|
Bajka ocenzurowana na stronie KSPL NSZZ „Solidarność” Dlaczego? Komu to przeszkadzało?
/Wszelkie podobieństwo do zdarzeń i osób jest przypadkowe./
Między górami, a morzem rozciągała się kraina mlekiem i miodem płynąca. Wielkie puszcze, bory i lasy, gdzieniegdzie tylko były przecinane polami uprawnymi, na których widać było wypaśne ciągniki rolnicze ciągnące za sobą maszyny, których żaden koń by nie uciągnął.
Kraina była podzielona na 17 królestw, każde miało swojego króla, który składał hołd swemu cesarzowi wedle jego woli.
Z tych kilkunastu królestw jedno było wyjątkowe i nie było wiadomo czy to dzięki królowi, bogactwom ziemi czy też mężności, pracowitości i waleczności jego mieszkańców. Wydawać by się mogło, że na tą wyjątkowość składał się mix wszystkich wymienionych wcześniej elementów, ale to tylko pozory.
Król rządził sprawiedliwie przez wiele, wiele lat i z każdym rokiem wydawało mu się, że jest jeszcze sprawiedliwiej, jeszcze lepiej. Jednak jak można myśleć inaczej, skoro wierny lud przy każdej okazji składał ukłony i zapewniał, że takiego wspaniałego władcy nie ma żadne inne królestwo. Po sąsiedzku toczone były nawet wojny domowe, a tutaj był spokój. Władca miał stańczyków i klakierów wielu. Sam sobie ich wybierał lub kupował. W pewnym momencie uznał, że jest nieomylny, najlepszy, niezastąpiony i tylko on może dźwigać olbrzymi ciężar władzy. Pomimo upływającego czasu, pojawiających się coraz liczniej siwych włosów i innych cielesnych słabości pragnął rządzić do swojej śmierci, a nawet dłużej.
Przeszedł już za życia do historii jako król, który przekuwa klęskę w sukces, a żelazo potrafi zamienić w złoto. Jego czyny opiewali poeci i wędrowni śpiewacy. Na zewnątrz królestwa, w różnych kręgach społecznych budził sympatię i zaufanie. Potrafił doskonale manipulować pojedynczymi ludźmi jak i całymi grupami i dwoma swoimi ciągle zależnymi ludowymi organizacjami. Jedna z tych organizacji kiedyś była jego drzazgą w oku, ale dał sobie z nią radę. Dziś jej członkowie stali się solidarnie wyklęci, spacyfikowani, ograniczani, represjonowani.
Mając możliwości w postaci zaufania cesarza, biskupa, polityka popartego złotymi jajami, które znosiły mu zielone kury, trwa pewnie na swoim tronie.
Za jego długiego życia stoczył dwie olbrzymie wojny. Złośliwcy mówią, że sam do nich doprowadził. Pierwsza wielka wojna była z ognistymi smokami i feniksami. Pokonał te stwory po kilkunastu tygodniach ciężkiej walki. Znaczną część jego ziem pokryły zgliszcza. Szybko jednak odbudował utracony majątek. Wprowadził nowoczesne technologie, które obecnie okazują się jedynymi słusznymi. Rozbudował infrastrukturę drogową, pobudował nowe pałace. Zmienił oblicze swego królestwa.
Drugą wojnę znacznie dłuższą stoczył z niewyobrażalną ilością insektów, które nie wiadomo skąd nagle zaatakowały jego ziemie. Prawdopodobnie przybyły z innej planety, choć niektórzy mówią, że nasłali je wrogowie królestwa. Na początku sądził, że jego dzielni książęta opanują sytuację i zduszą paskudy w zarodku, jednak nie dali sobie rady i do walki musiał wkroczyć król, który po raz kolejny zwyciężył.
Dobry król rządzi od klęski do klęski. Już w zasadzie bez nieszczęść nie wyobraża sobie swoich rządów.
Nastały w krainie mlekiem i miodem płynącej wielkie zmiany i czasy nadziei. Zmienił się cesarz. Wysłał większość swoich królów na zesłanie, gdyż utracił do nich zaufanie. Nasz wspaniały władca pokazał jednak immunitet nietykalności. Cesarz wymiękł, gdy zobaczył wielkość swego króla. Jego złote jaja kiedyś szczodrze rozdawane dzisiaj przyniosły efekt. Pozostał pomimo tego, że wywodzi się z jedynej kiedyś słusznej opcji –partii Czerwonych Korników.
Czy cesarz da radę królowi, czy może król przetrwa cesarza? Nasz król naprawdę jest dobry!!!
11 marca 2016 r. obchodzimy 6 rocznicę śmierci Ś. P. Mariusza Michalskiego byłego (2007r.) Komendanta Regionalnego Straży Leśnej w RDLP w Krakowie.
Zło nie tylko jest skutkiem braku czynienia dobra, zło często jest skutkiem milczenia.
Pamiętamy o Mariuszu. Wierzymy, że Ci co milczą odważą się kiedyś dać świadectwo.
11 marca 2016 r.
Na portalu wpolityce.pl ukazała się analiza działań wokół Trybunału Konstytucyjnego oraz samego Trybunału. Warto zapoznać się z analizą Mariusza Świerczyńskiego w czasie, kiedy Prezes Trybunału Konstytucyjnego zawłaszcza sobie prawo decydować, które ustawy ma przestrzegać, a których nie.
Trybunał w Królestwie Prawa
uwagi do wyroku TK z 3 grudnia 2015 r.
Wyroki sądów, trybunałów są przedmiotem analiz, krytycznych tekstów, prac naukowych, podlegają ocenie. W demokratycznym społeczeństwie dyskusja jest czymś normalnym, a nawet koniecznym. Nie oznacza to podważania roli sądów, tak jak nie podważa roli sądu prawo każdego sędziego do złożenia zdania odrębnego. Do tego niezwykle rzadko mamy do czynienia z takim kąskiem, radykalną różnicą zdań na szczytach władzy. To prawdziwy rarytas w morzu nudnych, powtarzanych frazesów i formułek. Zdarzenia rozpalające tak gorące dyskusje trafiają się raz na wiele lat …
To największy kryzys konstytucyjny z udziałem TK od czasu sporu Trybunału z Sądem Najwyższym w połowie lat 90. na tle powszechnie obowiązującej wykładni ustaw (p.o.w.u.), której ustalanie należało do kompetencji TK. Sąd Najwyższy zaczął odmawiać stosowania tej wykładni przy wyrokowaniu w konkretnych sprawach, wychodząc z założenia, że sędziowie podlegają wyłącznie ustawom, a więc nie p.o.w.u., ustalenie interpretacji przez TK konserwuje znaczenie norm, a w orzekaniu potrzebne jest dynamiczne ujęcie w zależności od stanu sprawy i zmiany stosunków. Co ważne, podejmowanie wykładni przez TK w sytuacji, gdy w danej kwestii stanowisko zajął SN, podrywa jego autorytet. I Prezes SN zgłosił 22 listopada 1996 r. wniosek o rozpoznanie przez Sąd Najwyższy kwestii prawnej – czy sędziowie sądów powszechnych i SN są związani p.o.w.u. dokonywaną przez TK. Sytuacja zmierzała do zamanifestowania niezależności SN uchwałą wprost odmawiającą stosowania wykładni TK. Nie bez znaczenia były podnoszone przez naukę prawa zarzuty o wykraczanie przez Trybunał poza granice wykładni, o prawotwórstwo, o tworzenie reguł, których nie ma w przepisach, o wchodzenie w rolę ustawodawcy. Ten bezprecedensowy spór na szczytach władzy doprowadził w 1997 r. do odebrania Trybunałowi tej kompetencji i unieważnienia wszystkich uchwał wykładniczych na mocy Konstytucji RP (art. 239 ust. 3). Pozostawiono orzekanie o konstytucyjności aktów normatywnych. Do dzisiaj spotyka się w sądownictwie powszechnym niechęć do uznawania wyroków TK.
Ale TK nie poddał się tak łatwo woli Ustrojodawcy. W sukurs przyszły tzw. wyroki interpretacyjne. Są to wyroki, które formalnie wykonują kompetencje do orzekania o zgodności przepisów z Konstytucją, ale zawierają wykładnię, z tym że nie w uzasadnieniu, a w sentencji wyroku, co jest wiążące, jak p.o.w.u. Obok tego spotykamy tzw. wyroki zakresowe, w których orzeka się o zgodności przepisów, ale w zakresie wskazanym przez TK.
Problem w tym, że Trybunał jako organ stojący na straży zasady państwa prawnego, jest szczególnie zobowiązany do przestrzegania Konstytucji RP, w tym wyrażonej w art. 7 zasady legalizmu (organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa) oraz tak mocno obecnego w jego orzecznictwie zakazu domniemania kompetencji.
