16 grudnia mija 35. rocznica największej tragedii stanu wojennego – pacyfikacji katowickiej kopalni Wujek. Od milicyjnych kul zginęło tam dziewięciu górników, a kilkudziesięciu zostało rannych.
Kilka lat temu osądzeni zostali bezpośredni sprawcy tej tragedii – b. członkowie plutonu specjalnego ZOMO, którzy strzelali go górników.
W piątkowych uroczystościach upamiętniających zastrzelonych w Wujku w weźmie udział prezydent Andrzej Duda. Obchody rozpoczną się mszą w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Później uczestnicy przejdą pod Krzyż-Pomnik przy kopalni.
Protest w kopalni Wujek rozpoczął się po wprowadzeniu stanu wojennego, na wieść o zatrzymaniu szefa zakładowej Solidarności Jana Ludwiczaka. W niedzielny poranek 13 grudnia, na prośbę górników, do kopalni przyszedł z pobliskiego kościoła ks. Henryk Bolczyk, który odprawił mszę w zakładzie. Po jej zakończeniu pracownicy rozeszli się do domów.
14 grudnia pierwsza zmiana rozpoczęła strajk, wysuwając postulaty zwolnienia z więzienia Ludwiczaka i innych działaczy „S” z całego kraju, respektowania Porozumienia Jastrzębskiego oraz niewyciągania konsekwencji wobec protestujących. Do strajku przyłączali się górnicy z dalszych zmian, którzy sformułowali kolejne postulaty – zniesienia stanu wojennego i przywrócenia działalności Solidarności. Przywódcą strajku wybrano Stanisława Płatka, sekretarza komisji rewizyjnej „S” w zakładzie.
Negocjacje strajkujących z władzami nie przyniosły rezultatu. Zawiązał się komitet strajkowy. W pierwszych dniach stanu wojennego na Śląsku zastrajkowało w sumie ok. 50 zakładów. 15 grudnia do strajkujących zaczęły dochodzić wieści, że milicja i wojsko spacyfikowały niektóre strajkujące zakłady, m.in. kopalnię Manifest Lipcowy w Jastrzębiu Zdroju.
„Byliśmy górnikami, a nie żołnierzami, nie byliśmy uzbrojeni, nie mieliśmy przywództwa. Wiedzieliśmy tylko, że nie możemy wyjść poza kopalnię, bo wcześniej władza strzelała na ulicach, a nigdy wcześniej nie strzelała w zakładach pracy – tak przynajmniej wtedy myśleliśmy” – wspomina dziś jeden z czterech górników, postrzelonych w Manifeście, Czesław Kłosek.
Górnicy z Wujka, nie wiedząc jeszcze wówczas, że strzelano do robotników w Manifeście, rozpoczęli przygotowania do obrony swojego zakładu. Bronią stały się łopaty, kilofy, łańcuchy, zaostrzone pręty, cegły i śruby. Następnego dnia kopalnię, gdzie strajkowało już ok. 3 tys. górników, otoczyły oddziały milicji, czołgi i wozy pancerne. Wokół zebrał się też tłum kobiet, młodzieży i dzieci. Do strajkujących poszli przedstawiciele wojska, by nakłonić ich do poddania się. Propozycja została odrzucona. Wtedy armatkami wodnymi, przy 16-stopniowym mrozie, zaatakowano ludzi otaczających zakład. Milicjanci obrzucili tłum gazami łzawiącymi i świecami dymnymi.
Przed godziną 11. czołgi sforsowały kopalniany mur, a uzbrojone oddziały ZOMO wkroczyły na teren zakładu. Górnicy byli ostrzeliwani środkami chemicznymi i polewani wodą. Stawiali opór. W czasie walki górnicy ujęli trzech milicjantów, a resztę pacyfikujących zmusili do wycofania. Po tym do akcji wprowadzony został pluton specjalny ZOMO, padły strzały. Na miejscu zginęło sześciu górników, jeden umarł kilka godzin po operacji, dwóch kolejnych na początku stycznia 1982 r.
Dla Józefa Czekalskiego, Krzysztofa Gizy, Ryszarda Gzika, Bogusława Kopczaka, Zenona Zająca, Zbigniewa Wilka, Andrzej Pełki, Jan Stawisińskiego i Joachima Gnidy była to ostatnia szychta w życiu. 22 górników zostało postrzelonych. Nie jest znana liczba tych, którzy zostali lżej ranni, m.in. zatruci gazem łzawiącym.
Straty drugiej strony to 41 rannych, z których 10 wymagało leczenia w szpitalu. Po zakończeniu pacyfikacji doszło do rozmów przedstawicieli obu stron. Górnicy zwolnili ujętych trzech milicjantów, oddali broń i zakończyli strajk. Wkrótce potem służba bezpieczeństwa zatrzymała osiem osób, które oskarżono o organizowanie i kierowanie strajkiem w Wujku. W lutym 1982 roku czterej z nich otrzymali wyroki od 3 do 4 lat więzienia, czterej inni zostali uniewinnieni.
20 stycznia 1982 roku sterowane przez władze śledztwo w sprawie odpowiedzialności milicjantów za użycie broni palnej podczas pacyfikacji kopalni Wujek umorzono. Prokuratura Garnizonowa w Gliwicach uznała, że milicjanci działali w obronie koniecznej.
