W dniu 6 lipca 2011 roku mija równo dziesięć lat od daty uchwalenia przez Sejm ustawy o zachowaniu narodowego charakteru strategicznych zasobów naturalnych kraju – jedynego, jak dotąd, aktu prawnego przyjętego z inicjatywy obywatelskiej.
W art. 1 tej ustawy określono, że do strategicznych zasobów naturalnych kraju zalicza się m.in. lasy państwowe, zaś w art. 2 wykluczono możliwość poddawania strategicznych zasobów naturalnych kraju należących do Skarbu Państwa przekształceniom własnościowym.
Ustawę uchwalono w okresie przełomowym dla przyszłości polskiego modelu leśnictwa państwowego. Profesor Jan Szyszko – za przeciwstawianie się koncepcjom rządowym dotyczącym reprywatyzacji lasów państwowych – został odwołany z funkcji Ministra Środowiska. Nie powiodła się próba przeprowadzenia ogólnonarodowego referendum w sprawie reprywatyzacji lasów. Jeden z obecnych sekretarzy stanu w Kancelarii Prezydenta słał skargi do Premiera Rządu RP , domagając się przeprowadzenia stosowanych zmian kadrowych w związku z działaniami kierownictwa Lasów Państwowych niezgodnymi z programem Rady Ministrów, dotyczącym kwestii reprywatyzacyjnych.
Pomysł inicjatywy obywatelskiej w sprawie ustawy o zachowaniu narodowego charakteru strategicznych zasobów naturalnych kraju zrodził się na ziemi szczecineckiej podczas spotkania ówczesnego szefa Lasów Państwowych z pozostających wówczas bez pracy Andrzejem Modrzejewskim. Projekt ustawy wraz obszernym uzasadnieniem udało się przygotować praktycznie w ciągu dwóch dni. Był to oczywiście początek drogi. Pomysłem inicjatywy obywatelskiej – z natychmiastowym zrozumieniem – udało się zainspirować Marka Hejmana, ówczesnego szefa leśnej Solidarności. Z inicjatywy leśnej Solidarności, przy dużym wsparciu służb prasowych Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych, Gabinetu Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych oraz pełnomocnika Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych do spraw parlamentarnych, w bardzo krótkim czasie zawiązał się Komitet Obywatelski. Na czele Komitetu stanął Jan Podmaski, zaś jego wiceprzewodniczącym został ówczesny poseł na Sejm RP – Jarosław Kaczyński.
Inicjatywa uchwalenia ustawy o zachowaniu narodowego charakteru strategicznych zasobów naturalnych kraju wymagała sporządzenia obszernej listy z podpisami osób ją popierających.
W tym miejscu należy podnieść determinację bezimiennej rzeszy braci leśnej, bez zaangażowania której w krótkim czasie zebranie wymaganej liczby podpisów nie byłoby po prostu możliwe.
Jak pokazuje doświadczenie wielu innych późniejszych inicjatyw obywatelskich, kluczem do sukcesu jest tu wola polityczna na etapie prac sejmowych.
Inicjatywa ustawy o zachowaniu narodowego charakteru strategicznych zasobów naturalnych kraju podzieliłaby zapewne los wszystkich późniejszych inicjatyw, gdyby nie zdeterminowana postawa ówczesnego marszałka Sejmu – śp. Macieja Płażyńskiego. Nie dał się on zwieść podszeptom licznych doradców o poglądach skrajnie konserwatywnych, aby „dać sobie spokój” z ustawą (doradców, których bez trudu odnajdziemy obecnie w licznych miejscach na wielu, nawet najwyższych, stanowiskach administracji publicznej) . Nie do przecenienia była tu rola Pani Marii Ciesielskiej, asystentki marszałka Sejmu, oraz jeszcze jednej osoby z otoczenia marszałka, której personaliów nie udało się nam odtworzyć. To dzięki postawie marszałka Sejmu projekt ustawy poddano „obróbce sejmowej”. Na etapie prac komisyjnych duże zaangażowanie wykazywał Pełnomocnik Komitetu Obywatelskiego. Utkwił w pamięci dzień, w którym – przy licznej obecności leśników na galerii – referował on projekt ustawy Wysokiej Izbie.
