, dr inż. Konrad Tomaszewski.

– Te filary, na których opiera się suwerenność naszej ojczyzny, a więc Kościół, leśnictwo, rolnictwo i łowiectwo, pozostają tymi filarami w sposób zintegrowany, a wszelkie próby rozbrojenia tych filarów skończą się tragicznie – zaznaczył dr inż. Konrad Tomaszewski, dyrektor generalny Lasów Państwowych.

Swoje oczekiwania wobec konferencji mieli także rolnicy – przypomniała przewodnicząca NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych, Teresa Hałas.

– Przede wszystkim (należy) upraszczać wszelkiego rodzaju procedury, dostępność (…) beneficjentów do agencji tej czy innej, ale też (chodzi o) zrozumienie w kwestiach mniej lub bardziej ważnych i postawienie na gospodarstwa rodzinne. One są podstawą – wskazywała Teresa Hałas, poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Wspólna dyskusja odbyła się w dniu wyjątkowym – setnej rocznicy objawień fatimskich – zauważył poseł Dariusz Bąk.

– My dzisiaj patrząc, modląc się w setną rocznicę objawień fatimskich, postanawiamy sobie, że będziemy strzec środowiska naturalnego i będziemy dokładać wszelkich sił, aby polska wieś rozwijała się, a Polska, żeby była Polską – mówił Dariusz Bąk, poseł PiS.

Dlatego dzisiejsza konferencja rozpoczęła się od wspólnej Mszy św. pod przewodnictwem ks. bp Edwarda Janiaka. Ordynariusz kaliski przypomniał słowa świadka objawień fatimskich, siostry Łucji, która krótko przed swoją śmiercią ostrzegała świat: ostateczna walka między Bogiem a szatanem rozegra się o małżeństwo i rodzinę.

– Dlatego w tym pięknym dniu poświęconym Matce Bożej, tu w Toruniu, modlimy się za polskie rodziny, za nasze rodziny, aby były mocne Bogiem mimo wszystkich zaplanowanych przeciwności – powiedział ks. bp Edward Janiak, ordynariusz kaliski.

Niestety, również dziś nie zabrakło tych, którzy próbowali zakłócić przebieg konferencji. Przed toruńską halą przy ul. Bema pojawiła się grupa kilkunastu przeciwników ministra środowiska prof. Jana Szyszko

W homilii do coraz częstszych prób zakłócania modlitwy nawiązał biskup senior diecezji drohiczyńskiej, ks. bp Antoni Pacyfik Dydycz.

– Bólem nas napawa tego rodzaju sytuacja, kiedy jesteśmy świadkami, aby na naszej ziemi jawili się ludzie, którym nie podoba się modlitwa, przeszkadzają się modlić. Na przestrzeni wieków czegoś podobnego nie było, ale to tylko zachęta, aby takie spotkania modlitewne, jak to dzisiejsze, odbywały się częściej, żebyśmy modlitwą odpowiadali na wrogość – mówił ks. bp Antoni Pacyfik Dydycz.

Nie poddawajcie się – apelował do myśliwych, leśniczych oraz rolników dyrektor Radia Maryja, o. dr Tadeusz Rydzyk CSsR.

– Ten hejt jest bardzo mocny w stosunku do ludzi lasów w Polsce, w stosunku do myśliwych, w stosunku do rolników. Ja się dowiaduję, że myśliwym na przykład potrafią przebijać opony, potrafią ich zaczepiać, wyzywać niby-ekolodzy – powiedział o. dr Tadeusz Rydzyk CSsR.

W związku z konferencją specjalny list do organizatorów i uczestników dyskusji skierowała premier Beata Szydło. Jego treść odczytała szefowa kancelarii premiera, minister Beata Kempa.

„Dla kierowanego przeze mnie rządu sprawy polskiej wsi i polskich lasów to jedno z zadań o strategicznym znaczeniu. Jak dobry gospodarz, który dba o polską ziemię i widzi w niej wartość, podjęliśmy się obrony polskich gruntów rolnych i leśnych” – napisała Beata Szydło.

Obrona polskiej wsi to także odkłamanie utopijnej koncepcji, w myśl której człowiek jest największym wrogiem zasobów przyrodniczych, a najwyższą formą ich ochrony jest niewycinanie drzew i niezabijanie zwierząt – tłumaczył minister środowiska prof. Jan Szyszko.

