Grażyna Zagrobelna, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, dzięki głosom uzyskanym w głosowaniu czytelników, przeszła do etapu wojewódzkiego w plebiscycie na Menadżera Roku 2016.
Do etapu wojewódzkiego zakwalifikowało się trzydziestu jeden kandydatów. To spośród nich wyłonionych zostanie sześciu laureatów. Trzech wybiorą czytelnicy Nowin w drodze głosowania, zaś trzech pozostałych wybierze kapituła plebiscytu, po jednym w kategoriach: działalność kulturalno-naukowa, działalność społeczno-polityczna i działalność gospodarcza.
Rozpoczynamy zatem drugi etap plebiscytu i zachęcamy do głosowania na przedstawicielkę Lasów Państwowych! Głosować można na trzy sposoby:
za pomocą SMS-ów o treści: menadżer.32 na numer 72355 – koszt jednego SMS-a wynosi 2,46 z VAT (za 10 punktów).
poprzez Facebooka. (za 2 punkty).
Etap wojewódzki trwać będzie do piątku 13 maja 2016 r. i zakończy się o godzinie 11.59. Głos w każdy z podanych sposobów można oddać tylko raz dziennie.
„Oj Szczutek, coś Ci musiała Pani Zagrobelna mocno „nadepnąć na odcisk”. Nie dosyć, że konfabulujesz, to jeszcze obrażasz P. Grażynę i zakłamujesz historię powstania fundacji. Pani Zagrobelna nigdy nie zapomina o zasłużonych dla Fundacji społecznikach, a szczególnie o człowieku wielkiego serca Leśniczym Marianie Kubaszku.
Poniżej jeden z licznych wywiadów Pani Zagrobelnej, w którym opisuje historię powstania Fundacji oraz ludzi szczególnie zasłużonych dla jej działania.
o 1 maja br. Skarb Państwa, czyli Lasy Państwowe będą miały prawo wykupu lub pierwokupu prywatnych gruntów leśnych – przewiduje rządowy projekt noweli ustawy o lasach. Pierwsze czytanie projektu ma się odbyć we wtorek na komisji ochrony środowiska.
1 maja 2016 r. mija 12-letni okres ochronny na zakup ziemi rolnej i gruntów leśnych przez cudzoziemców przewidziany przez traktat akcesyjny. Proponowane rozwiązanie ma ochronić prywatne lasy przed niekontrolowanym wykupem.
Jak podkreślono w uzasadnieniu do projektu nowelizacji ustawy o lasach, po tym terminie „jest wielce prawdopodobne”, że nastąpi wzrost popytu ze strony m.in. osób fizycznych na nieruchomości gruntowe na terytorium RP, w tym na niepaństwowe grunty leśne, których jest w Polsce ok. 2 mln ha. Zdaniem autorów nowego prawa, taka sytuacja może powodować trudności „w wywiązaniu się przez Lasy Państwowe w obowiązku powiększania areału lasów ”.
Chodzi o wykonanie Krajowego programu zwiększania lesistości, który zakłada powiększenie areałów leśnych do 30 proc. powierzchni kraju w 2020 r. i 33 proc. w 2050 r. Obecnie jest to 29 proc.
Dlatego w noweli zaproponowano, by Skarb Państwa reprezentowany przez LP, miał prawo wykupu bądź pierwokupu prywatnych gruntów leśnych. Autorzy zapewniają, że projektowane rozwiązanie nie ingeruje w konstytucyjną istotę prawa własności.
Prawo pierwokupu lub wykupu nie będzie dotyczyć m.in. przypadków zbycia na rzecz szerokiego kręgu osób bliskich oraz dziedziczenia ustawowego i testamentowego, a także zbycia gospodarstwa rolnego, którego część stanowią grunty leśne. Autorzy dodają, że lasy należące do prywatnych właścicieli będą kupowane po cenach rynkowych.
Minister środowiska Jan Szyszko mówił w niedawnym wywiadzie dla PAP, że kwestia wykupu gruntów rolnych i leśnych budzi duże zaniepokojenie.
„Siła nabywcza Polaka jest zdecydowanie niższa niż w innych państwach UE. Ziemia jest również bardzo atrakcyjnym towarem, także dla kapitału spekulacyjnego. Żaden naród nie może przetrwać bez własności ziemskiej. To nie ulega wątpliwości”
— mówił.
Pod koniec marca Sejm znowelizował przepisy, które mają chronić ziemię rolną przed niekontrolowanym wykupem po 1 maja br.
Nowe przepisy dot. lasów miałby zacząć obowiązywać od 30 kwietnia br.
Grażyna Zagrobelna, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, otrzymała nominację w regionalnym plebiscycie Menadżer Roku 2016.
Konkurs przebiega dwuetapowo: w etapie regionalnym zostanie wyłonionych do dziesięciu kandydatów, którzy wezmą udział w etapie wojewódzkim. O przejściu do etapu wojewódzkiego zdecyduje liczba głosów uzyskanych w głosowaniu czytelników. Czytelnicy mogą głosować na trzy sposoby: za pomocą SMS-ów, klików na www.nowiny24.pl oraz poprzez portal społecznościowy facebook.
Grażyna Zagrobelna była dyrektorem RDLP w Krośnie w latach 1998-2001, a obecnie pełni tę funkcje od stycznia 2016 r. Za najważniejsze osiągnięcia zawodowe uważa: inicjatywę budowy szkółki kontenerowej w Nadleśnictwie Oleszyce i wdrożenie nowej technologii szkółkarskiej, zapewniającej sadzonki dla dużej części regionu, innowacyjne rozwiązania w postaci szkółkarskiej linii technologicznej, generującej powstanie nowych miejsc pracy, skuteczne dostosowanie w praktyce leśnej składu gatunkowego drzewostanów do siedlisk na obszarach leśnych powstałych w wyniku zalesień gruntów porolnych,. Była też inicjatorką nowej strategii w ochronie rzadkich gatunków poprzez powołanie zespołu ds. ochrony żubrów, składającego się z leśników, naukowców i weterynarzy. Przyjęta w 2000 roku strategia postępowania okazała się bardzo skuteczna.