Okres przeprowadzania inicjatywy ustawy o zachowaniu naturalnego charakteru strategicznych zasobów naturalnych kraju był czasem nadzwyczajnego zintegrowania braci leśnej. Jak mówił wówczas ówczesny Przewodniczący sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa (z dużym zaangażowaniem przewodniczył on pracom nad ustawą w fazie komisyjnej) – stan najwyższej konieczności wymagał zapomnienia o różnicach poglądów oraz osobistych animozjach.
Czy z tego okresu brać leśna potrafiła wyciągnąć lekcję na przyszłość?
Inicjatywa obywatelska ustawy o zachowaniu narodowego charakteru strategicznych zasobów naturalnych kraju wyszła od polskich lesników, ale masowo poparł ją cały NARÓD, bowiem w niezwyle krótkim okresie zbierania podpisów /własciwie miesiąc/ poparło ją ponad 200 tys. Polaków.
Osobiście sądzę,że w okresie pół roku zebralibyśmy ich ponad milion.
Cieszyła się też poparciem licznych parlamentarzystów, m inn. przywołanego w artykule Ś.P. Pana Macieja Płażyńskiego.
Już po uchwaleniu jej przez Sejm i podpisaniu przez Prezydenta RP, była ona przedmiotem zainteresowania się ośrodków naukowych.Osobiście wiem,że powstała na ten temat 1 praca magisterska oraz 1 praca doktorska,autorom których odzielałem informacji i dokumentów.
W roku 2010 byłem operowany w szpitalu. Wydawało mi się,że jestem traktowany tam szczególnie uprzejmie, o co zapytałem Ordynatora Oddziału. Ku mojemu autentycznemu zdziwieniu usłyszałem :” jak bym miał Pana traktować, skoro moja córka uczy sie o Panu na studiach”…” przecież to jest dla nas wielka sprawa”… ” a Pan jest dla nas honorowym pacjentem.”
Okazało się,że chodzi o naszą inicjatywę ustawodawczą.
Autor wspomnienia na koniec zadał raczej retoryczne pytanie „czy z tego okresu brać leśna potrafiła wyciągnąć lekcję na przyszłość?”
Owszem wyciągnęli, ale jej nie odrobili.
Przebrzydły lewak Dawidziuk w roku uchwalenia tej ustawy rozpoczął batalię odwołania ze stanowiska dyrektora RDLP, Pełnomocnika Komitetu Inickatywy Ustawodawczej/wówczas radnego sejmiku/, którą skutecznie przy pomocy innych lewaków zakończył po 3 miesiącach, jak się wydaje ” za zasługi dla leśnictwa”.Pierwszy raz zrobił to już w roku 1997.
Cztery lata później koledzy „z branży” nie anulowali tej decyzji, mając na względzie inne własne interesy. Jak nakazuje moja religia wszystkim im wybaczam. Przecież zaszkodzili głównie sobie.
Pięknie uhonorował mnie za to lekarz.
A w lasach sprawy potoczyły się bardzo źle! Zamach za zamachem, jeszcze na szczęście nie prywatyzacja i reprywatyzacja, ale coś w tym kierunku, co nastapiło by w krótkim czasie.
Ucieszyła mnie jednak mobilizacja leśników w sytuacjach zagrożenia i w nich mam nadzieję.
Łączę pozdrowienia….
„Brać leśna”?
Takie zwierze nie istnieje !
Wnioski wyciągają obecni włodarze PGL Lasy Państwowe. Poraziła mnie informacja, iż komisja konkursowa – obradująca nad wyborem nowego dyrektora RDLP we Wrocławiu – odrzuciła merytorycznych, wieloletnich nadleśniczych, pracowników Lasów Państwowych! Zaś zdecydowanie „wygrał” niejaki pan Łokietko, naczelnik Wydziału Infrastruktury Leśnej w DGLP w Warszawie. GRATULACJE!!!!!