Według ustaleń specjalnej komisji sejmowej, tzw. komisji Rokity, powołanej w 1990 roku do badania zbrodni okresu PRL, tamto śledztwo prowadzone było z naruszeniem prawa. Sprawę wznowiono po upadku komunizmu. W czerwcu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie b. dowódcę plutonu specjalnego Romualda C. na 6 lat więzienia, a 13 jego podwładnym wymierzył od 3,5 do 4 lat więzienia. To C. dał sygnał do otwarcia ognia – wynika z procesu.
Według sądu, w sposób niewątpliwy w toku procesu ustalić można było jedynie, że oskarżeni działali wspólnie oraz że w wyniku działań niektórych z nich, a za wiedzą pozostałych, śmierć ponieśli górnicy. Zmowa milczenia uniemożliwiła wskazanie, kto konkretnie strzelał i zabił lub ranił górników.
Wniesione kasacje oddalił w 2009 r. Sąd Najwyższy – wyrok stał się ostateczny blisko 28 lat po tragedii.
W oddzielnym procesie odpowiadał gen. Czesław Kiszczak, oskarżony o przyczynienie się do śmierci górników w Wujka. Jego proces toczył się przed warszawskim sądem. Pierwszy proces ruszył w 1994 r. – w 1996 r. SO uniewinnił Kiszczaka. W 2004 r. skazał go na 2 lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 r. sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie Kiszczaka uniewinniono. Wszystkie wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie, który zwracał sprawy do SO. Kiszczak zmarł w listopadzie 2015 r.
13 grudnia 1981 r. na mocy uchwały ówczesnej Rady Państwa na terenie całego kraju został wprowadzony stan wyjątkowy. Dzień wcześniej, w gabinecie premiera, na porannej naradzie zebrało się grono najbliższych współpracowników gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Wszyscy obecni uznali, że stan wojenny jest konieczny i trzeba go wprowadzić bezzwłocznie. Tego samego dnia zostaje powołana Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego.
Po północy, 13 grudnia na ulice polskich miast wyjechały czołgi, pojazdy opancerzone i wozy bojowe, zostały określone nowe zasady porządku publicznego. W operacji wprowadzenia stanu wojennego użytych zostało ok. 80 tys. żołnierzy Wojska Polskiego, 30 tys. funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa, 1 750 czołgów, 1 400 pojazdów opancerzonych, 500 wozów bojowych piechoty oraz ponad 9 tys. samochodów. Przed północą rozpoczęły się internowania działaczy opozycyjnych (operacja „Jodła”) i pozostałe zaplanowane akcje MSW.
W nocy siły MO i ZOMO zajęły siedziby wszystkich Zarządów Regionów „Solidarności”, rekwirowały sprzęt i dokumenty, niejednokrotnie demolując pomieszczenia. Wyłączona zostaje także komunikacja telefoniczna, wprowadzona godzina milicyjna (początkowo od godz. 19:00, następnie od 22:00 do 6:00) i cenzura korespondencji. Zarządzony zostaje również zakaz wyjazdów zagranicznych do odwołania (zamknięto granice państwa i lotniska cywilne). Na uczelniach i w szkołach zajęcia zostały zawieszone.
O godzinie 6 rano Polskie Radio i Telewizja Polska nadały przemówienie generała Wojciecha Jaruzelskiego, który informację o stanie wojennym podał do publicznej wiadomości. W odpowiedzi na wprowadzenie stanu wojennego społeczeństwo organizuje m.in. komitety pomocy, strajkowe, protesty i inne formy oporu cywilnego przeciwko wojsku. Stan wojenny został zniesiony 22 lipca 1983 r.
Ojczyzno ma, tyle razy we krwi skąpana,
Ach, jak wielka dziś twoja rana,
Jakże długo cierpienie twe trwa!
1.Tyle razy pragnęłaś wolności,
Tyle razy gnębił cię kat,
Ale zawsze czynił to obcy,
A dziś brata zabija brat!
2.Biały orzeł znów skrępowany,
Krwawy łańcuch zwisa u szpon,
Ale wkrótce zostanie zerwany,
Bo wolności wybija dzwon.
3.O Królowo Polskiej Korony,
Wolność, pokój i miłość racz dać
By ten naród boleśnie gnębiony,
Odtąd wiernie przy Tobie mógł trwać!
O Matko ma,
Tyś królową polskiego narodu,
Tyś wolnością w czasie niewoli
I nadzieją, gdy w sercach jej brak!
4.Nowy ból przeszył serca Polaków,
Pasterz-kapłan przelał swą krew,
Abyś ty mógł żyć w wolnej Ojczyźnie,
Bez cierpienia, bólu i krat.
Ponad sto ofiar, 10 tysięcy internowanych, masowe represje, zwolnienia z pracy z wilczym biletem, milion osób na przymusowej emigracji. Zastraszanie i miażdżenie sumień. Ruina gospodarki. Przygotowywane od lata 1980 roku przez komunistów plany wojny z własnym Narodem, który tworząc wielki ruch „Solidarności”, zapragnął zrzucić kajdany niewoli i wskazać innym krajom bloku wschodniego drogę wolności. Wszystko to pozostaje nierozliczoną zbrodnią.
