Z Grażyną Zagrobelną, leśnikiem z ponad 30-letnim stażem pracy, wiceprzewodniczącą Krajowego Sekretariatu Zasobów Naturalnych Ochrony Środowiska i Leśnictwa NSZZ „Solidarność”, rozmawia Mariusz Kamieniecki
W Kancelarii Sejmu złożono ponad dwa miliony podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie obrony polskich lasów i polskiej ziemi. O czym świadczy tak duże poparcie społeczne?
– To wielkie poparcie dla obywatelskiej inicjatywy świadczy, że po kilku latach nieudolnych rządów obecnej koalicji w społeczeństwie zaczyna się budzić świadomość obywatelska. Ludzie widzą, że zagrożenie lasów, ale także polskiej ziemi zaczyna przybierać realne kształty. Zebrać tak dużą liczbę podpisów nie było łatwo, co tylko świadczy o tym, że zaangażowanie ludzi w sprawy dotyczące dobra narodowego, jakim są lasy i ziemia, jest coraz większe. Społeczeństwo chce i powinno wiedzieć, co się dzieje w kraju, wiedzieć o poczynaniach rządzących i dobrze, że chce dociekać prawdy, a nie tylko być bezwolnym odbiorcą informacji serwowanych przez TVN czy inne stacje komercyjne.
Jaki termin byłby najlepszy do przeprowadzenia referendum w sprawie lasów, o ile oczywiście głos milionów Polaków nie trafi do sejmowej „zamrażarki”.
– Zawsze możemy mieć do czynienia z sytuacją jak np. przy proponowanym przez NSZZ „Solidarność” referendum w sprawie wieku emerytalnego, kiedy sprawa niepopularna dla rządu nie dość, że musiała czekać na „rozpoznanie” przez Sejm, to w końcu głosami koalicji PO – PSL została utrącona. Jeżeli podobny los nie spotka sprawy lasów i polskiej ziemi, to w mojej ocenie terminem optymalnym byłyby wybory samorządowe, kiedy społeczeństwo mogłoby się wypowiedzieć również i w tej kwestii. Natomiast jeżeli byłby to inny termin, to może się okazać, że referendum będzie nieskuteczne. Jest to jednak kolejny problem. W tej chwili najważniejsze jest, żeby referendum zostało rozpisane, żeby koalicyjny walec PO – PSL przy wsparciu SLD nie przejechał się po tak ważnej kwestii, depcząc miliony głosów Polaków. Mając przewagę w Sejmie, można przegłosować wszystko, co pokazuje nowelizacja ustawy o lasach, którą w ekspresowym tempie przyjęto na początku tego roku w ciągu 26 godzin.
Jak dziś, po wejściu w życie znowelizowanej ustawy o Lasach Państwowych i przymusu płacenia haraczu, wygląda działalność Lasów?
– Na razie zapłaciliśmy pierwszą ratę w wysokości 200 milionów złotych, które, jak wiadomo, posiadaliśmy w swoich zasobach. Dlatego na chwilę obecną tego ciężaru jeszcze tak nie odczuwamy, ale już w przyszłym roku nie będzie wesoło. Tragedia zacznie się, kiedy przyjdzie nam zapłacić piątą ratę, kiedy rzeczywiście nie będzie na to pieniędzy. Załóżmy, że będziemy mieć jakiś wynik finansowy, wtedy problem będzie mniejszy, jeżeli natomiast tego wyniku nie będzie, to niestety Lasy Państwowe zaczną się kierować w kierunku kredytów. Tak czy inaczej w tym momencie jest jeszcze za wcześnie, natomiast czerwona lampka gdzieś z tyłu głowy się świeci i wskazuje, że problem może być bardzo poważny.
Pojawiają się głosy, że skoro Lasom, w związku z koniecznością przekazywania do państwowej kasy od 2016 r. 2 proc. wartości sprzedanego drewna może zabraknąć pieniędzy, to wystarczy ten brak zrównoważyć zwiększeniem pozyskiwania drewna.
– O wpłaceniu wspomnianych przez pana 2 procent nie ma w ogóle mowy, chyba że – i tak znajdując się pod kreską – zaczniemy zaciągać kredyty bankowe. Zapłacenie pierwszych dwóch rat może uderzyć w Lasy Państwowe bardzo mocno i pozostaną nam pożyczki, które trzeba będzie spłacić, skąd – nie bardzo wiadomo. Jest jeszcze jedna możliwość, mianowicie rezygnacja z gospodarki leśnej, której prowadzenia będziemy zmuszeni zaprzestać, tym samym rezygnując z zadań, jakie na nas ciążą. Jest jeszcze inna możliwość, o której pan także wspomniał, a mianowicie próba nadgonienia finansowych braków zwiększeniem pozyskiwania drewna. Owszem, jest to możliwe, przy czym byłoby to z jednej strony złamanie zasad gospodarki leśnej, co z kolei wiązałoby się z ograbianiem lasów, a z drugiej strony mogłoby to spowodować automatyczny spadek cen drewna, co także oznacza brak przychodów. Zatem nie łudźmy się: Lasy Państwowe w 2015 roku nie będą w stanie wypracować 600 mln zł, bo tyle nam na dzień dzisiejszy brakuje do zapłacenia pierwszych dwóch rat, a dodatkowo jeszcze wypracowywać od 150-200 milionów złotych na bieżące wpłaty.
Co może oznaczać dowolna ingerencja w drzewostany?