– Tu chcemy pokazać, że Polska musi pokazać, że ma swoją misję do spełnienia w Europie, aby z Polski brano przykład: użytkuj właśnie zasoby przyrodnicze, a w ten sposób będziesz je chronił i będą one służyć człowiekowi – podkreślał minister środowiska prof. Jan Szyszko.

Jak wskazała minister Beata Kempa, batalię o polską wieś udało się wygrać m.in. w kwestii prywatyzacji Lasów Państwowych. Do ostatecznego zwycięstwa droga jest jednak daleka.

– Największym wyzwaniem, jakie mamy, a nawet zagrożeniem, jakie płynie z Europy, a o tym całkiem niedawno w sposób naprawdę bardzo poważny dyskutował polski rząd, jest to zagrożenie dot. wciąż ze strony Unii Europejskiej, niestety pakietu klimatyczno-energetycznego. To jest niesamowity miecz, który nad nami wisi – zaznaczyła minister Beata Kempa.

Unia Europejska – wbrew postanowieniom Porozumienia Paryskiego – dąży tylko do redukcji emisji CO2, pomijając przy tym rolę lasów wychwytujących węgiel z atmosfery.

– Koncepcją naszą jest to, aby dojść do tzw. neutralności klimatycznej, czyli to, co się wyemituje, żeby pochłonęły lasy, a wtedy to będzie służyło człowiekowi jako odnawialne źródło energii, jako budulec, również jako pokarm – tłumaczył prof. Jan Szyszko.

Obrona polskiej wsi nie byłaby jednak możliwa bez polskich leśników, myśliwych i rolników – mówił w trakcie konferencji ks. prof. Tadeusz Guz. Jak podkreślił, równie istotna była ich rola w walce o polskość. Polska to dom Boga, dom bogaty mądrymi i światłymi ludźmi – zaznaczył.

– To dom bogaty leśnikami, myśliwymi i rolnikami, którzy nie tylko na przestrzeni wieków istnienia Polski wykazali się wielkim hartem ducha, oddaniem, poświęceniem, lecz co więcej byli gotowi w wielu momentach aż do ostatniej kropli krwi bronić, odżywiać naród, ocalać Ojczyznę – podkreślił ks. prof. Tadeusz Guz z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Więcej materiałów o konferencji

źródło: Radio Maryja

Polska powinna być budowana na prawdzie, sprawiedliwości i moralności

Silna i wolna Polska musi być budowana na tych samych zasadach: prawdy, sprawiedliwości i moralności – mówił abp Marek Jędraszewski w homilii wygłoszonej na Skałce podczas Mszy św. dla uczczenia św. Stanisława, głównego patrona Krakowa i Polski.

 

Mszy św. na Skałce przewodniczył abp Marek Jędraszewski – po raz pierwszy jako metropolita krakowski, W homilii przywołał poemat Karola Wojtyły „Stanisław” i za jego autorem mówił o „glebie ludzkiej wolności” w Polsce. „Gleba ludzkiej wolności ma w sobie dramatyczną moc, że może i jest w stanie odrzucić i nie przyjąć imienia Chrystusa. Ta ciemna moc sprawiła, że Jezus został przez swój naród zdradzony i ukrzyżowany. W Jego losie odrzucenia i skazania na śmierć uczestniczyli chrześcijanie pierwszych wieków i dziś, w różnych miejscach współczesnego świata. Gleba ludzkiej wolności może jednak otworzyć się na imię Chrystusa, dostrzegając w Nim niezwykłą szansę wzbogacenia i dopełnienia” – mówił metropolita krakowski.

Podkreślał, że od samego początku dzieje narodu i państwa polskiego nierozerwalnie związały się z dziejami chrześcijaństwa i nie da się ich zrozumieć bez historii męczenników Kościoła. „Ich krew stała się błogosławionym zasiewem na glebie ludzkiej wolności” – dodał arcybiskup. Taką postacią był w dziejach Kościoła na ziemiach polskich św. Stanisław, który oddał swoje życie w obronie niezmiennych wartości i upominając się o życie swoich owiec. „To jest wzór dla kolejnych pokoleń Polaków: nieustraszenie stawać przeciwko tyranii, nawet własnego państwa. Posiekane ciało męczennika stało się symbolem podziału Polski i nadziei na jej zrośnięcie” – wskazał hierarcha.