Zbrodnie stanu wojennego pozostają do dziś nie rozliczone. W świadomości Polaków nasi wrogowie utrwalili opinię, ze stan wojenny był „przykrą koniecznością” Na tym kłamstwie niektórzy dziś próbują iść dalej i głoszą, że zamykanie Polaków i lanie demonstujących naq ulicach było „bardzo kulturalne”
„Można powiedzieć, że ścierają się obecnie trzecie pokolenie ubeków z trzecim pokoleniem Żołnierzy Niezłomnych. W 1944 r. komuniści również szli do władzy pod hasłem demokracji. Okazało się jednak, że chodzi o demokrację ludową. Ludzie, którzy nawołują razem z płk. Mazgułą do demonstracji przeciwko obecnym rządom, walczą o demokrację liberalną, która nie ma nic wspólnego z niepodległością Polski. Oni opowiadają się po stronie tych, którzy wsadzali nas do więzienia. Nic dziwnego, skoro stan wojenny był dla nich czasem żniw i ciepłych posadek. Dla nas był to okres obaw o życie oraz zdrowie własne i członków rodziny. Pułkownik Mazguła był uważany za osobę, która jako wojskowy PRL-u wzorowo wypełnia obowiązki.”(Andrzej Gwiazda dla www.niezalezna.pl)
Ale nienawiść i brutalna siła nigdy nie będą mieć ostatniego słowa. Tę nadzieję umacniał w nas podczas tragicznych dni stanu wojennego św. Jan Paweł II, głośno potępiając użycie przemocy przez władze PRL. Płonąca świeca w oknie Pałacu Apostolskiego była znakiem solidarności Papieża Polaka z cierpiącym Narodem. Pamiętajmy o tym wielkodusznym geście, zapalając dziś „światło wolności”.
Zapalmy dziś w oknach o godz. 19.30 „światło wolności” w hołdzie wszystkim ofiarom stanu wojennego. Pomódlmy się w intencji Polski.
Pomysł szacowania szkód łowieckich przez pracowników Lasów Państwowych wywodzi się wprost z epoki komunistycznej. Ale wtedy Lasy zatrudniały 75 tys pracowników. Dziś 26 tys leśników ma do wykonania trzykrotnie większe zadania niż nasi poprzednicy. Pomysł, aby leśnik szacował szkody wywodzi się wprost z mitu, że każdy leśnik to myśliwy, co jest wierutną bzdurą. W chwili obecnej zdecydowana większość pracowników Lasów Państwowych nie jest członkiem PZŁ i nie poluje. Nie jesteśmy też rolnikami. Jesteśmy specjalistami z zakresu hodowli i ochrony lasu, ale nie mamy pojęcia o uprawie roli i cenach płodów rolnych. Obłożenie pracą na poszczególnych stanowiskach terenowych przekracza niejednokrotnie możliwości wykonawcze już nałożonych zadań. Zatrudnianie rzeszy nowych pracowników wiąże się z możliwością utraty samofinansowania, do czego jesteśmy ustawowo zobowiązani. Pomysł szacowania szkód przez leśników zdejmuje z kół łowieckich odpowiedzialność za minimalizację strat w uprawach, a narazi Lasy Państwowe na nieuniknione konflikty z rolnikami. Czy twórcom tak radosnych pomysłów, jak zawartych w projekcie ustawy o zmianie ustawy – Prawo łowieckie druk nr 1042, o to właśnie chodzi? Powinniśmy natychmiast organizować zebrania wśród załóg leśnych we wszystkich jednostkach organizacyjnych i podjąć skuteczne działania dla obrony PGL Lasy Państwowe i dla obrony godności pracowników wykonujących rzetelnie swoje obowiązki służbowe. Proponujemy wysyłanie e-maili do Pani Premier Beaty Szydło [email protected],[email protected] Marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego [email protected], Ministra Rolnictwa Krzysztofa Jurgiela [email protected] i Ministra Środowiska Jana Szyszko [email protected]. Może kilka czy kilkanaście tysięcy e-maili przywróci u rządzących zdrowy rozsądek. Proponujemy treść poniższego apelu:
Apel do Sejmu i Rządu Rzeczpospolitej Polskiej
Kilka miesięcy temu 22 czerwca 2016 roku uchwalona została ustawa, która nakłada na wojewodów obowiązek szacowania szkód łowieckich wyrządzanych w uprawach rolnych przez zwierzynę. Wojewodowie zostali zobowiązani ustawowo przez parlament do zorganizowania odpowiedniej liczby specjalistów do prawidłowego szacowania szkód łowieckich wyrządzanych w uprawach rolnych.
Ustawa z dnia 22 czerwca 2016 roku o zmianie ustawy – Prawo łowieckie przeszła cały proces legislacyjny, została podpisana przez Pana Prezydenta Andrzeja Dudę.
Do dnia dzisiejszego nie zaczęła jeszcze obowiązywać.
Aktualnie w Sejmie pojawił się projekt ustawy druk nr 1042, który po uchwaleniu unieważni obowiązek szacowania szkód przez wojewodów i nałoży taki obowiązek na pracowników Lasów Państwowych, co w żaden sposób nie należy do zakresu ich działalności. Leśnicy odpowiadają przecież za prowadzenie gospodarki leśnej!
Projekt ustawy druk nr 1042 będzie omawiany w Sejmie 1 grudnia 2016 roku.
Domagamy się natychmiastowego wycofania z obrad Sejmu projektu ustawy o zmianie ustawy – Prawo łowieckie druk nr 1042, który nakłada na leśników obowiązek szacowania szkód w uprawach rolnych.
