Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny to okazja do przypomnienia, że groby, o które należy zadbać, znajdują się nie tylko na parafialnych czy komunalnych na co dzień odwiedzanych cmentarzach, ale także na terenach leśnych.
Sporo pochówków sprzed lat znajduje się w lasach Podkarpacia. Edward Marszałek, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl zauważa, że dziś, kiedy czas zaciera nie tylko ślady, ale także ludzką pamięć o wielu takich grobach – szczególnie tych usytuowanych w głębi lasów – pamiętają głównie leśnicy, którzy nie tylko je porządkują czy zapalają na nich znicze, ale w niektórych nadleśnictwach organizują także leśne Zaduszki.
Pamięć świadczy o ludziach
Przykładem może być Nadleśnictwo Rymanów, które od lat dba o mogiły żołnierzy Wojsk Ochrony Pogranicza położone na terenie rezerwatu „Źródliska Jasiołki” i każdego roku organizuje leśne Zaduszki z udziałem przedstawicieli gmin Komańcza i Jaśliska, Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy Wojska Polskiego, Straży Granicznej, a także uczniów Zespołu Szkół w Jaśliskach. Znicze zapłoną też pod pomnikiem Kurierów Beskidzkich, a także na uporządkowanych grobach dawnego cmentarza wiejskiego nieistniejącej już wsi Jasiel.
– Na cmentarzu w Porębach Kępieńskich k. Kolbuszowej pracownicy Nadleśnictwa Głogów zapalą znicze na grobie Jana Skrzypka, leśniczego, żołnierza Armii Krajowej zamordowanego w 1945 r. przez UB. W Nadleśnictwie Lutowiska leśnicy opiekują się mogiłami żołnierzy armii austriacko-węgierskiej poległych w I wojnie światowej w okolicy szczytu Dwernik-Kamień (1004 m. n.p.m.) – wylicza Edward Marszałek.
Szereg zapomnianych mogił znajduje się także na terenach administrowanych przez Nadleśnictwo Brzozów. W Bykowcach są np. mogiły żołnierzy 6. Pułku Strzelców Podhalańskich poległych w czasie walk wrześniowych w 1939 r. z niemieckim najeźdźcą. Ponadto na miejscowym cmentarzu znajduje się zbiorowa mogiła 5 żołnierzy oraz grób ich dowódcy inżyniera leśnika ppor. rez. Mariana Zaremby, nad którymi opiekę sprawuje młodzież z miejscowej szkoły. Najważniejszą mogiłą w Nadleśnictwie Dynów jest prawdopodobne miejsce pochówku płk. dypl. Benjamina Kotarby, dowódcy 17. Pułku Piechoty im. Ziemi Rzeszowskiej, który wraz ze swymi żołnierzami poległ w potyczce o Borownicę podczas wojny obronnej 1939 r. To także kulminacyjny punkt ścieżki przyrodniczo-historycznej „Borownica”.
– Obecnie szczątki płk. Kotarby zostały przeniesione na pobliski cmentarz, a o upamiętnione obeliskiem miejsce śmierci żołnierzy dbają nie tylko leśnicy, ale także weterani, żołnierze i okoliczni mieszkańcy – przypomina Edward Marszałek. Ponadto w lasach Nadleśnictwa Dynów, które pamiętają tragiczne wydarzenia wojenne i powojenne, znajduje się kilka najczęściej już bezimiennych mogił, o które w tych szczególnych dniach dbają leśnicy oraz młodzież szkolna.
Groby – milczący świadkowie zbrodni OUN-UPA
Liczne groby są także na terenie Nadleśnictwa Jarosław. W Leśnictwie Łapajówka znajduje się cmentarz z okresu I wojny światowej, gdzie w 29 zbiorowych mogiłach i 186 indywidualnych spoczywa ok. 450 żołnierzy austro-węgierskich i rosyjskich.
– W 2006 r. na terenie cmentarza ustawiono wysoki krzyż dębowy, uporządkowano teren, usuwając zakrzaczenia i zbędne drzewa, wykonano też ogrodzenie z żerdzi. Obecnie prowadzone są tam tylko prace porządkowe – informuje rzecznik RDLP w Krośnie.
Milczącymi świadkami z czasów działalności OUN-UPA w latach 1944-1947, upamiętniającymi ofiary zbrodni dokonanych na ludności polskiej, ale też ukraińskiej odmawiającej udziału w zbrodniczej działalności są także 4 krzyże i 4 mogiły w leśnej głuszy.
Z kolei w leśnictwie Bór znajduje się nagrobek harcerza Wacława Schmidta, który zginął w 1944 r. podczas działań wojskowych wymierzonych przeciwko partyzantom – żołnierzom AK. O miejscu pamięci narodowej „Leśniczówce Brenzberg”, gdzie w sierpniu 1944 r. oddziały OUN-UPA dokonały rzezi na 74 Polakach, w tym na kobietach i dzieciach ukrywających się przed represjami, pamiętają leśnicy z Nadleśnictwa Stuposiany.