II
Jak to wygląda w przypadku wyroku z 3 grudnia K 34/15 ? Przypomnijmy, że wszystkie 5 osób do TK wybrano nie na ogólnych zasadach, ale przy zastosowaniu przepisu przejściowego wprowadzonego ustawą z dnia 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym (Dz. U. poz. 1064). Przepis ten, czyli art. 137, stanowi, iż w przypadku sędziów Trybunału, których kadencja upływa w roku 2015, termin na zgłoszenie kandydata wynosi 30 dni od dnia wejścia w życie ustawy, co oznaczało termin do 30 września, a więc przed wyborami parlamentarnymi. Trybunał orzekł, iż art. 137:
1) w zakresie, w jakim dotyczy sędziów Trybunału, których kadencja upływa 6 listopada 2015 r., jest zgodny z art. 194 ust. l Konstytucji;
2) w zakresie, w jakim dotyczy sędziów Trybunału, których kadencja upływa odpowiednio 2 i 8 grudnia 2015 r., jest niezgodny z art. 194 ust. l Konstytucji.”.
Zamiast orzeczenia wyłącznie w sferze normatywnej, o tym, czy przepis (norma prawna) jest zgodny z Konstytucją, mamy orzekanie także w sferze faktów. Przez użycie formuły „w zakresie” orzeczenie zmierzające do oceny tego, czy powołanie osób wskazanych kadencji jest zgodne z prawem. Przepis art. 137 stał się osnową do skonstruowania narracji, zawierającej ocenę, czy nawet próbę osądzenia przebiegu zdarzeń. Przepis ten wbrew powszechnym twierdzeniom nie był podstawą prawną powołań. Był podstawą prawną zgłoszenia kandydatów. Podstawa prawna powołań to: art. 194 ust. 1 Konstytucji i art. 17 ust. 2 ustawy o TK. I tak wyrok ten zaczął funkcjonować. „Mówi się” nie o przepisie ustawy, a o powołaniu osób. A przecież TK nie mógł orzekać o zgodności powołania osób z Konstytucją, ponieważ powołanie osób nie jest stanowieniem prawa, to nie akt normatywny, to nie jest przepis prawa.
W związku z powyższym, wykonaniem wyroku TK nie może być jakiekolwiek działanie Sejmu, prezydenta, dotyczące powołania do TK. Przedmiotem rozstrzygnięcia Trybunału jest czynność prawodawcza lub treść aktu normatywnego albo jego części (art. 101 ustawy o TK). W przypadku orzeczenia o niezgodności przepisu, traci on moc obowiązującą albo powinien być zmieniony. Jeżeli w wyniku utraty mocy powstaje luka prawna, niezbędne jest uchwalenie odpowiedniego przepisu wypełniającego tę lukę. Przedmiotem wyroku był art. 137, ale jako przepis przejściowy na 2015 r. z zakreślonym terminem zastosowania do 30 września, przeszedł ad acta, do historii i nie wymaga interwencji ustawodawcy.
III
Dlaczego Trybunał, stojący na straży niezależności sądownictwa konstytucyjnego, nie orzekł o całkowitej niekonstytucyjności art. 137? Poruszamy się w sferze normatywnej. Przecież przepis ten wykorzystany przy powoływaniu 5 sędziów przez Sejm poprzedniej kadencji, określony jako przepis przejściowy, przeznaczony do zastosowania wyłącznie w 2015 r., stanowił wyłom od reguł dotyczących zgłoszenia kandydatów, niezależnie od tego, w którym roku i w jakiej kadencji następuje powołanie. Taki wyrok byłby najwyraźniejszą manifestacją niezależności TK. Ostrzeżeniem: jakiekolwiek manipulowanie, stosowanie wyjątków od stałych, ponadkadencyjnych norm, jest zamachem na pozycję ustrojową TK. Komunikatem najprostszym: żadnych manewrów przy Trybunale.
W samym orzeczeniu jest sprzeczność. Fragment uzasadnienia: „Możliwa jest oczywiście sytuacja, gdy Sejm nie zdoła obsadzić stanowiska sędziego Trybunału ze względu na różne okoliczności faktyczne, takie jak np. brak poparcia kandydata bądź krótkie terminy przeprowadzenia procedury wyborczej ze względu na bliskie wybory parlamentarne. W takim wypadku obowiązek wyboru sędziego Trybunału przechodzi w naturalny sposób na kolejny Sejm.” .
W świetle powyższego przepis art. 137 zakreślający w konsekwencji 30 września jako ostateczny termin do zgłaszania kandydatur w 2015 r. był dysfunkcyjny w całym zakresie, gdyż mógł prowadzić do niemożności wyboru w 2015 r. wszystkich 5 osób do TK, czyli do naruszenia normy, przewidującej 15 osobowy skład Trybunału.
IV
Niezależnie od powyższego, przyjrzyjmy się wyrokowi i uzasadnieniu.
„Artykuł 194 ust. 1 Konstytucji wyznacza kadencję sędziego Trybunału na stały okres 9 lat. Ustanowienie względnie długiej kadencji potwierdza, że w polskim modelu ustrojowym nastąpiło rozerwanie wszelkich więzi między sądem konstytucyjnym a konfiguracją polityczną urzędującego Sejmu. Normy konstytucyjne implicite zakładają, że w składzie Trybunału mogą znaleźć się sędziowie wybrani przez dwa (a niekiedy nawet trzy) kolejne Sejmy, co „zapewnia sui generis pluralizm składu Trybunału i ułatwia zachowanie bezstronności i niezawisłości wobec zmieniających się większości parlamentarnych” (L. Garlicki, jw., s. 8).” Uzasadnienie s. 59.
Przy czym do identyfikacji „poszczególnych konfiguracji politycznych” posłużył się TK przepisem dotyczącym formalnego rozgraniczenia kadencji, czyli art. 98 ust. 1 zdanie drugie Konstytucji: „Kadencje Sejmu i Senatu rozpoczynają się z dniem zebrania się Sejmu na pierwsze posiedzenie i trwają do dnia poprzedzającego dzień zebrania się Sejmu następnej kadencji.”. Nie jest to więc występująca w powszechnej świadomości identyfikacja, zakładająca liczenie „od wyborów do wyborów”, choć i taka występowała w latach 90 w przepisach konstytucyjnych. Takie przyjęcie jest wyborem TK, nie ma normy nakazującej użycie tego przepisu do zakotwiczenia idei pluralizmu w art. 194. Jest tylko art. 194. Reszta to założenia i wnioskowanie.
Tyle, że pierwsze posiedzenie Sejmu zwołuje Prezydent po wyborach. Jego data, a więc i data tak rozumianego końca kadencji nie może być znana wcześniej. Jest to zdarzenie przyszłe, ale niemożliwe do sprecyzowania. Wiadomo tylko, że musi wystąpić w ciągu 30 dni od dnia wyborów (art. 109 ust. 2 Konstytucji).
Przypomnijmy kalendarium
8 października na ostatnim posiedzeniu Sejmu podjęto uchwały o powołaniu osób na stanowiska 5 z 15 sędziów TK, którym kończyła się kadencja: trzem sędziom 6 listopada, dwóm 2 i 8 grudnia
25 października 2015 r. – wybory parlamentarne
5 listopada 2015 r. – Prezydent zwołał I posiedzenie Sejmu VIII kadencji, wyznaczając jego datę na 12 listopada. To oznaczało, że kadencja poprzedniego Sejmu kończy się 11 listopada (dzień przed I posiedzeniem Sejmu nowej kadencji).
Rozumowanie TK jest takie: skoro kadencje 3 „sędziów listopadowych” kończyły się 6 listopada, a okazało się, że kadencja Sejmu skończyła się 11 listopada, to wszystko jest w porządku. Wybór „sędziów grudniowych” nie mieścił się w zasięgu jakichkolwiek wariantów.
Rozumowanie post factum, a przecież decyzje podejmowane były przed wyborami. Stąd pytanie, na które nie tylko nie ma odpowiedzi, ale i śladu rozważań: A jeśli prezydent wyznaczyłby datę pierwszego posiedzenia Sejmu o kilka dni wcześniej? Uchwały upadają? Sędziowie są sędziami „warunkowymi”? Pod warunkiem zawieszającym, czy rozwiązującym? Pod warunkiem, że okaże się po wyborach, że ich wybór „zmieścił się” przed pierwszym posiedzeniem Sejmu?
Jeden z aktywnych uczestników wydarzeń stwierdził, iż „Sejm wstrzelił się” (sic!). A co, jeżeliby się nie wstrzelił? Co z zasadą pewności prawa oraz zasadą zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa? Nieprzewidywalna mobilność, metoda na chybił trafił, Black Jack. Fundamenty państwa prawa wylewane na piachu.
