Platforma nomenklatury – 5 typowych obrazków
Kiedy demokracja staje się fasadowa? Kiedy zaczyna być karykaturą swoich idei?
Ano wtedy gdy w jakimś państwie mamy do czynienia z jednoczesnym wystąpieniem trzech zjawisk: zdominowaniem mediów przez jedną grupę wpływu, ukierunkowaniem służb specjalnych na kontrolowanie własnego społeczeństwa oraz z praktycznym funkcjonowaniem zjawiska tzw „nomenklatury” czyli zablokowania dostępu zwykłych obywateli do coraz większej liczby stanowisk i miejsc pracy w kraju. Te stanowiska i pieniądze zarezerwowane są wtedy tylko dla ludzi powiązanych z partią lub układem rządzącym.
W Trzeciej Rzeczpospolitej mamy dziś do czynienia ze wszystkimi tymi patologiami naraz. W czasie rządów Donalda Tuska Polska została opleciona gęstą siecią nieformalnych układów i powiązań, praktyka otwierania dostępu do coraz większej liczby posad i stanowisk tylko dla ludzi rodzinnie, biznesowo lub organizacyjnie powiązanych z PO i PSL sprawiła, że przeciętny Polak może dziś co najwyżej pomarzyć o zarabianiu w urzędach, biznesach i spółkach powiązanych z budżetem państwa.
Władza traktuje budżet państwa jak swój partyjny rezerwuar i posługuje się nim do kupowania sobie bezwzględnie podporządkowanych zwolenników.
PO uczyniła sobie więc z państwowego budżetu dojną krowę, która pozwala kupować posłuszeństwo tysięcy ludzi.
Tym razem sportretuje zjawisko rozrastającej się peowskiej nomenklatury posługując się kilkoma zaledwie, bardzo typowymi, obrazkami.
Obrazek I – Łapy sięgają już do gminy
Kilka dni temu „Gazeta Wyborcza” doniosła o tym, że w gminie Łuków Anna Tymińska, fachowiec, który z sukcesami przepracował 32 lata w miejscowym Gminnym Domu Kultury, została nagle zwolniona, tylko po to, aby jej miejsce zajęła krewna posła PO Cezarego Kucharskiego, osoba ze średnim wykształceniem. Skoro nawet „GW” zauważa już takie praktyki, to znak, że dłużej nie da się już tego zatupywać. Są gminy, gdzie nawet posady sprzątaczki nie można otrzymać, jeśli nie pozostaje się w układzie z PO lub PSL. Po czym poznać takie urzędy?
No, może są słabiej wysprzątane, ale za to o ile słuszniej…
Obrazek II – Zaczęło się, jak zwykle, od służb.
O pochodzeniu PO zwykło się złośliwie przypominać, mówiąc, że jedną z jej „położnych” był generał Gromosław Czempiński. Rzeczywiście w kręgach PO i do niej zbliżonych roi się od byłych i obecnych funkcjonariuszy służb specjalnych. Warto więc przypomnieć jak do dziś działa mechanizm zajmowania synekur przez panów oficerów.
Kilka przykładów? Służę uprzejmie.
Byli agenci i oficerowie szczególnie upodobali sobie państwowe firmy związane z telekomunikacją. Pułkownik Jerzy Nóżka – należący do rządzącej do dziś służbami grupy krakowskiej – szef UOP w latach 1997 – 98, natychmiast po odejściu z UOP, został dyrektorem Biura Bezpieczeństwa Telekomunikacji Polskiej S.A, szybko doszlusowali do niego pułkownik Janusz Wojciechowski i podpułkownik Wojciech Dylewski. Potem oficerowie obsiedli już wszelkie możliwe firmy telekomunikacyjne (dlaczego?) – tu szczególnie widoczny do dziś jest były esbek generał Wiktor Fonfara (nadzorował m.in. śledztwa w sprawie FOZZ i „Olina”), to właśnie dzięki jego staraniom zarząd KGHM wydal prawie osiem milionów złotych na sprzęt mający rzekomo chronić przed szpiegostwem. (m.in. system „Guliwer” umożliwiający podsłuchiwanie rozmów wewnątrz samochodów należących do przedsiębiorstwa).