Stanowisko merytoryczne dotyczące udziału w Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Warszawa, 15 listopada 2016 roku
Julia Przyłębska
Sędzia Trybunału Konstytucyjnego
Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego zgodnie z art. 194 konstytucji składa się z 15 sędziów. Na dzisiejsze posiedzenie Zgromadzenia TK nie zostali zaproszeni sędziowie Henryk Cioch, Lech Morawski i Mariusz Muszyński, którzy wyrazili gotowość udziału w posiedzeniu.
Od dnia 16 sierpnia 2016 obowiązuje ustawa o Trybunale Konstytucyjnym z dnia 22 lipca 2016 . Art. 6 ust. 7 ustawy brzmi: ,,Sędzia po złożeniu ślubowania stawia się w Trybunale w celu podjęcia obowiązków, a prezes Trybunału przydziela mu sprawy i stwarza warunki umożliwiające wypełnianie obowiązków sędziego”.
Zgromadzenie Ogólne TK tworzą wszyscy sędziowie zgodnie z treścią przepisu art. 13 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym.
3 grudnia 2016 ślubowanie wobec Prezydenta RP złożyli sędziowie Henryk Cioch, Lech Morawski i Mariusz Muszyński. Uniemożliwianie im wykonywania obowiązków sędziów TK pozostaje w rażącej sprzeczności z art. 7 Konstytucji. Stanowi zaniechanie wykonania obowiązku wynikającego z art. 6 ust. 7 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym z 22 lipca 2016 r., wydanej na podstawie art. 197 Konstytucji.
Zgromadzenie Ogólne Trybunału Konstytucyjnego zwołane zostało w niezgodnym z ustawą i Konstytucją składzie.
W tym stanie rzeczy powstrzymam się od udziału w Zgromadzeniu ze względu na jego niekonstytucyjny skład. Legitymizowanie obrad w niezgodnym z prawem składzie będzie bowiem naruszeniem Konstytucji i ustawy.
Ponadto informuję, że wykonuję nieprzerwanie obowiązki sędziego. Wzywanie mnie do udziału w rozprawach, których skład wyznaczony został niezgodnie z prawem, jak i w Zgromadzeniu Ogólnym, które liczy mniej niż konstytucyjny skład TK, czyli 15 sędziów, jest naruszaniem Konstytucji.
W sprawowaniu urzędu sędziego podlegam tylko Konstytucji RP. Moje stanowisko merytoryczne w sprawie obsady składów orzekających jak i Zgromadzenia Ogólnego TK jest znane. Próba wymuszenia odmiennego stanowiska stanowi ingerencję w moją konstytucyjnie gwarantowaną niezawisłość sędziowską.
W okresie rozbiorów, przez ponad sto lat zniewolenia, kilka pokoleń Polaków nosiło w sercach pragnienie wolnej Ojczyzny. Gdy marzenia o wolnym kraju przeradzały się w powstańczy czyn, wrogie armie krwawo tłumiły niepodległościowy zryw. Tysiące Polaków skazanych na śmierć, zsyłki i prześladowania nigdy nie doczekało dnia upragnionej wolności. A ten nadszedł w 1918 roku, kiedy to na zgliszczach wyniszczonej wojną Europy odrodziło się niepodległe Państwo Polskie.
Dzień 11 listopada ustanowiono Dniem Narodowego Święta Niepodległości, bo wówczas to Rada Regencyjna przekazała zwierzchnictwo nad wojskiem polskim Józefowi Piłsudskiemu.
W okresie międzywojennym odzyskanie niepodległości świętowano bardzo uroczyście. Odbywały się obchody państwowe, świętowano w domach i na ulicach miast. II wojna światowa, niemiecka okupacja i komunistyczne zniewolenie przerwały tę tradycję. Starano się zatrzeć w świadomości społecznej doniosłe znaczenie wydarzeń z 1918 roku. Chciano, by Polacy zapomnieli o niepodległości. Dziś, już w wolnym kraju, wracamy z dumą do przedwojennej tradycji dając wyraz przekonaniu, że nasza Polska jest kontynuacją tej, której budowę rozpoczęło pokolenie II Rzeczypospolitej. Jutrzejsze uroczystości są tego ważnym symbolem. Symbolem historycznej ciągłości naszego narodu. Wracamy do przeszłości, by budować lepszą przyszłość.
Zgodne świętowanie będzie znakiem tego, że potrafimy wznieść się jako naród ponad niepotrzebne podziały i spory, a także tego, że jesteśmy gotowi wychowywać kolejne pokolenia, dając przykład dojrzałej wspólnoty.
Europa doświadcza dziś trudnych chwil. Związane są one z masową migracją, działaniami wojennymi na wschodzie i południu, terroryzmem, zmianami naruszającymi spójność Unii Europejskiej. To uzmysławia nam, jak bardzo potrzebna jest nam jedność, jedność pomimo różnic poglądów. Gdy Polska jest pęknięta, jest Polską słabszą. Gdy jest zjednoczona, jest Polską silniejszą. Zjednoczona wokół niepodważalnej wartości, jaką jest niepodległość.
Życzę Państwu radosnego świętowania, w poczuciu dumy z naszej tradycji, kultury i wielkiej historii. Bądźmy razem, bez względu na to, w jakim kto idzie marszu i jakie ma poglądy, bo przecież wzrok nas wszystkich zwrócony jest w tę samą stronę: ku dobrej przyszłości naszej Ojczyzny.