W czasach gdy zarządzała RDLP w Krośnie udało się wdrożyć takie inwestycje w firmie, jak: budowa szkółki kontenerowej w Nadleśnictwie Oleszyce, która zmieniła charakter szkółkarstwa w regionie (wdrożono m.in. mikoryzację sadzonek), programy ochrony zasobów genetycznych drzew leśnych, informatyzację leśnictw (wdrożenie rejestratora leśniczego), rozbudowę i modernizację infrastruktury leśnej (drogi, siedziby nadleśnictw – przykładowo siedziba Nadleśnictwa Strzyżów zbudowana została w innowacyjnej technologii drewnianej), przebudowę siedziby RDLP w Krośnie. Była też inicjatorką powołania Leśnego Kompleksu Promocyjnego „Lasy Birczańskie”.
Nominowana jest działaczką społeczną; zainicjowała powołanie Fundacji Pomoc Leśnikom i obecnie jest członkiem Rady Fundacji, w latach 2014-2016 była przewodniczącą Krajowej Sekcji Pracowników Leśnictwa NSZZ „Solidarność” i wnioskodawczynią kilku inicjatyw legislacyjnych w obszarze ochrony pracy. Działa w Stowarzyszeniu Rozwoju i Promocji Powiatu Lubaczowskiego „Na Kresach”, a także w Stowarzyszeniu Miłośników Oleszyc. Zainteresowania: historia regionu, ochrona przyrody, turystyka, literatura.
Moherowe berety, Sekta smoleńska i Zarząd Zielonej Wyspy
Autentyczny szok na zewnątrz
Przedziwna reakcja wewnątrz
i dziwna „wesołość ” w oczekiwaniu na trumny z ofiarami katastrofy
Za kilka dni minie 6 lat od wydarzenia, które w historii powojennej Europy nie zdarzyło się – bo wydarzyć się nie mogło ale – JEŻELI JUŻ to byłby to natychmiastowy koniec rządzącej ekipy bądź bezzwłoczne dymisje wielu ministrów. Takie wydarzenie oznaczałoby również niezwykle wnikliwe, drobiazgowe śledztwo, w którym każda, najbardziej nieprawdopodobna wersja zostałaby potraktowana niezwykle serio, a dziennikarz piszący o zamachu nie zostałby uznany za oszołoma prowadzącego grę specjalną, która ma GO wypromować i wynieść na polityczną estradę. W krajach demokracji zachodnich media sympatyzujące z rządzącą ekipą rywalizowały by z mediami innej opcji w zdobywaniu informacji bez względu na to jaki mają charakter. Tymczasem ekipa zarządzająca Zieloną Wyspą oraz zaprzyjaźnione media w pierwszych dniach od zdarzenia prawie, że „spijały sobie z dzióbka” podając opinii publicznej głównie insynuacje wykazujące winę polskich pilotów pomijając celowo inne fakty. W krajach zachodnich demokracji, których wzorce zarząd wyspy często przywoływał (w zależności od potrzeb) – nie do pomyślenia byłoby to, by rząd i pro rządowe media przy tak bulwersującej sprawie ukrywały bądź odwlekały informacje świadczące o własnych błędach i zaniedbaniach oraz o błędach… władających lotniskiem. Byłoby to niemożliwe, gdyż rządy tamtych demokracji mają pełną świadomość, iż tego rodzaju kunktatorstwo może wywołać niebezpieczne podziały i niepokoje. Na Zielonej Wyspie obawa przed pokazaniem własnych błędów, półprawdy i manipulacje szybko podważyły wiarygodność rządu i doprowadziły właśnie do podziału na TYCH co wierzą w „ arcybolesną prawdę” czyli w brak doświadczenia załogi samolotu, złą pogodę i rzekome naciski na dowodzących samolotem i na TYCH co wierzą w wybuchy, zamach i kompromitujące zaniedbania rządu. Zaduma nad niespodziewanym końcem życia i nad ułomnością ludzkiego losu początkowo nie dzieliły lecz budowały wspólnotę. W pierwszym godzinach i dniach po wiadomościach ze Smoleńska -używano głównie określenia – KATASTROFA. Gdy jednak wzdłuż trasy przejazdu trumien z ciałami ofiar przez kilka dni ustawiały się tłumy ludzi, a następnie gdy cała Polska zaczęła pielgrzymować do trumny Prezydenta i Jego Żony i gdy 18 kwietnia ta SAMA POLSKA odprowadzała prezydencką parę do krypty wawelskiej słowo KATASTROFA zamieniano czasem na słowo TRAGEDIA. Wszystko to, co działo się pod Pałacem Prezydenckim oraz na trasie pogrzebu od lotniska w Warszawie do Wawelu zaskoczyło rządzących, którzy nie przypuszczali, że budowana misternie pogarda wobec Prezydenta Kaczyńskiego odniesie tak odmienny efekt. Zbiorowe modlitwy przed pałacem prezydenckim oraz układane w tym miejscu kobierce z kwiatów i zniczy zdumiewały swoją ciągłością i zaczęły irytować włodarzy Zielonej Wyspy. Chyba właśnie dlatego służby bufetowej Hanki zawzięcie wymiatały i wywoziły – POD OSŁONĄ NOCY cały ten okolicznościowy wystrój ułożony spontanicznie przez społeczeństwo. Bez pytania i zezwolenia.