– Był to szczególnie brutalny mord – przypomina Edward Marszałek. – Ukraińscy nacjonaliści zamordowali swoje ofiary w tzw. cichej egzekucji, używając wideł, siekier i kos. Tragicznie zginęło wówczas kilku leśników, w tym legionista, leśniczy Franciszek Król. W miejscu tragedii we wrześniu 2010 r. ustawiono obelisk z tablicą pamiątkową i drewniany krzyż – akcentuje Marszałek.
Z kolei pracownicy Nadleśnictwa Kańczuga pamiętają o grobie na cmentarzu w Husowie, w którym spoczywa Zdzisław Mosiewicz, uczestnik wojny 1920 r., ppor. rezerwy WP, zarządca lasów prywatnych. Został zamordowany 7 maja 1925 r. na posterunku pracy. Jego grób i pomnik od blisko 90 lat otaczają opieką kolejne pokolenia leśników.
– W miejscowości Hadle leśnicy opiekują się obeliskiem upamiętniającym zbrodnię niemiecką na trzech synach leśniczego Deca z dóbr hrabiego Łaskowieckiego, którzy zostali zamordowani na oczach rodziców za pomoc udzielaną rodzinie żydowskiej, którą ukrywali w ziemiance nieopodal leśniczówki. Czwarty syn, nieobecny w tym czasie, ocalał i to on ufundował braciom pomnik – opowiada Edward Marszałek.
Grobów, które są świadectwem zbrodni na polskich leśnikach, jest więcej, przykładem może być upamiętnienie gajowego Leśnictwa Śliwnica Michała Daraża oraz 7 innych osób bestialsko zamordowanych w lesie w okolicy Śliwnicy przez UPA w 1947 r. Z kolei leśnicy z Nadleśnictwa Komańcza pamiętają o grobach żołnierzy z I wojny światowej, rozsianych po stokach Chryszczatej i paśmie granicznym. Ich inwentaryzację przeprowadził leśnik Edward Orłowski.
źródło: Nasz Dziennik
takipionek
A może by tak powspominać TYCH których już nie ma z nami- na mszach specjalnie zamówionych przez tych co TUTAJ jeszcze SĄ. Może by tak spontanicznie ustalić z proboszczem najbliższej parafii dzień takiej Mszy i poprosić by JĄ ON ogłosił. Niekoniecznie musi to być czas przed świętem Wszystkich Świętych. Niech na mszę przyjdą najbliżsi Tych już (pomału) zapominanych i Tych z którymi byliśmy razem jeszcze WCZORAJ lub prawie WCZORAJ. Pamiętajmy też o tych z nas którzy od dawna lub niedawna są sami .Bez swych małżeńskich „połówek” . Później w lesie po „wypominkowej mszy” , przy skromnym bigosie POBĄDŹMY z sobą -boć przecie z lasu powstaliśmy i w las się obrócimy- . Nie wiem –ale może takie Msze odprawiane są już od dawna lub niedawna, ale gdzieś z dala, na leśnych obrzeżach , bez specjalnego zadęcia i rozgłosu. A TO było by fajne. Bo TO już się stało.
takipionek
takipi
koniokrad z wilkowa
Takipionku, komu ty służysz? Kto cię prowadzi? Zapomniałeś o tych których wyprowadziłeś na manowce? Zaprzańcu! Kogo jeszcze masz zamiar tam sprowadzić? Frajerów szukasz. Wyczochraj się o drzewo albo spadaj na drzewo.!
łazior
Uderz modlitwą o pulpit a zawsze zerwie się jakiś (czerwony) duch-karaluch
łazior
TOWARZYSZU „Ania” .Tradycja OBAW (TOWARZYSTWA które reprezentujesz) , że wspólna modlitwa, spontanicznie zorganizowana może wyprowadzić lud na manowce jest bardzo stara. Takie obawy funkcjonowały już w czasie zaborów czyli od Aleksandra I do Mikołaja II (przypominam to tacy carowie ) oraz (z krótką przerwą w czasach II RP) od tow. Bieruta do tow. Jaruzelskiego (stanowisk tych panów nie trzeba Wam przypominać). Zawsze po takich mszach ludzie zaczynali patrzyć na siebie inaczej, jednoczyli się i ..( co najgorsze dla wymienionych tu osobistości ) zaczynali myśleć i DZIAŁAĆ . A to było niebezpieczne . Dlatego sam pomysł MSZY zorganizowanej spontanicznie za tych których już nie ma z nami w Lesie – wzmaga w Twoim Towarzystwie tow. Ania odruch czujnego czekisty.
PS
Nie będę się czochrał o drzewa jak proponujecie. Ale Wy Towarzyszu nałóżcie sobie
na główkę dynię i walcie nią o drzewo a może ukaże się Wam jakiś Święty z Biłgoraja ze świńskim ryjem w ręku. takipionek