Pan Łokieto jest absolwentem historii UWrocławskiego. Studiował też podobno przez dwa lata leśnictwo na SGGW ( studia uzupełniające po licencjacie). I stała się rzecz straszna – trwają poszukiwania pracy magisterskiej pana ŁOkietki! Podobno została UTAJNIONA i nie ma do niej dostępu! Czyżby pan dziekan Wydziału Leśnego też zapisał się do jedynie słusznej partii. I dalej zabrakło mi słów….. historia w lasach…. nie lubi się powtarzać……
P.Łokietko wygrał konkurs bo to przecież znajomek Schetyny a tu liczy się znajomości nie wiadomosci merytoryczne. Biedny ten Wrocław ciągle dyrektorzy tacy mierni aż wstyd.
Widzę , że pan Piotr żadnej pracy dyplomowej nie pisał i nie bronił!Tak więc informuję Piotra, iż składając egzemplarze swej pracy składa się oświadczenie, w którym wyraża się, bądź nie, zgodę, na udostępnianie swojej pracy osobom trzecim tj. np. studentom. Skoro jest takie prawo, to się z niego korzysta. I przynależność partyjna nie ma tu żadnego znaczenia.Twoje domysły to czysty bełkot i straszna demagogia, rodem z PZPR…
Czy to naprawdę zbyt duża bezczelność, że leśnicy chcą się dowiedzieć czy człowiek który będzie decydował o losie ludzi w dyrekcji wrocławskiej ma właściwe wykształcenie? Czy po dwuletnich studiach uzupełniających zdobywa się tytuł inżyniera? Jeżeli tak, to zdobywający wykształcenie leśne w normalnym trybie są ciężkimi frajerami.
Czasów PZPR nie pamiętam, znam je tylko z opowieści, książek, filmów,itp. Jednak co niektóre zachowania współczesnych i współczesne – bardzo tamten okres przypominają. Wnioski wyciągasz pochopne i niczym nie uzasadnione a przede wszystkim nieprawdziwe – – akurat miałem w swoim życiu obronę dwu prac dyplomowych. Może i można zastrzec udostępnianie prac studentom, ale nie można tego zrobić wobec wielu innych zainteresowanych….
Wróżę panu dyrektorowi Lasów Państwowych – historykowi z Wrocławia – „dyrektorowanie” do wyborów….., no może ciut po nich, tj przez najbliższe cztery miesiące. Jakoś się leśnicy będą musieli przemęczyć z historią w lasach….Przejdzie do historii…..
Zamiast jadu proponowałbym krople uspokajające….
Panie Piotrze bzdury pan piszesz i tyle.Napisałam np. studentom,bo oni najczęściej korzystają z prac innych.Ale zgoda lub jej brak dotyczy każdego,więc tych wielu zainteresowanych również.Twoje dyrdymały o pracy i wykształceniu są tak prymitywne i zdumiewające jest czym Ty się chłopie zajmujesz.Zaraz zaczniesz szukać indeksu,kart egzaminacyjnych,dzienników lekcyjnych i świadectw z podstawówki. Poczytaj o propagandzie w czasach stalinowskich,a zobaczysz ile podobieństwa jest w Twoim dość osobliwym i szyderczym podejściu do dyrektora.Ten cudzysłów,’historyk z Wrocławia’- istna nowomowa. I jeszcze jedno- te prace dyplomowe to z jasnowidztwa były czy z wróżenia z fusów? Jeszcze jedno dwóch pisze się przez ó, a nieuzasadnione razem panie magistrze inżynierze..
Zośka możesz mi wytłumaczyć dlaczego gdy rządy we Wrocławiu przejęły „miernoty” nasza RDLP stała się wiodąca w kraju.”Fachowcom” Płaksejom,Sierpińskim,- dziękujemy i merytorycznym nadleśniczym nie umiejącym przegrać z honorem
Do Muchy – Idąc za radą Van33 – proponuję także kupienie mocnych okularów do czytania! Także czytania ze zrozumieniem.