Być może wtedy zarząd wyspy zrozumiał, że jest już znaczna część mieszkańców tej krainy która ma prawo do wyrażania odmiennych poglądów, odmiennych opinii niż te kształtowane i wciskane na siłę – by nie rzec na chama przez usłużne media. Po takich doświadczeniach i obserwacjach do rzeczowników KATASTROFA i TRAGEDNIA dodawano (nieśmiało) przymiotnik NARODOWA. Wkrótce prasa prawicowa zaczęła skwapliwe punktować zadziwiające rozbieżności w informacjach serwowanych przez mainstream – np. że Ministra Kopacz oświadcza, że lekarze polscy wykonywali sekcje zwłok – a Prokurator Seremet zdecydowanie to dementował. Dodajmy tu również ujawniane pomyłki w identyfikacji zwłok 6 ofiar. Wykazując to prawica zaczęła używać zupełnie innego, bardzo stanowczego określenia mianowicie – KOMPROMITACJA. Zarząd Zielonej Wyspy wyraźnie udawał, że „aluzju nie poniał” a usłużna prasa ciągle, aż do znudzenia zachwalała sprawność rządowych agent w szybkim sprowadzaniu zwłok i w organizacji uroczystych pogrzebów wszystkich ofiar. Prasie i stacjom telewizyjnym wykonującym usługi dla zarządu wyspy oraz dobieranym autorytetom brakowało jednak wyrazistego określenia tej części (odmieńców) społeczeństwa która uważała, że Wawel godny jest pochówku prezydenckiej pary a ponadto nadal, ostentacyjnie, z rezerwą i niedowierzaniem przyjmowała stwierdzenie, że katastrofę spowodowali niedoświadczeni piloci. Ilość osób o takich poglądach wyraźnie rosła – co początkowo zaskakiwało, a później niepokoiło rządzących. W tym czasie funkcjonowało już w przestrzeni medialnej prześmiewcze, pogardliwe określenie MOHEROWE BERETY. Stosowano je wobec osób starszych wyrażających dobitnie swe narodowo-konserwatywno-katolickie poglądy. Po raz pierwszy określenia tego użyła (październik 2004) w „RZEPIE” Maja Narbutt. W listopadzie 2005r. sfrustrowany PRZRGRANĄ przez PO w wyborach do sejmu i zdruzgotany osobista klęską w wyborach prezydenckich (mimo ślubu kościelnego tuż przed wyborami) poseł Tusk nazwał powstałą wtedy (nieformalną) koalicje rządową KOALICJĄ MOHERÓW. W czasie walki o „rząd dusz” w dniach NARODOWEJ TRAGEDII i ….KOMPROMITACJI państwa określenie MOHER wyraźnie szarzało, zużyło się. Telewizyjny mainstream oraz czyhające na swe medialne odkrycie „autorytety dobrane” – oczekiwały więc na socjologiczną nowalijkę, która da inną nazwę, upokorzy od nowa i wyśmieje tych, co nie myślą tak jak chce zarząd wyspy.
8 sierpnia 2010 w wywiadzie dla Newsweeka znany z własnych fobii wobec PiSu i (chyba też) kościoła katolickiego historyk Norman Davis odkryje właśnie takie nowe, pionierskie określenie. Będzie nim SEKTA SMOLEŃSKA, a jakiś czas później dodana zostanie kolejna nazwa – RELIGIA SAMOLEŃSKA. Obie te nazwy okażą się „intelektualnie” bardzo chwytliwe i będą od tej pory z lubością powtarzane. Wymawianie słów SEKTA SMOLEŃSKA – RELIGIA SMOLEŃSKA stanie się też rytuałem dla posłów PO – „dobieranych autorytetów” i lewackich guru zaproszonych do telewizyjnych debat z zadaniem wyśmiania, skompromitowania tych, co nie uwierzyli w wersję katastrofy lansowaną przez zarząd. Jestem ciekaw, czy w ojczyźnie polsko- języcznego historyka z dalekiego kraju lub w Niemczech, Francji, USA czy Kanadzie – rząd i parlamentarzyści rządzącej partii ośmielili by się bezkarnie zaangażować telewizyjno-prasowe zastępy do nagonki na prasę prawicową i na tą część społeczeństwa, która ma olbrzymie zastrzeżenia do sposobu prowadzenia śledztwa i do objawianej narodowi jedynie słusznej wersji katastrofy, która ma być dla mieszkańców wyspy dogmatem. Nikt w tym czasie i później (mimo pierwszych działań seryjnego samobójcy) nie ośmielił się nazwać zadziwiających interpretacji katastrofy putinowsko-łukaszenkowską. Ciekaw też jestem jakby reagowała w tych krajach prasa i ta część społeczeństwa WIERZĄCA w rządową wersję wobec ujawnianych systematycznie wpadek ekipy prowadzącej śledztwo i ukrywaniu przedziwnych ustępstw SWEGO RZĄDU wobec państwa na terytorium którego doszło do katastrofy. A więc tego, że nie wpuszczono na teren lotniska funkcjonariuszy BOR chroniących prezydenta – chcących dokonać oceny stanu technicznego lotniska przed wizytą, oraz tego, że Rząd Polski (mimo przychylności Rosjan w pierwszych dniach) zrezygnował z przepisów prawnych umożliwiających prowadzenie śledztwa z nieograniczonym dostępem do wszystkich materiałów dowodowych a po 13 kwietnia 2010 – niespodziewanie oddał prowadzenie śledztwa Federacji Rosyjskiej. Opinia publiczna nie dowiedziała się też dlaczego Szef Wyspy powołał komisję badającą przyczyny katastrofy dopiero 15 kwietnia i , że polscy eksperci, którzy