Abp Jędraszewski nawiązał do postaci kard. Stefana Adama Sapiehy, metropolity krakowskiego, którego 150. rocznica urodzin obchodzona jest dzisiaj. Podkreślał, że czterdziestoletnia posługa Księcia Niezłomnego dla Kościoła w Krakowie i w Polsce, jego troska o potrzebujących i nieugięta postawa wobec zaborców, okupanta hitlerowskiego i władz komunistycznych stanowi do dziś aktualne przesłanie.

„Potęgę naszą – pisał arcybiskup Sapieha– musimy budować na prawdzie, sprawiedliwości i moralności” – powiedział abp Jędraszewski, podkreślając, że list ten był wezwaniem do duchowego oporu wobec nowej rzeczywistości, w jakiej znalazła się Polska, choć autor tych słów nie o wszystkim mógł pisać wprost. „Trzeba było budować na prawdzie czyli przeciwko kłamstwu komunistycznej propagandy, na sprawiedliwości czyli przeciwko stosownym tak często przez nową władzę aktom zemsty i przemocy, na moralności czyli dbając przede wszystkim o właściwe wychowanie młodzieży i troszcząc się o zgodne z nauką Kościoła życie małżeńskie i rodzinne” – zaznaczył metropolita krakowski.

„Przesłanie to i dzisiaj nic nie straciło ze swojej aktualności, silna i wolna Polska, ciesząca się szacunkiem ze strony innych państw europejskich, niezmiennie musi być budowana na tych samych zasadach: prawdy, sprawiedliwości i moralności – powiedział duchowny.

Na koniec kaznodzieja przywołał także katedrę na Wawelu, gdzie znajduje się konfesja św. Stanisława, a obok niej – miejsce wiecznego spoczynku kard. Sapiehy. „Miejsce to mówi nam potomnym o pasterskich zmaganiach zachowanie i pogłębianie wiary, o wolność i sprawiedliwość, o miłość miłosierną wobec biednych i potrzebujących” -mówił abp Jędraszewski. Podkreślił, że świadectwo życia dwóch pasterzy Kościoła krakowskiego: św. Stanisława i kard. Sapiehy uczy zrozumienia również „naszego niełatwego czasu”.

źródło: ekai.pl

Na tropie „Starca z gór”

Kiedy trafiłem do Kom, miasta gdzie narodziła się rewolucja Chomeiniego, nieco zrozumiałem na czym polega dzisiejsza władza Ajatollahów w Iranie.

W Kom kryje się pewnie także tajemnica tego, że Iran – czy nam się to podoba, czy nie – jest dziś jednym z nielicznych prawdziwie niepodległych państw w świecie.

Ta niepodległość wynika z ogromnego dziedzictwa starej kultury. Starych idei, które płyną podziemnymi korytarzami ducha przez Teheran, Shiraz, Isfahan…

Kom sprawiło, że zastanowiłem się nad pewną myślą, która przypisuje się pewnemu duchownemu, który urodził się w tym mieście tysiąc lat temu.

Najpierw kilka słów o samej postaci, a potem cytat.

Hasan ibn Sabbah, to nazwisko pewnie niewiele Wam mówi, może ożywią się jedynie podstarzali wielbiciele hippisowskiego guru Williama S. Buroughsa.

Kiedy jednak dodam jego historyczny przydomek: „Starzec z Gór”, wielu innym otworzą się szufladki z wiedzą.

Tak, tak, to ten sam „Starzec”, który założył fortecę na górze Alamut w paśmie Elbrus i tam zorganizował słynną grupę Asasynów, prekursorów dzisiejszego terroryzmu – skrytobójców, którzy poświęcali własne życie, aby zabić dostojników sułtańskich sprzeciwiających się ideom „Starca”.

Byłem kiedyś u podnóża Alamut i długo dumałem wtedy o niezwykłym „Starcu”, jego sekcie, rządzonym twardą ręką państwie (ponoć stracił, za nieposłuszeństwo, dwóch swoich synów). Dumałem też o jego mitycznym – bo nie wiemy czy w rzeczywistości istniał – rajskim ogrodzie „Starca z Gór”, o którym – z niejaką emfazą – rozpisywał się Marco Polo, gdzie „Starzec” sposobił swoich Asasynów do ostatecznego aktu.

