Pierwszy rezerwat przyrody, założony na ziemiach polskich po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, powstał w puszczy białowieskiej w 1926 roku i obejmował ok 100 ha ostatniej, nienaruszonej puszczy Europy. Celem powstania rezerwatu było zachowanie dla przyszłych pokoleń naturalnego lasu dębowo – świerkowego. Nie dziwi więc obecność, od początku powstania rezerwatu, naukowców z różnych dziedzin przyrodniczych, którzy obserwują zachodzące zmiany w drzewostanie i przyrodzie. Obserwacje i dokładne opisy przyrody rezerwatu skłaniają do refleksji, że to, co było podstawą ochrony, drzewostan dębowo – świerkowy, po 85 latach ochrony całkowitej – zanika. Lipa, grab i inne gatunki domieszkowe wypierają dęby i świerki. To, co miało być zachowane dla przyszłych pokoleń w białowieskim rezerwacie – ginie. Naukowcy mówią już coraz bardziej otwarcie: jeśli chcemy zachować piękno polskich lasów niezbędna jest ingerencja człowieka. Nie przetrwałyby kilkusetletnie dęby, gdyby użytkujący lasy leśnicy patrzyli na las, jak na skład surowca. Te wielowiekowe drzewostany byłyby dawno wycięte. A fakt, że zachowały sie do dziś świadczy o mądrości gospodarzy lasu – leśników. Zdecydowana większość społeczeństwa posiada taką wiedzę i umiejętnie z niej korzysta. Ale po 1990 roku powstała w Polsce nieliczna, ale bardzo hałaśliwa i wpływowa grupa, nazywająca siebie ekologami, która ma za nic zdobycze polskiej i światowej nauki leśnej. Oni, powołując się na swoją miłość do przyrody, nic nie wiedząc, wiedzą lepiej. To pod wpływem tej bardzo medialnej, bo finansowanej przez zachodnie grupy polityczne zwane zielonymi, grupy, Ministerstwo Środowisko, z którego w ramach walki z PiS-em wyrzucono fachowców, utworzyło z całej Puszczy Białowieskiej rezerwat. Jacek Liziniewicz w Gazecie Polskiej Codziennie opisuje protest mieszkańców Puszczy Białowieskiej, jaki odbył się w sobotę 27 kwietnia 2013 roku w obronie puszczy przed niszczącymi ją ekologami.
„Kilkaset osób wzięło udział w proteście przeciwko działaniu ekologów w Puszczy Białowieskiej, które doprowadza do degradacji rezerwatu. – To, co tutaj się dzieje, jest nieracjonalne. Mam nadzieję, że dojdzie do merytorycznej dyskusji na temat polskiej przyrody – mówi „Codziennej” prof. Jan Szyszko, leśnik, były minister środowiska.
W sobotę, jadąc przez tereny Puszczy Białowieskiej, nie dało się nie zauważyć, że trwa protest. Uwagę kierowców przykuwały drogowskazy z napisem „sabotaż”, wskazujące połamane i gnijące w pobliżu drogi drzewa. Główny protest odbywał się przy Rezerwacie Pokazowym Żubrów. Zgromadzeni mieli ze sobą transparenty, m.in. „Pseudoekolog = szkodnik”, „Sabotaż gospodarczy – pod sąd winowajców!!!”. Głos zabrał prof. Jan Szyszko, związany z Wydziałem Leśnictwa na SGGW w Warszawie. Według byłego ministra środowiska sytuacja w Puszczy Białowieskiej jest niedopuszczalna, a wynika z braku dialogu pomiędzy ekologami, leśnikami i rządem. – Mam nadzieję, że w końcu rozsądek zwycięży. Mamy tu do czynienia z trzema stronami. Jedną z nich są mieszkańcy, którzy znają historię tej ziemi – mówił prof. Jan Szyszko. – Z drugiej strony mamy ludzi, którzy uważają, że człowiek niszczy przyrodę. Ci ludzie często mają wielkie i otwarte serce, za wszelką cenę chcą chronić przyrodę. Niestety są niewyedukowani i obrażają miejscowych, zarzucając im niszczenie środowiska. Natomiast trzecia strona to obecny układ rządzący, który stoi po stronie niewiedzy – twierdzi prof. Jan Szyszko.
Leśnicy, lokalni działacze i przedstawiciele stowarzyszeń zwracali uwagę na to, że dyskusja na temat przyszłości Puszczy Białowieskiej odbywa się na argumenty ideologiczne, a nie merytoryczne. Przypominali, że fachowcy z zakresu gospodarki leśnej przygotowali plany, z których wynika, że z korzyścią dla środowiska można na terenie puszczy wyciąć ok. 200 tys. m sześc. drzew. Pod naciskiem organizacji ekologicznych obecny minister środowiska Andrzej Kraszewski zmniejszył ilość pozyskiwanego drewna do 48 tys. m sześc. To nie wystarcza na pokrycie zapotrzebowania lokalnego społeczeństwa, które patrząc na gnijące w lesie drzewa, używa węgla przywożonego ze Śląska. – To absurd. Czy tak ma wyglądać ekologia? – skarży się Michał Kojło. Podobnie jest z lokalnym przemysłem stolarskim, który materiał do pracy pozyskuje z nadleśnictw oddalonych nawet o 600 km.
Tymczasem ilość połamanych i suchych drzew, które leżą na terenie rezerwatu, szacuje się na 2 mln m sześc., wartych co najmniej kilkaset milionów złotych. Nie są one usuwane w trosce o populację dzięciołów i chrząszcza zgniotka cynobrowego. Próchniejące w takiej ilości drzewa mają stać się miejscem lęgowym dla sów: puszczyka, sóweczki i włochatki. Nie wiadomo, jak stan lasu przekłada się na liczebność tych gatunków, gdyż nikt na poważnie nie zajął się badaniami na ten temat. – To bezprawie. Pozostawia się drewno i ono nikomu nie służy. Nawet nauce – mówi „Codziennej” prof. Jan Szyszko. Co ciekawe, z danych statystycznych wynika, że Puszcza Białowieska traci również na znaczeniu turystycznym. W ubiegłym roku puszczę odwiedziło mniej turystów, niż w 1970 r., gdy w Hajnówce działał drugi co do wielkości tartak w Europie.
– Puszcza została zniszczona przez pseudoekologów, którzy zachowują się jak sekta – mówi ks. Tomasz Duszkiewicz, który zwrócił również uwagę na zastraszanie miejscowych leśników. – Dziś w Polsce prześladuje się każdego, kto mówi prawdę – stwierdził. Tymczasem leśnicy z całej Polski biją na alarm i zwracają uwagę na to, że prawo o tworzeniu rezerwatów i gospodarowaniu nimi nie odnosi się do rzeczywistości. Według nich ochrona bierna (wykluczająca działanie człowieka), doprowadza do degradacji lasów. Nieusuwane spróchniałe i chore drzewa zarażają kolejne.
Obecną sytuację chwalą ekolodzy. – Puszcza Białowieska jest ostatnim naturalnym lasem niżu środkowoeuropejskiego. Przyjeżdżają tam naukowcy z całego świata, bo rezerwat jest tym czym dla astronomów teleskop Hubble’a. Jest unikatowym punktem odniesienia i dlatego należy go chronić. Chroniąc, należy pamiętać o lokalnych mieszkańcach. Nie można zabronić im oczywiście korzystania z lasu – mówi nam Jacek Winiarski z Greenpeace’u.
Wyrąb drewna w chronionych drzewostanach puszczy prowadzony jest pod pretekstem walki z kornikiem drukarzem.