Każdy, kto co nieco orientuje się w finansach Lasów wie, że część nadleśnictw, którym nie udało się zakwalifikować gruntów pod liniami energetycznymi jako Ls, zmuszona jest płacić podatek od nieruchomości, jak od gruntów służących działalności gospodarczej. Tymczasem Lasy Państwowe nie korzystają gospodarczo z tych terenów. Czyni to, ogólnie mówiąc, energetyka. Kiedy gminy zaczęły domagać się pieniędzy za te tereny, Lasy zwróciły się do PSE Operator czyli operatora elektroenergetycznego systemu przesyłowego i do spółek zajmujących się dystrybucją energii elektrycznej, aby wzięły na siebie obowiązek uiszczania należnych podatków od nieruchomości. Jak można się domyślać spotkało się to z odmową, a dziś w Gazecie Prawnej lobbyści dystrybutorów imputują, że „Lasy chcą 100 ml zł za slupy”. Jest tam wyraźna sugestia, że PGL Lasy Państwowe chcą wzbogacić się kosztem wszystkich odbiorców energii elektrycznej. Padają nawet liczby od 24 do 100 mln zł. Ani słowa o tym, że Lasy płacę te kwoty za właścicieli linii – energetyków.
Na co najlepiej wziąć przeciętnego czytelnika?… na pieniądze – sugerując mu, że w przypadku uiszczania przez właścicieli należnych opłat od nieruchomości, jakimi są linie energetyczne, zapłaci przeciętny obywatel.
100 mln „haraczu lasów” to brzmi groźnie, ale gdy przeliczy się na jednego dorosłego obywatela, to miesięcznie jest to kwota niecałe 30 gr (słownie: trzydzieści groszy). Tyle przeciętny dorosły użytkownik energii elektrycznej musiałby dopłacić za podatek od nieruchomości pod liniami energetycznymi. Gdzie więc jest pies pogrzebany, dlaczego taki rwetes podnoszą dystrybutorzy energii elektrycznej. Wydaje nam się, że szykuje się duża podwyżka cen energii i spółki dystrybucyjne szukają kozła ofiarnego swoich decyzji.
Polskie Towarzystwo Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej!?
Co za nazwa? Towarzystwo!!!!
A struktura ta utworzona została wyłącznie po to, aby jasne i czytelne relacje pomiędzy różnymi podmiotami gospodarczymi, możliwie jak najmocniej zamotać.
Elektroenergetyka, jak ją w uproszczeniu nazwę, w swych kosztach funkcjonowania, ma takie podstawowe koszty, jak podatki.
W sprawie poruszonej w Gazecie Prawnej, chodzi o podatki od nieruchomości wykorzystywanych w celu przesyłu i dystrybucji energii elektrycznej. Od powierzchni gruntów Skarbu Państwa, zarządzanych przez PGL Lasy Państwowe, znajdujących się pod liniami elektroenergetycznymi, taki podatek, zgodnie z prawem należy płacić. Pytanie, kto ma płacić? Odpowiedź jest oczywista; płacić ma energetyka, bo ona wyłącznie korzysta z tego gruntu. Wszelkie wałkowania tego problemu tam i spowrotem jest tylko mataczeniem. Bzdury opowiada ten, kto przekonuje, że na gruncie dawniej leśnym, nad którym przebiega linia elektroenergetyczna, można prowadzić jakąkolwiek gospodarkę leśną. Dopóki jest linia, nie ma pod nią gospodarki leśnej, bo te dwie funkcje; przesył elektroenergii i gospodarkę leśną nijak ze sobą pogodzić się nie da i tyle!
W artykule miesza się dwie sprawy – tenże podatek i jakieś tam pieniądze za korzystanie z gruntu. Skupmy się wyłącznie na podatku, bo to jest najbardziej bolesna sprawa dla PGL LP. Dlaczego ten koszt ma obciążać gospodarkę leśną, poprawiając równocześnie wynik finansowy firm elektroenergetycznych? A tak się do tej pory dzieje. Niepotrzebne są długie i bezowocne negocjacje między Lasami i Towarzystwem, bo wszystko jest jasne- niech każdy ponosi swoje koszty, a kosztów przesyłu energii nie da się uczciwie zaksięgować w dokumentach PGL LP. I tyle!!!
Kilka lat temu zostało podpisane co prawda w tej sprawie coś w rodzaju porozumienia przez dwóch panów D. D. Jeden z panów reprezentował LP, a drugi bodajże Polskie Sieci Elektroenergetyczne (Towarzystwa… chyba jeszcze nie było). Tylko o tym porozumieniu panuje głucha cisza, pewnie słusznie, bo był wyjątkowej miary gniot.
Rozliczenie małej firmy nie stanowi większego problemu, w wyniku niekorzystnych okoliczności umowa jest rozwiązana. Tutaj mamy do czynienia (jak napisał Tadeusz) ze sprawą całkowicie oczywistą, ale w wynik sporu dwóch dużych firm państwowych wtrąca się polityka i już nie wiadomo czy obowiązują normalne rynkowe zasady. Wynika z tego wszystkiego, że na pewnym poziomie nie obowiązują. Za to gra się na emocjach i stosuje szantaż. Jeżeli założymy, że energetyka nie jest całkiem państwowa to zaczynamy się dziwić, że lasy biorą na siebie nie swoje koszty. Tak to jest, gdy uwłaszczony majątek zaczyna się sypać a nie ma chętnych do inwestowania. Taniej jest opłacić paru dziennikarzy którzy opiszą sprawę tak , że opinia publiczna będzie przeciw lasom. W takiej atmosferze trudno o rzeczową dyskusję, a każdy miesiąc się liczy (przy takich pieniądzach). Nie jestem w tej sprawie optymistą, bo jej poziom przerasta całkowicie obecne kierownictwo lasów (pewnie nawet nie wiedzą o co chodzi).
Gdyby ktoś dzisiaj chciał się zainteresować podpisaną przez dwóch panów D. (Dawidziuka i Dobrzańskiego)tzw.umową ramową, to informuję, że pewną część wiedzy o tym zdarzeniu można uzyskać, lub sobie przypomnieć, wchodząc na witrynę LP http//www.lp.gov.pl/Members/Artur/aktualnosci/pse z 24 sierpnia 2005r. Jest tam w tej informacji sporo niczym nie uzasadnionego patosu, którym i dziś chętnie politycy obdzielają co bardziej naiwnych słuchaczy lub czytelników.
a nie da się przekształcić terenów na leśne? prywatni właściciele mają możlwiości wnioskowania o przekształcenie (choć tu zwykle nie chodzi o podatek ale np. o wynagrodzenie od zakładu energetycznego), może tu nowsze przepisy: http://www.eporady24.pl/zmiana_przeznaczenia_dzialki,pytania,8,113,8478.html
jak jest aktualnie?
Moim zdaniem sprawiedliwe byłoby, gdyby każdy użytkownik płacił podatek za siebie stosownie do współczynnika współkorzystania. Jeśli sąd uzna, że nie jest możliwa uprawa leśna i właściciel urządzeń przesyłowych korzysta z gruntów w 100%, to niech płaci podatek od nieruchomości za siebie w całości a właściciel gruntu automatycznie będzie zwolniony z jakiegokolwiek podatku za obszar zajęty pod linie . Jeśli natomiast współkorzystanie będzie w proporcjach np. 70% i 30%, to należałoby ustalić 70 % podatku od nieruchomości dla prz. energetycznego i 30% podatku leśnego dla właściciela gruntu. Ale dla polskich ekonomistów to jest za trudne a pazerność władz zbyt wielka.