Wynik amerykańskich wyborów pogrążył Europę w rozpaczy, żałobie i atakach histerii. Doniesienie Piotra Kowalczuka z Rzymu:
Gdyby głosowali Europejczycy, pani Clinton zdobyłaby ponad 80 procent głosów. Jeszcze wczoraj czołowe europejskie media powołując się na kuriozalne amerykańskie sondaże, zapowiadały wiktorię Hillary. Ba! Niemal wszystkie europejskie dzienniki w kioskach, a więc te, które musiały zamknąć swoje wydania najpóźniej o 3 w nocy, ogłaszały: Clinton będzie prezydentem.
Od miesięcy w europejskich mediach toczyła się proclintonowska kampania. Zupełnie jakby to Europa wybierała Ameryce prezydenta. Najmniejsza z licznych i kompromitujących wpadek Trumpa nie umknęła uwadze. Wpadki Clinton bagatelizowano. Drugim elementem tej kampanii było demonizowanie Trumpa i zapowiedzi, że wraz z nim nadejdzie Armageddon. Nawet dziś w nocy. Wszelkie rekordy w tym względzie biła nasza „Gazeta Wyborcza”. Takiego dziennikarstwa nie powstydziłaby się „Trybuna Ludu”.
Teraz w europejskicj mediach dzieje się coś ohydnego. Nie idzie już o Trumpa, a o tych, którzy na niego głosowali. Dowiadujemy z ust sfrustrowanych europejskich komentatorów, że to ta gorsza Ameryka, że to wstecznicy, ksenofoby, niewykształceni, zawała na drodze postępu, ponuracy, rasiści, homofoby, mizogeni. Może nawet ofiary atawizmu z ogonami. W tej chwili we włoskim publicznym Radio RAI przemawia jakaś kretynka-feministka i przekonuje, że niestety, w Ameryce wygrała kultura macho, bo Amerykanie nie byli przygotowani na prezydenta-kobietę. I to wcale nie największa głupota tego poranka w Europie.
Ale największą kompromitacją postępowych europejskich mediów jest to, że oskarżając Trumpa nie bez powodu o ksenofobię, wobec jego wyborców zachowują się jak najgorsi rasiści. Identycznie było, gdy w Wielkiej Brytanii wygrali Brexitowcy. Tak się zachowują w Europie ci, którzy uważają się wysublimowane, kulturalno-społeczne elity. Ale wystarczy tylko lekko poskrobać i spod błyszczącego lakieru wyziera ohydna twarz ludzi, którzy gardzą myślącymi i wybierającymi inaczej. Dlatego trudno o pełne zaufanie do zideologizowanych komentatorów europejskich mediów, którzy jak jeden mąż wieszczą katastrofę, pakt Trumpa z Putinem, podział świata jak w Jałcie, a nawet pełzający w Ameryce faszyzm.
Nie jestem fanem Trumpa, i też jako Polak obawiam się o jego politykę zagraniczną. Ale to też nie powód, żeby lżyć jego wyborców, straszyć nowym Hitlerem i końcem świata. Trumpowi trzeba dać szansę. Jak każdemu innemu. I zdawać sobie sprawę, że kampania wyborcza nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością.
Natomiast skargi amerykańskich sondażowni, że respondenci ukrywali swoje polityczne sympatie, świadczy wyłącznie o dyktaturze poprawności politycznej. Ludzie nie przestraszyli się diabolicznego Trumpa. Bali się przyznać do tego, co myślą. Bali się bojkotu i prześladowań ze strony demokratycznych apostołów postępu. Co poraża, to kompletny brak refleksji progresistów i liberałów nad sobą i nad tym, w co wierzą, co proponują i forsują nie licząc się z niczym i nikim.
Przegrali na Węgrzech, w Polsce, Wielkiej Brytanii, a teraz w USA. W przyszłym roku przegrają we Francji, a pewnie i w Niemczech. Nie widzą winy we własnej polityce zagranicznej, finansowej, społecznej, kulturalnej. Nie czują się odpowiedzialni za to, że dogmatyzmem i uporem, besserwisserstwem i lekceważeniem ludzi, utorowali drogę swoim politycznym wrogom. Słychać jedynie, że wygrał populizm. Czyli, że głupi amerykański naród haniebnie zawiódł. Takie mamy w Europie elity. Za chwilę dowiemy się, że trzeba zawiesić demokrację, bo ludzie błądzą w swoich wyborach.