byli na miejscu katastrofy nie mając właściwych akredytacji badali jedynie te materiały dowodowe które im okazano a nie te, które należało zbadać. Dlaczego pro rządowe media (z częstotliwością podobną do audycji z cyklu: Co knuje PiS z Kaczyńskim) nie nagłośniły tego, że Minister Spraw Wewnętrznych Miller podpisał z Rosją memorandum, na mocy którego Polska PRZEKAZAŁA ROSJI CZARNE SKRZYNKI GODZĄC się by zostały one w Rosji –do czasu zakończenia śledztwa – co dla prokuratorów prowadzących śledztwo było niezwykłym zaskoczeniem. Dlaczego Ministra Kopacz i Premier Tusk nie zajęli stanowiska wobec propozycji państw unijnych dotyczących przekazania Polsce ważnych materiałów wywiadowczych, dlaczego 10 kwietnia 2010 na lotnisku Smoleńsk nie było kolumny samochodów, które miały przewieźć polską delegację do Katynia. Ciekaw też jestem jak opinia publiczna w kraju polsko-języcznego historyka przyjęła by wiadomość o odznaczeniu 20 rosyjskich funkcjonariuszy co uzasadniano ICH wybitnymi zasługami w działaniach prowadzonych w związku z katastrofą oraz jakby oceniła nadanie stopni generalskich szefom polskich służb wywiadowczych – w krótkim czasie po tragicznej katastrofie. Warto też pytać podczas dyskusji z adwersarzami wierzącymi w „arcybolesną prawdę” – jakich to zasług dopatrzył się Prezydent Komorowski i cały Zarząd Wyspy godząc się awansować na wyższy stopień generalski – ówczesnego szefa BORu odpowiedzialnego za bezpieczeństwo prezydenta. Lekceważące traktowanie NARODOWEGO ŚLEDZTWA a ponadto wysyp licznych afer na czele z ABER GOLD & PRZYJACIELE -WTEDY WŁAŚNIE lokowały Zieloną Wyspę (mimo budowy autostrad i „orlików” ) na ziemiach guberni rusko – białoruskiej. Niestety – tych politycznych przekrętów, kłamstw, manipulacji i kompromitacji władze UE nie chciały dostrzec. Jak za tym oceniać domaganie się przez opozycję dymisji Ministra Błaszczaka w związku z pęknięciem opony i żądaniem odwołania Ministra Jurgiela w związku z padnięciem koni – z nie odwołaniem i ostentacyjnym nagradzaniem szefów służb odpowiedzialnych WSPÓLNIE m.in. za bezpieczeństwo Prezydenta, który z elitą polityczną poniósł tragiczną śmierć w Smoleńsku. Czy były to polityczna bezczelność całego Zarządu Wyspy – czy urok martixowej rzeczywistości doznawanej w zakładowej stołówce o nazwie – Sowa & Przyjaciele
Złośliwiec pospolity
PS
Należy przypomnieć iż 6 maja 2010 Sejm III RP głosami PO, SLD i PSL odrzucił rezolucję w sprawie wystąpienia do Federacji Rosyjskiej o przekazanie Polsce prowadzonego śledztwa ,
Jest sobota, 12 marca 2016 roku. W Filharmonii Narodowej w Warszawie odbywa się inauguracja Wielkanocnego Festiwalu Ludwika van Beethovena. Sala wypełniona po brzegi „elitą” w wieczorowych toaletach, smokingach i garniturach. W programie koncertu fantazja c–moll i IX Symfonia Ludwiga van Beethovena. I nagle rozlega się głośne chóralne buczenie widowni. Powodem jest obecność ministra kultury i dziedzictwa narodowego oraz wicepremiera polskiego rządu, pana Piotra Glińskiego. Po chwili wielkie brawa i aplauz zgotowany obecnemu na koncercie ambasadorowi Niemiec w Polsce. Koncert kończy się burzliwymi oklaskami dla „Ody do radości” nazywanej „hymnem” Unii Europejskiej.
Wtorek, 7 listopada 1939 roku. Wjeżdżającego do udekorowanego swastykami okupowanego Krakowa, Hansa Franka entuzjastycznie wita znany na Podhalu działacz ludowy, Wacław Krzeptowski otoczony góralami i góralkami w ludowych strojach. Jego wiernopoddańcze w treści przemówienie zapisze się w historii haniebnie, jako „Hołd krakowski”. Pięć dni później, w niedzielę 12 listopada 1939 roku ten sam Krzeptowski powitał Hansa Franka w Zakopanem przystrojonym w hitlerowskie symbole. Od tego dnia na całym Podhalu coraz popularniejsza stanie się przyśpiewka, „Oj Wacuś, Wacuś będziesz wisiał za cóś”. W sobotę, 20 stycznia 1945 roku na mocy wyroku Armii Krajowej Wacław Krzeptowski zostaje powieszony. Zanim zawisł na smreku prosił o kulę, ale odmówiono mu honorowej śmierci. Jedyne co zdążył to spojrzeć na krzyż majaczący na pokrytym śniegiem Giewoncie.
Choć oba wydarzenia dzieli prawie osiemdziesiąt lat to mechanizm uruchomiający u ludzi „gorszego sortu” drzemiące w ich antypolskich duszach predylekcje do zdrady i chęci służenie obcym i silniejszym są podobne. Krzeptowski był człowiekiem prostym o wybujałych ambicjach i jakieś wrodzonej przemożnej chęci bycia na świeczniku i przewodzenia innym. To dlatego tragedię Polski postanowił wykorzystać dla swojej własnej kariery i zabiegał u gubernatora Franka o utworzenie marionetkowego góralskiego państewka, na którego czele on sam by stanął.