Użyłem słowa „dwu” – a nie „dwóch”. Odsyłam także pana mgr inż „muchę” do Słownika ortograficznego, np St. Jodłowskiego i W. Taszycki. Piszemy:
„nie uzasadniony” (=którego nie uzasadniono) oraz „nieuzasadniony” (= niesłuszny).
Wydawało mi się, że dyskusja ma forum ma służyć wymianie myśli ( z którymi wcale nie musisz się zgadzać), nie zaś obrażaniu ludzi.
Uczestników forum odsyłam do publikacji na w.w temat – w jednym z ogólnopolskich czasopism – już niebawem.
Przykro mi, lecz „mucha” zazwyczaj siada na…..
Po pierwsze mucha to rodzaj żeński proszę Piotra, chyba, że zaraz mi tu pan udowodni, cytując słownik, że nie mam racji.Nie wiem jakie mam myśli z panem wymieniać, skoro pan po dwóch dniach urzędowania już nakreślił kompetencje, pracę i zdolności organizacyjne kogoś kogo pan chyba jednak nie zna osobiście.O co mam się z panem spierać? Mam udowadniać, że ktoś nie jest wielbłądem? Pan chce wymieniać myśli na forum dywagując o dorobku naukowym dyrektora rzucając teksty w stylu „podobno to podobno tamto”?Chce pan obalić tezy zawarte w pracy magisterskiej, udowodnić niesamodzielność pracy, czy może jest to zwykłe działanie propagandowe, mające tylko i wyłącznie na celu dyskredytację w oczach opinii publicznej? No niech się pan najpierw zastanowi co pisze, bo sam pan sobie zaprzecza.Kuriozalne jest odsyłanie do czasopisma, w którym to 'niebawem’ coś się pojawi, nie podając nawet tytułu. Gdzie mamy tego szukać, w „Fakcie” czy „Superekspresie”?.Co do pańskich 'dwu prac dyplomowych’ proszę mnie oświecić to 'dwu’ to który przypadek??I jeszcze jedno. Ostatnie pańskie zdanie nie świadczy o mnie, tylko niestety świadczy o pańskim poziomie, no ale skoro brakuje panu innych argumentów to zostaje panu jedynie ten.Gratuluję panie magistrze inżynierze. Oby tak dalej…
@ mucha. Wszystkie prace dyplomowe znajdują się (powinny się znajdować) w bibliotece uczelni. Pracy pana Ł. nie ma nawet w katalogu…
A teraz kilka cytatów z tekstu prof. Dunina:
„Jeśli jakiekolwiek wykonane na uczelni opracowanie czyni choćby najmniejszy krok w rozwoju nauki, to powinno być ono udostępniane”
„Rozumiem, że nie brak magistrów i doktorów, którzy woleliby, aby ich prac już nikt inny nie oglądał. Wiem też, że wielu z nas przyczyniło się po wieloletniej męce do postawienia delikwentowi tzw. stopnia państwowego, by wreszcie uczynić zeń magistra i również wolałoby do sprawy nie wracać. Jednak właśnie dostępność prac wykonanych w uczelni stanowi dodatkowe zabezpieczenie ich przed nadużyciami”
„Magisteria i doktoraty nie są jeszcze opracowaniami w pełni samodzielnymi. Temat i jego ujęcie są wypracowane wspólnie przez wykonawcę i promotora, zawierają nie tylko twórczy wkład osoby prowadzącej, ale swój udział ma w nich zespół seminarzystów, którzy mają, a przynajmniej powinni mieć wpływ na wszystkie prace przedstawiane na forum seminarium magisterskiego czy doktorskiego. ”
I jeszcze jedno: w 7. tegorocznym numerze Lasu Polskiego wydrukowano tekst „Wszystko na sprzedaż”. Autor pisał w nim o sytuacji, w której historyk po dwóch latach „studiów” staje się pełnoprawnym leśnikiem i… zostaje dyrektorem regionalnym.