Jak by nie patrzeć, przepis art. 137 w zakresie uznanym przez TK za konstytucyjny umożliwił Sejmowi mijającej kadencji powołanie osób w miejsce sędziów TK, których mandat kończył się po dniu wyborów i jednocześnie, których mandat kończył się w strefie czasowej potencjalnie po pierwszym posiedzeniu nowego Sejmu, a więc w nowej kadencji.
A przecież w uzasadnieniu TK stwierdził: „Wybór sędziów nie może być dokonany z góry (przed czasem) w stosunku do stanowisk sędziowskich, które zostaną zwolnione dopiero w trakcie kadencji przyszłego Sejmu.” s. 61 uzasadnienia.
V
I wreszcie kwestia podstawowa. Niezależnie od tego, na kiedy prezydent zwołał I posiedzenie Sejmu i jak określimy zakończenie kadencji, powstaje pytanie, czy w ogóle ustępujący Sejm powinien wybierać nowych sędziów w miejsce tych, którym kadencja kończy się po dniu wyboru nowego Sejmu. Czy naprawdę tak powinna brzmieć reguła postępowania w demokratycznym państwie prawnym: po wyborach a przed pierwszym posiedzeniem nowo wybranego parlamentu, właściwym jest Sejm kończący kadencję? Czy w podobnych przypadkach w przyszłości chcemy, by tak było? Przecież to tak samo jakby po dniu wyborów zbierał się „stary” Sejm i podejmował decyzje.
Norma prawna nie jest prostym odczytaniem przepisu prawa rozumianego jako jednostka redakcyjna tekstu prawnego. Buduje się ją z wielu przepisów, jest wypadkową reguł postępowania i obrazem konfiguracji znaczeń składających się na całość. Nadaje się jej takie rozumienie, które najpełniej oddaje, umożliwia realizację zasad i norm konstytucyjnych. To elementarz teorii prawa. Trybunał nazywa to w swoim orzecznictwie techniką wykładni w zgodzie z Konstytucją. Interpretacja złożona, dynamiczna, systemowa i funkcjonalna w opozycji do prostego odczytania przepisu wyrwanego z tekstu, z systematyki aktu, jego celu, kontekstu, bez uwzględnienia wartości, na jakich ustanowiony jest akt prawny, czy szerzej cały system prawa.
Nie zapominajmy, że Rzeczpospolita Polska jest nie tylko państwem prawnym, ale demokratycznym państwem prawnym (art. 2 Konstytucji). Uznanie właściwości Sejmu ustępującego po dniu wyborów Sejmu nowego narusza wspomnianą zasadę demokratyzmu, zasadę zwierzchnictwa Narodu (Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu – art. 4 ust. 1 Konstytucji) i zasadę przedstawicielstwa (Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio – art. 4 ust. 2 Konstytucji).
Respektowanie woli Narodu wyrażonej w wyborach to najpełniejsze urzeczywistnienie zasad konstytucyjnych w demokratycznym państwie prawnym. To oczywiste powstrzymanie się z wkraczaniem w sferę autonomii nowego Sejmu. To esencja demokracji. Zaskakujące jest skierowanie rozważań na inne, buchalteryjne, drobiazgowe tory, przy całkowitym pominięciu istoty i źródeł demokratycznego państwa prawnego. Sam fakt, że po dniu wyborów nie zbiera się Sejm poprzedniej kadencji wskazuje jak należy rozumieć i respektować autonomię Sejmu i wolę wyborców.
Spójrzmy teraz na fragment uzasadnienia. „Z wyrażenia „Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm” wynika, że chodzi nie o jakikolwiek Sejm, ale o ten, którego czasowy zakres działania pokrywa się z dniem wygaśnięcia bądź upływu kadencji sędziego Trybunału.” (s. 60 uzasadnienia). Ale czy „czasowy zakres działania” to nie zakres działania do wyborów, a więc do możliwości de facto zwołania ostatniego posiedzenia (Sejm obraduje na posiedzeniach – art. 109 ust. 1 Konstytucji)?
Wbrew uzasadnieniu autorów ustawy z 25 czerwca 2015 r. o TK nie było też żadnej konieczności wyboru nowych sędziów w celu zapewnienia ciągłości funkcjonowania TK. To już powszechna wiedza, że obradowanie w pełnym składzie to orzekanie w składzie 9-osobowym. Jeszcze w grudniu tak fundamentalną sprawę rozpatrywał TK w 5-osobowych składach. Próba obsadzenia 14 sędziów na 15 to unicestwienie pluralistycznego charakteru TK, to karykatura państwa prawa. Dlatego fałszywe jest wykadrowanie sporu do 5 sędziów „sprawiedliwie podzielonych dla zachowania równowagi”.
Uderza fakt, że TK w ogóle nie rozważał powyższych zagadnień. Na 90 stronach uzasadnienia 3 i pół strony poświęcono na zbadanie po fakcie, czy poprzedni Sejm „wstrzelił się” przed pierwszym posiedzeniem nowego Sejmu. To ostry kontrast z całą praktyką prowadzenia rozległych, wielostronicowych analiz nad każdym szczegółem, aspektem rozważanych zagadnień.
Dlatego tak wiele dają do myślenia ostatnie informacje ze Stanów Zjednoczonych. W związku ze śmiercią sędziego Antonina Scalii, szef większości republikańskiej w Senacie zapowiedział, że Senat sprzeciwi się wszelkim próbom uzupełnienia składu Sądu Najwyższego przez prezydenta Obamę: „Naród amerykański powinien mieć swój głos w wyborze następnego sędziego Sądu Najwyższego.” Przekaz: mamy 9 miesięcy (sic! ) do wyborów prezydenckich i prezydent nie ma moralnego prawa do nominowania nowego sędziego.
VI
Na koniec nie sposób pominąć wyroku w części dotyczącej art. 21 ust. 1, który stanowi, iż osoba wybrana na stanowisko sędziego Trybunału składa wobec Prezydenta ślubowanie. To wyrok interpretacyjny w wersji skrajnej, ewidentne ustalenie wiążącej wykładni, której to kompetencji TK został pozbawiony. Polecenie wydane Prezydentowi „zaklęte” w redakcji (sformułowaniu) pozorującej orzekanie w sprawie zgodności z Konstytucją.
Trybunał orzekł: „Art. 21 ust. 1 ustawy rozumiany w sposób inny, niż przewidujący obowiązek Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej niezwłocznego odebrania ślubowania od sędziego Trybunału wybranego przez Sejm, jest niezgodny z art. 194 ust. l Konstytucji.”
Warto zapamiętać to zdanie. Tak naprawdę nie ma tu w ogóle orzekania o konstytucyjności przepisu prawa. To językowy trik, sformułowanie przewrotne, prawniczy hot shot.
Gdyby TK orzekał zgodnie ze swą kompetencją, wyrok brzmiałby: „Art. 21 ust. 1 ustawy jest zgodny z art. 194 ust. l Konstytucji.”. Cały fragment sentencji „rozumiany w sposób inny, niż przewidujący obowiązek Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej niezwłocznego odebrania ślubowania od sędziego Trybunału wybranego przez Sejm” nie powinien znaleźć się w wyroku, ponieważ jest to ustalenie wykładni (interpretacji) przepisu.
Dodatkowo Trybunał kreśli jedyną alternatywę dla niezwłocznego odebrania ślubowania. To wniosek do TK.
„Trybunał Konstytucyjny jednoznacznie stwierdził, że zwłoka z przyjęciem ślubowania nie może opierać się wyłącznie na zarzucie wadliwości samej podstawy prawnej dokonanego wyboru. Zarzut odnoszący się do treści ustawy o TK musiałby się bowiem przekształcić we wniosek o zbadanie zgodności z Konstytucją tej ustawy przez Trybunał Konstytucyjny. Konstytucja nie przyznaje bowiem Prezydentowi żadnych kompetencji w zakresie ostatecznego rozstrzygania o hierarchicznej zgodności norm.” (s. 74 uzasadnienia).
Mówiąc w skrócie: Prezydent nie ma prawa ocenić, czy przepis prawa jest wadliwy. Może jedynie skierować wniosek do TK. A jednak. Nie sposób zgodzić się z takim rozumowaniem. Po pierwsze nie istnieje generalny obowiązek orzekania przez TK o konstytucyjności przepisów prawa. Nie ma obowiązku badania przez TK wszystkich norm w systemie prawa. Większość norm, które stosujemy jest nie zbadanych, nie poddanych orzekaniu. Po drugie TK nie ma tu wyłączności. To nie jest jedyna ścieżka. W systemie prawa składającym się z tysięcy aktów prawnych, z setek tysięcy, jak nie więcej, przepisów prawa, następuje każdego dnia, w sposób ciągły, badanie norm pod kątem ich hierarchicznej zgodności. Dzieje się to w procesie stosowania prawa. Żeby normę zastosować, trzeba ją każdorazowo ocenić. Czynią to sądy, organy stosujące prawa, użytkownicy prawa. Służy temu klasyczna reguła kolizyjna: Lex superior derogat legi inferiori (Norma hierarchicznie wyższa uchyla normę niższego rzędu). W przeciwnym razie świat stanąłby w miejscu, w oczekiwaniu na zbadanie przepisów przez Trybunał zamieniony w pogotowie konstytucyjne.