W państwowym PZU ogromne pensje pobierał m.in. kontradmirał Kazimierz Głowacki (współpracownik generała Konstantego Malejczyka w kontraktach handlu bronią), w PZU pracował także były prokurator Janusz Regulski, który wcześniej umarzał śledztwa przeciwko Leszkowi Millerowi i Mieczysławowi Rakowskiemu. W Orlenie przytułek znalazł generał Andrzej Anklewicz, w państwowym wówczas PKO S.A. lukratywna posadę znalazł pułkownik Andrzej Sadłowski, były zastępca dyrektora kontrwywiadu UOP.
Obrazek III – interesy z państwem
Wzorem biznesmena z bezpieczniacką przeszłością jest generał Gromoslaw Czempiński, był m.in. członkiem Rady Nadzorczej BRE Banku i doradcą firmy Deloitte and Touch, doradzał Janowi Kulczykowi aż do ich słynnej kłótni przy okazji afery Orlenu. Asystentem Ryszarda Krauzego, przez pewien czas, był Marcin Dukaczewski, syn generała Marka Dukaczewskiego.
Sporo kontraktów na styku z budżetem państwa zawiera firma „Konsalnet” firmy w której działali m.in. oficerowie służb PRL Tomasz Banaszkiewicz i Wiesław Bednarz oraz były szef UOP w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza – profesor Jerzy Konieczny.
Obrazek IV – na przykład dyplomacja
Do sieci biznesowej – naszkicowanej jedynie cieniutką kreską – j dochodzi jeszcze sieć dyplomatyczna, gdzie zostali rozlokowani byli oficerowie WSI, tacy jak generał Marian Sobolewski, pułkownik Krzysztof Łada, pułkownik Cezary Lipert, pułkownik Roman Oziębała, pułkownik Waldemar Żak, skompromitowany generał Bolesław Izydorczyk czy Andrzej Derlatka. To tylko niektóre przykłady błyskotliwych cywilnych karier byłych oficerów WSI.
Obrazek V – Zwykła nomenklatura
Jeśli za nomenklaturowe powiązania uznamy członków rodzin działaczy i ludzi wpływowych w kręgach rządzących partii, którzy czerpią z tego profity, to miejsca by zabrakło , aby wymienić ilu członków rodzin znanych polityków odnosi korzyści z dojenia publicznego budżetu.
Znamy przygody syna premiera z Portem Lotniczym im. Lecha Walęsy, pamiętamy łzawe wyjaśnienia wicepremiera Piechocińskiego na temat zatrudnienia jego córki na państwowej posadzie, ale to tylko wierzchołek góry, wisienka na nomenklaturowym torcie.
Dla klarowności opisu skupmy się więc na południu Polski, a szczególnie na Małopolsce i Śląsku.
Oto marszałkiem Województwa Małopolskiego jest Marek Sowa, brat wpływowego w kręgach PO i zakumplowanego z Pawłem Grasiem księdza Kazimierza Sowy. Sowa ani lotnością umysłu ani przesadnymi kwalifikacjami nie pokazal, że sprężyną jego awansu było coś innego niż braterska pomoc. Nieformalny kapelan PO ksiądz Kazimierz Sowa posiada w Platformie wpływy, które na pewno przewyższają ambicje lokalnego lidera posła Ireneusza Rasia.
Inne, tym razem wojskowe kwiatki : Kraków jeszcze niedawno był miastem garnizonowym i posiada mnóstwo budynków i nieruchomości zajmowanych dotychczas przez wojsko.
