Krystyna Krahelska
Warszawska Syrenka
Powstanie Warszawskie dzięki utworzonemu w 2004 r. Muzeum Powstania Warszawskiego jest mozolnie przywracane do naszej narodowej świadomości na właściwe mu miejsce. Kropla drąży skałę… Gdyby w jednym miejscu zgromadzić krew naszych bohaterów, którzy przelali ją w powstańczych walkach w Warszawie w 1944 r. to krew Krystyny Krahelskiej byłaby w tym oceanie narodowego cierpienia zaledwie jedną maleńką kropelką. A jednak w tej jednej kropli krwi przegląda się tragiczna historia największego powstańczego zrywu w okupowanej w czasie II wojny światowej przez Niemców Europie.
Nie będzie to tekst o samym Powstaniu Warszawskim. Nie będzie o Ojczyźnie i patriotyzmie. Będzie o czymś co gdzieś tam w głębi naszych serc, nieraz zatwardziałych, nieraz zacietrzewionych tkwi bardzo głęboko i ujawnia się w chwilach wyjątkowych. Będzie o miłości, pięknie, wrażliwości… Będzie o „skowrończej piosence”, która „nie dźwięczała jak sama radość”. Będzie o tych, które „musiały być mocne i jasne”, bo nie wolno im było „płakać i nie wierzyć”. Będzie o tych, którzy „Polskę nieśli w sercach i ramionach”…
Nie jestem pewien, ale to chyba Honoré de Balzac powiedział, że trzy są najpiękniejsze zjawiska na świecie: „kobieta w tańcu, koń w galopie i statek pod pełnymi żaglami”. Nigdy nie zobaczymy jej w tańcu. 1 sierpnia 1944 r. kule przeszyły jej piersi zabierając Warszawie jej żywy symbol. Możemy jednak patrzeć na nią spacerując nad Wisłą Wybrzeżem Kościuszkowskim. W kwietniu 1939 r. stanął tam spiżowy pomnik Warszawskiej Syrenki dłuta Ludwiki Nitschowej. Nie ma chyba nikogo w Polsce kto na zdjęciach czy filmach nie widziałby tego najbardziej charakterystycznego pomnika naszej Stolicy. Gdy Ludwika Nitschowa w latach 1936 – 1937 pracowała nad kształtem Warszawskiej Syrenki, która miała stanąć nad Wisłą pozowała jej młoda, mająca wówczas 22 – 23 lata studentka etnologii Uniwersytetu Warszawskiego Krystyna Krahelska. Pomnik Syrenki, który od kwietnia 1939 r. stoi nad Wisłą ma właśnie jej kształty. Ręce, które trzymają miecz i tarczę to te same ręce, które opatrywały rannych w pierwszych godzinach Powstania Warszawskiego, a dumnie wypięta pierś to ta sama, którą przeszyły niemieckie kule 1 sierpnia 1944 r.
Gdy w 1914 r. przyszła na świat Krystyna Krahelska wydawało się, że będzie miała szczęśliwe życie. Wprawdzie świat ogarnęła właśnie Wielka Wojna, ale wojna ta przyniosła Niepodległość Ojczyźnie. Przyszło jej więc w odróżnieniu od kilku wcześniejszych pokoleń dorastać i żyć w wolnej Polsce. Cieszyła się tym życiem i czerpała z niego radość swoimi wrażliwymi dłońmi i czułym sercem. Należała do Związku Harcerstwa Polskiego, prowadziła gromadę zuchów, uczestniczyła w składzie delegacji polskiej w Zlocie Skautów Słowiańskich w Pradze. Studiowała geografię, historię i enologię, którą ukończyła tuż przed wybuchem wojny. Była piękną dziewczyną, pozowała artystom, pięknie śpiewała występując m.in. przed mikrofonami Polskiego Radia w Warszawie i Wilnie. Miała zaledwie 25 lat gdy Polska stała się ofiarą niemieckiego i sowieckiego najazdu, a jej beztroskie życie, podobnie jak życie milionów Polaków zostało z dnia na dzień poddane rygorom zbrodniczej okupacji.