A skąd ta spontaniczna i dla normalnego Polaka odrażająca reakcja „elity” zgromadzonej w Filharmonii Narodowej? I tu mechanizmy są podobne. Utrata władzy przez koalicję PO-PSL oraz groźba wyrzucenia na margines samozwańczych pasożytniczych „elit” III RP każe im szukać każdego nawet ocierającego się o zdradę narodową sposobu na utrzymanie dotychczasowych uprzywilejowanych pozycji. Spadające sondaże wskazujące na błyskawiczną utratę popularności oraz społecznego poparcia uzmysłowiają tym ludziom, że jedyne znaczące wsparcie mogą uzyskać już tylko z zagranicy. Dzisiaj widać już jak na dłoni, że oni nie wierzą w odzyskanie władzy i przywilejów poprzez opozycyjną działalność w parlamencie i przekonywanie do siebie Polaków swoją pozytywną działalnością, w wyniku której powstać by mógł jakiś porywający program dla Polski mający szansę dać im zwycięstwo w następnych wyborach. Oni wolą tak jak Grzegorz Schetyna, Janusz Lewandowski, Tadeusz Zwiefka, Róża Thun i Julia Pitera, pielgrzymować do Brukseli, pluć na Polskę antyrządową rezolucją i namawiać głównie Niemcy do pomocy w obaleniu demokratycznego rządu, który powstał w wyniku wyborczych decyzji Polaków. Im jak Wacusiowi Krzeptowskiemu marzy się marionetkowe kompletnie nieliczące się i podporządkowane obcym państewko. Jedyny zaś cel to utrzymanie dawnych pozycji i wpływów nawet wbrew żywotnym interesom całego narodu.
Niech nas nie zmylą te wytworne eleganckie kreacje i smokingi, które przywdziali przybyli na koncert do Filharmonii Narodowej. To są ludzie mentalnie, a często także rodzinnie wywodzący się z motłochu, który przybył na nasze tereny wraz z sowiecką dziczą. I choć dzisiaj paradują w wytwornych strojach, władają obcymi językami i spożywają kawior popijany szampanem to pamiętajmy, że ich narodowy strój to kufajka i cuchnące walonki, z których wystaje słoma, a ulubiony utwór koncertowy to śpiewana przy akompaniamencie harmoszki piosenka „Dawaj zakurim”. Oni tak mocno przyspawali się do koryta, że aby ich od niego oderwać potrzebny jest wielki ogólnonarodowy i wytwarzający bardzo wysoką patriotyczną temperaturę palnik.
Prasę polską od kilku dni obiegają sprzeczne informacje na temat Szczytu Bezpieczeństwa Nuklearnego w Waszyngtonie, a szczególnie o udziale w nim polskiego Prezydenta, szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska i samozwańczego obrońcy demokracji w Polsce Mateusza Kijowskiego. Zdaniem mediów mainstreamowych, będących w rzeczywistości mediami polskojęzycznymi, szef KOD miał być witany przez Kongres i Senat, Tusk spotkać się z Obamą, a Duda miał zostać przez prezydenta USA wykpiony. Tymczasem ani Kongres, ani Senat na Kijowskiego nie czeka, Obama, który w planach wizyty z Dudą nie miał, i tak podejmuje go uroczystą kolacją, rozmowy z Tuskiem natomiast nie ma.
Jeśli ktoś sądzi, że współczesne dziennikarstwo opiera się na faktach, powinien się głęboko zastanowić. Relacjonowanie amerykańskiej wizyty lidera KOD, Andrzeja Dudy i Donalda Tuska pokazuje, jak łatwo napompować medialną bańkę, a gdy pęknie, jak powstały w ten sposób bałagan bez konsekwencji zamieść pod dywan – pisze Marcin Makowski dla WP.
Właśnie do tak żenującego miejsca w rozgrywaniu rodzimej polityki zagranicznej doszliśmy. Przez podobne historie w wykonaniu niektórych pismaków, dziennikarstwo wygląda obecnie jak najstarszy zawód świata. I to raczej nie jest powód do dumy.
Podczas debaty sejmowej w trakcie pierwszego czytania rządowego projektu ustawy o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych ustaw (druk nr 293) wybuchła gorąca dyskusja nad historią ruchu ludowego na ziemiach polskich po 1944 roku. Z jednej strony poseł Dariusz Bąk internowany w stanie wojennym za działalność w niezależnym ruchu chłopskim, z drugiej aparatczyk dzisiejszego PSL-u , które jeszcze niedawno nosiło nazwę ZSL – Władysław Kosiniak – Kamysz.
Poseł Dariusz Bąk:
Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Pytanie pierwsze, zasadnicze, które kieruję do pana ministra, żeby odpowiedział: Gdzie można doszukiwać się nacjonalizacji w zapisach ustawy? Bo tutaj wielu z aktualnej opozycji, a wcześniej rządzących podkreśla, że mamy do czynienia z jakąś nacjonalizacją. Proszę, żeby pan powiedział, bo ja nie widzę takich zapisów. O ile te partie, które dopiero się tu pojawiły, mówią o jakiejś nacjonalizacji, można im to wybaczyć, bo nie rozumieją. Ale komuniści (Poruszenie na sali), komuniści i partia, która nazywa się aktualnie PSL, a wcześniej ZSL, powinni wiedzieć, co to jest nacjonalizacja.
(Głos z sali: Walczyliśmy z nią.)
Otóż po wojnie wprowadzono nacjonalizację. Polegało to na tym, że siłą usuwano prawowitych właścicieli, i ZSL brało w tym udział.
