Od wielu lat redakcja Gazety Wyborczej zaangażowała się w zwalczanie polskich tradycji, polskiego systemu wartości, opluwaniu wszystkiego, co drogie nam Polakom, sącząc nam masoński jad na otaczający świat, zarówno widzialny jak i niewidzialny. Nie mogła więc pozostać obojętna na organizację gospodarczą, w której jeszcze dotąd kultywowany jest konserwatywny sposób myślenia o przyrodzie, jej wpływie na życie człowieka. Piórem swojego dyżurnego „ekologa” Adama Wajraka, dla którego zasoby przyrody to oderwana od życia człowieka, samoistna wartość, ważniejsza nawet niż sam człowiek. Wajrak, podobnie jak i inni podobni mu ekolodzy, a nawet ekoterroryści, w czym dali się poznać przy okazji Rozpudy, zapominają, że człowiek to również element przyrody i bez niego, jego działalności, niektórym gatunkom roślin i zwierząt groziłoby wyginięcie. Adam Wajrak, w przywołanej już Gazecie Wyborczej, ubliża leśnikom, sugerując czytelnikowi, że w lasach nadzorowanych przez nadleśnictwa, zamiast śpiewu ptaków słychać warkot pił motorowych (Wajrak obraża leśników). Widać gryzmolenie pseudoekologicznych artykułów nie pozwala panu redaktorowi pójść do lasu na spacer i posłuchać śpiewu ptaków. Zachęcamy, by wyrwał się z Warszawki i pobył na łonie natury, może wtedy głupoty, które wypisuje, letni wiatr wywieje mu z głowy.
Jak Cię widzą, tak Cię piszą. To przysłowie pasuje jak ulał do PGL Lasy Państwowe. Nie ma co do tego wątpliwości, że od czasu objęcia władzy w Lasach przez Mariana Pigana, Lasy Państwowe mają kiepską prasę. Do narzekania drzewiarzy w przychylnej im „Rzeczpospolitej” zdążyliśmy się przyzwyczaić. Ale zawsze Lasy budowały pozytywny obraz leśnika poprzez pokazywanie, jak nasza praca przyczynia się do zapewnienia bezpieczeństwa ekologicznego Polski. Efektem tych wieloletnich działań promocyjnych była druga pozycja, po strażakach, zaufania społecznego dla zawodu leśnika. Nawet w Sejmie, mimo olbrzymich różnic jakie dzielą posłów, debata o lasach była pokazem jednomyślności klubów poselskich w wychwaleniu pracy leśników.
Niestety, ostatnie działania władz leśnych, a właściwie ich brak, w kształtowaniu pozytywnego wizerunku naszej instytucji powodują, że nieprzychylne nam ośrodki i dziennikarze bezkarnie rujnują image Lasów. Nie wystarczy powołać na stanowisko rzecznika ładną buzię, musi za tym iść kompetencja i jasno wyznaczone priorytety w kreowaniu wizerunku. Potrzebna jest polityka informacyjna i promocyjna w Lasach Państwowych. Nie pomoże w tym pozbawianie kompetencji powołanych do promocji Lasów instytucji. Panowie dyrektorzy, od samego powołania na stanowisko dyrektora mądrości nie przybywa ani na jotę. Czas pozwolić pracować tym, którzy się na swojej pracy znają. Trzeba działać.
Na pewno nie poprawią wizerunku lasów działania ekipy Pigana na różnych szczeblach. Zwykli ludzie są zdezorientowani działaniami na poziomie nadleśnictw, gdzie w ciągu roku potrafi się zmienić trzech nadleśniczych bez jakichkolwiek istotnych powodów ( a co zmiana to gorzej }. Nie sprzyja to stabilizacji i ustawia zawód leśnika w bardzo złym świetle ( dziś jesteś nadleśniczym, a jutro niczym }. Trudno taką instytucję brać poważnie, nie mówiąc już o lokalnej współpracy z samorządami. Pisma do nadleśniczych zaczyna tytułować się „Do Pana Nadleśniczego” bez podawania nazwiska. Do tego dochodzą ograniczenia w dostępie do drewna opałowego i już wyłania się nowy wizerunek leśnika sprzedającego drewno znajomym handlarzom mającego gdzieś miejscową ludność. Nie wzbudza to szacunku, a raczej niechęć. A może to oto chodzi?
W głębokiej komunie uformował się i przetrwał do dziś „zawód dyrektor”.