Tak jak ogromna większość Polaków nie uległa i prowadziła na swój sposób walkę dalej tak jak potrafiła najlepiej. Jej wrażliwość dała o sobie znać w wierszach i piosenkach, które pisała także w tym smutnym okresie. To ona napisała słowa i muzykę do najbardziej chyba znaną piosenką walczącej Warszawy. „Hej chłopcy, bagnet na broń!”
Hej, chłopcy, bagnet na broń!
Długa droga, daleka przed nami,
mocne serce, a w ręku karabin,
granaty w dłoniach i bagnet na broni!
Jasny świt się roztoczy,
wiatr owieje nam oczy
i odetchnąć da płucom, i rozgorzeć da krwi,
i piosenkę jak tęczę nad ziemią roztoczy
w równym rytmie marsza: raz, dwa, trzy!
Hej, chłopcy, bagnet na broń!
Długa droga, daleka, przed nami trud i znój!
Po zwycięstwo, my młodzi, idziemy na bój,
granaty w dłoniach i bagnet na broni!
Ciemna noc się nad nami roziskrzyła gwiazdami,
Białe wstęgi dróg w pyle, długie noce i dni,
nowa Polska zwycięska jest w nas i przed nami
w równym rytmie marsza: raz, dwa, trzy!
Hej, chłopcy, bagnet na broń!
Bo kto wie, czy to jutro, pojutrze czy dziś
przyjdzie rozkaz, że już, że już trzeba nam iść.
Granaty w dłoniach i bagnet na broni!
Ten powstańczy szlagier napisała Krystyna Krahelska w styczniu 1943 dla żołnierzy Zgrupowania AK „Baszta”. Po raz pierwszy został on opublikowany na łamach konspiracyjnego pisma „Bądź Gotów” (20 listopada 1943 nr 21). Przedrukowywany później wiele razy, zarówno w wydawnictwach konspiracyjnych jak i w antologiach powojennych, jest do dziś najbardziej znaną piosenką Powstania Warszawskiego.
Gdy wybuchło Powstanie nie mogło w nim zabraknąć młodej poetki. Była sanitariuszką o pseudonimie „Danuta” ratującą rannych żołnierzy z 1108. plutonu (d-ca ppor. „Wron” Karol Wróblewski) w 3. szwadronie 1. dywizjonu „Jeleń’ 7. Pułku Ułanów Lubelskich AK. Opatrywała rannych na Polach Mokotowskich. Kule jednak śmiertelnie przeszyły jej pierś i mimo operacji zmarła w nocy 2 sierpnia 1944 r. Niczym w jednym z jej wierszy…
[…]
Opadały czerwone jagody
Aż na samo dno ciemnej wody…
Kalinowym mostem chodziłam,
Kalinowy most się uginał,
Chciałam sobie ciebie przypomnieć,
Aleś mi się nie przypomniał
Były koła na wodzie ciemnej,
Było serce kalinowe we mnie…
[…]
Wybitny historyk literatury polskiej, przed wojną rektor Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, a po wojnie profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Stanisław Pigoń stwierdził, mając na myśli takie postacie jak Tadeusz Gajcy, Krzysztof Kamil Baczyński czy Krystyna Krahelska, że losem naszego narodu jest strzelać do wrogów diamentami. Tak pisała o wojnie parafrazując słowa znanej piosenki „Perła” Warszawskiego Powstania Krystyna Krahelska w swoim wierszu „O wojence…”
O wojenko, wojenko, jaka siła w tobie…
Cicho śnią twoi chłopcy w płytkim swoim grobie.
Na ulicach Warszawy, pod Mławą, pod Rawą
Polegli młodą śmiercią, jaskrawą i krwawą.