Pokrywka nad platformenskim garnkiem, w którym SALON UPOKORZONYCH pichci pomysły na obalenie rządu – unosi się. I to wyraźnie. Grilowanie w mediach, przez ekipę Beaty Szydło, afer kompromitujących PO wywołuje u UPOKORZONYCH wściekłość, strach i coraz większe parcie na kipiący garnek. W tej sytuacji zapowiedź upublicznienia przez IPN zbiorów zastrzeżonych, a w szczególności danych o tajnych współpracownikach działających (nadal) w BIZNESIE i mediach oraz odsłona kulis rozwalenia wizyty w Smoleńsku przez ludzi Króla Europy powoduje, iż ekipa kipiącego garnka poszukuje nerwowo paliwa przyspieszającego eksplozję. Liczne manifestacje KODOwców, służby zdrowia, nauczycieli (w ramach działań totalnych), nie przyniosły zamierzonego efektu. Od pewnego czasu używa się do tego celu kobiet ubranych na czarno, które – jak głosi dyskotekowy przebój – wyznają „wolność i swobodę” czego symbolem jest aborcja bez granic. Podczas tych protestów niektóre z pań (o urodzie nieco już uwiędłej) obnosiły się z dość oryginalnymi hasłami w rodzaju : „Moja dupa –moja sprawa” czy „ moja wagina – nie twoja broszka”- co stało się po protestu happeningiem. Manifestowała też elita aktorska, znakomicie prosperująca w czasach premierowania Donalda Tuska i Ewy Kopacz, którą – co warto przypomnieć – znany miś zwany Kamińskim zaangażował w czas wojny wyborczej do serialu pt. Dama Wagonowa. Uliczne gry PeOwców, KOD-ców, Nowoczesnych – jak do tej pory nie przyniosły spodziewanego efektu. Lud w całej swej olbrzymiej masie nie wyszedł na ulice i nie obalił rządu. W tej sytuacji – jak ktoś zabawnie ujął – pewną szansą dla trójcy w opozycji jedynej – Kijowski, Schetyna, Petru – może być (wzorem krzyżowych wypraw) krucjata dziecięca złożona z uczniów 6-tych klas, którzy niosąc tęczowe opaski mają domagać się pod sejmem wyrugowania religii ze szkoły i wprowadzenia w to miejsce nauki o genderyźmie. Ale żarty na bok. Inicjatorów Komitetu ds. obalenia rządu PBSz (Pani Beaty Szydło) czas pogania, gdyż rozgłosili ONI, że rozruch wybuchu gara z nagarem może nastąpić już 11 LISTOPADA. Ile więc sensacji o następnych „ misiewiczach”, skokach na niesłusznie wypłacone premie przez nowych władców spółek skarbu państwa czy skutkach ustaw zagrażających (ponoć) funkcjonowaniu całego państwa wykryje walczący o RZĄD DUSZ SALON – czas okaże. Salonowcy starają się teraz usilnie z kibicowskim zaśpiewem „Polacy nic się nie stało” – zasypać swą odpowiedzialność za wszelkie afery (informatyczna, hazardowa, wyciągowa, Amber Gold, taśmowa, reprywatyzacyjna) oraz za wyprzedaż przemysłu, banków, ubezpieczeń powodując (mimo znacznych wpływów z prywatyzacji) gigantyczne zadłużenie. I trzeba przyznać, iż to się (częściowo) udaje. Za tym czy Rząd PBSz zdąży przekonywująco ukazać efekty działań CBA w 16 urzędach marszałkowskich i spółkach skarbu państwa funkcjonujących w czasach PO, czy prokuratorzy zakończą śledztwo w sprawach reprywatyzacji a la HGW przed zmyślnie zaczynanym audytem, czy podane zostaną straty jakie poniosła ludność stolicy w wyniku tych mafijnych działań, czy sporządzone zostaną akty oskarżenia wobec szacownych adwokatów oraz notariuszy, którzy brali udział w tym procederze i wreszcie czy zostaną wyciągnięte właściwe sankcje wobec sędziów – którzy „klepnęli” te wyłudzenia – też czas okaże. W tych przypadkach sprawą fundamentalną będzie to czy prokuratura (wobec niezwykle zawiłego, sprytnie wykombinowanego i licznie zmieniającego się prawa) zdoła przełożyć zebrane materiały na odpowiedzialność wynikającą z kk. Walka na sensacje, kompromitacje i opowieści dziwnych treści trwa a NARÓD waży czy np. większą wpadką JEST informacja ministra Macierewicza o przekazaniu za 1go dolara francuskich mistrali czy większą BYŁA (też puszczona w świat) wieść ministra Sikorskiego o tym, że Putin proponował Tuskowi przejęcie Lwowa. Upokarzonym salonowcom brakuje jednego. Męczenników. Jak do tej pory podczas wszystkich ulicznych akcji „kaczystowsko-faszystowska” policja nie spałowała żadnego demonstranta, nie wrzucała nikogo do „suk”, prokuratura nie stosowała aresztów wydobywczych, a „ziobrzystowskie” sądy nikogo nie skazały. W takich „okolicznościach przyrody” Salon Upokorzonych stara się jedynie dezawuować kolejne ujawniane afery, które zdumiewają tupetem i prymitywizmem. Niedawno okazało się np, iż nobliwi, szanowni, czcigodni (i coś tam jeszcze) generałowie-profesorzy z Wojskowej Akademii Technicznej wypłacali kasę (nie piszę pieniądze bo słowo „kasa” bardziej tu pasuje) za nie wykonane umowy o tzw. dzieła. Wyszło też (przy okazji) na jaw, że w radach nadzorczych polskiej zbrojeniówki zasiadają wykształceni w Moskwie oficerowie ze WSI, których ongiś -wylano