Szanowni Państwo!
Czy zauważyliście program telewizyjny o ludziach uzależnionych od zbierania odpadów? Problem dawniej nieznany lub widziany w całkiem innym wymiarze. Gromadzenie dóbr jest odruchem naturalnym i nie warto by dopatrywać się w tym czegoś nagannego, gdyby nie konieczność wciskania nam przez producentów kolejnych niepotrzebnych przedmiotów. Na czym więc polega różnica? A no na tym, że w czasach bezpowrotnie minionych zbierano przedmioty cenne, dzisiaj zaś śmiecie.
Zastanówmy się, skąd się to wzięło. Oto prosty przykład. Dawniej cenny przedmiot – na wykonanie którego ktoś musiał poświęcić wiele godzin i środków finansowych do jego wyprodukowania – pakowano w szary papier i przewiązywano sznurkiem. Osoba obdarowana cieszyła się cennym przedmiotem, a papier wyrzucała lub używała go ponownie. O ekologii nikt wówczas nie rozprawiał, za to stosowano ją powszechnie.
Teraz jest dokładnie odwrotnie. Otrzymujemy przepiękną paczkę, a po jej rozpakowaniu znajdujemy przedmiot, który już z samego założenia nie ma zachwycać, a co najwyżej szokować. Naturalnym więc odruchem jest zatrzymanie tego co piękne, czyli opakowania i wyrzucenie togo co szpetne.
Oto do czego doprowadza zasada: kup i wyrzuć. Po prostu nie wszystkim ona odpowiada.
Po czym poznać, że żyjemy w PRL-u bis? Nie po kolejkach przed sklepami, bo tych już nie ma. W środku zdarza się personel żywcem z tamtej epoki, chociaż na tyle młody, że nie znający codzienności socjalizmu realnego. Można i teraz spotkać „starsze sklepowe” pouczające „młodsze sklepowe” i klientów – petentów, jakby nic się nie zmieniło. Niekiedy idą nawet dalej porozumiewając się między sobą językiem „proletariackim” okraszonym sporą dawką wulgaryzmów, ale to już nikogo nie dziwi. Wszak władza ludowa została nareszcie raz na zawsze umocniona i nic jej nie rusza.
Przejawy jej widzimy na każdym kroku. Równanie w dół obowiązuje w każdej dziedzinie życia. Nie trudno zaobserwować wyższość głupoty nad rozumem, (szczególnie im wyższe stanowisko) brzydoty nad pięknem i kłamstwa nad prawdą. Wszelkie leninowskie postulaty zostały spełnione. Najwięcej powodów do radości mogą mieć tak zwani „artyści”. Wywalczyli sobie prawo do szokowania chamstwem, które już oczywiście pospólstwa nie szokuje, bo dało sobie wmówić, że „artysta” ma do tego prawo. A ja mam prawo takiego osobnika uważać za pospolitego buraka i zachęcam odważnych do wyrażania podobnego stanowiska.
Twarde inteligenckie nie na kłamstwo i głupotę jest pragmatyczne. Tolerancja w tym względzie zawsze prowadzi do zguby. Kto chciałby leczyć się u głupiego lekarza, albo powierzać to co ma cennego notorycznemu kłamcy? Dlatego napiętnowanie tych cech leży w dobrze pojętym interesie każdego z nas i nie jest jakimś tam wymysłem opozycji.
Pozdrawiam
Małgorzata Todd www.mtodd.pl
Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Tanie państwo
Występują: Premier Republiki Bananowej Donisos, w skrócie Donuś, jego asystentka, czyli Brunetka, Minister nie znanego bliżej resortu.
Brunetka – Przyszedł jakiś minister. Chyba od gospodarki.
Donuś – Chyba?
Brunetka – Pójdę sprawdzić. (Wychodzi)
Wchodzi minister
Minister – Panie premierze, wszystko się sypie.
Donuś – Wiem. Stadiony i drogi są do poprawki.
Minister – Tyle, że nie ma sposobu żeby to poprawić. Przetargi wygrały firmy proponujące usługi poniżej kosztów własnych. Poplajtowały, podobnie jak ich podwykonawcy.
Donuś – Ten problem już rozwiązaliśmy, przynajmniej w zakresie dróg.
Minister – Ma pan na myśli radary?
Donuś – Prawda, że genialne rozwiązanie? A do stadionów sprowadzi się firmy zagraniczne w trybie nadzwyczajnym, bez przetargów.
Minister – Podobna sytuacja jest we wszystkich resortach. Nawet opieka społeczna zatrudnia do opieki nad ludźmi niesprawnymi najtańsze firmy, które nie są w stanie zapłacić odpowiedniego wynagrodzenia fachowcom.
Donuś – Nie tylko my borykamy się z problemem ludzi starych i schorowanych. To zadanie dla Owsika.
Minister – Ma pan na myśli takiego małego pasożyta przewodu po…
Donuś – Pomyliłem nazwisko. Mam na myśli oczywiście znanego wszystkim Owsiankę. Słyszałem, że ma radykalne rozwiązania dla ludzi starych.
Minister – Też słyszałem. A co ze szkolnictwem? Sądami?
Donuś – No cóż, widzę, że nie mam innego wyjścia. Przyjmuję pańską dymisję.
Minister – Ale ja wcale…
Donuś – Na razie nie jest pan aresztowany. Żegnam.
Wchodzi Brunetka, Minister wychodzi.
Brunetka – To nie był nasz minister.
Donuś – Nie? A czyj?
Brunetka – Z czasów kiedy rządziła opozycja.
Donuś – To aresztować.
Brunetka – Za co? Może skonsultuję się z Igorem T. On już coś znajdzie.
Donuś – Tu nie potrzebny żaden konsultant. Wystarczy aresztować za mowę nienawiści – oczywiście.
Najnowsze komentarze