Prorok jakisi czy co? Polecam tę lekturę…
Panie w bez t – tak bardzo boli ostatnia obsada ?
Ten „historyk” był pełnoprawnym leśnikiem zanim został „historykiem”.
Nikt nie ma obowiązku upubliczniania treści swojej pracy dyplomowej bo ktoś niezdrowo podniecony oczekuje jakichś potwierdzeń. Pozostaje widać tupanie nóżkami i internet.
A autor komentarzy w Lesie Polskim to za przeproszeniem nie jest jakimś wybitnym autorytetem.
w bez t przeczytaj też tekst w tym samym czasopiśmie nr 11 w którym na żałosny wywód pana Remuszko odpowiada Dziekan Wydziału Leśnego
Dr hab. Michał Zasada, Profesor nadzwyczajny SGGW. A w cytatach z prof. Dunina nie ma żadnego zaprzeczenia jeżeli chodzi o prawo do NIEPUBLIKOWANIA swoich prac magisterskich czy innych. Mam Ci wysłać skan z oświadczenia jakie ja składałam??Wtedy uwierzysz i zaakceptujesz PRAWO czy wciąż będziesz tworzył swoje?
@van. Ten historyk skończył technikum leśne i nie odbywszy stażu poszedł na studia historyczne. Mówienie, że był pełnoprawnym leśnikiem wydaje mi się z lekka nieuzasadnione, choć faktem jest, że pełnił zaszczytną funkcję sekretarza w nadleśnictwie. Potem utworzono dla niego stanowisko w DGLP (przedtem wydziału takiego nie było). Na temat tupania nóżkami wypowiadać się nie będę. Zdumiony jestem jednakże faktem, że słowo historyk wziąłeś w cudzysłów. Czyżbyś uważał, że pan Ł. nie napisał pracy magisterskiej na wydziale historycznym i historykiem nie jest? Fi donc…. Nie podzielam tego poglądu.
@ mucha. Byłaś łaskawa pominąć taktownym milczeniem kilka kwestii:
1. Fakt, że pracy dyplomowej pana Ł. nie ma nawet w katalogu prac biblioteki SGGW (sprawdź)
2. Fakt, że praca magisterska nie jest pracą samodzielną (prawa autorskie się kłaniają)
Nie pisz,proszę, o PRAWIE, ponieważ kwestia ta nie jest uregulowana (tak przynajmniej uważam) żadnymi przepisami lecz rozwiązywana (różnie) przez różne uczelnie samodzielnie. Mogę się rzecz jasna mylić. Uznam swą omyłkę jednak jedynie wówczas, gdy wskażesz mi publikowany w dzienniku ustaw przepis (ustawę, rozporządzenie) zezwalające na utajnianie prac dyplomowych. (Tylko bardzo proszę nie odsyłaj do przepisów o bezpieczeństwie państwa, gdyż wiem kto był promotorem pracy i stąd moje głębokie przeświadczenie, że o tajnych podziemnych lotniskach, skrytych na powierzchniach leśnych praca nie traktowała)
Wydaje mi się w dodatku, że pomyliłaś kategorie: nie mówimy o PUBLIKOWANIU pracy lecz o jej dostępności w bibliotece.
Nie mogę Ci wysłać skanu z oświadczenia, jakie składałem, gdyż… nie składałem takiego oświadczenia.
Dodatkowo: jeżeli stoisz na twardym stanowisku, że „absolwent” wydziału leśnego po kilku tygodniach od obrony pracy, dysponuje takim zasobem wiedzy i doświadczenia zawodowego, który pozwala wygrać konkurs na dyrektora RDLP w konkurencji z nadleśniczymi z wieloletnim stażem, pozostaje mi wyrazić zdumienie i pokiwać głową.
Odpowiedź dziekana Zasady (i replikę autora) czytałem z rozbawieniem. Zasada polemizuje z autorem na temat podziału studiów na licencjackie i magisterskie czyli o systemie bolońskim (o czym autor owego „żałosnego wywodu” nie wspomniał słowem!) nie odnosząc się (równie taktownie jak ty) do podstawowej kwestii: czy dyplom takiego kilkusetgodzinnego „leśnika” ma taką samą wartość jak studenta, który studiował lat pięć.