Hasan ibn Sabbah tkwi gdzieś w głębi mojej duszy, być może dlatego od tak wielu lat tropię ślady terrorystów i staram się wniknąć w tajniki ich niespokojnych dusz. Może to po prostu poszukiwanie demona…

To pewnie jakaś perwersja człowieka, który tęskni za traconą właśnie Europą i nie zgadza się na nowe czasy. Szuka sensu w grzebaniu w popiele i natrafia tam na tajemne znaki współczesności.

Porzucę jednak roztkliwianie się nad własnymi sentymentami i wyklaruję Wam dlaczego przywołuje teraz nieco pokrytego znów patyną Hasana, „Starca z Gór”.

Nie mam sentymentu do starych hippisów, nie lubię ich niespójnej i bełkotliwej ideologii, chciałbym jednak na chwilę zatrzymać Państwa uwagę na jednym cytacie, przypisywanym właśnie Wodzowi Asasynów.

Hippisi uznali go za myśl przewodnią swojej epoki. Niestety zmaterializowała się ona w dzisiejszych czasach jako namacalny koszmar.

Wniosek z tego taki, że nie ma gadania i pisania po próżnicy, bo nigdy nie wiemy kiedy ziarno napęcznieje i wzrośnie chwastem, którego impetu nikt nie będzie już w stanie zatrzymać.

Oto ten nieszczęsny cytat:

„Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone!”

Właśnie w Kom, przechadzając się po kapiącym od złoceń meczecie, zrozumiałem tragiczną siłę tego stwierdzenia.

Beatnicy modlili się do takiego właśnie sensu. I on wzrósł najdobitniej właśnie dziś.

Dlatego mamy czasy bez wiary na słowo, bez honoru, który zmusza do posłuszeństwa zasadom, dlatego mamy rozpleniającą się sektę Asasynów Słownych – publicznych kłamców.

Dlatego mamy bezwstydników uprawiających zawód współczesnego nierządu – politykę.

Skoro nic nie jest prawdziwe, to wszystko może być prawdą…..

Skoro wszystko jest dozwolone, to prymitywny cudak może raczkować po stole i wykrzykiwać: „Róbta co chceta!”.

Ciekawe, czy ten Pan wie chociaż, że nie jest autorem swojego firmowego stwierdzenia?

Czy wie, że tysiąc lat temu powiedział to ponoć wódz Asasynów, Nizaryta „Starzec z Gór”.

Przeczytaj to uważnie krępy żołtokoszulowy dżinie polskiej współczesności.

Wszystko ma swoje korzenie, idee nie biorą się znikąd.

Najpierw był Hasan Morderca, potem np. William S. Burroughs i jego poemat „The Last Words of Hasan Sabbah”, a dziś popularna gra komuterowa „Assasin s Creed”.

Widzicie to wyraźnie?

Wiem, że czasem nużę Was swoim grzebaniem się w powijakach wielkich cywilizacji, ale wierzcie mi, nic nie istnieje samo z siebie, nic nie bierze się znikąd….poza Samym Stwórcą.

Ciągle chodzimy koleinami starych kolumn wojsk, nie zdajemy sobie sprawy z tego jak powtarzamy stare zaklęcia ludzkości.

Niedawno usłyszałem jak Ajatollah Chamenei powiedział:

„Wszystko jest prawdziwe, nic nie jest dozwolone”.

I co nadal spoglądacie na Persów z wyższością?

Rozmyślam o przestrzeni pomiędzy słowami „Starca z gór” i wypowiedzią Najwyższego Autorytetu Iranu.

Ileż tam jest znaczeń, jak bardzo karleją – w tej perspektywie – postaci uchodzące za charyzmatyczne nad Wisłą.

Trwa wielkie starcie starych zaklęć ludzkości i właściwie do Ciebie – Drogi Czytelniku – należy decyzja, do której grupy chcesz dołączyć.

Ja idę z ludźmi, którzy mówią „Prawda jest i to jest dozwolone, co z niej wynika”.

Głosił to kiedyś młody mężczyzna, który stał się Mistrzem Ścieżki Prawdy.

Jedynym Mistrzem.

P.S. Jak intryguje Was współczesny Iran i jego zagadki to zapraszam na poniedziałek 27 lutego, o godzinie 22.30 program I TVP pokaże mój nowy film z serii „Łowca Smoków” pt. „ Perski węzeł”.

Będą tam rozmowy z wpływowymi politykami perskimi oraz wywiad z Ajatollahem z Kom.

WITOLD GADOWSKI

Demokracja sterowana

 

Szanowni Państwo!