z MONu, warszawiacy dowiedzieli się też, że znana z wytropienia afery dorszowej posłanka pitu-pitu kupiła mieszkanie w stolicy płacąc po 240 zł za m2. Myślę, że za taką cenę mogła by kupić nawet 100-stu metrowy lokal każda najuboższa rodzina. Czy są jeszcze podobne mieszkania poukrywane dla sympatyków SALONU w całym kraju ? To pytanie dla dziennikarzy gończych (znaczy śledczych). Nie trzeba być bystrym w polityce by nie dostrzec, iż w drugich rzędach Komitetu ds Obalenia Rządu PBSz zasiadają byli tajni współpracownicy o pseudonimach np.: TW. ”Carex” „Tener”, „Buyer”, „Karol”, „Znak” „Johny”, „Jerzy” itp. Nazwiska i życiorysy tych jegomości są dziś powszechnie znane. Niektórzy już na studiach stawali się – co uważano wówczas za obciach – aktywnymi członkami PZPR. Skutkowało to w wielu przypadkach otrzymaniem stypendium Fulbrighta i wyjazdem na studnia do USA. Inni znów udzielali się w dziwnych międzynarodowych gremiach w rodzaju Klub Bilderberga czy Komisji Trójstronnej, które to (o dziwo) stworzyli Polacy tj. Józef Rattinger i Zb. Brzeziński. Wydaje się, że Polska jest tam traktowana jako geograficzna przeszkoda pomiędzy krainą surowców (Rosja), a krainą wysokich technologii i wzorowej organizacji (Niemcy). Co tam robili polscy fulbrighdziści i w czym reprezentowali nasz kraj nie dowiemy, gdyż uczestnicy spotkań zobowiązani są do zachowania bezwzględnej tajemnicy. Być może, że z tego względu telewizory marki TVN nadały im – status dyżurnych autorytetów zobowiązując do puentowania każdej spornej kwestii – stwierdzeniem, oświadczeniem, wykładnią itp, że Polska (ogólnie rzecz ujmując) została podstępnie opanowana przez kaczystów i ,że kaczym = faszyzm + putinizacja.Jest tam też oczywiście ten najważniejszy tajny autorytet z wybrzeża domagający się dostarczenia 2 mln. demonstrantów, którzy pod JEGO wodzą (co gwarantuje) rozwalą RZĄD i wyrwą z korzeniami każdego pisowca. Od sołtysa (począwszy) a na sprzątaczce w ministerstwach kończąc.Natomiast w tych pierwszych rzędach wiadomego komitetu widać dorodne i wykształcone Resortowe Dzieci oraz (co zaskakuje) dzieci elity artystycznej, która ongiś walczyła z PRL -em. Chyba równie ważne miejsca zajmują tam też dorodne i też dobrze wykształcone dzieci naukowców z epoki marksizmu i leninizmu, którzy swych iluminacji doznawali w instytutach moskiewskich. Oprócz guru tej młodej (jeszcze) paczki, który zainfekował społeczeństwo szczepionką OFE i prywatyzacją – nikt z nich – jak na razie nie zamieszany jest w żadną głośną aferę. Należy więc stwierdzić, iż cały ten komitet ds. walki z rządem jest dość UBOGACONY i zdaje się teraz rugować ferajnę z PO, która drży przed ujawnieniem kolejnych afer wiedząc, że może to (w zbliżających się wyborach) pozbawić ją czerpania uroków POŻYCIA z POLITYKĄ . Walka o RZĄD DUSZ trwa i jakim etapem będą obchody Święta 11 listopada – przekonamy się już niebawem. A jak zachowają się leśnicy wyznający prawicowe ideały i popierający ideę Jarosława Kaczyńskiego na polskość państwa, na państwowość lasów. Odpowiedź nie jest zbyt optymistyczna. Trwające rozczarowanie subtelnością DZIWNYCH ZMIAN (mimo ostatnich odwołań i nominacji) jest chyba przyczyną dyskretnego (na razie) triumfalizmu tych SZCZĘŚLIWIE pozostawionych a powiązanych z układam poprzednim. Leśnicy o nieco dłuższym stażu pamiętają jak właśnie ten układ poprzedni spowodował w latach 2001-2005 zwolnienie 5 tys. pracowników LP i jak po r.2007 podobny układ dokonał wymiany ok.50% kadry zarządzającej. A wszystko to za sprawą Restrukturyzatorów – Optymalnych, których pomysły pobłogosławiło ówczesne kierownictwo. Chyba te nazbyt subtelne zmiany mogą nie dać zbyt dużej ilości prawicowych szabel jakie są w lasach.
Złośliwiec pospolity
PS ! Jednak – nie lękajmy się. Ilość uczestników Wielkiej Pokuty w Częstochowie, którzy za własne pieniądze mimo fatalnej pogody przyjechali modlić się za Polskę (czego TVNy- bały się pokazać) wskazuje, że stanowimy znaczną siłę – istotną przeciw wagę,
Zrównoważony rozwój w świetle encykliki Papieża Franciszka „ Laudato Si”
w polskim Sejmie
W sobotę 15 października 2016r., w Sali Plenarnej Sejmu, miała miejsce międzynarodowa konferencja na temat: Zrównoważony rozwój w świetle encykliki Papieża Franciszka „ Laudato Si” .
Konferencja została zorganizowana przez Ministra Jana Szyszko i Prefekta Kongregacji Nauki Wiary Stolicy Apostolskiej Gerharda kardynała Mullera.
Konferencji patronował Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Andrzej Duda.
Podczas konferencji list od Prezydenta odczytała Pani Małgorzata Sadurska, minister w Kancelarii Prezydenta.
List gratulacyjny od premier Beaty Szydło odczytał wicepremier Mateusz Morawiecki.