I wciąż nęka mnie pytanie: skąd autor wiedział, że pan Ł. będzie startował i skąd wiedział, że wygra konkurs…
W bez T czyżbyś był jednym z uczestników konkursu nieutulonym w żalu z powodu porażki ? Jeżeli tak to trudno, rzeczywistości zaklinaniem i właśnie tupaniem nóżki nie zmienisz. Z prawnego punktu widzenia oba dyplomy SGGW mają taką samą wartość. Podejrzewam, że jeżeli Pan Dziekan Zasada (pozdrawiam) czyta twoje i podobne wywody to też z rozbawieniem.
Nie. Nie byłem uczestnikiem nie tylko tego, ale i żadnego konkursu na żadne stanowisko w Lasach Państwowych. I nigdy nie będę.
Rzeczywistość można zmienić wyłącznie w akcie wyborczym. Tak sądzę.
Wiem ze z prawnego punku widzenia oba dyplomy SGGW mają tę samą wartość. A z merytorycznego? Jak sądzisz?
A co z tym stażem „pełnoprawnego leśnika”?
I radzę nie podejrzewać o nic Pana Dziekana Zasady. To termin prawniczy, który nie kojarzy się w tym kontekście najlepiej… Podobnie jak słowo „historyk” ujęte w cudzysłów…
Te słowne utarczki niewiele wnoszą. O ile dobrze zrozumiałem, to dyrektor ma magistra (a może licencjat ) z historii i cieplutki ( świeżutki ) dyplom inżyniera z leśnictwa. Jak na platformiane standardy to i tak nieźle
Gratulacje i podziękowania dla komisji konkursowej za tak karkołomną i morderczą pracę, bo wyłonienie takiego kandydata ( przy takich doświadczonych konkurentach ) nie było łatwe. Musieli zauważyć u beneficjenta wybitne zalety, które przewyższyły doświadczenie, wiedzę, staż na kierowniczym stanowisku i wykształcenie. To nie mogło być proste.
Najprościej (i pewnie najlepiej) by było żeby dyrektorem został ktoś po raz czwarty albo piąty…..
Gdyby nie stworzony dział, który miał za zadanie zająć się i ogarnąć tematykę masy mieszkaniowej w lasach to do dzisiaj wielu Lesników nie kupiło by swoich mieszkań czy osad leśnych.
Bo wcześniej za poprzednich Generałów w Dyrekcji Generalnej, nie wiedzieli tak dokładnie ile tej masy mają i ile im jest tak naprawdę potrzebna do funkcjonowania Nadleśnictw.
A to że obecny Dyr. Generalny nie chce sprzedawać wszystkich wytypowanych po całej akcji spisania, to co innego.
Nie chce sprzedać bo otoczony jest grupą kontrolowaną przez dyr Szablę ludzi poprzednich Generałów i powtarzają jak mantrę,że ostoją LP są zasoby mieszkaniowe nie rozumiejąc, że tak naprawdę to kamień u szyi
O ile mi wiadomo, to dyr Szabla mieszka od dawna w mieszkaniu, które kupił z zasobów Lasów Państwowych! Pan dyrektor wiele rozumie, tylko w stosunku do własnej osoby jakoś nie bardzo….
Praca magisterska pana Jerzego Łokietki wciąż nie do odnalezienia. Zainstniło podejrzenie, że sam jej tytuł mógłby zdemaskować autora, że jej nie napisał (bo nigdy nie był w miejscu wyminionym w tytule) lub przedłożył tę samą pracę, której bronił na Uniwersytecie Wrocławskim.
Co ciekawe w historii Wydziału Leśnego w W-wie była tylko jedna praca, której treść – nie tytuł – zastrzeżono ze względu na dane wrażliwe (chodziło o SILP). Teraz jest kolejna, utajniona łącznie z tytułem, ale dlatego, że jej autor ma wiele do stracenia.