Czym różni się demokracja ludowa od demokracji sterowanej? Ta pierwsza nie kryła się z jawnym oszustwem, nazywając dyktaturę demokracją. Po wyhodowaniu „nowego człowieka” zastąpiono jedno wielkie kłamstwo wieloma pomniejszymi, w których niedouczony obywatel nie jest w stanie się połapać. Ukręcono łeb wszelkim prawdziwym debatom, wprowadzając zasady sportowe, przy czym drużyny nie udowadniają, która jest w danej dyscyplinie lepsza. Wystarczy podział na „nasza” i „wasza”. To bardzo ułatwia wybór odbiorcom.

Prawda, czy kłamstwo nie mają już znaczenia, niepotrzebne są żadne zasady. Jak coś mówi „nasz”, to ma rację, jak „ich”, to racji nie ma. Co za ulga! Nikt nie jest zmuszany do samodzielnego myślenia.

Wszędzie tam, gdzie mogłoby się jednak pojawić myślenie, zastępuje się je uczuciami. Masz się litować nad biednymi „uchodźcami”, nie pytając skąd oni się tu wzięli, kto zapłacił za ich transport, w czyim interesie jest destabilizacja Europy.

Demokracja sterowana przez lewactwo ma też coś bardziej wyrafinowanego dla wybrednych – 51 płci do wyboru. Tu dopiero można się wykazać nowoczesnością!

Pozdrawiam

Małgorzata Todd

Polska to konkretny program

Nie ma się co czarować. Od osiemnastego wieku nie potrafimy znaleźć odpowiedniego oparcia, aby zapewnić Polsce stabilną niepodległość.

Być może komuś wyda się, że przesadzam, ale jak uczciwie przeanalizuje wypadki, to sam zauważy, że od tego czasu zdarzają nam się jedynie  przebłyski samodzielności i spokoju.

Wszystkiego nie da się zwalić na położenie geograficzne, ukształtowanie terenu i sąsiadów. Faktem co prawda jest, że sąsiedzi oddali naszej niepodległości jak najgorsze przysługi, ale niby dlaczego miałoby być inaczej?

Moskwa, kosztem Rzeczpospolitej Obojga Narodów, zbudowała swoje europejskie istnienie, a Niemcy odbiły się z letargu kosztem zjedzenia polskich resztek z carskiego stołu. Tyle historia.

Można z niej wyciągać wnioski jakie tylko komu się podoba. Nie w tym rzecz. Istota poważnego namysłu o Polsce tkwi bowiem w osiągnięciu poziomu chłodnej kalkulacji.

Mamy właśnie chwilę na to, aby ponownie przemyśleć Polskę i jej międzynarodowy sens. Ze strony Moskwy niewiele się zmieniło, dalej traktują nas jak uciążliwą zawadę na drodze ku europejskim wpływom. Tym bardziej, że Putin sprytnie odnalazł nowy wehikuł własnej popularności na starym kontynencie. Oto stał się obrońcą chrześcijaństwa i tradycji przed „zachodnim gniciem i zepsuciem”. Przychylnym okiem spoglądają zatem na niego wszelkie neokonserwatywne nurty Europy. Lubią go zarówno w Alternative fur Deutschland jak i w ruchu pani Marine Le Pen.

Ruska narracja – wobec zachodnioeuropejskich konserwatystów – jest niezmienna: ta nieszczęsna Polska, bękart Wersalu, łacińska anomalia zjednoczonej słowiańszczyzny, stoi na przeszkodzie w naszej rozkosznej kooperacji. Oczywiście syrenie głosy z Kremla zbiegają się z nową niemiecką „polityką historyczną”, która ma ochotę zrzucić na „mniej wartościowe ludy Europy Środkowej” winę za drugą wojnę światową i wszelkie inne problemy prostacko germanizującej się Europy.

To wiemy.

Co z tego jednak wynika dla praktycznego zmysłu budowania niepodległej Polski? Ano rzecz oczywista. Polskiej niepodległości nie da się budować ani na podległości Berlinowi, ani Moskwie! Oba te żywioły są po prostu Polsce genetycznie nieprzychylne. Można z nimi grać, można prowadzić interesy, ale nie można im ufać.