Ponadto Prezydent, napotykając wadliwą normę prawną, nie musiał pozostawać w stanie wątpliwości. Norma mogła być niewątpliwie wadliwa i mieliśmy do czynienia z klasyczną sytuacją określoną maksymą: Clara non sunt interpretanda (To co jasne, oczywiste, nie podlega interpretacji). Na tę zasadę TK powoływał się niejednokrotnie, odmawiając orzekania w sprawach. Inny wariant: norma nie była wadliwa, tylko została błędnie zastosowana.
Poza polem widzenia TK pozostał art. 126 ust. 1 Konstytucji, zgodnie z którym Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji. To kompetencja autonomiczna, która może być realizowana samodzielnie (zgodnie z art. 8 ust. 2 Konstytucji jej przepisy stosuje się wprost). Jest ona źródłem prawa, ale i obowiązku Prezydenta do odebrania bądź odmowy odebrania ślubowania.
VII
Wyroki TK są powszechnie obowiązujące i ostateczne, ale w ramach kompetencji TK. Zasada legalizmu wymaga, aby były wydawane na podstawie i w granicach prawa. Akceptacja dla przypisywania sobie uprawnień przez organy państwa, prowadziłaby do zmiany porządku konstytucyjnego bez legalnej zmiany Konstytucji.
Podział władz wymaga wzajemnego respektowania: niezależności Trybunału i autonomii Sejmu. Spór o sędziów nie powinien być sporem pomiędzy Sejmem a Trybunałem. Jest to konfrontacja Sejmu wybranego z Sejmem ustępującym (reprezentującymi go siłami politycznymi) o prawo do decydowania w przestrzeni pomiędzy wyborami, a pierwszym posiedzeniem nowego Sejmu, a także o pluralistyczny charakter TK. To spór, w który Trybunał został niepotrzebnie wciągnięty, ze szkodą dla jego niezależności i pozycji. TK nie ma uprawnień w zakresie powoływania sędziów, nie ma też uprawnień do osądzania powołań. To funkcja kreacyjna Sejmu, nie ma kooptacji.
Za jakiś czas, gdy emocje opadną, okaże się, komu historia przyzna rację. Przyjdzie czas na rzetelne naukowe podejście. W imię uczciwości i prawdy. To nieuchronne.
Mariusz Świerczyński
źródło: wpolityce.pl
https://youtu.be/uW0PqAfoqG0
https://youtu.be/yU6j-Mj9M6c
1 marca obchodzić będziemy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych . Data 1 marca, jako dzień upamiętnienia, nie jest przypadkowa – tego dnia w 1951 r. w mokotowskim więzieniu komuniści zamordowali przywódców IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość – kierownictwo ostatniej ogólnopolskiej konspiracji kontynuującej od 1945 r. dzieło Armii Krajowej.
Żołnierze wyklęci, żołnierze niezłomni, polskie powojenne podziemie niepodległościowe i antykomunistyczne –antykomunistyczny, niepodległościowy ruch partyzancki, stawiający opór sowietyzacji Polski i podporządkowaniu jej ZSRR, toczący walkę ze służbami bezpieczeństwa ZSRR i podporządkowanymi im służbami w Polsce.
Liczbę członków wszystkich organizacji i grup konspiracyjnych szacuje się na 120-180 tysięcy osób. W ostatnich dniach wojny na terenie Polski działało 80 tysięcy partyzantów antykomunistycznych[2]. Ostatni członek ruchu oporu – Józef Franczak ps. „Lalek” z oddziału kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka” – zginął w obławie w Majdanie Kozic Górnych pod Piaskami (woj. lubelskie) osiemnaście lat po wojnie – 21 października 1963 roku. W praktyce jednak większość organizacji zbrojnych upadła na skutek braku reakcji mocarstw zachodnich na sfałszowanie przez PPR wyborów do Sejmu Ustawodawczego w styczniu 1947 i powyborczej amnestii, po której podziemie liczyło nie więcej niż dwa tysiące osób.
W walkach podziemia z władzą zginęło około 15 tys. ludzi, w tym około 7 tys. członków podziemia.

Armia Krajowa (AK), Siły Zbrojne w Kraju (SZK), kryptonim Polski Związek Powstańczy (PZP), konspiracyjna niepodległościowa organizacja wojskowa, część Sił Zbrojnych RP działająca w okresie II wojny światowej w kraju, podlegająca Naczelnemu Wodzowi i rządowi Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie; utworzona w wyniku przeorganizowania (w myśl instrukcji Naczelnego Wodza i premiera generała W. Sikorskiego z 4 XII 1939) Służby Zwycięstwu Polski (powołanej 27 IX 1939 przez generała M. Karaszewicza-Tokarzewskiego na mocy upoważnienia otrzymanego od marszałka E. Rydza-Śmigłego) w Związek Walki Zbrojnej, powołany 13 XI 1939 w Paryżu, przemianowany 14 II 1942 na AK. Zadaniem AK był udział w odbudowie państwa polskiego przez walkę zbrojną, której fazą kulminacyjną miało być ogólnonarodowe powstanie. Dowódcami AK byli: 1942–43 generał S. Rowecki („Grot”), 1943–44 generał T. Komorowski („Bór”), 1944–45 generał L. Okulicki („Niedźwiadek”); zastępcami komendanta i jednocześnie szefami sztabu KG: 1941–44 generał T. Pełczyński („Grzegorz”), 1944–45 pułkownik J. Bokszczanin („Sęk”). Organem dowodzenia AK była Komenda Główna w składzie: Oddział I Organizacyjny (pułkownik A. Sanojca, podpułkownik F. Kamiński), Oddział II Informacyjno-Wywiadowczy (podpułkownik M. Drobik, pułkownik K. Iranek-Osmecki, podpułkownik B. Zieliński), Oddział III Operacyjno-Szkoleniowy (generał S. Tatar, pułkownik J. Szostak, major J. Kamieński), Oddział IV Kwatermistrzostwa (pułkownik A. Świtalski, pułkownik Z. Miłkowski), Oddział V Łączności (pułkownik K. Pluta-Czachowski), Oddział VI BIP (pułkownik J. Rzepecki, kapitan K. Moczarski), Oddział VII Finansów i Kontroli (pułkownik S. Thun, major E. Lubowiecki), komenda Kedywu (pułkownik E. Fieldorf, podpułkownik J. Mazurkiewicz), Szefostwo Biur Wojskowych (podpułkownik L. Muzyczka), Szefostwo Służby Sprawiedliwości (pułkownik audytor K. Zieliński), Duszpasterstwo (ksiądz prałat pułkownik T. Jachimowski, ksiądz prałat pułkownik J. Sienkiewicz). Struktura terytorialna AK była oparta na przedwojennym podziale administracyjnym (obszar — kilka województw, okręg — województwo, obwód — powiat). W końcu 1943 KG AK podlegały bezpośrednio 4 obszary i 8 samodzielnych okręgów; obszar białostocki (dowódca pułkownik E. Godlewski) z okręgami: Białystok (pułkownik W. Liniarski), Nowogródek (podpułkownik J. Szlaski) i Polesie (podpułkownik S. Dobrski); obszar lwowski (pułkownik W. Filipkowski) z okręgami: Lwów (pułkownik S. Czerwiński), Tarnopol (major B. Zawadzki) i Stanisławów (kapitan W. Herman); obszar zachodni (pułkownik S. Grodzki) z okręgami: Poznań (pułkownik H. Kowalówka) i Pomorze (pułkownik J. Pałubicki); obszar warszawski (pułkownik A. Skroczyński) z podokręgami: prawobrzeżnym (pułkownik H. Suszczyński), lewobrzeżnym (pułkownik F. Jacheć) i Mazowsze (podpułkownik T. Tabaczyński); samodzielne okręgi: Warszawa-Miasto (pułkownik A. Chruściel), Kielce (pułkownik S. Dworzak), Łódź (pułkownik M. Stępkowski), Kraków (pułkownik J. Spychalski), Śląsk (pułkownik Z. Janke), Lublin (pułkownik K. Tumidajski), Wilno (podpułkownik A. Krzyżanowski) i Wołyń (pułkownik K. Bąbiński). W skład AK wchodził również Oddział AK Węgry (podpułkownik J. Korkozowicz), współpracował Samodzielny Wydział do Spraw Kraju Sztabu Naczelnego Wodza (tzw. Oddział VI — podpułkownik M. Protasewicz, podpułkownik M. Utnik). Okręgi dzieliły się na obwody (na początku 1944 — 280), ogniwem pośrednim bywał podokręg, a dla celów planowanego powstania powszechnego łączono kilka obwodów w inspektoraty rejonowe (na początku 1944 — 87); obwody dzieliły się na rejony (podobwody); najniższą jednostką była placówka (jedna lub kilka gmin). Ewidencyjną jednostką bojową w AK był pluton pełny (35–50 ludzi) oraz szkieletowy (16–25 ludzi, do pełnego stanu miał być uzupełniony z chwilą ogłoszenia stanu czujności do powstania). W lutym 1944 AK (według stanów ewidencyjnych) miała 6287 plutonów pełnych i 2613 szkieletowych; 1944 jej stan liczebny przekroczył 300 tysięcy ludzi, od 1943 w oddziałach partyzanckich i jednostkach podległych KG AK tworzono kompanie i bataliony, np. „Zośka”, „Parasol”, „Miotła”, „Czata”, a 1944, w zależności od potrzeb, pułki, brygady, dywizje oraz zgrupowania pułkowe i dywizyjne. Znaczny wzrost liczby członków AK osiągnięto m.in. w wyniku prowadzonej od 1940 tzw. akcji scaleniowej, której celem było pełne zespolenie całości zbrojnej konspiracji w ramach AK; 1940–44 AK podporządkowało się kilkadziesiąt organizacji konspiracyjnych; z utworzonych przez PPS, SL i SN organizacji wojskowych, jedynie kierownictwo PPS-WRN bez zastrzeżeń podporządkowało swoje oddziały bojowe ZWZ-AK. Najwięcej kontrowersji wzbudziło podpisanie 1944 umowy scaleniowej z Narodowymi Siłami Zbrojnymi.