(Głos z sali: Tylko że, panie pośle…) (Gwar na sali)
Wy dzisiaj nie możecie udawać, że nie wiecie, co to jest nacjonalizacja. Świadomie wprowadzacie w błąd. To wy byliście mistrzami nacjonalizacji, bandyckiej nacjonalizacji. I dlatego dzisiaj…
(Poseł Jan Łopata: Proszę, panie marszałku, zwrócić uwagę temu…)
…wasza rola jest bardzo szkodliwa, nie zakłócajcie myślenia Polaków. (Poruszenie na sali)
Dzisiaj padały z ust waszych przedstawicieli takie stwierdzenia: my, PSL, w obronie polskiej wsi. Polska wieś pokazała wam w wyborach 25 października… (Poruszenie na sali)
(Poseł Jan Łopata: Poczekamy jeszcze pół roku.)
…że was nie chce widzieć (Dzwonek) w rządach, dlatego że nepotyzm i skrajna nieodpowiedzialność w waszym wykonaniu miały miejsce. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)
(Poseł Jan Łopata: Poczekamy, poczekamy.)
Poseł Władysław Kosiniak-Kamysz:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie pośle, przed chwilą obraził pan tysiące ludowców w Polsce, dzieci, wnuków Stanisława Mikołajczyka, Wincentego Witosa, Stanisława Mierzwy, wszystkich walczących o Polskę, o wolność, o niepodległość, tych, którzy byli spadkobiercami i są spadkobiercami rozstrzelanych, więzionych w więzieniach w Moskwie, na Łubiance, tych wszystkich, którzy reprezentują Polskie Stronnictwo Ludowe i po II wojnie światowej walczyli o polską ziemię i o polską demokrację. To jest niedopuszczalne. (Oklaski)
(Głos z sali: Brawo!)
Niedopuszczalne w polskim parlamencie jest obrażanie też tych wszystkich, którzy w czasach PRL starali się wspierać, modernizować, unowocześniać polską wieś. To jest też niedopuszczalne wobec tych wszystkich, którzy w III Rzeczypospolitej dbali o rozwój polskiego rolnictwa.
Panie pośle, pan się bardzo mija z prawdą i obraża pan ludzi – nie Polskie Stronnictwo Ludowe, bo jego pan nie jest w stanie obrazić. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Poseł Dariusz Bąk:
Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Przedmówca, przedstawiciel Polskiego Stronnictwa Ludowego, nie zrozumiał mojej wypowiedzi i poruszył wątki, które niestety nie mogą tu zostać bez odpowiedzi. A mianowicie wspomniał jedno nazwisko, wiele nazwisk szlachetnych działaczy Polskiego Stronnictwa Ludowego, ale tego stronnictwa prawdziwego, za które Polacy chcieli oddawać i oddawali życie w okresie powojennym, bo to była jedyna szansa. Dzięki koalicji PZPR-u i ZSL-u Stanisław Mikołajczyk musiał uciekać za granicę i zmarł w 1966 r., nie mogąc wrócić do kraju, a ZSL miało się dobrze i rządziło, nie pozwoliło mu na to.
(Głos z sali: Co ty pieprzysz?)
Proszę państwa, zamordowano skrytobójczo działaczy Polskiego Stronnictwa Ludowego w liczbie stu kilkudziesięciu, dziesiątki tysięcy z prawdziwego PSL-u za rządów PZPR-u i ZSL-u siedziało w więzieniach. Tutaj dzisiaj ci panowie, którzy mienią się działaczami PSL-u… To takiego PSL-u, którego fundament założycielski jest na kłamstwie. I dlatego nie macie prawa dzisiaj fałszować historii. Polacy się na to nie nabiorą. Dziękuję za uwagę. (Oklaski, poruszenie na sali)
(Głos z sali: Co za brednie wygłasza.)
(Głos z sali: Wybory skończyły się…)
(Poseł Władysław Kosiniak-Kamysz: Panie marszałku…)
Poseł Władysław Kosiniak-Kamysz:
Bo to niebezpieczne, jak PSL klaszcze przedstawicielowi PiS-u.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Z wnioskiem formalnym w imieniu klubu o zwołanie przerwy, o ogłoszenie przerwy, a w trakcie przerwy proszę pana marszałka o zwołanie Konwentu Seniorów, żeby można było wytłumaczyć panu posłowi historię ruchu ludowego, kto jest spadkobiercą Polskiego Stronnictwa Ludowego, przedwojennego ruchu ludowego, PSL-u mikołajczykowskiego, jaka formacja polityczna odwołuje się, którzy wnukowie należeli, tacy jak śp. Wincenty Stawarz, do Polskiego Stronnictwa Ludowego, gdzie są potomkowie tych, którzy tworzyli ruch ludowy, kto dba o Wincentego Witosa, a nie tylko w kampanii przedwyborczej składa wieniec, raz do roku, tak jak wy to macie w zwyczaju. Jak przyjdzie do głosowania nad ustawą rehabilitującą Wincentego Witosa, jeżeli chodzi o haniebny wyrok sądu brzeskiego, i innych, zobaczymy, jak się zachowacie, czy będziecie chcieli zrehabilitować. (Oklaski)
(Głos z sali: Brawo!)
To jest test prawdy. To jest test prawdy, kto jest po stronie ruchu ludowego, kto jest spadkobiercą. I proszę sobie więcej nie wycierać…
(Głos z sali: Gęby.)
(Głos z sali: Ust.)