Paradoksalnie zauważam, że po epoce Tuska niemiecka agresja gospodarcza, informacyjna i polityczna, stała się w Polsce nie do zniesienia.
Butne i bezczelne pouczenia, płynące z Berlina, nie tylko obrażają nasz zmysł niepodległości, ale po prostu pokazują prawdziwe oblicze nieukrywanego, germańskiego dążenia do podboju. Z drugiej strony Moskwa oferuje nam jedynie postępującą wasalizację, bez gwarancji, że nie będzie ona realizowana w porozumieniu z Berlinem. Zwykle w historii tak właśnie bywało.

Może zatem kierunek polityki związany ze znalezieniem Polsce patrona w Waszyngtonie jest jedynie możliwy? Szkopuł w tym, że dla Waszyngtonu jesteśmy jedynie trzeciorzędnym pionkiem w globalnej rozgrywce o absolutną dominację i amerykańscy wujkowie są oddaleni o siedem tysięcy oceanicznych kilometrów stąd. Protektorat amerykański daje nam jednak jeden istotny atut.  Dzięki niemu polscy niepodległościowcy mogą trzymać za twarz rozjuszone zastępcy przekupionych przez Berlin i Moskwę stronnictw.

To daje chwilę wytchnienia, którą można spożytkować na poważny namysł nad polskim planem budowy niezależnego państwa. Mamy kilka chwil, aby zacząć realizować spójna politykę niepodległości. Warunki jej rozpoczęcia znane są od lat.  Po pierwsze, ukrócić niemieckich i ruskich zdrajców i sprzedawczyków.
Ukrócić tak, aby nie podnieśli głów przynajmniej przez kilka najbliższych lat. Po drugie, wbić polskim elitom do głowy, że Polska może pokusić się o prawdziwą niezależność i samostanowienie.

To jest możliwe, ale będzie trwało przez wiele lat i to przy sprzyjających wiatrach geopolitycznych. Musimy po prostu wychować nowe pokolenie, które będzie o tym myślało bez kompleksów, jak o czymś najzupełniej naturalnym.

Po trzecie, musimy nauczyć się rozmawiać z USA językiem, który będzie nam gwarantował wyrywanie od metropolii coraz poważniejszych koncesji.
Po czwarte, amerykańska metropolia musi zainwestować nad Wisłą tyle dolarów, żeby ich suma przesądziła o tym, że Amerykańcom opłaca się za nie walczyć.
Po piąte, Polska musi się zdecentralizować, tylko kraje kolonialne mają tak skupione w jednym miejscu, w stolicy, wszystkie ośrodki myślenia, zawiadywania i koordynacji. Kraje niepodległe posiadają co najmniej kilka równorzędnych centrów generowania idei.

Po szóste, PiS musi spoważnieć i przestać uczestniczyć w kotłowaniu się w brudnym barłogu – czyli tym czym stała się dziś  tzw „polska polityka”.
„Polska polityka” stała się bowiem – z punktu widzenia polityki realnej – jakimś nieistotnym artefaktem. Nie ma to żadnych związków z realnymi zapasami o wpływy i interesy, jakie odbywają się w świecie.

Po siódme, musimy wykorzystać wyjątkową pozycję na kontynencie jaką właśnie – w większej części na skutek szczęśliwego zrządzenia losu i historii –  osiągnęła Polska dzisiejsza. Jesteśmy bezpiecznym, pozbawionym muzułmańskich problemów, krajem. I tak musi pozostać. To nasz niezaprzeczalny atut. Po ósme musimy ocalić wszystko to, co wyróżnia nas spośród innych narodów.

Na zdrowy rozum przecież tylko to przesądza o fakcie, że Polska istnieje i jest komuś potrzebna. Nikomu nie są potrzebni Polacy zhomogenizowani na „Europejczyków”. Jasne?

Po dziewiąte, musimy wreszcie, i to za wszelką cenę, coś zacząć samodzielnie produkować! Po dziesiąte, nie możemy pozwolić Niemcom na przejęcie polskich zasobów naturalnych – szczególnie węgla i miedzi. Jeśli nas z tego wydziedziczą Polska przestanie istnieć.

Paniali, capito, verstehen, do you understand……?

Witold Gadowski

źródło: stefczyk.info

Ekolodzy z leśnikami debatują o lasach

Jan Kosiorowski, Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krakowie wziął udział w 19 ekodebacie zorganizowanej przez Radę Naukową Polskiego Klubu Ekologicznego, która odbyła się 24 kwietnia 2017 r. w auli Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Krakowie

https://www.youtube.com/watch?v=H7jhIkLf0sk&t=6s

Nadchodzi przesilenie?!