– Pozyskanie drewna w lasach nie jest takie proste, jak mogłoby się komuś wydawać. Nie można dowolnie zwiększać wycinania drzew bez konsekwencji. Trzeba wziąć pod uwagę przyrost, który jest różny w przypadku dębu, inny w przypadku sosny, jeszcze inny w przypadku drzewostanów dwudziestoletnich, a inny dla drzewostanów stuletnich. Tym przyrostem reguluje się ilość drewna możliwego do pozyskania. Dowolne zwiększenie pozyskania drewna prowadzi do zachwiania równowagi.
Groźba prywatyzacji Lasów Państwowych jest wciąż realna?
– Obecnie rządzący w Polsce uciekają od słowa „prywatyzacja”. Tymczasem obojętnie jak nazwiemy ingerowanie w Lasy Państwowe, np. przekształcenia, to i tak na jedno wychodzi. Zawsze przecież można jakiś majątek przekształcić najpierw w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa i doprowadzić do stagnacji i zadłużenia. W takiej sytuacji kolejnym krokiem jest sprzedaż, ale z zatrzymaniem pakietu większościowego. Później, powoli, bez rozgłosu, ale konsekwentnie, pozbywa się całego majątku, przekazując go w inne ręce. Tak z grubsza wygląda ten mechanizm działania, a właściwie rozgrabiania majątku narodowego.
Powstaje zatem pytanie: czy tym, którzy manipulują przy lasach, chodzi tylko o drewno czy może o coś więcej?
– Dobre pytanie. Często mówiąc o lasach, mamy na myśli tylko drewno, a zapominamy o wielkim bogactwie, jakie znajduje się pod ziemią. Począwszy od zasobów piasków, poprzez żwiry, nie można też zapominać o dostępie do gazu i innych złóż naturalnych. Tymczasem od miesiąca jest wakat na stanowisku wiceministra środowiska odpowiadającego za sprawy leśnictwa. W tym kontekście nasuwa się pytanie: jakie oczekiwania ma aktualna władza od osoby na tym stanowisku, skoro nie może znaleźć następcy?
Ostatnio w ramach kampanii do Parlamentu Europejskiego w sprawie lasów ożywiło się PSL, które forsuje koalicyjny pomysł wpisania zakazu prywatyzacji lasów do Konstytucji. Dlaczego leśnicy nie akceptują tego pomysłu?
– Mimo iż PSL zwracał się do naszego związku o pomoc przy pisaniu poprawki do Konstytucji, to w obiegu sejmowym wciąż znajduje się druk, który mówi, że lasy nie podlegają prywatyzacji, chyba że ustawa stanowi inaczej. Tymczasem, jak już wspomniałam wcześniej, ustawę zmieniającą ustawę o lasach przeforsowano w 26 godzin. W tej sytuacji, skoro taki zapis można zmienić w krótkim czasie, to po co ta cała zabawa i próba ogłupienia społeczeństwa, że chce się chronić lasy przed prywatyzacją. Jest to zapis niedopuszczalny, który nie tylko nie chroni lasów, a wręcz przeciwnie – jest zapowiedzią ich prywatyzacji, wystarczy tylko zmienić ustawę. Warto też pamiętać, że wyjątki ustawowe w Konstytucji mogą dotyczyć tylko praw i wolności, a nie obowiązków państwa, co zakłada projekt koalicji PO – PSL. Obowiązków konstytucyjnych państwa nie można wyłączać na drodze ustawowej. Nam zależy, żeby prawo ponad wszelką wątpliwość gwarantowało bezpieczeństwo lasom, a nie było jedynie przykrywką i polem do manipulacji. Zmiany, jakie proponuje PSL, nie dają żadnej gwarancji, mało tego – otwierają furtkę do nadużyć.
Jakie plany ma „Solidarność” leśników na najbliższy czas?
– Czekamy na to, co Trybunał Konstytucyjny zrobi z nowelizacją ustawy o lasach zaskarżoną przez PiS. Swoją drogą, ciekawe, dlaczego treść skargi, która została złożona w marcu, wciąż jeszcze nie została opublikowana. Ponadto pilnujemy i czekamy na to, co marszałek Kopacz zrobi w kwestii referendum w sprawie obrony polskich lasów i polskiej ziemi. Jako NSZZ „Solidarność” bardzo aktywnie uczestniczyliśmy w zbieraniu podpisów pod wnioskiem o referendum. Oczekujemy też na powołanie nowego wiceministra środowiska, który będzie odpowiadał za Lasy Państwowe i jednocześnie będzie też Głównym Konserwatorem Przyrody, a więc za dwa najważniejsze byty. Dopiero wówczas zobaczymy, co się tak naprawdę dzieje wokół lasów. Jako związek zawodowy jesteśmy też, a może przede wszystkim, od spraw pracowniczych i obawiamy się, że haracz, do zapłaty którego zostaliśmy zmuszeni, zacznie działać na szkodę leśników. Wówczas będziemy zastanawiać się nad rozwiązaniami, jakie daje nam ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. W dalszym ciągu będziemy też edukować społeczeństwo i przypominać mu, jak ważną sprawą dla nas, Polaków, są lasy i ich prawna ochrona i co nam grozi, jeżeli wspólnie nie obronimy tego dziedzictwa. Dlatego chcę zaprosić na spotkanie z posłem PiS prof. Janem Szyszko, który będzie gościł w Lubaczowie 18 maja o godz. 10.30 w Miejskim Domu Kultury, a następnie w Heluszu pod Jarosławiem i w Łańcucie.
Najnowsze komentarze