Gorzko śnią twoi chłopcy w płytkim swoim grobie
A Polskę – niby ziarno w roli – mają w sobie.
Gorzkim piołunem, trawą, nie pękiem róż białych,
Nie jak w piosence – groby po Polsce rozsiałaś
O wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani…
Drugi rok siedzą chłopcy – ponumerowani –
– A Polska jest tam z nimi razem – za drutami
O wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani…
Hej wojenko, wojenko, jakaś ty szalona,
Siłę w tych polskich chłopcach niełatwo pokonać
W Francji, Belgii czy Grecji, śród piasków Sahary
Trud dróg najkrwawszych wzięli na swój mundur szary,
Polskę niosą w sercach i ramionach
Hej wojenko, wojenko, jakaś ty szalona!
Gdy gasło jej wrażliwe serce w pierwszą noc sierpnia 1944 r. miała zaledwie 30 lat. Już nikt nigdy nie zobaczył jej w tańcu, nie usłyszał jej śpiewu, nie przeczytał kolejnych wiersz, których nie było jej dane napisać. A mimo to jeśli o kimkolwiek możemy powiedzieć cytując Horacego, że „wybudował sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu” to właśnie o sanitariuszce z Powstania Warszawskiego Krystynie Krahelskiej pseudonim „Danuta” i to nie dlatego, że jej spiżowa postać stoi od 1939 r. na cokole przy Wybrzeżu Kościuszkowskim w Warszawskie, nie dlatego że napisała piosenkę, którą w 1944 r. śpiewała cała powstańcza Warszawa, ale dlatego, że gdy gasło jej serce 2 sierpnia 1944 r. razem z nią zgasł kawałek Polski. Bo jak pisał Stanisław Wyspiański: „Serce!? A to Polska właśnie”
Niech towarzyszą Krystynie Krahelskiej w jej wiecznym śnie słowa „Kołysanki”, którą sama napisała:
Smutna rzeka, księżyc po niej pływa,
Nad nią ciemne dłonie chyli klon,
Śpij, dziecino, nic się nie odzywa,
Śpi w mogiłach zakopana broń
Smutna rzeka, usnął las ciernisty,
Srebrne gwiazdy spadły w srebrną toń.
Gdzieś po polach, gdzieś po lasach mglistych
Czujnie drzemie zakopana broń.
Smutna rzeka, księżyc po niej spłynął,
Ciemna noc na liściach kładzie dłoń.
Śpij dziecino, śpij, żołnierski synu,
Już niedługo obudzimy broń
Niech ten mój, kiedyś już napisany, tekst będzie odpowiedzią na ostatni kolejny wyskok pana Radka Sikorskiego, którego urzędowanie jako ministra sprawa zagranicznych osobiście uznaję za naszą narodową katastrofę początku XXI w.
Dr Zbigniew Girzyński
Poseł na Sejm RP, Przewodniczący Parlamentarnego Zespołu Miłośników Historii
Dla mnie i 48% Polaków, Panie Dr Girzyński, wybór Pana na posła RP to Narodowa tragedia…niestety.
Kolego Zdzisiu
pańska ulubiona mafijna Partia Oszustów przegra najblizsze wybory.
Myślę, że zdobędzie ok. 10-15 % i niech tak zostanie.
Moim zdaniem Polacy w ciągu tych 4 lat wystarczająco się przekonali do naszej rodzimej mafii, która administruje Polską.
A Pan dr Girzyński to zacny człowiek, który w sercu nosi Polskę.
Natomiast Pan min. Sikorski to wielka tragedia i kompromitacja dla Polski.
Dla mnie ten człowiek to „prymityw polityczny”, który na dodatek nie zdaje sobie z tego sprawy i bryluje na światowych salonach kompromitując Polaków.
Tak to wstyd dla Polski taki Minister.
Ja również się z tym zgadzam.