Wydaje mi się, ze właśnie nadchodzi kolejny moment przesilenia – starcia pomiędzy obecnymi władzami Polski, a rządzącą do niedawna Societą.

Być może się mylę i mam jakiś rodzaj nadwrażliwości, ale wydaje mi się, ze właśnie nadchodzi kolejny moment przesilenia – starcia pomiędzy obecnymi władzami Polski, a rządzącą do niedawna Societą. Najpierw uporządkuje pojęcia, a potem – krótko – wyłuszczę przesłanki, na których opieram swoje wnioskowanie. Societa – wcale nie utożsamiam jej jedynie z liderami ugrupowań typu PO, „Nowoczesna”, czy postkomunistyczne PSL…o SLD i jej rozdrobnieniach nie wspominam.Wydaje się raczej, że polityczni „liderzy” tych formacji to lalki w dłoniach realnych aktorów politycznej gry w Trzeciej RP.

W rękach jej właścicieli, którzy swój majątek zdobyli dzięki kontrolowanemu procesowi „przestępczej transformacji gospodarczej”.W tle realnej grupy wpływów, którą zwę Societą Trzeciej RP, niezmiennie jawią się wysocy oficerowie komunistycznych służb specjalnych, wykreowani przez nich następcy, oraz dokooptowani ludzie z zewnątrz, którzy zostali od nich uzależnieni dokumentami kompromitacyjnymi. Societa wywodzi się z elit wykreowanych w Polsce przez Józefa Stalina, została nieco wyedukowana i wypolerowana przez zachodni biznes, któremu się wysługiwała.Jak dotąd – aż do 2015 roku – Societa żyła sobie wygodnie – na koszt zwykłych Polaków i czerpała przestępcze frukty z nienotowanego poziomu przestępczości gospodarczej, wyprzedaży majątku i korupcji.

Societa posiada swoich polityków, swoich oficerów służb, swoich dziennikarzy, publicystów, artystów i „autorytety naukowe”.Do dziś de facto w niewielu dziedzinach udawało się robić karierę bez oddania symbolicznego hołdu Sociecie. Świadczy o tym choćby postawa tzw „środowiska aktorskiego”, które najmocniej zostało uzależnione od uśmiechu wpływowej Society. W momentach próby to środowisko niemal w całości melduje się karnie po stronie Society. Kwestia momentu politycznego starcia – dlaczego uważam, że zbliża się moment przesilenia?:Po pierwsze obecne władze wyczerpały już zakres tzw reformy bez dotykania newralgicznych interesów Society. Już dłużej nie da się omijać zasadniczego – finansowego i logistycznego (personalnego) konfliktu z Societą.Po drugie elektorat Prawa i Sprawiedliwości spokojnie czekał ponad półtora roku, w tym czasie nie nastąpiło żadne spektakularne śledztwo, nikt poważny nie stanął przed sądem.Zachodzi więc pytanie: czy tzw „bilans otwarcia” przedstawiony przez rząd pani Beaty Szydło, był jedynie dokumentem propagandowym?!Czy też jednak mają pójść za nim konkretne uszczegółowienia?

Władze i lider PiS czują już chyba, że – zarówno w kwestii śledztwa smoleńskiego, jak też rzetelnego rozliczenia afer gospodarczych – cierpliwość tzw „elektoratu” właśnie się wyczerpuje.Po trzecie, analitycy rządowi – a wierzę, że tacy istnieją – mają chyba już coraz więcej informacji mówiących o tym, że środowisko byłych oficerów WSI nie zasypia gruszek w popiele.Władze stoją więc przed dylematem: albo czekać na rozwój sytuacji i gotować się na obronę przed sprawnie rozwiniętym – w wielu dziedzinach – przewrotem, albo też zadać celny, wyprzedzający cios, który poważnie skomplikuje plany dawnych zupaków i zależnego od nich legionu dziennikarzy, polityków i biznesmenów?

Wniosek:Jeżeli – choć w części – moje rozumowanie jest poprawne, to już dziś należy poważnie wzmocnić zespół odpowiedzialny za bezpośrednią komunikację władz ze społeczeństwem!Obecny sposób komunikowania się jest coraz gorszy i prowadzi do niebezpiecznej defensywy.

Witold Gadowski

Źródło: www.stefczyk.info