Szefem Garnizonowej Administracji Mieszkaniowej w Krakowie jest Grzegorz Lipiec, sekretarz krakowskich struktur PO i mąż posłanki PO Katarzyny Lipiec. Szefem Agencji Mienia Wojskowego w Krakowie jest radny miejski z ramienia PO Grzegorz Stawowy, człowiek który całą swoja karierę oparł wyłącznie na działaniach w swojej partii, a z wojskiem miał tyle do czynienia, że Dobry Wojak Szwejk mógłby być dla niego niedościgłym wzorem wojskowych kompetencji.
PO oficjalnie odcina się od działań prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego, jednak po cichu wytargowała swoje miejsca na górnych piętrach hierarchii w Urzędzie Miasta Krakowa . Wiceprezydentem miasta jest popierany przez PO Tadeusz Matusz.
Na Śląsku do niedawna szefem Funduszu Górnośląskiego był Jacek Matusiewicz, brat marszałka województwa śląskiego Adama Matusiewicza, po odejściu z FG Matusiewicz został prezesem Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych w Katowicach.
Rzecznikiem prasowym firmy „Koleje Śląskie” był Adam Warzecha, działacz PO, wiceprzewodniczący Rady Miasta Katowice, z poręczenia PO Warzecha jest także wiceprzewodniczącym Rady Programowej TVP Katowice.
Śląskim senatorem PO jest Adam Zdziebło, jego żona Grażyna jest skarbnikiem śląskiego miasta Żory, jednym z najbliższych współpracowników Zdziebły jest wiceprezydent Żor Wojciech Kałuża.
Prezesem Parku Śląskiego w Chorzowie jest Arkadiusz Godlewski. Godlewski wcześniej bez powodzenia kandydował, z ramienia PO, na funkcję prezydenta Katowic. Z chwilą objęcia przez niego funkcji dyrektora parku ruszyła tam lawina zwolnień, robionych tylko po to, aby stworzyć miejsca pracy dla wypróbowanych działaczy PO takich jak np. radna PO z Gliwic Janina Karweta.
Inny działacz PO Andrzej Kotala tak sprawnie przeprowadził przetarg na zakup mebli do gabinetów prezydenckich w Urzędzie Miasta Chorzów, że wygrała go spółka Mirand, w której udział – kilka lat wcześniej – posiadał właśnie …Andrzej Kotala. Akcje Miranda przejęła jego córka.
***
Kilka chaotycznie namalowanych obrazków, niewyraźne jeszcze kształty, ale przecież wszyscy czujemy o co chodzi. Macki nomenklaturowej pajęczyny, która zawłaszcza państwo i niweczy nasz codzienny wysiłek, rozrosły się już do tego stopnia, że w Polsce istnieją dziś obywatele pierwszej kategorii – związani z władzą – i ci gorsi, obywatele drugiej kategorii. Ci z drugiej kategorii krążą, ze swoimi cv, od jednego urzędu do drugiego, od jednego, kooperującego z budżetem, przedsiębiorstwa do drugiego. Wszędzie są odprawiani z kwitkiem, aż w końcu wyjeżdżają za granicę.
Ci z pierwszej kategorii, choćby mieli kwalifikacje na poziomie ministra transportu pana Sławomira Nowaka, to i tak wszędzie znajdą zajęcie, a jak nie ma stanowiska pracy, zgodnego z ich kwalifikacjami, to się je stworzy. Rządy Tuska miały mieć europejski, szykowny, polor, niestety coraz wyraźniej, zza pleców premiera, wyziera twarz Ferdynanda Kiepskiego.
W ciągu siedmiu lat rządów Donalda Tuska wyrosła nam nowa arystokracja, ci bardziej równi.
Gdybyście pytali jak to nazwać, to odpowiadam: nomenklatura, lub bardziej poetycznie – różowa nomenklatura.
Witold Gadowski
Myślicie że to tylko takie przypadki?
Chcecie więcej