W PGL LP też. Niezależnie od formacji politycznej, ten gatunek „fachowca” kwitnie i ma się dobrze. Być może wynika to z zasady „wy nie ruszacie naszych, my nie ruszamy waszych”, a może nie tylko?
Tak czy inaczej fachowcy tego typu rozplenili się niemożebnie.Raz taki osobnik jest dyrektorem RDLP,raz nadleśniczym, potem znowu dyrektorem, potem znowu nadleśniczym albo jakimś naczelnikiem. A jego szlak bojowy znaczą ruiny i zgliszcza. W tym wszystkim nawet zasady Petera nie sposób się dopatrzeć(tego Petera od niekompetencji).
Komuś lub czemuś ta formuła służy. Z pewnością możemy powiedzieć, że nie służy strukturom i ludziom okresowo podległym takim fachowcom. A więc służy czemuś innemu, może np. „sterowaniu z tylnego siedzenia” a może jest zapłatą za usługi.
Popatrzmy wokół i trochę wstecz; ilu takich fachowców przewinęło się przez różne miejsca i przewija nadal. I nie ma na nich bata.
Ale jest ciągle jeszcze „dziesięciu sprawiedliwych” i to tłumaczy dlaczego jeszcze istniejemy.
Obecny dyrektor GLP do tych dziesięciu nie należy. Podobnie jak wielu jemu podobnych w przeszłości i współcześnie na różnych stanowiskach w LP.
Leśnicy póki co się jeszcze nie wieszają, ani nie giną w tajemniczych okolicznościach. To jedyna pociecha w tych rozważaniach.
W głębokiej komunie uformował się i przetrwał do dziś „zawód dyrektor”.
W PGL LP też. Niezależnie od formacji politycznej, ten gatunek „fachowca” kwitnie i ma się dobrze. Być może wynika to z zasady „wy nie ruszacie naszych, my nie ruszamy waszych”, a może nie tylko?
Tak czy inaczej fachowcy tego typu rozplenili się niemożebnie.Raz taki osobnik jest dyrektorem RDLP,raz nadleśniczym, potem znowu dyrektorem, potem znowu nadleśniczym albo jakimś naczelnikiem. A jego szlak bojowy znaczą ruiny i zgliszcza. W tym wszystkim nawet zasady Petera nie sposób się dopatrzeć(tego Petera od niekompetencji).
Komuś lub czemuś ta formuła służy. Z pewnością możemy powiedzieć, że nie służy strukturom i ludziom okresowo podległym takim fachowcom. A więc służy czemuś innemu, może np. „sterowaniu z tylnego siedzenia” a może jest zapłatą za usługi.
Popatrzmy wokół i trochę wstecz; ilu takich fachowców przewinęło się przez różne miejsca i przewija nadal. I nie ma na nich bata.
Ale jest ciągle jeszcze „dziesięciu sprawiedliwych” i to tłumaczy dlaczego jeszcze istniejemy.
Obecny dyrektor GLP do tych dziesięciu nie należy. Podobnie jak wielu jemu podobnych w przeszłości i współcześnie na różnych stanowiskach w LP.
Leśnicy póki co się jeszcze nie wieszają, ani nie giną w tajemniczych okolicznościach. To jedyna pociecha w tych rozważaniach.
Ps. Czy te uwagi komuś nie pasują? Jeżeli tak to proszę podjąć dyskusję, a nie wykasowywać tekst.
Proponuje Państwu wyjrzeć nosa trochę po za LP i organizację. Czy we wszelkich artykułach i komentarzach trzeba zawsze dopatrywać się insynuacji politycznych? Człowiek od zawsze zachowywał się wybitnie „ekologicznie” podporządkowując sobie naturę. Lecz gdyby nie ona, nie mógłby istnieć. LP to firma, jak każda inna. Lasy są uprawą, eksploatowane w sposób zapewniający możliwie największy zysk z ich hodowli. Wszystkie działania w LP jak: wiek rębności, używanie środków chemicznych, gospodarka łowiecka ma zapewnić jak najlepszą kondycję finansową. Bawi mnie robienie z gawiedzi głupoli i wmawianie im misji dla dobra całej ludzkości.
Ależ Luizo! Mozna też wyciąć las w pień czy odnowic tylko gatunkiem szybkorosnącym – w imię rachunku ekonomicznego, albo lasy w granicach miast oddac gminom by te oddały je developerom. W końcu sporo mieszczuchów marzy o domku w lesie i mieście jednocześnie. poniewaz miejscem pracy lesników jest las, więc są i będą zainteresowani tym, aby ich miejsce pracy było w jak najlepszym stanie.