…nie wycierać sobie i nie pomiatać nazwą Polskiego Stronnictwa Ludowego. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Poseł Dariusz Bąk:
Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Mamy do czynienia z całkowitą amnezją działaczy, którzy kryją się w tej chwili pod nazwą Polskiego Stronnictwa Ludowego. I dlatego uważam, panie marszałku, że… Bo niedopuszczalne jest, żebyśmy po prostu wysłuchiwali bredni w wykonaniu przedstawicieli tej organizacji. Ich fundamentem założycielskim jest kłamstwo. To kłamstwo dzisiaj upowszechniają przy okazji spraw dotyczących ochrony największego dobra, jakim jest polska ziemia.
(Poseł Władysław Kosiniak-Kamysz: Kłamiesz!)
(Poseł Jan Łopata: Sprywatyzowali lasy.)
(Głosy z sali: Lasy!)
I dlatego nie możemy dzisiaj dopuszczać do takich kalumnii, które tu są rzucane. Społeczeństwo jest wprowadzane w błąd. Ziemia polska jest poddana najwyższej formie ochrony w tej ustawie i nie jest blokowana, jak słyszeliśmy, sprzedaż między rolnikami indywidualnymi. Jest to zabezpieczone należycie, czego oczekiwało społeczeństwo, bo za kadencji PO i PSL przez 8 lat…
(Poseł Jan Łopata: Lasy sprywatyzujcie!)
(Głosy z sali: Lasy!)
…były protesty, były strajki. I dlatego dzisiaj trzeba… Zostawiliście taki balast, że trzeba czym prędzej uchwalić ochronę polskiej ziemi. Domaga się tego społeczeństwo. Wy się dopuściliście haniebnych zaniechań wobec ochrony polskiej ziemi. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)
(Poseł Marek Sawicki: Nie machaj paluszkiem.)
(Głosy z sali: Lasy!)
Dla przypomnienia, jak ZSL zawłaszczył sobie nazwę PSL-u, polecamy film zrealizowany przez TV Trwam pt PSL – Skradziona tożsamość.
Poszły konie po betonie. Kodziarze tryumfują. Komisja wenecka potwierdziła- tak ONI uważają – w całej rozciągłości i na całej długości ustawionych stołów w zabytkowej sali to , że demokracja w III-ciej RP jest zagrożona. Oni więc mając europejskie wsparcie zaczęli ataki na rząd z namiotów ustawionych vis a vis gmachu w którym wg. nich zagnieździł się kaczym, faszyzm i ksenofobia. Jak widać Kodziarzom robi się coraz bardziej wesoło i beztrosko. Ktoś przecież te Ich grupy WIERNYCH przywiózł (ciekawe KTO), ktoś dowiózł herbatkę, zasponsorował obiadki a być może nawet (zgodnie z pomysłem Urbana) dostarczył namioty i śpiwory. Trudno uwierzyć, że wszystko to dzieje się bez SPONSORA STRATEGICZNEGO. Kodziarze zaś w dowód wdzięczności pokazują w swym ulicznym teatrze spektakle o zagrożonej demokracji. Używają przy tym bardzo oszczędnych środków wyrazu które polegają głównie na wznoszeniu okrzyków i pokazywaniu transparentów. W przerwach tych okrzyków i na tle opuszczanych transparentów występują dziewczyny SWETRU. W histerycznym amoku deklamują one wybrane kawałki z konstytucji co ma umocnić WIERNYCH w przekonaniu, że PiS jest coraz bardziej faszystowski i że jest mu coraz bliżej do Łukaszenki i Putina . A właściwie do razPutina . I fajnie jest tym bardziej, iż główny kapłan nazwany przez Panią Redaktor MO- Mateuszem-Ewangelistą ** nie musi już szukać roboty by spłacać alimenty. On zamiast szukać ,czy iść do roboty – po prostu DZIAŁA. A takie działanie – to robota. Ile trzeba się nadzwonić, narozmawiać, najeździć, nauzgadniać. A wszystko to w stresie, zmęczeniu ,bezsenności i…na bezrobociu. Wzburzonym wiernym wsłuchującym się w deklamowane fragmenty (ponoć gdy Helena Modrzejewska deklamowała książkę telefoniczną widzowie też ulegali wzburzeniom ) brakuje jednego. PRZEŚLADOWAŃ. Nikt ich ( jak jeszcze niedawno Narodowców ) nie pałuje, nie wlecze do „suk” , nie nakłada mandatów, nie oskarża o podpalenie budki przy ambasadzie rosyjskiej, nie ciąga po komisariatach, sądach, nie zamyka na długie miesiące do aresztu i …nie skazuje .Uliczne happeningi KODZIARZY podobne są do zachowań ekologów zwisających bohatersko na rozpiętych linach w Puszczy Białowieskiej i dolinie Rospudy. Nie było ich zbyt wielu –ale dla ludu stęsknionego w tych okolicach za cyrkiem potrafili stworzyć widowisko- a poza tym (co by nie mówić) to co poprzeszkadzali wrednym leśnikom to poprzeszkadzali a przy okazji co sobie pozwisali to pozwisali. Najważniejsze jednak osiągnęli . Rospuda jest teraz bagnem a kornik w puszczy oszalał i nie chce sam przestać szaleć i trzeba było podjąć nieomal narodowe decyzje by zacząć się do niego dobierać. KODZIARZE chcąc urozmaicić swój teatr też zaczynają „kompinować ” – gdzie by tu sobie pozwisać. Ale to nie wypaliło. Chyba więc zaczną głodówkę – co w czasie Wielkiego Postu będzie miało znaczenie wyłącznie oczyszczające i zdrowotne . A to przecież nie o to biega. Są jednak urozmaicenia. Dla tych co nie lubią ulicznego teatru telewizory gównego nurtu pokazują cały zestaw postaci