Ogólny plan działania AK przewidywał 3 etapy: konspiracji, walki powstańczej w momencie zwycięskiej ofensywy aliantów zachodnich oraz odtwarzania sił zbrojnych. Plany powstania powszechnego, opracowane 1940/41 i 1942 musiały być zmienione, gdy stało się pewne, że pierwsza na ziemie polskie dotrze Armia Czerwona; 1943 przygotowano alternatywny plan działania pod kryptonimem „Burza”; oraz 1944 przystąpiono do tworzenia wydzielonej kadrowej organizacji „Nie”, która miała podjąć działalność po zajęciu Polski przez wojska sowieckie. Koncepcja powstania powszechnego, jako głównego celu działań AK, określała ramy, zasięg i rozmiar podejmowanych inicjatyw, oznaczała też podporządkowanie bieżącej działalności bojowo-dywersyjnej perspektywicznemu celowi. Działalność sabotażowo-dywersyjną prowadziły: Związek Odwetu (ZO), „Wachlarz”; (na zapleczu frontu wschodniego); na przełomie 1942 i 1943 powołano Kierownictwo Dywersji („Kedyw”) z połączenia ZO, „Wachlarza”, Grup Szturmowych Szarych Szeregów i innych. Akcje sabotażowo-dywersyjne, odwetowe, a później partyzanckie firmowało na zewnątrz Kierownictwo Walki Konspiracyjnej, które po scaleniu 1943 z Kierownictwem Walki Cywilnej przekształciło się w Kierownictwo Walki Podziemnej. AK dysponowała rozbudowanym, sprawnym działem propagandy i wydawnictw, kierowanym przez Biuro Informacji i Propagandy (BIP); dążyło ono do skonsolidowania społeczeństwa polskiego oraz własnej organizacji na gruncie polskich celów wojny, formułowanych przez rząd RP, i założeń wojskowo-politycznych KG AK. Podstawową funkcję propagandową spełniała prasa, m.in. „Biuletyn Informacyjny”; ZWZ-AK wydawał ponad 250 tytułów pism konspiracyjnych o łącznym nakładzie przekraczającym 200 tysięcy egzemplarzy. Specyficzną formą propagandy była dywersja psychologiczna wśród Niemców (akcja „N”) oraz zwalczająca propagandę i wpływy komunistyczne (akcja „K”). Duże sukcesy osiągał wywiad wojskowy AK; do największych należy zaliczyć: rozpoznanie przygotowań niemieckich do ataku na ZSRR, zdobycie i przekazanie aliantom informacji o niemieckich pracach nad bronią „V” w Peenemünde, zdobycie całego pocisku i przekazanie jego części do Wielkiej Brytanii, rozpoznanie niemieckiego ośrodka produkcji benzyny syntetycznej. Plany powstania powszechnego i zadania z nich wynikające były podstawą powołania 2 specjalistycznych pionów spełniających funkcje: ochronne (Służba Ochrony Powstania, później Wojskowa Służba Ochrony Powstania) oraz administracyjne ( administracja zastępcza). Utworzono także formację kobiecą ( Wojskowa Służba Kobiet). Podstawowy trzon kadry dowódczej AK stanowili podchorążowie i podoficerowie, natomiast wśród oficerów dominowali oficerowie rezerwy; istotnym uzupełnieniem kadry dowódczej byli oficerowie przeszkoleni w Wielkiej Brytanii i przerzuceni drogą lotniczą do kraju ( cichociemni); ponadto prowadzono szkolenie na Zastępczych Kursach Szkoły Podchorążych Rezerwy i Zastępczych Kursach Podoficerów Piechoty. AK prowadziła konspiracyjną produkcję broni i sprzętu wojskowego; w sierpniu 1942 powołano Kierownictwo Produkcji Konspiracyjnej; produkowano m.in. 2 typy pistoletów maszynowych („Sten”, „Błyskawica”), 2 rodzaje granatów („filipinka”, „sidolówka”), miotacze ognia, materiały wybuchowe (szedyt, amonit) i sprzęt dywersyjno-sabotażowy. Produkcja w minimalnym stopniu zaspokajała potrzeby AK; uzbrojenie i sprzęt uzupełniały zrzuty lotnicze. Od wiosny 1943, w ramach Kedywu, zaczęto formować oddziały partyzanckie, m.in. okręg Lublin wystawił 25 oddziałów i zawiązków, Kielce 16, Kraków 9, Nowogródek 8; na przełomie 1943 i 1944 AK miała 54 oddziały partyzanckie i 21 dywersyjnych oraz 195 patroli dywersyjnych; znacznie wzrosła liczba oddziałów partyzanckich 1944, gdy w ramach planu „Burza” przystąpiono do tworzenia większych jednostek.
Oddziały dywersyjne i partyzanckie AK przeprowadziły wiele akcji bojowych i dywersyjnych, m.in. wysadzenie torów wokół Warszawy ( „Wieniec”), jednoczesne przecięcie linii kolejowych na Rzeszowszczyźnie ( „Jula”), ataki na niemieckie strażnice („Taśma”), zdobycie 105 mln zł w Warszawie ( „Góral”). Zimą 1942/43 podjęły walkę w obronie ludności pacyfikowanej Zamojszczyzny, a na wschodnich ziemiach — w obronie ludności przed UPA (Przebraże, Huta Stepańska). Wykonano wiele akcji na więzienia i areszty; odbito aresztowanych, m.in. pod Arsenałem warszawskim i Celestynowem, z więzień w Biłgoraju, Garwolinie, Jaśle, Kalwarii Zebrzydowskiej, Kielcach, Końskich, Opatowie, Mielcu, Pińsku; dokonano zamachów na wielu funkcjonariuszy aparatu okupacyjnego i policyjnego (akcje na Kutscherę, Krügera, Koppego); udzielano pomocy konspiracji żydowskiej ( powstanie w getcie warszawskim). Wiosną i latem 1944 AK przystąpiła do realizacji planu „Burza”; sformowane wtedy duże jednostki walczyły z Niemcami na bezpośrednim zapleczu frontu ( „Ostra Brama”, Lwów, Dwudziesta Siódma Wołyńska Dywizja Piechoty); na zachód od Wisły Kielecki Korpus AK toczył walki do późnej jesieni. Zmobilizowane w ramach planu „Burza” siły AK osiągnęły prawie 100 tysięcy ludzi (łącznie z Korpusem Warszawskim). W końcu lipca 1944 dowództwo AK podjęło decyzję włączenia Warszawy do działań „Burzy”, a 31 VII dowódca AK wydał rozkaz rozpoczęcia 1 VIII 1944 akcji zbrojnej w stolicy ( powstanie warszawskie). Akcja, której celem było opanowanie miasta, zakończyła się niepowodzeniem, powstanie upadło 2 X, a jego klęska doprowadziła do dezorganizacji i zamieszania w szeregach organizacji; odtworzenie aparatu dowodzenia przez generała Okulickiego i wysiłki przywrócenia AK autorytetu, jaki miała przed wybuchem powstania, zakończyły się tylko częściowym sukcesem; 19 I 1945 AK została rozwiązana rozkazem swojego dowódcy; 1945–47 część członków AK kontynuowała działalność niepodległościową ( podziemie niepodległościowe w Polsce 1944–56) w konspiracyjnych organizacjach: „Nie”, Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj, Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” (WiN); 1944–45 kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy AK zostało wywiezionych i internowanych (uwięzionych) w ZSRR, m.in. w Riazaniu, Borowiczach, Ostaszkowie; 1945 w procesie szesnastu w Moskwie skazano m.in. generała Okulickiego na karę wieloletniego więzienia. W Polsce do 1956 żołnierze AK byli represjonowani, wielu z nich na podstawie sfałszowanych oskarżeń skazano na karę śmierci bądź wieloletnie więzienie.