W Encyklice Laudato Si’, będącym swego rodzaju credo Kościoła Powszechnego w tej sprawie, Ojciec Święty apeluje się do wszystkich ludzi dobrej woli o zaangażowanie się w działania mające na celu poszanowanie i zachowanie dla przyszłych pokoleń środowiska, w którym żyjemy. Zaprasza wszystkich do przyjaznego dialogu na temat kryzysu ekologicznego i społecznego, który zagraża naszemu „wspólnemu domowi”. Papież Franciszek wzywa do działania aby sprostać temu globalnemu wyzwaniu. Jak zaznacza Ojciec Święty, teoretyczne rozważania to za mało, w swej encyklice wzywa społeczeństwo do świadomego życia, opartego na praktycznych działaniach. Papież wskazuje, że niezbędna jest głęboka zmiana, stylu myślenia i postępowania w życiu codziennym ze względu na pogarszanie się warunków życia ludzi na całym globie ziemskim . Dlatego musimy mieć świadomość, że wszyscy mamy ten sam dom, otrzymany od Boga, i że jesteśmy dziećmi jedynego Stwórcy i Ojca, który jest w niebie.
Konferencja „Zrównoważony Rozwój w świetle encykliki Laudato Si`” dotyczyła najważniejszych problemów świata jak: brak pitnej wody, brak czystego powietrza, degradacja gleb, proces pustynnienia całych połaci Ziemi, głód, migracje ludności, wykluczenie i powiązane z tym zmiany klimatyczne.
Jest to temat przewodni encykliki Ojca Świętego.
Te tematy porusza także wynegocjowane w Paryżu światowe porozumienie klimatyczne, w którym Polska odegrała istotną rolę. Dzięki Porozumieniu paryskiemu, obejmującemu wszystkie państwa świata, można wymienione problemy rozwiązać z poszanowaniem integralności i specyfiki gospodarczej każdego z państw. Zrównoważony rozwój to szansa na innowacyjność w zakresie nowych technologii, jak też szansa na regenerację zasobów przyrody, które mogą służyć człowiekowi na zawsze.
Pierwszy referent – Gerhard kardynał Muller, prefekt Kongregacji Nauki Wiary Stolicy Apostolskiej w swym referacie „ Co oznacza, że Bóg jest stwórcą Świata” powiedział między innymi, że Polska jest liderem w zabiegach o ochronę i zachowanie środowiska dla przyszłych pokoleń, wspominając rolę Polski i osobiście ministra Szyszki podczas Konferencji Stron Konwencji Klimatycznej w Paryżu. Wspomniał też, że minister Szyszko przed laty był przewodniczącym Stron Konwencji Klimatycznej.
Minister Jan Szyszko był kolejnym mówcą, przedstawiając referat pt. Zrównoważony rozwój a polityka klimatyczna w świetle istniejących zagrożeń.
„To wielkie wyróżnienie dla resortu i również wielkie wyróżnienie dla mnie, że Stolica Apostolska zauważyła fakt, że Polska jest liderem w zakresie realizowania koncepcji zrównoważonego rozwoju i państwem, które tę koncepcję przedstawiało na 21. Konferencji Stron Konwencji Klimatycznej w Paryżu. Postulaty, które zostały ujęte w Porozumieniu paryskim dają szansę na realizowanie koncepcji zrównoważonego rozwoju i rozwiązanie problemów świata poruszonych przez Papieża Franciszka w encyklice Laudato Si`” – podkreślił prof. Jan Szyszko, minister środowiska.
Kolejni mówcy wygłosili referaty:
„Laudato Si, Paryż i problem klimatu” – prof. Ottnar Edenhofer, dyrektor Poczdamskiego Instytutu Badania Zmian Klimatu,
„Drogi ku nowej uniwersalnej solidarności dotyczącej ochrony naszego wspólnego domu” – Bernard Nilles z Danii, Sekretarz Generalny Zrzeszenia Katolickich Organizacji Rozwojowych,
„Dary ziemi i rola edukacji w zrównoważonym rozwoju w świetle encykliki Laudato Si” – prof. Waldemar Chrostowski z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego,
„Zasoby wodne i ich rola w zapewnieniu zrównoważonego rozwoju świata” – dr Aleksander Gelfan z Rosyjskiej Akademii Nauk,
„Modelowanie procesów naturalnych szansą zrównoważonego rozwoju świata na przykładzie lasów” – prof. Dawid Smith z Uniwersytetu Virginia,
„Rola nauki dla zrównoważonego rozwoju świata w Trzecim Tysiącleciu: Projekt dla Ludzkości”- prof. Antonino Zichichi z Włoch, przewodniczący Światowej Federacji Naukowców.
Obrady prowadzili profesorowie: Janusz Kawecki i Piotr Jaroszyński.
W konferencji wzięli udział: przedstawiciele duchowieństwa polskiego z abp Sławojem Leszkiem Głódziem na czele, minister Antoni Maciarewicz, liczne grono polskiej nauki leśnej, organizacji społecznych zajmujących się ochroną środowiska w zrównoważonym rozwoju Polski, myśliwi zrzeszeni w Polskim Związku Łowieckim i oczywiście liczna delegacja leśników polskich z Dyrektorem Generalnym Lasów Państwowych dr Konradem Tomaszewskimna czele.
Konferencji towarzyszyła posterowa wystawa poświęcona pochłanianiu dwutlenku węgla przez lasy oraz idei utworzenia Gospodarstw Węglowych w Polsce.
Należy stwierdzić, że była to pożyteczna i pouczająca konferencja. Fakt zatroskania stanem środowiska, w którym żyjemy przez najwyższe władze Polski przy wsparciu duchowym naszych pasterzy, czynny udział naukowców zagranicznych pozwala mieć nadzieję, że gospodarując w środowisku pożyczonym od przyszłych pokoleń, pozostawimy je naszym następcom w niepogorszonym stanie.
Najnowsze komentarze