Publikujemy ten artykuł zamieszczony na stronie www.niezalezna.pl , aby wszyscy, którzy zaakceptowali, a nawet poparli inicjatywę Prezydenta Komorowskiego zobaczyli, jakich zbrodniarzy komunistycznych Pan Prezydent gloryfikuje. Za poniższe zbrodnie na młodym patriocie odpowiedzialny jest osobiście Jaruzelski.
W tym samym czasie, gdy prezydent Bronisław Komorowski zaprasza na posiedzenie RBN Wojciecha Jaruzelskiego, a Sławomir Nowak nazywa generała „poważnym ekspertem”, skazany za „napaść na funkcjonariusza” i torturowany przez komunistyczną milicję Dariusz Bogdan wciąż nie ma szans na rehabilitację prawną.
Dariusz Bogdan mieszka we Wrocławiu. Pracuje dziś – jak przed laty – jako drukarz. Pieniędzy nie starcza nawet na ogrzewanie.
– Jego mieszkanie wygląda tak samo jak 30 lat temu, te same rozlatujące się meble, fotele. Nie stać go na nowe – opowiada przyjaciel Dariusza Waldemar Kras.
Historia Dariusza Bogdana pseudonim „Sybis” zaczyna się w roku 1982 r. 15-letni chłopak kolportował wtedy podziemną prasę, uczestniczył w demonstracjach, w końcu podjął współpracę z Polską Niezależną Organizacją Młodzieżową. 1 maja 1983 r. po starciach demonstrantów z milicją i ZOMO został zatrzymany po raz pierwszy i po raz pierwszy pobity.
W styczniu milicja złapała Dariusza w czasie akcji plakatowej. Milicjanci nie mieli litości. W czasie śledztwa ciężko go pobili i zmasakrowali mu dłonie. Wyszedł w aresztu w lipcu 1984 r. na mocy amnestii. Do szkoły nie wrócił – dostał tzw. „wilczy bilet” odbierający prawo do nauki. We wrześniu w czasie demonstracji na ul. Sienkiewicza rzucił w radiowóz słoikiem z czerwoną farbą. Następnego dnia został aresztowany i przewieziony na komendę przy ul. Grunwaldzkiej.
„Jeden z przebywających tam funkcjonariuszy w mundurze oświadczył, że to na powitanie i uderzył mnie w szczękę w ten sposób, że przeleciałem przez stojące obok krzesło. Następnie kopnął mnie kilkakrotnie w plecy oraz żołądek. Zacząłem wymiotować. Wtedy dwóch innych funkcjonariuszy w mundurach. śmiejąc się. wytarli mną wydzieliny. oświadczając, że na milicji musi być ład i porządek” – napisał w przemyconym potem z więzienia oświadczeniu Dariusz.
Dariusz Bogdan miał wówczas 17 lat. Nie wiedział, że to początek tortur.
Krew na ścianach
Milicjanci bili „Sybisa” przez niemal tydzień prawie bez przerwy. Uderzali go głową o ścianę, przytrzaskiwali palce. Kazali podpisać jakiś papier – podpisał. Nikogo z kolegów jednak nie wsypał. – Gdyby cokolwiek powiedział, wszyscy, cała siatka, poszłaby siedzieć – mówi Kras.
Jeszcze przed aresztowaniem Dariusz zranił się w nogę. Oprawcy zerwali mu bandaż, bili w zranione miejsce. W końcu przewieźli go na pogotowie, by ponownie opatrzono nogę. W drodze powrotnej funkcjonariusz wrzucił chłopaka do nyski za nogi. Kierowca specjalnie ostro skręcał. „W tym czasie podnosiłem się z podłogi i od tej jazdy upadłem w kierunku drzwi, uderzając głowa o poręcz siedzenia. Po wyjeździe na ulicę kierowca wykonał kilka ostrych zakosów po ulicy, śmiejąc się, że im głową karoserię rozmontuję” – pisał Dariusz.
Potem został przewieziony do aresztu śledczego przy ul. Świebodzkiej, gdzie znów był bity przez 2 tygodnie. Dopiero później zbadał go więzienny lekarz, który zamiast „Sybisowi” pomóc oświadczył, że… nie interesują go skutki pobicia.
Z opinii lekarskiej z 1986 r., wystawionej już po zwolnieniu Dariusza z więzienia, wynika, że miał m.in. złamaną podstawę czaszki, oczopląs, uszkodzony słuch, zaburzenia funkcjonowania mózgu, ponadto lekarze Oddziału Chorób Nerwowych Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu rozpoznali depresję.
„Będziesz sobie kopał grób”
Dostał wyrok roku i 10 miesięcy więzienia za „napaść na funkcjonariusza”, czyli „przestępstwo o dość dużym stopniu społecznego niebezpieczeństwa”, jak czytamy w dokumentach. Po 15 miesiącach „Sybis” wyszedł dzięki więziennemu lekarzowi, który był członkiem Solidarności Walczącej. Chłopak wciąż działał w podziemiu, próbował skończyć szkołę. – Pamiętam go z tamtego czasu. Wciąż był energiczny i pełen zapału – opowiada Piotr Malawski, znajomy Dariusza z czasów opozycji. – Przed aresztowaniem grał w piłkę, stąd zresztą jego ksywa. Jak go puścili, od razu było widać, że robili z nim straszne rzeczy. Bardzo podupadł na zdrowiu.
W 1987 r. na chorego „Sybisa” napadło SB. Został porwany wprost z ulicy i wywieziony do lasu. Tajniacy straszyli go losem księdza Popiełuszki, bili, pytali o działalność. Nic nie powiedział. W lesie pod Trzebnicą kazali wysiąść z samochodu i kopać sobie grób. Nagle odjechali. Chodziło o to, by zastraszyć środowisko wydające podziemne czasopismo Międzyszkolnego Komitetu Oporu „Szkoła”, którego współpracownikiem był Dariusz.
Edukacji nie skończył. Tortury w czasie śledztwa na trwałe zrujnowały mu zdrowie. Do dziś pracuje dorywczo.
czytaj cały artykuł na www.niezalezna.pl/artykul/ulga_dla_malolatow/42413/1
źródło: www.niezalezna.pl
I jak tu nie wierzyć, że platformę stworzyły służby specjalne. Wszystkie działania rządu, to działania w interesie tej grupy. Żadne zbrodnie nie są i nie będą rozliczone, a generał to nowy bohater narodowy.
Droga Pani redaktor,
chciałabym jakoś nawiązać kontakt z tym wspaniałym człowiekiem, może mu pomóc. Prosze o kontakt – Bohdan Urbankowski ma moje namiary.