uznanych przez SALON za autorytety moralne. Sposób ICH prezentacji przypomina ruch kukiełek ustawionych podczas jarmarku na obrotowym podeście. Osoby wprawiające podest w ruch (czyli w obrót) nie załapały jednak , iż telewizyjna publika doskonale już wie ,że jak pokażą jej figurkę TW „Carexa” to zaraz za nią ukaże się KO „Tener-Must”, a potem będą : KO „Buyer” czy TW „John” i oczywiście – raczej na końcu TW „Bolek” I tak „apiać” od nowa. MIESIĄCAMI. Ale obwodzie czekają ciągle jeszcze rzadziej pokazywani : TW „Karol”, TW „Ralf” czy TW „Belch”. Ostatnio (chyba po renowacji ) pokazano TW „Jerzego” który prawie ,że chciał zagryźć Giżyńskiego, za to, że ten zdekonspirował jego kryptonim. Oprócz TW-KO duże wzięcie ma też „KAZ” ( ten od porzuconej Izabel) który w modnym ciągle „niedogoleniu” znakomicie robi za bogatego bezrobotnego lżąc oczywiście PiS i Kaczyńskiego. Występuje też „straszny dziadunio” czyli Kuczyński. Zauważyłem, że dopóki Kuczyński milczy staje się trochę straszno ale gdy zaczyna mówić robi się głupio. Aż zdziwiony jestem ,że ostatnio do telewizorów przestał przychodzić heppener od świńskiego ryja i sztucznego penisa. Tak więc trwają na rożnych płaszczyznach wspólne heppenigi KOdziarzy i Towarzyszy Kulturalno-Oświatowych (TW-KO) na rzecz powrotu do właściwych źródeł demokracji. Ta ichniejsza demokracja polegać ma na tym, że mniejszość dyktuje warunki większości. Ale jak to się mówi- sprawa się rypła i główny cel działań połączonych sił został ujawniony. A wszystko przez „grzech-scheda” który objawił niedawno ,że będzie teraz prowadzona walka TOTALNA. .Na każdym froncie. Czyli wszystko co „PiSiory” chcą zrobić trzeba uparcie- zażarcie krytykować a każdą uchwaloną ustawę uznać za nie zgodną z konstytucją i natychmiast kierować do Trybunału Konstytucyjnego .Trybunał zaś – jak wiadomo poprze mniejszość. O popieraniu dość dziwnych mniejszości przez TK świadczy fakt ,iż w r.1992 ( dwa miesiące po upadku rządu Olszewskiego) trybunał ten pod przewodnictwem prof. Zolla zawiesił w całości uchwałę upoważniającą ministra spraw wewnętrznych do ujawnienia agentów służb specjalnych działających w PRLu. Był więc to kliniczny przykład „ochrony” mniejszości przed większością. MY NARDÓD wierzymy jednak ,iż wkrótce kurtyna pójdzie w górę i pokazani zostaną główni aktorzy i reżyserzy widowisk dokumentalnych zaczynających się od słowa- AFERA. Powinno więc być o aferach: taśmowej, hazardowej, WYCIĄGOWOWEJ, autostradowej, stadionowej, stoczniowej, Amber Gold, Elewar, informatycznej MSW oraz o aferach dotyczących budowy: gazociągu w Świnoujściu i elektrowni atomowej i o sprawie opóźnienia publikacji przez Rządowe Centrum Legislacji ustawy o rajach podatkowych. Macierewicz natomiast pokaże listę wszelkich (możliwych do pokazania) – TW i KO. Liczymy też na to, że przedstawione zostaną niebawem wyniki audytów dotyczących wszystkich ministerstw. Natomiast Telewizja Polska ( nie telewizory) Jacka Kurskiego w ramach narodowej misji pokaże nam w godzinach największej oglądalności cykl programów pt. :Prywatyzacja – dobrodziejstwo czy złodziejstwo ;OFE –emerycka nadzieja czy pułapka dla naiwnych ; Smoleńsk oszołomstwo czy wiarołomstwo . I będzie się działo. Za tym spokój, rozwaga ale i kpina, ironia, sarkazm mogą nam skrócić oczekiwanie na te interesujące wydarzenia które pokażą prawdziwy krajobraz Zielonej „wsypy”. Co do LASÓW – to przy obecnych zawirowaniach politycznych (kto wie czy Kodziarze nie zorganizują majdanu ) to PANUJĄCY nam MIŁOSIERNIE nad LASAMI powinni wreszcie pojąć ,iż najpierw jest grzechów (przez grzeszników) wyznanie, następnie grzechów (grzesznikom) odpuszczenie ale potem przez jakiś dłuższy czas musi trwać pokuta i to w miejscach dalekich o „warszawki” . Tam bowiem pokutnik najlepiej zespala się z LASEM i widzi dokonane błędy czyli grzechów swych popełnienie.
mocherowicz
Dlaczego Mateusz Ewangelista** – dlatego ,że podobnie jak Luter na drzwiach kościoła w Wittenberdze przykleił ON ( znaczy Mateusz) do drzwi Rządowego Centrum Legislacyjnego- (jakiś tam ) wyrok trybunału któremu nie chciało się wyrokować w pełnym składzie.
Jak donosi Głos Koszaliński, na kserokopii pisemnego zobowiązania do współpracy z SB – które przejął IPN – jest nazwisko Stanisława Gawłowskiego. – Jeżeli chodzi o mnie to są to fałszywki, spreparowane kilka lat temu – mówi koszaliński poseł Platformy Obywatelskiej – pełniący obowiązki sekretarza generalnego PO.
W opublikowanym przez IPN oświadczeniu można przeczytać, że chodzi o ukrywane w Dęborogach (gmina Manowo) oraz w samym Koszalinie kserokopii pisemnego zobowiązania do współpracy z byłymi służbami specjalnymi PRL podpisanego przez Stanisława Gawłowskiego.
Najnowsze komentarze