W domach spędzamy ostatnie chwile Wielkich Świąt. Każdy stara się być razem z bliskimi, pośród swoich. Garstka ludzi postanowiła jednak złamać święte zwyczaje i Święty Czas spędzić w…. sejmowej sali obrad.
Robią to demonstracyjnie, ot bohaterowie przełomu 2016 i 2017 roku. Nie ma co się na nich oburzać, nie ma co im też współczuć. Ot, tak jak traktowali obowiązki Polaków, tak teraz traktują polskie zwyczaje.
Staram się ich zrozumieć. To przecież bardzo smutne doznanie, być obcym wśród ludzi, których sposobu myślenia i wrażliwości nie rozumie się ani w ząb.
To nie idee przyprawiły ich o świąteczną bezdomność, bezdomnymi, zagubionymi i ośmieszonymi uczyniła ich polityczna gorączka, której nie przyświeca żadna idea, a jedynie instynkt powrotu na uprzywilejowane pozycje.
Tak, na naszych oczach kończy się formacja hipokrytów i pieczeniarzy. Właściwie trochę z myślą o tej bezdomnej czeredce przyszło mi do głowy kilka myśli, które możecie potraktować jak luźne, niezobowiązujące rozważanie świąteczne….
***
Myślisz, że los powierzył ci jedynie rolę statysty, halabardnika w trzecim akcie mało znaczącej opery. Czasem zżymasz się na swoje zwykłe życie, tak zwykłe, że zdaje się nikogo specjalnie nie obchodzić. Częściej jednak oddychasz z ulgą widząc, jak upadają wielcy świata.
– Los mrówki miewa swoje uroki – mawiasz obserwując wielkie przewroty.
– Wielki wiatr i wielkie trzęsienia ziemi zawsze przechodzą bokiem. – taka myśl pieści cię, gdy gasisz ekran swojego telewizora.
To wszystko sprawia, że przestajesz być uważny. Na pewnym etapie życia nawet myśleć zaczynasz rutynowo. Bo przecież od myślenia są inni, ci wielcy. Ty jesteś tylko od ścisłego stosowania instrukcji, dbania o zdrowie i własne maleńkie interesy.
Bywają jednak momenty przełomowe, one zdarzają się nawet w tak niepozornych – z pozoru – biografiach jak nasze.
Przychodzi czas, gdy na własne życie spoglądasz jakby z pewnego oddalenia i wtedy ze zdumieniem zauważasz, momenty, w których twoje losy radykalnie zmieniały bieg.
Nawet nie myślałeś, że nieważne z pozoru epizody stały się przyczyną wielkiej przemiany.
Drobny gest, improwizacja, żart, nieuwaga – stawały się początkiem czegoś nowego.
Widząc te momenty w ich nieoczekiwanej przezroczystości i klarowności zdumiewa cię fakt, że nie zwróciłeś na nie uwagi w momencie, gdy się stawały.
– Dziś zrobiłbym to inaczej, że też mogłem tak się wtedy zachować, gdyby nie to, moje losy potoczyły by się zupełnie inaczej… na pewno lepiej – domniemywasz.
Najciekawsze jest jednak to, że od chwili, kiedy to zacząłeś zauważać znów minęło cię kilka momentów zwrotu akcji, które zauważyłeś znów po jakimś czasie. Czy to świadczy o tym, że żyjemy nieuważnie?
Fakt: nigdy nie jesteś za stary na to, aby popełnić błąd. Ile razy w życiu spotkałeś człowieka, który przekazał ci ważną wiadomość, a ty go minąłeś bez refleksji.
Im jesteśmy starsi, tym bardziej kurczowo trzymamy się życia, nie ma w nas już tej młodzieńczej pogardy dla śmierci, dożyliśmy bowiem wieku, gdy już wiemy, że istnieje, znamy jej nieświeży oddech.
Boże Narodzenie jest miejscem, w którym ukryte zostały nasze wszystkie dziecięce marzenia, nasze przekonanie o tym, że cud jest tak samo naturalny jak oddech czy jedzenie.
Będąc dziećmi nie dziwiliśmy się fantastycznym zdarzeniom i one rzeczywiście nas spotykały.
Teraz, kiedy zdajemy sobie sprawę z faktu jak kruche jest nasze życie, trudno uwierzyć nam zarówno we własną wyjątkowość, jak też w cudowność ludzkiej natury i tego co ją spotyka.
Od dzieciństwa żyjemy w blasku opowieści o Bogu Dzieciątku, jednak nasze myślenie w wiekiem ewoluuje – od naturalnej wiary w rzeczywistość tego cudu, do prób racjonalnego wyjaśniania jego funkcji aż w końcu do usilnego poszukiwania racjonalnego – niecudownego – wytłumaczenia tego Cudu – racjonalnego, czyli opartego na naszym własnym doświadczeniu, rozumowaniu, które potrafi umieścić to zdarzenie w jakimś znanym nam – logicznym porządku.
Spotkałem kiedyś wiarygodnego człowieka, który pożyczył ode mnie pięćdziesiąt złotych na bilet kolejowy, miał zwrócić na następny dzień, nie zwrócił nigdy.
Innym razem przekonująca babuszka wyłudziła ode mnie pieniądze, było to zanim zrozumiałem, że jest etatową żebraczką – znakomitą w swoim fachu. Czy jestem gotowy na cud pomocy nieznajomemu?
***
Ktoś powie: wszystkie te myśli są bardzo nie a propos samouwięzionych w sali obrad polskiego parlamentu. Tam siedzą rozparzeni ludzie, którym nie ma co świecić w oczy treściami głębszymi niż kwadrat odległości od koryta. Oni przyswajają twierdzenia Pitagorasa w formie praktycznego wyliczenia odległości od żłobu.
Ale czyż nie trzeba nawiedzać uwięzionych, samozgwłałconych, czyż nie trzeba wspomagać biednych na duszy i prowadzić niewidomych ku cudowności świata?!
Czytaj oryginalny artykuł na: http://www.stefczyk.info/blogi/dziennik-chuligana/czas-bezdomnych-,18891926578#ixzz4UzDvVhQr
Najnowsze komentarze