Z Andrzejem Koniecznym, wiceministrem środowiska, rozmawia Karolina Goździewska
Jak ministerstwo odpowie na apele dotyczące ochrony Puszczy Białowieskiej?
– W tej chwili jesteśmy na etapie badania sprawy Puszczy Białowieskiej, prowadzona jest szeroko zakrojona inwentaryzacja. Sytuacja jest bardzo złożona, ponieważ jest to obiekt szczególny, który jest objęty różnymi formami ochrony przyrody, tj. Białowieski Park Narodowy, rezerwaty przyrody, obszar chronionego krajobrazu, pomniki przyrody, użytki ekologiczne, ochrona gatunkowa roślin, grzybów i zwierząt, strefy ochrony rozrodu i miejsc występowania, obszar Natura 2000, Leśny Kompleks Promocyjny „Puszcza Białowieska”, rezerwat biosfery UNESCO MAB (Man and Biosphere), a od 2014 r. transgraniczny polsko-białoruski obiekt Światowego Dziedzictwa Białowieża Forest. Puszcza Białowieska po polskiej stronie obejmuje około 62 tys. ha, z czego 10,5 tys. ha stanowi Białowieski Park Narodowy. Trzy nadleśnictwa Lasów Państwowych zarządzają blisko 52 tys. ha puszczy. Ponadto jest ona objęta programem Natura 2000, w jego ramach dyrektywą siedliskową i ptasią. W związku z tym trzy nadleśnictwa Lasów Państwowych: Białowieża, Browsk i Hajnówka, stworzyły szczególną formę ochrony – Leśny Kompleks Promocyjny. A w 2014 r. Białowieski Rezerwat Biosfery wpisany został na listę UNESCO jako transgraniczny polsko-białoruski obiekt Światowego Dziedzictwa Białowieża Forest. W związku z tym na terenie Puszczy Białowieskiej nakłada się bardzo wiele form ochrony przyrody i jesteśmy zobowiązani do wypełniania zobowiązań obejmujących prawo międzynarodowe, krajowe i unijne, a także białoruskie oraz lokalne plany zagospodarowania.
Decydenci z UE interesują się dziś tym, co dzieje się w puszczy?
– W mediach powielane są informacje o zaniepokojeniu organów międzynarodowych, m.in. Komisji Europejskiej. Na chwilę obecną nie wpłynęło jeszcze żadne oficjalne pismo z KE, które wyrażałoby zaniepokojenie stanem Puszczy Białowieskiej. A jest się czym niepokoić? – Choć cały czas prowadzimy inwentaryzację, to już dziś możemy powiedzieć, że w Puszczy Białowieskiej doszło do pogorszenia stanu zachowania cennych i priorytetowych siedlisk ważnych z punktu widzenia Wspólnoty Europejskiej. Następuje unifikacja grądów, siedlisk najważniejszych dla Puszczy Białowieskiej. Giną gatunki roślin charakterystyczne dla niektórych siedlisk borowych, np. sierpik barwierski, którego zniknięcie w BPN spowodowało zanik boru mieszanego kontynentalnego. Jest to konsekwencja zamarcia setek tysięcy drzew o masie ok. 4 mln metrów sześciennych. W puszczy lawinowo usychają między innymi świerki, jesiony, dęby, olsze, sosny, brzozy, lipy i wiązy. Są to gatunki sztandarowe. Następuje rozpad całych drzewostanów, są powierzchnie, gdzie nie ma ani jednego żywego drzewa. Po zebraniu wszystkich danych zostaną podjęte wszelkie możliwe kroki w celu ochrony i zachowania tego cennego obiektu dla przyszłych pokoleń. Ministerstwo zapowiedziało szeroką dyskusję o Puszczy Białowieskiej, w której zostaną uwzględnione postulaty mieszkańców z terenu puszczy.
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/152091,puszcza-bez-czlowieka-zginie.html
Prof. Władysław Chałupka, wieloletni pracownik Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku, uważa że zaniechanie działań w Puszczy Białowieskiej, doprowadzi „do rozpadu i likwidacji tych walorów przyrodniczych, które są przedmiotem ochrony i mają być trwale zachowane”.
Według eksperta z Pracowni Biologii Rozmnażania i Genetyki Populacyjnej „podejście polegające na ochronie pojedynczych gatunków roślin i zwierząt poprzez zaniechanie sprawdzonych działań gospodarczych – hodowlanych i ochronnych, zapewniających zachowanie różnorodności gatunkowej warstwy drzew oraz związanych z tym siedlisk. Taki typ ochrony może skutkować jedynie czasowym zachowaniem pojedynczych obiektów, np. zabytkowych lub pojedynczych drzew – pomników przyrody, rosnących poza środowiskiem właściwych dla siebie ekosystemów. W przypadku skomplikowanych ekosystemów leśnych tzw. ochrona bierna prowadzi natomiast do ich faktycznego rozpadu i likwidacji tych walorów przyrodniczych, które są przedmiotem ochrony i mają być trwale zachowane! Potwierdzają to kilkudziesięcioletnie badania naukowców z SGGW prowadzone w Puszczy na stałych powierzchniach doświadczalnych, rozpoczęte jeszcze przed II wojną światową, które wyraźnie wskazują na niekorzystny kierunek rozwoju ekosystemów leśnych Puszczy, prowadzący do ich trwałego zubożenia gatunkowego poprzez eliminację podstawowych gatunków lasotwórczych” zaznacza w swojej opinii profesor Polskiej Akademii Nauk.
W dokumencie podpisanym przez prof. Chałupkę możemy przeczytać „Leśnicy – naukowcy i praktycy dysponując odpowiednią wiedzą, doświadczeniem i całościowym oglądem ekosystemu leśnego, potrafią zatrzymać te niekorzystne procesy. Poprzez formy ochrony czynnej potrafią zarówno zachować, jak i dokonać restytucji lasu zdewastowanego przez różnorodne czynniki. To przecież leśnicy odbudowali zniszczone ekosystemy leśne zarówno po ogromnej dewastacji wojennej i powojennej (pożary) na Ziemiach Odzyskanych, jak i po pięcioletniej rabunkowej eksploatacji Puszczy Białowieskiej w latach 1924-1929. Potrafili także odbudować niemal całą Puszczę Notecką po katastrofalnej gradacji strzygoni chojnówki, która miała miejsce na początku lat 20. ubiegłego wieku. Po 90 latach konsekwentnych działań gospodarczych (hodowlanych i ochronnych) Puszcza Notecka w całości stała się obiektem chronionym w ramach sieci Natura 2000! Te i inne liczne fakty świadczą niezbicie o tym, że leśnicy wiedzą jak i co trzeba czynić, by ochronić i zachować ekosystem leśny”.
