czerwiec 2011
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
27282930  

Archiwa

Bajka o Kardynale Richelieu, Dziadku u spoczynku, Luśni, Grzybie, Czerwonym Szczurku oraz o jeszcze niedorżniętej watasze.

Opowieść spisana w karczmie, co się Rzym nazywa, wiernie po łacinie na koźlęcym pergaminie roku pańskiego tysiąc sto jedenastego za panowania Księcia przemiłego przez lud prosty Cienkim zwanego.

Dawno, dawno temu za górami za lasami w pewnej krainie gdzie czasowo sprawował rządy przemiły Książe zwany Cienkim, gdzie to żyło się miło i bez stresu i bez żadnej odpowiedzialności, tak wszak najlepiej się żyje, gdzie Książe Pan nie musiał się męczyć, bo wszelakie sprawy z wielką ochotą załatwiał za niego nieoceniony i niedoceniony lokalny kardynał Richelieu.

Księciu panu pozostawało jedynie codziennie rano podnosić wieko wielkiego kufra, w którym gromadził talary, jakie otrzymywał od Króla za służbę i cieszyć się ich ilością i widokiem.

Ale ten błogi spokój i samozadowolenie, jakie panowało w tej krainie psuł fakt bytowania na terytorium księstwa ostatniej wolnej wilczej watahy. Bo choć od wielu lat kolejni książęta za namową Luśni starego ekonoma, co mu to etat reprezentanta ludu pracującego miast i wsi zapewniono na stałe i korzystając z jego pomocy urządzali ciągłe polowania z nagonką i ofladrowywali całe połacie nieprzebranych borów, to stary basior, co rej wodził zawsze bezpiecznie wyprowadzał watahę.

Ale stary basior zaniemógł, dwór oraz Luśnia uznali, że nastał czas ostatecznej rozprawy z wilkami.

Aby tego dokonać najsampierw trza rozprawić się z coraz bardziej niebezpiecznym psem gończym, który to myślał, że mu pozwolono naprawdę tropić, owszem ktoś tam kiedyś palnął taką głupotę, ale to było dla hecy, a ten tak na poważnie, jeżeli już to na pewno nie miało to dotyczyć dworu i jego faworytów.

Pies gończy przypadkowo złapał trop i nijak nie chciał się odczepić, larum się podniósł wielki, co robić z tym frantem.

Kiedy ujadanie przeniosło się za daleko i za szeroko i zaczęło psuć dobre samopoczucie Księcia Pana w trybie pilnym zwołano naradę?

Kardynał Richelieu razem z Dziadkiem u spoczynku zaczęli radzić i prawić, tak jak ich drzewiej uczono, na słynnej akademii dla prawdziwych patriotów, czyli w miejscu zwanym z germańska WUML?.

Uradzili, że nadszedł już czas ostatecznej rozprawy z wałęsającą się po ich terytorium wilczą watahą. Trzeba porozmawiać, z kim trzeba, zrobi się jeszcze parę prowokacji przy pomocy naiwnych, którzy wszak staną w ich obronie jako tych pokrzywdzonych przez niecnych siepaczy z powiatu krakowskiego przedmieścia, a głupi lud wszystko kupi i nastanie tak jak dawniej święty spokój i będzie już można za królewskie talary zajadać frykasy, ananasy utrzymywać metresy i matrony oraz żony, ale najpierw trzeba rozprawić się z psem gończym.

Jak uradzili tak zrobili? Dziadka u spoczynku do stolicy wyprawili, aby tam u samego dwora królewskiego staremu, Grzybu przypomniał skąd mu nogi wyrośli i komu co jest winien, aby teraz się odwdzięczył jak trza.

W tym czasie pies gończy węszył w prowincji zamieszkiwanej przez watahę, właśnie tam gdzie onegdaj ufny lud powierzył nieroztropnie rządy choremu z ambicji i bardzo niewdzięcznemu małemu bojarkowi.

Sam Książę Cienki, co to liczne uczty z bojarkiem samozwańcem i jego przybocznymi odprawował, był mu nad wyraz przychylnym, a w przypływie dobrego humoru pozwalał się bojarkowi całować w mały palec u lewej nogi. Pośród ciemnego ludu krążyły bujdy niestworzone, że te bliskie związki książęcego dworu z bojarkiem są jakoby wynikiem bliskiego krewniactwa z imć kardynałem Richelieu, jednego ze sług bojarka samozwańca, a niektórzy niegodziwcy gadali, że było całkiem inaczej, że to bojarek tańczył, co mu sługa krewniak imć kardynała Richelieu grali, ale to chyba brednie jakoweś były, jak to ludzie w karczmie po okowicie gadają, bo wszak bojarek to bojarek, choćby malowany zawszeć to Pan. Tego już dzisiaj nikt nie rozstrzygnie tak, więc dworscy z książęcego dworu za zgodą samego starego Grzybu wypuścili na wszelki wypadek czerwonego szczurka będącego na utrzymaniu z królewskiej szkatuły, co to od zawsze dwóm panom służył.

Czerwony szczurek to długoletni towarzysz doli kardynała Richelieu i Dziadka u spoczynku, pozostawiony w tej krainie, aby miał pilne baczenie i doglądanie schedy żeby nikomu z towarzyszy ze starej drużyny pancerniaków nic się złego nie stało, czego dowody zresztą dawał, wielokrotnie.

Czerwony szczurek niby przypadkiem psu gończemu czynił wytyki, a to, że obrożę ma za luźną, a to znowu, że szczeka bez potrzeby po nocy i targa nerwy Księciu Panu oraz słał raporty gdzie trza. Wszystko po to by stary Grzyb mógł uczynić z tego, za pomocą swoich sprawnych podgrzybków, mecyjum straszliwe tak, aby psa gończego dla przykładu kijami obić od spraw niewygodnych odsunąć, a one sprawy zamieść zgrabnie pod piękny wschodni książęcy kobierzec, ku uciesze gawiedzi, zadowoleniu i pożytkowi ogólnemu pozostałych.

Tak jak w życiu, czasem bajki są prawdziwe.

1 comment to Bajka o Kardynale Richelieu, Dziadku u spoczynku, Luśni, Grzybie, Czerwonym Szczurku oraz o jeszcze niedorżniętej watasze.

  • Cięcie

    Myślę, że autorowi „bajki” również przyda się kożuch. Prosiłbym o wsparcie w tej sprawie…