źródło; www.lasy.gov.pl
Z obrazków pokazywanych przez telewizory marki TVN, POLSAT oraz tych z tzw. misją (jeszcze z „gębą” lewickiej kraśki) miało wynikać, że PiS jest coraz bardziej ZNIENAWIDZONY przez cały naród. Oprócz nienawiści do PiSu telewizory wymienionych marek starają się udowodnić tezę, że już po 2,5 miesiąca działań Rządu Beaty Szydło właściwie każdy „prawitielny grażdanin” 38 milionowego kraju nie tylko, że jest wkurzony ale – co najważniejsze- ma się bać kraju w którym TAKI RZĄD rządzi. Przekonać ma do tego cykl programów o strasznym Kaczorze depczącym modelową demokrację stworzoną przez Donalda (chyba też kaczora) Tuska i panią Kopacz. By jednak nie zamęczyć widza jednostajnością przekazów – cykle te przeplatane są serią rodzimych kryminałów np. „Kto pierwszy znajdzie w Warcie ciało dziewczyny która wyszła i nie przyszła ” (ciekawe czy pyta ktoś rodzinę jak czuje się oglądając natręctwo powtórek ) czy też zagadkami w rodzaju „Kto rozpoznał tego co okradł sklep jubilera” albo krajowymi morderstwami, których „niusowość” mimo woli sugeruje winę najbliższej rodziny. Bardzo często w wymienionych tu telewizorach pokazuje się inne niezwykle „frapujące” dla nas kawałki np. o wypadkach samolotowych w Afryce czy Ameryce Południowej.Złożony ongiś wredną grypą przemogłem się i oglądałem wyłącznie telewizor „marki” TVN. Na 7-8 informacji pokazywanych w „Faktach” 3-4 dotyczyły wypadków, morderstw lub różnych klęsk. Ostatnio wszystkie telewizory z lubością transmitują widowiska z cyklu . „KOD obrońca demokracji III RP”. O ile premierowy odcinek tego spektaklu (z 12 grudnia 2015 ) mógł zaintrygować „świeżością” to następne wielu telewidzom zaczęły się kojarzyć z działaniem grup rekonstrukcyjnych odtwarzających wiece potępienia z czasów Bolka Bieruta – na których to – młodzi ZMP-owcy spędzeni przed pałac tow. Stalina (znaczy Kultury i Nauki) potępiali zbiorowo amerykański imperializm a następnie w partyjnym amoku szli na szychtę – do kopalń, hut walczyć o Demokrację i Pokój. Wystarczyło jednak popatrzyć na twarze głównych aktorów widowisk by dostrzec, że to nie żadna rekonstrukcja ale real mocno osadzony w dzisiejszych czasach. Kto chodź trochę zna życiorysy i pochodzenie aktorów widowisk mógł zauważyć, że tworzą oni 3 lub 2 pokolenie tych, którzy na przełomie lat 1945/1956 utrwalali ustrój powszechnej szczęśliwości, a w 44 lat później – ich potomkowie poobsiadali sprytnie krzesła ustawione wokół OKRĄGŁEGO STOŁU. Scenografia pierwszego odcinka spektaklu – raczej oszczędna. Autobus w kolorze robotniczej krwi ( być może, że to ten co to – jak w piosence – przez ulice miasta mknął) , dobre nagłośnienie i różne TVNy. Na dachu czerwonego autobusu i wokół uśmiechnięte, wyluzowane, dorodne dzieci lub wnuki UTRWALACZY LUDOWEJ WŁADZY pogonione ( jak to już tu napisano ) przez NARDÓD z przed sejmowych progów. Razem z nimi chłopaki z PO powiązani węzłem histerii z NOWOCZESNYMI . Jednak na tym premierowym odcinku doszło do wręcz historycznego – w skali Europy- wydarzenia. Po raz pierwszy w manifestacji brał czynny udział tj. przemawiał, przestrzegał, wyrażał troskę o demokrację ! bankier. Główną rolę na autobusie czerwonym odgrywała egzaltowana blondyna ufryzowana na działaczkę komsomołu reprezentująca właśnie tych z Sejmu POGONIONYCH. Pani ta objawiła sympatykom otaczającym autobus, że właśnie ONA i ONI (chyba wzorem swych dziadków) rozpoczynają dziś bój o DEMOKRACJĘ. Wprowadziło to wielbicieli blond komsomołki w euforię przejawiającą się zbiorowym podskakiwaniem pod komendę znanego adwokata o którym Mazurek i Zalewski ( tacy dziennikarze ) mówią, że jest koniem. Ta euforia ,to wzajemne nakręcanie się inscenizatorów i wielbicieli pościąganych na WIEC wzmocniło w nich przekonanie, iż naród pod wpływem tych spektakli wyjdzie w całej swej masie na ulice i pogoni – wszystkich „kaczystów”. Euforyczny stan publiczności (głównie rodziny odspawanych od koryt ) spowodował, że aktorom widowiska nie przyszło nawet do głowy, iż znaczna część społeczeństwa doskonale wie „o co tu biega” czyli wie ,że „walczącym” z ZAGROŻENIEM DEMOKRACJI chodzi faktycznie o to by przywrócić sztafetę rządzących od ćwierćwiecza wpływowych wujów, kuzynów i serdecznych przyjaciół TYCH wujów i kuzynów o rodowodach z PPRu, KPP, PZPR, SLD, ZSL-PSL i oczywiście UB, SB , MO, WSI czy ORMO. Myślę się, że zaraz po zakończonym przedstawieniu POGONIONE DZIECI wsiadły do swych „Volvów” czy „Alf Romeów” i uciekły do Kampinosu by już z dala od pospólstwa powspominać wspólnie „jajcarskie” wypady do Paryża, Madrytu lub na chiński mur, po użalać się o ostatnich zmianach w swych partnerskich (po)życiach , po ustalać w co grać teraz na giełdach a na koniec przypomnieć sobie pospołu , że jest jeszcze właściwy czas by przed rozliczeniami z fiskusem dokonać rozdzielczości majątkowej. Pod koniec towarzyskiej „konspiry” zaczęto się chyba przestrzegać się przed NOWOCZESNMI, którzy mimo zbliżonych pomysłów na „państwowość” wygrali z POGONIONYMI marzenia o Sejmie. Przypuszczalnie po tej beztroskiej imprezie niektórzy z nich pojadą pomieszkać w swych apartamentach w Zatoce Czerwonych Świń * odziedziczonych po dziadkach , tatusiach, stryjach czy ciotkach i by po domowym relaksie uporczywie zaświadczać (w zaprzyjaźnionych telewizorach) , że nie spoczną póki nie wygrają boju o DEMOKRACJĘ. Tymczasem NOWOCZEŚNI idą w górę. Kto wyhamuje im rosnące słupki sondażowe. O ile podczas kampanii prezydenckiej – w ramach tematów ULUBIONE – „przekopano do 1m w głąb” każdy szczegół z życia kandydata Andrzeja Dudy – o tyle prawie żaden telewizor meanstreamowy i ten z tzw. misją nie zwrócił uwagi na polityczno – ekonomiczne koneksje NOWOCZESNEGO. Zakładano zgodnie, iż „sensacyjne wrzuty” dotyczące Andrzeja Dudy w rodzaju: blokował czy nie blokował etat na uczelni, brał czy nie brał pieniądze za prywatne podróże gdy był posłem – muszą go skompromitować. Jednak pomysł ten – jak przestarzały nabój nie wypalił i skompromitował usłużne media mętnego nurtu oraz wiadomy trust mózgów ze sztabu wyborczego Najważniejszego (wtedy) Myśliwego. Udało się natomiast wmówić niektórym wyborcom to, że NOWOCZESNE to przyszłość, narodowy skarb niczym (na bank ) nie SKAŻONY, który staje się alternatywą dla platformianych wyborców sfrustrowanych rządami Tusk- Kopacz. Po głośnych aferach banku Lehman Brothers (kredyty pożyczane tym którzy nie mieli stałej pracy, kreatywna księgowość, nadmierne korzystanie z zabezpieczeń pod wątpliwe hipoteki) oraz po tym jak firma raintingowa Standard & Ports obniżyła Polsce rainting a jednocześnie kilka lat wstecz oceniła Lehman Brothers bardzo wysoko (na 3 dni przed upadkiem) – dość podejrzliwie patrzę na młodych zdolnych którzy wchodzą w politykę mając doświadczenia bankowe. Przykładem może być ostatni minister finansów z PO, który ( ze swym poprzednikiem) udawał, iż nie widzi znacznych wyłudzeń „vatowych” dokonywanych na szkodę naszego państwa (rocznie 40-70 mld.zł) oraz tego, że zagraniczne markety chcąc uniknąć płacenia podatków zmieniają siedziby ( tam gdzie był np. Geant powstawał Real a później Auchan czy Leroy Merlin) i wykazują bardzo niskie zyski. Ostatni ministrowie finansów z PO nie byli też zainteresowani szybkim zniesieniem BTE (bankowego tytułu bankowego), który czynił każdy bank nadmiernie uprzywilejowanym wobec pożyczkobiorcy. BTE –owszem został zniesiony za czasów PO, ale przestał funkcjonować dopiero w październiku 2015. Po roku 1989 wyrocznią, świecką świątynią opaczności dla większości finansistów i dla Rządu PO stał się Bank Światowy. Bank ten oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy po zakończeniu II wojnie światowej były instytucjami powołanymi do udzielania pomocy w odbudowie zniszczonych krajów. Jednak w latach 8O-tych XX w. do „filozofii pomocy” dodano filozofię PRYWATYZACJI (wszystkiego co państwowe), oraz filozofię (wszelkiej) DEREGULACJI i LIBERALIZAJI . Po roku 1994 do tych 3 filarów dołączono ideę prywatyzacji emerytur (nasze OFE) czyli przymus oszczędzania na emeryturę w prywatnych instytucjach finansowych. Aby jednak tą idee wprowadzić Bank Światowy przeprowadził szereg działań m.in. olbrzymią akcją reklamową ukazująca dobrodziejstwo tego systemu oraz szkolenia osób wytypowanych do działań przez poszczególne kraje. Bank Światowy zatrudniał też bezpośrednio w swych agendach osoby z krajów, które miały być „dotknięte” tym ekonomicznym dobrodziejstwem. W r. 2008 ukazała się praca prof. Mitchella A. Orensteina z Johns Hopkins University pt. Prywatyzacja Emerytur. Praca ta wywołała olbrzymi szok gdyż ukazała w jaki sposób BANKIERZY przekonali polityków, związkowców i dziennikarska elitę do promowania OFE. Prof. Orenstein wskazał też olbrzymie zaangażowanie BŚ w Polsce w procesie promowania i wdrażania OFE – m.in. finansowanie zespołów reformujących emerytury i inną pomoc- co pozwoliło pozyskać zwolenników i zmienić opinię rządzących. Znaczna część z nas pamięta z tego okresu reklamę o beztroskim wypoczynku emeryta pod palmami. Otwarte Fundusze Emerytalne rozpoczęto wprowadzać w r. 1999. W tych latach twórca NOWOCZESNYCH był konsultantem w biurze pełnomocnika rządu ds. reformy emerytalnej przy ministrze Balcerowiczu , a w latach 2001-2004 pracował w Banku Światowym jako ekonomista ds. Polski i Węgier zajmując się finansami publicznymi. Twórca NOWOCZESNEJ nieco delikatniej tj. nie tak nachalnie jak na reklamach – ale jednak OFE – promował. Czy OFE okazało się dobrodziejstwem dla Polski i czy było zgodne z tzw. interesem narodu. Interesujące więc może być jak twórca NOWOCZESNEJ traktuje wypowiedzi profesorów ekonomii : Leokadii Oręziak i Grażyny Ancyparowicz, które uważają, że OFE to największe oszustwo rujnujące państwo i ZUS i jak ON odnosi się do wypowiedzi samego Ministra Rostowskiego, który porównał II filar do raka który „urósł do gigantycznych rozmiarów i …niszczy cały system emerytalny przerzucając się już na finanse publiczne, lub do wypowiedzi ekonomistów bardziej umiarkowanych np. prof. Gwiazdowskiego, oceniającego ,że OFE jest elementem złego systemu emerytalnego opartego na opodatkowaniu pracy. Jaki jest sens ekonomicznych działań polegający na tym ,że państwo kupuje obligacje, by dofinansować ZUS, a ZUS przekazuje otrzymane pieniądze do OFE, za które OFE kupią obligacje ? Są też inne wątpliwości wymagające wyjaśnień a więc: czy prawdą jest, że w r.1999 kluby Londyński i Paryski zmniejszyły zadłużenie Polsce o 50% pod warunkiem wprowadzenia OFE. Ponadto społeczeństwo powinno się dowiedzieć czy np. decyzja podjęta w r.1999 przez duet Buzek- Balcerowicz o przekazaniu do OFE aż 40% składki emerytalnej od miesięcznych wynagrodzeń – nie spowodowała „dziury budżetowej” którą mozolnie (jak Syzyf ) spłacamy i czy OFE skupując obligacje Skarbu Państwa zadłuża NASZE państwo. Do innych pytań wymagających publicznego wyjaśnienia zaliczyłbym to czy prawdą jest że w r. 2013 na 835 mld zł długu publicznego – 300 mld zł stanowiło zadłużenie spowodowane przez OFE oraz czy przekazanie z OFE do ZUS składek emerytów na10 lat przed emeryturą nie oznacza obaw ,że OFE to NIPEWNOŚĆ by nie rzec kompromitacja. Przekazanie składek z OFE do ZUS nastąpiło po zgłoszeniu Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych propozycji tzw. EMERYTURY PROGRAMOWANEJ tj. wypłacanej tylko np. przez 10-20 lat. Warto by też wiedzieć czy dług OFE ( rok 2012) jest większy o kilkadziesiąt miliardów od wartość rynkowej zgromadzonych aktywów Za tym – czy można uznać, że wprowadzony przez prof. Buzka i Balcerowicza pomysł na „Życie w OFE” był i jest nadal (mimo zmian) zgodny z interesem narodowym. Jak się okazało ponad 2.5 mln Polaków chce być w OFE. Jest to 18% z 14.mln dotychczasowych członków. Czy więc ci którzy podjęli taką decyzje nie przyczynili się do dalszego zwiększania długu publicznego solidarnie spłacanego przez tych którzy w ZUS- pozostali. Wątpliwości jest znacznie więcej i chyba są one (tak jak PRYWATYZACJA) wyciszane. W czasach wolności słowa brakuje więc na te „wstydliwe tematy” licznych telewizyjnych debat nadawanych i powtarzanych w czasie największej oglądalności. Myślę, że społeczeństwo powinno rozstrzygnąć czy przy takich wątpliwościach i efektach znakomicie wykształceni PROMOTORZY OFE rzeczywiście działali zgodnie z interesem narodowym. Czy PROMOTORZY „ŻYCIA W OFE” nie wiedzieli ,że OFE to produkt w którym liczą się głównie zyski zagranicznych właścicieli a wysokości emerytury zależna jest od ryzykownych operacji giełdowych – na wybór których ubezpieczony nie ma wpływu. Badania działalności funduszów emerytalnych za lata 1999-2013 przeprowadzone przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwo Finansów wykazały m.in że koszty zarządzania funduszów emerytalnych przez Fundusz Rezerwy Demograficznej były 100-krotnie NIŻSZE od kosztów zarządzania przez OFE. Wielkim ostrzeżeniem dla Polaków powinny być efekty funkcjonowania OFE w Chile przez 30 lat (od 1981 r.). Okazało się, że większość członków OFE nie zdołało wypracować nawet minimalnej emerytury i dziś może żyć tylko dzięki głodowym zasiłkom z budżetu. Daleki jestem od pomysłu postawienia rodzimych lobbystów OFE przed Trybunałem Stanu ( co sugerowali niektórzy posłowie ) ale tak jak w przypadku Prezydenta Andrzeja Dudy – jestem za „przekopaniem na 1 m w głąb” okoliczności i skutków wprowadzenia OFE i za przedstawieniem społeczeństwu efektów PRYWATYZACJI.
mocherowicz
* Zatoka Czerwonych Świń – patrz Wikipedia
W sprawie klęski w Puszczy Białowieskiej stanowisko zajęła Liga Ochrony Przyrody. Poniżej pełny tekst stanowiska zamieszczamy poniżej.
Nareszcie jedna z ważniejszych i miarodajnych organizacji w sprawie ochrony przyrody w Polsce wyłożyła prawdę materialną o klęsce Puszczy Białowieskiej.
A chciałoby się dowiedzieć co na ten temat autorytety naukowe z Wydziałów Leśnych z Warszawy, Krakowa i Poznania. Przecież gdyby student na egzaminie z ochrony lasu opowiadał o klęsce w Puszczy tak, jak to czyni pan Wajrak lub jemu podobni, oblałby go z kretesem.
Ciekawe co w tej sprawie autorytety z IBL, PTL, STLiD ?
    
Szanowni Państwo!
Kto dzierży kod dostępu do mamony, ten uważa się za posiadacza niewolników, z którymi może zrobić i robi co zechce. Utratę takiego przywileju postrzega jako wyjątkową krzywdę. Sieroty po PRL-u bis nie mogą swojego protestu wyrazić wprost, udają więc, że chodzi o „łamaną” demokrację, której są jedynymi strażnikami. No, może nie jedynymi, mają przecież możnych popleczników. Specjaliści od wywoływania wojen światowych, pierwszej i drugiej, chętnie udzielą bratniej pomocy swoim folksdojczom.
Dotychczasowi władcy III RP nie mogą się pogodzić z utratą dostępu do pieniędzy, z których okradali naród przez czas wystarczająco długi, żeby się przyzwyczaić, do myśli, że tak będzie już zawsze. Pasożyt po prostu inaczej żyć nie potrafi. Gdyby zwyciężyła partia stawiająca sobie identyczny cel jak PO&PSL, czyli drenowanie pieniędzy w każdy możliwy sposób, to można by się z nią jakoś dogadać, jak majster z majstrem. W pozostałych krajach europejskich, wyłączając Węgry, nieważne jaka partia wygrywa wybory, bo i tak jest tylko po to, żeby realizować interesy wielkich korporacji.
Trudno, żeby gangsterzy pokornie godzili się z perspektywą utraty dochodów, które dotychczas odbierali zgodnie z „prawem”. Dla ludzi tego pokroju pieniądz jest dobrem najwyższym, jeśli nie jedynym, a każdy kto nie podziela tego poglądu to ciężki frajer, którego należy oskubać ze wszystkiego. Jeśli bowiem nie chodzi o forsę, to o co!? Szok i niedowierzanie, że mogą istnieć ludzie, dla których szmal nie jest najwyższym dobrem.
Komunistą mógł być tylko drań, lub dureń, a najlepiej, żeby posiadał te dwie cechy. Jeśli zatem nie należysz do postkomunistów, to zauważ, że rzeczą ludzką jest błądzić, głupców zaś trwać w błędzie, co odnotował już Cyceron.
|
|
Najnowsze komentarze